Sarkastyczne, pełne ironii wypowiedzi „Chciałbym mieć te pieniądze, które wydadzą na mój pogrzeb” i „Wolę kamienie tłuc, niż zdradzać subtelne tajemnice mojego zawodu różnym cymbałom. Kto ma uszy, niech sam słyszy” znakomicie obrazują podejście do życia kompozytora, tak dzisiaj cenionego za patriotyczne, narodowe, polskie nuty.
Kochał luksus, alkohol, lubił wydawać pieniądze, a kiedy ich brakowało, to pożyczał na prawo i lewo. Z drugiej strony pomagał rodzinie, utrzymując matkę, chorego brata, siostry… Nieustannie żalił się na własną biedę, non stop myślał i mówił o pieniądzach: jak je zarobić i od kogo pożyczyć. Listy z prośbą o wsparcie wysyłał także z najdroższego apartamentu hotelu Bristol. Przez ten pokój przewijały się tłumy znajomych kompozytora z różnych środowisk, często młodego wieku i wątpliwej proweniencji, które (jak podaje Anna Iwaszkiewicz) „Na jego koszt jadły, a zwłaszcza piły od rana do nocy”. Jeśliby kogoś od tych hulanek rozbolała głowa, gospodarz w kieszonce marynarki nosił zawsze, w pogotowiu… fiolkę z morfiną i kokainą! Imprezy, suto zakrapiane alkoholem niewątpliwie stanowiły tło i okazję do niebywałych podbojów erotycznych kompozytora, które z biegiem lat ewoluowały do formy jawnie homoseksualnej. Jego długoletni przyjaciel, Jarosław Iwaszkiewicz tak pisał o tym, jaki popłoch wywoływała chuć kompozytora w jego własnej rodzinie… „[…] O Karolu mówiono zdecydowanie jako o człowieku 'zepsutym’ i poczęto przestrzegać młode panny i młodych ludzi, aby nie przebywali w jego towarzystwie. (…) Wujenki Karolowa i Taube widziały dobrze jego destrukcyjny wpływ na młodzież i bardzo się tym wpływem gorszyły i martwiły. Przejmowały się każdym drobiazgiem i oko ich surowo było zwrócone na Katota podczas wszystkich zebrań rodzinnych, gdzie przecie tych kuzynów i te kuzynki liczyło się na tuziny”. […]
Katot fascynacje erotyczne dzielił ze wspomnianym już Jarosławem Iwaszkiewiczem, Witkacym, a także majętnym przemysłowcem Stefanem Spiessem. Razem podróżowali za granicę, na południe Europy (Sycylia) i do północnej Afryki szukając przygód i chłonąc egzotyczne obyczaje i kulturę. Szymanowski znał także bardzo dobrze i czuł się doskonale w stolicach europejskich: Paryżu, Londynie, Wiedniu, Berlinie. Uwielbiał Szwajcarię, fascynowały go Stany Zjednoczone Ameryki.
Wszystko zaczęło się w maleńkiej Tymoszówce na terenie dzisiejszej Ukrainy. Karol urodził się w rodzinnym majątku 3 października 1882 r. Wywodzący się z Mazowsza koronny ród szlachecki Korwin-Szymanowskich, herbu Ślepowron wydał na świat nie tylko słynnego kompozytora, ale wielu zasłużonych dla Rzeczypospolitej postaci. W samej jednak familii zdania na temat Karola były mocno podzielone… W każdym razie była to muzyczna rodzina. Ojciec grał na wiolonczeli i fortepianie, również rodzeństwo: brat i siostra zajmowali się muzyką. Dwie pozostałe siostry również obracały się w kręgach artystycznych i zajmowały się poezją, tłumaczeniami i malarstwem. Karol Szymanowski edukację muzyczną rozpoczął w wieku 7 lat, początkowo uczony przez ojca, następnie w lokalnej szkole muzycznej, gdzie jego wuj, Gustaw Neuhaus, szybko poznał się na niebywałym talencie kompozytorskim swojego ucznia. Po maturze w 1901 r. Szymanowski przyjechał do Warszawy. Przez pierwsze dwa lata studiował kompozycję, kontrapunkt i harmonię. W 1903 r. wyjechał do Berlina, gdzie przebywał do 1905 r. Tam poznał Straussa, którego twórczość wywarła wówczas ogromny wpływ na młodego kompozytora.
Karol od dzieciństwa cierpiał na niedowład mięśni w nodze (co uratowało go przed poborem do wojska w czasie I Wojny Światowej) i bywał chorowity. Po okresach euforii i wielkiej aktywności często popadał w depresje i stany lękowe na tle własnego zdrowia. Wtedy zamykał się w sobie i tworzył. Jego muzyka jest bardzo różnorodna, a jednocześnie posiada swój własny, bardzo wyrazisty styl. Chętnie tworzył muzykę kameralną. Między innymi liczne miniatury na fortepian, a także inspirowane muzyką Fryderyka Chopina – mazurki. Tworzył pieśni na głos z fortepianem, a także utwory na skrzypce. Potrafił wykorzystać potencjał monumentalnej orkiestry w dziełach symfonicznych, operowych i oratoryjnych.
Jednym z najpiękniejszych dzieł kompozytora jest niewątpliwie „Stabat Mater” op. 53 na głosy solowe, chór mieszany i orkiestrę (1925). Dzieło, słusznie uważane przez Szymanowskiego za jego najwybitniejsze osiągnięcie, powstało na zamówienie warszawskiego przedsiębiorcy Bronisława Krystalla dla upamiętnienia jego zmarłej żony.
