Więcej...

    Nie lubię Świąt

    Święta, szczególnie te Bożego Narodzenia, kojarzą się wszystkim z magicznym czasem, rodzinną atmosferą, gwarem rozmów przy stole i pysznym jedzeniem. Mi święta kojarzą się ze łzami i bólem, tęsknotą, smutkiem i samotnością.

    Dzieciństwo i lata nastoletnie wspominam nijako. Mój dom dawał mi wiele, ale zabrakło w nim miłości, szacunku i zrozumienia. Najbardziej ze wszystkiego nie lubiłam świąt. Jakichkolwiek. Jednak święta Bożego Narodzenia były zawsze dla mnie najgorszymi. Próbowałam znaleźć odpowiedź dlaczego i po latach chyba ją znalazłam.

    Gdy mrok okrywał ziemię, a za oknami śnieg skrzypiał pod butami ostatnich przechodniów spieszących na wigilijną wieczerzę, w domach zapalały się lampki na choinkach a z kuchni dobywał się zapach świątecznych potraw.

    Przy pięknie zastawionych stołach zasiadała uśmiechnięta rodzina, która po podzieleniu się opłatkiem zaczynała wspólną wieczerzę.

    W moim domu jednak zanim do tego doszło, były dzikie awantury o nieumytą lub źle umytą podłogę, że za wolno z rodzeństwem przygotowujemy się do Wigilii, że jesteśmy niegrzeczne i nie słuchamy się rodziców a przede wszystkim mamy. Ojciec zawsze był wielkim nieobecnym – pracował na dom i świetnie się bawił i dla nas tego czasu miał siłą rzeczy mniej. Mama i my właściwie ciągle na niego czekałyśmy. Nawet w święta.

    Mama miała wizję wielkiej rodziny, bo sama pochodziła z rozbitego przez wojnę domu. Chciała mieć dużo dzieci, potem wnuków i chciałaby, by obie rodziny – jej i męża zasiadały przy wspólnym stole. Tak bardzo tego chciała, że połykała gorzką pigułkę tego, że rodzina naszego ojca jej nie lubiła. Ona tak bardzo chciała zjednoczyć wszystkich przy wigilijnym stole. Ojciec nigdy nie stanął w obronie mamy i swojej rodziny. To my byliśmy jego główną rodziną, a nie jego matka i chora z nienawiści do wszystkich i wszystkiego siostra.

    Nie lubiłam, gdy matka ojca z jego siostrą przychodziły, bo od wejścia były wściekłe. Same były leniwe i nie chciało im się przygotowywać świąt, więc chętnie korzystały z zaproszenia, jednak uważały, że skoro są już zaproszone, to powinno im się usługiwać. Rozsiadały się więc jak matrony w fotelach i mimo próśb mojej drugiej babci – mamy mojej mamy, nie zamierzały pomagać, niegrzecznie odburkując, że są gośćmi i nie będą pomagać.

    Atmosfera już na starcie było urocza wręcz. Potem już było tylko gorzej. Ciotka ojca ostentacyjnie odmawiała dzielenia się opłatkiem a na pytania nas, małych dzieci dostawałyśmy chamską odpowiedź, że to nie nasza sprawa i wara nam od spraw dorosłych (jak podrosłam również nie była godna poznać odpowiedzi). Do końca wieczoru wszyscy siedzieli sztywni przy stole udając, że ten wieczór jest miły, podczas gdy był koszmarny.

    Po wyjściu mamy ojca z jego siostrą i ciotką, rozpętywała się nowa awantura, a jakżeby inaczej, pomiędzy moimi rodzicami, którzy obwiniali się za nieudaną Wigilię. Winna była druga strona i rodzina tej strony. A gdzie byłyśmy w tym wszystkim my? Płakałyśmy prosząc rodziców, by już przestali się kłócić. Chciałyśmy być z nimi a nie w oku cyklonu.

    Gdy ojciec zaczął zdradzać mamę, ale nie rozwiedli się wtedy jeszcze, często święta spędzał z kochankami – miał przecież prawo do szczęścia. A moja mam nie chciała się z nim rozwieść. Nie wiem dlaczego do dziś.

    W końcu rodzice się rozwiedli, jak już byłyśmy dorosłe. Ojciec miał jakieś kolejne kobiety, ale nikt nie zamierzał poznawać ich. Ale właśnie wtedy po rozwodzie, postanowił, że będzie nas zmuszać do spędzania świąt razem, bez kochanek na szczęście. Co na to mama? No mama uważała, że rodzina jest najważniejsza, więc ta pokraczna rodzina, spędzała święta razem. My siostry znowu zmuszone i wtłoczone w sytuacje, w których nie chciałyśmy być. Co więcej. Jak za dawnych lat, ojciec postanawiał, że jako głowa rodziny (koń na sali, by się uśmiał) będzie czytał ewangelię o narodzinach Jezusa. Gdy protestowałam, że to hipokryzja, że to komiczne i niedorzeczne, zaczynała się kolejna awantura. Kolejna awantura wybuchała pomiędzy rodzicami, bowiem mama nie chciała się dzielić opłatkiem z ojcem.

    W pewnym momencie przestałam spędzać z nimi święta. Uciekałam do przyjaciół lub siedziałam sama w domu. Było mi znacznie lepiej niż być samotną z nimi.

    Dziś święta ograniczam do spotkania z siostrami, choć najchętniej jak niedźwiedź, na te kilka dni zapadłabym w sen świąteczny…

    Chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: [email protected]

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY