Więcej...

    Akwarela i pastele

    Niezwykle precyzyjna kreska, a jednocześnie akwarela i pastele. Piękne grafiki, radosne, wesołe i pełne optymizmu. Przypominają dzieciństwo. Te grafiki natury są niezwykle staranne, aż zastanawia, jak to możliwe, tak odwzorować ptaka czy roślinę. Te kobiece zaś nie wydają się statyczne, widać w nich ruch. Niewiele jest takich osób, które w taki sposób umieją bawić się kreską, piórkiem i kolorem. Przed Wami Marta Łucja Matuszewska, Sosenka, czyli niezwykle zdolna akwarelistka.

    ***

    Anna Krauss: Kim właściwie jesteś? Jak Cię określić? Graficzką? Akwarelistką?

    Marta Łucja Matuszewska: Jest mi niezmiernie miło, że zostałam zauważona. Kim jestem? Jestem po pierwsze mamą, mam dwóch chłopców, jeden ma zespół Downa, drugi jest po prostu nastolatkiem. 😉 Obalając wszelkie mity, mój „chory” syn nie jest wcale chory. Jest przecudowny i ma niesamowitą wrażliwość. Często podziwiam w nim radość życia i otwartość na świat, zaś młodszy… umiłował mundur, jest inteligentny i idzie przez życie jak burza. Wychowuję chłopców samodzielnie i dobrze nam ze sobą.

    Co do pasji i miłości innych to tak… akwarele na trzecim miejscu po Krzysiu i Wojtku, później przygoda. Bo przecież pracujemy, by żyć – a nie żyjemy, by pracować. To moje motto. Zbieramy wspomnienia na stare lata. Kiedy tylko nadarzy się okazja, uciekamy z miasta w góry, na Mazury czy nad morze – byle daleko od betonu.

    Marzenie mam, by chłopaki doświadczyli wszystkiego… żeglarstwa, narciarstwa, campingu, namiotu… wspinaczki wysokogórskiej czy nurkowania i łowienia ryb. Wakacje to czas naszych podróży. A reszta roku upływa na malowaniu akwareli.

    Czy jestem graficzką? Chyba tak, choć mam aspiracje wielkie, by zostać ilustratorem botanicznym. Właśnie jestem w trakcie przygotowywania ilustracji do zielnika, bajki dla dzieci i kalendarza edukacyjnego… to moje pierwsze projekty, więc trzymajcie kciuki.:)

    ***

    Od kiedy malujesz?

    Maluję od dziecka. Zawsze malowanie wypełniało mój czas, już jako siódmoklasistka urządzałam w moim mieście rodzinnym małe wernisaże w barze, hi hi, a zapytana, co będę robić w przyszłości, odpowiadałam – będę prowadzić galerię sztuki.

    To malowanie to było Twoje marzenie, które nagle postanowiłaś realizować, czy raczej przypadek?

    Wychodzi na to , że to był czysty przypadek. Zmęczenie materiału w wielkiej korporacji sprawiło, że usiadłam do akwareli. Akwarele wybrałam, bo są nieinwazyjne, malutkie, czyściutkie… można malować przy kuchennym stole czy na kolanie na kanapie. Kupując pierwsze farby trzy lata temu, kierowałam się tylko i wyłącznie aspektem praktycznym. Dopiero później okazało się, że wybrałam najtrudniejszą z możliwych technik malarskich….

    Ale ponoć nic nie dzieje się przypadkiem.:)

    Akwarela była dla mnie jak arteterapia, swoisty plaster leczący depresję. Zaczęłam trzy lata temu… i nie mogę przestać do dnia dzisiejszego. Ciągle się uczę akwareli, to jak niekończąca się opowieść…

    Prowadzę też charytatywnie zięcia dla dzieci niepełnosprawnych, czasem udzielam lekcji. Prowadzę stronkę na Fb (#mmsosenka), poświęconą moim zmaganiom z akwarelowym, wodnym światem. Często ofiarowuję prace na aukcje i licytacje, trochę jest to egoistyczne, bo poprawiam sobie w ten sposób nastrój i podnoszę swoją niską samoocenę.

    ***

    Masz w tym kierunku jakieś wykształcenie artystyczne, czy jesteś samoukiem?

    Rodzice nie zgodzili się na liceum plastyczne… ale ostatecznie i tak uczęszczałam do Akademii Sztuk Wizualnych – studiowałam projektowanie wnętrz.

    To otworzyło mi drzwi, by całkiem nieźle radzić sobie na rynku pracy. Jednak korporacja po kilkunastu latach dała mi się we znaki i postanowiłam wreszcie zająć się tym, co kocham.

    Na studiach mieliśmy rysunek, jednak farby, akwarele – to już zupełnie inna droga.

    Jakieś podstawy w szkole średniej pewnie złapałam, ale nie uważam bym była w tym kierunku wykształcona. To raczej eksplorowanie tematu po omacku. Metodą prób i błędów… i dobrej zabawy.

    Skąd czerpiesz inspirację?