Wchodząc w życie dojrzałe, jawnie manifestował homoseksualny erotyzm. Tej metamorfozie zawdzięczamy „III Symfonię” oraz „Króla Rogera”. Sam twórca postrzegał ów proces jako odkrycie „religii miłości”, a ponieważ jego głównym partnerem w rozważaniach na ten temat był wówczas niezwykle płodny literacko Iwaszkiewicz, zachowały się wiec kwieciste uwagi pisarza o „sublimowaniu erotyzmu Karola do szczytów”, „na zupełne zenity ludzkich osiągnięć” w tej dziedzinie.
Protoplastę dzisiejszych postaci drag queen, znajdziemy wśród bohaterów opery „Benvenuto Cellini”, komponowanej od 1918 roku, w postaci młodzieńca, efeba imieniem Diego. Pisząc libretto, tytułowego bohatera określił mianem swojego „duchowego zastępcy”. W kulminacji pierwszej sceny dostrzegamy zachwyt Benvenuta przyglądającego się ubierającemu się młodzieńcowi… Niestety dzieła „Benvenuto Cellini” nigdy nie przedstawiono publiczności. Zachował się jedynie „plan pobieżny” opery, która – podobnie jak później „Król Roger” – miała być w zamyśle autora utworem dramaturgicznym o namiętnościach targających duszą tytułowego bohatera niż tradycyjnym dziełem operowym.
Z wiekiem i upływem lat, coraz częściej twórczość Szymanowskiego uderzała w nuty patriotyczne, lokalne, swojskie. Sam kompozytor, jeszcze przed tzw. „okresem narodowym”, określał następująco swoją twórczość: „Mogę zwać me utwory „Metopami”, „Maskami”, czy „Mitami”, mogą one być dobrą, czy złą muzyką, jednak nie ulega wątpliwości, iż były one pisane przez Polaka. Tę właśnie ich cechę podkreśliła mocno i stanowczo… krytyka francuska. Nie należy w mojej muzyce szukać kosmopolityzmu, czy gorzej jeszcze – internacjonalizmu. Można w niej znaleźć jedynie „europejskość”, ta zaś nie zaprzecza polskości; mamy do niej prawo. Dzisiejsza bowiem polskość inna jest istotnie od wczorajszej: jest wolna. Poczucie owej wolności przenika mię do głębi, jest podstawową mą wewnętrzną rzeczywistością.”
Zainteresowanie kompozytora lokalną kulturą podhalańską znalazło swój wyraz w słynny balecie Harnasie. Innym wybitnym przykładem inspiracji lokalnej jest cykl Dwudziestu Mazurków op. 50 na fortepian (1924–1925). Predylekcja do folkloru Kurpiów zaowocowała dwoma cyklami Pieśni kurpiowskich.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Karol Szymanowski przeniósł się wraz z rodziną do Warszawy, gdzie w 1927 objął kierownictwo Warszawskiego Konserwatorium Muzycznego, trzy lata później zostając jego rektorem (odrzuciwszy intratną propozycję analogicznej uczelni w Kairze). W swej pracy pedagogicznej starał się dawać swoim uczniom jak najlepsze możliwości rozwoju, sprowadzając znakomitości ze świata muzyki. Pisał głównie teksty publicystyczne, dwie powieści i wiele dzieł literackich, niestety w znacznej mierze niedokończonych. Wyjątkiem jest zachowana we fragmentach powieść „Efebos”.
Jako autor znakomitej muzyki fortepianowej Szymanowski był absolutnie nietypowym jej twórcą. Większość jego poprzedników i konkurentów to wykształceni kompozytorzy i jednocześnie wirtuozi instrumentu. Szymanowski jako pianista występował zaś rzadko, niejako z konieczności… a nawet w desperacji. Zwykle tylko po to, aby ratować swoją sytuację finansową. Sam nie był najlepszego zdania o swoich umiejętnościach pianistycznych. Przed recitalem w Zakopanem w roku 1924 pisał, że ma: „(…) poczucie popełnionego artystycznego łajdactwa – poniżenia – prostytucji!”, zapowiadając: „będę więc niesłychane głupstwa wygrywał, włącznie do improwizacji!!”.
Ostatnim ukończonym dziełem kompozytora są „Dwa Mazurki na fortepian” op. 62 z roku 1934. Długoletnia gruźlica odbierała siły Szymanowskiemu, a długie okresy leczenia i rekonwalescencji nie pozwalały na twórczość kompozytorską. Wkrótce musiał przerywać także aktywność koncertową. W 1936 roku narastające problemy finansowe wymusiły trudną decyzję o rezygnacji z wynajmowania ukochanej willi „Atmy” w Zakopanem. Karol Szymanowski zmarł 29 marca 1937 roku w sanatorium w Lozannie. Jego ciało w wagonie obitym krepą podróżowało z honorami przez Berlin, Poznań, Warszawę do Krakowa, wszędzie żegnane przez tłumy publiczności. Uroczystości pogrzebowe odbyły się 7 kwietnia w Krypcie Zasłużonych w kościele ojców Paulinów na krakowskiej Skałce. Słusznie przewidział splendor własnego pochówku w cytowanym wyżej bon mot: „Chciałbym mieć te pieniądze, które wydadzą na mój pogrzeb”… Serce Szymanowskiego, przechowywane było w kaplicy sióstr Sercanek w Warszawie, jednak spłonęło w czasie Powstania Warszawskiego.
Niewątpliwe Karol Szymanowski zmienił polską muzykę i stał się inspiracją dla kilku pokoleń twórców. Do dziś nazywany jest „najlepszym po Chopinie”.
Przemysław Krajewski