Co to jest to całe hygge?
Hygge to przede wszystkim nastrój i doświadczenia niż konkretne rzeczy. To przebywanie z ludźmi, których się kocha. Delektowanie się filiżanką ulubionej herbaty, przeczytanie ulubionej książki czy relaksacyjny wieczór przy strugach deszczu.
Dla wielu Duńczyków hygge to przede wszystkim świece, które są wszędzie. Palą się w klasach szkolnych, salach konferencyjnych, domach itp. Dla Duńczyków to stan emocjonalny. Symbol radości i przyjemności. Według statystyk każdy Duńczyk spala około sześć kilogramów wosku rocznie. Duńczycy pod tym względem biją rekordy. Nie dotyczy to jednak świec zapachowych, które uważane są za sztuczne. W Danii preferowane są produkty naturalne i organiczne. Niestety pomimo tego badania przeprowadzone przez Duński Instytut Badań Budowlanych wykazały, że palące się świece zanieczyszczają powietrze w pomieszczeniach bardziej niż papierosy czy gotowanie. Niezależnie od konsekwencji zdrowotnych, nikt jak dotąd nie odważył się zadzierać ze zwolennikami hygge.
Czego nie można nazwać hygge?
Żeby zrozumieć, czym jest hygge, dobrze wiedzieć – czym na pewno nie jest. Hygge to bycie tu i teraz. Jeśli jesz obiad jedną ręką, drugą odpisujesz na maila, a myślami jesteś na jutrzejszym spotkaniu – to anty-hygge. Tam, gdzie jest presja czasu, nie ma miejsca na spokój i uważność. Jeśli próbujesz „kupić sobie hygge”, to… właśnie przegrałeś. Hygge nie potrzebuje dużo. Wystarczy koc, herbata, kilka świeczek i dobra atmosfera. To nie gadżety, to nastrój. Hygge nie ma nic wspólnego z wystudiowanymi kadrami na Instagramie. To nie świeczki za 150 zł, perfekcyjnie ułożone poduszki i organiczna herbata z lodowca. Hygge nie musi być „instagramowalne”. Ma być prawdziwe. Hygge to ciepłe światło, miękkie materiały, cisza lub spokojna muzyka. Neon, plastik, klimatyzacja – odpadają. To nie klub techno ani open space. To raczej przytulna norka. Choć hygge często kojarzy się z czasem w pojedynkę (np. z książką), jego korzenie to wspólnota i relacje. Samotność nieplanowana, smutna – to przeciwieństwo hygge. Chodzi o dobrowolne bycie samemu, ale nie o bycie samotnym.
Duńczycy nie są jedynym narodem, który cieszy się hygge. Podobne pojęcia występują również w innych językach. Holendrzy mają swoje gezelligheid, które oznacza towarzyskość, przytulność, zabawę. Niemcy oznaczają dobre samopoczucie, przyjaźń, spokój ducha słowem Gemütlichkeit. Kanadyjczycy mają swoje hominess oznaczające przytulność, swojskość. W jednym z felietonów BBC pojawiła się sugestia, że polskim odpowiednikiem hygge jest postawa jakoś to będzie. To wyrażenie to serce polskiego stylu przetrwania w wersji emocjonalnej.
Jeśli pragniesz bardziej zagłębić się w filozofię hygge to polecam sięgnąć po książkę Hygge – klucz do szczęścia autorstwa Meik Wiking, który jest dyrektorem Instytutu Badań nad Szczęściem w Kopenhadze. Nie bez powodu Dania jest uznawana za jeden z najszczęśliwszych krajów pomimo chłodnej pogody. Właśnie hygge – sposób na życie, który stawia na komfort, bliskość i cieszenie się drobnymi chwilami. To podejście nie tylko poprawia nastrój w długie zimowe wieczory, ale też realnie wpływa na zdrowie psychiczne. My Polacy mamy herbatę z cytryną, kapcie po babci i pogodę ducha – mimo wszystko. Nie musimy kopiować hygge 1:1 – może wystarczy, że znajdziemy swój własny sposób na małe, codzienne szczęście.
Więcej o psychologii znajdziecie tutaj.