    Wychowałam się wśród kwiatów, mieliśmy ogrodnictwo, a do dziś mama prowadzi kwiaciarnię. W każdym wazonie w domu rodzinnym zawsze były żywe kwiaty, a ogród wprost kipiał kolorami i zapachami. Teraz, kiedy mieszkam w wielkim mieście, z utęsknieniem wracam do domu i rozczulam się nad koronkowymi serwetami, wykrochmaloną pościelą i kwiatami. To chyba ta tęsknota do natury, do domu, do ogrodu pcha mnie w botaniczne klimaty, leśne ścieżki i objęcia zwierzątek.

    Tak to sobie tłumaczę.

    ***

    Motywy florystyczne – czy malujesz z natury, czy z wyobraźni?

    Mam już pokaźną kolekcję książek botanicznych. Uwielbiam te, w których są ręcznie malowane ryciny. Strasznie ubolewam, że obecnie zielniki mają fotografie. Więc poluję, jak modliszka, na cenniejsze okazy książek z ilustracjami.

    Mam takie pięknie wspomnienie z dzieciństwa, gdy z babcią, która była farmaceutką, oglądamy tablice botaniczne. Takie na kształt mapy, rozkładane w jeden duży arkusz.

    Motyle, ptaki, owady, rośliny, zioła… Jakie to były piękne ilustracje. Teraz spotykam takie tylko na wschodnich stronach internetowych, tak jakby cyfrowa sztuka wypierała piękno szczegółowej ilustracji. Jest to smutne, ale stwarza mi pole do popisu. To moja nisza …

    ***

    Tancerki są piękne… Czy ktoś Ci pozuje?

    Jeśli chodzi o baletnice, trochę porównuję je do kwiatów – zwłaszcza ich zwiewne suknie tak mi się nieodparcie kojarzą z płatkami maków, lilii , powoju… Podpatruję zdjęcia z Internetu, jeszcze nie doczekałam się własnej pracowni ani modelki… mam nadzieje, że wszystko przede mną…

    Jak długo malujesz jeden obraz?

    Oj, to trudno określić. Zielne wianki potrafię malować trzy dni, a szkic baletnicy – godzinę.

    Czy malujesz na zamówienie? W określonej kolorystyce bądź określone motywy? Dla kogo malujesz?

    Tak, maluję często według ścisłych wytycznych i najczęściej moimi pracami są zainteresowane kobiety w jakiś sposób związane z zielarstwem, ekologią, naturą.

    ***

    Gdzie można obejrzeć Twoje prace?

    Nie mam, tak jak wcześniej już zaznaczyłam, galerii ani pracowni. Maluję w moim maleńkim mieszkanku, w pokoju, który jest zarazem jadalnią, sypialnią, telewizyjnym i pokojem gier planszowych wszelakich oraz moją pracownią.:) Wystawiam swoje prace w mediach społecznościowych tutu. Serdecznie zapraszam do mojego akwarelowego ogrodu.

    Czy przenosisz swoje prace na przedmioty codziennego użytku (np. na kubki, talerze czy T-shirty)?

    Mam już kilka takich projektów. Kalendarze, kartki, zakładki, kubki i koszulki… Myślę nieustannie o porcelanie. Jednak ja maluję i to sprawia mi radość, nie ukrywam, że nie mam głowy już do całej reszty. Może w przyszłości. Obecnie zainwestowałam w skaner a3 i wszystkie prace skanuję, zbieram w dobrej rozdzielczości. Może w przyszłości jakoś je wykorzystam.

    ***

    Żeglujesz… 🙂 Jakie masz jeszcze pasje?

    Tak uwielbiam wodę – może też dlatego akwarele? Kto wie, może moja intuicja zadziałała dobrze. Ale kocham też góry i schroniska, plecaki, namioty, skanseny, zielarstwo, wikingów i książki Elżbiety Cherezińskiej, fantastykę skandynawską, gry planszowe… Gaudiego… i długo, długo by pisać.

    Nie rozumiem ludzi, którzy się nudzą, mi ciągle braknie czasu, by spełniać swoje pasje. Mam konflikt wewnętrzny, czy wyjść do znajomych, czy czytać książkę, czy malować… ostatnio połączyłam czytanie (słuchanie e-booków) i malowanie, i jestem taka szczęśliwa… Co do znajomych, Ci, którzy mnie znają, wiedzą, jaki jestem introwertyk i wykazują się niesamowitą cierpliwością, za co dziękuję ! (Dagmara Ewelina, Kasia – wiecie, że was kocham).

    Jakaś wystawa może się szykuje?

    Nic mi o tym nie wiadomo, ale jestem otwarta na propozycje.:)

    ***

    Jakie masz marzenia?

    Drewniany domek daleko od miasta, ogród, a w nim sad i kwiaty, kozy, hi hi, dwa koty, akwarele i nic więcej nie potrzeba mi do szczęścia… no, może jeszcze duuuże okno, by malując – widzieć tę zieleń.

    Gdzie się widzisz za 10 lat?

    Przy boku mojego Wojtka, bo Krzyś już będzie miał swój dom, może z wnukami. 🙂 Będziemy się bawić między zagonami pomidorów.

    Będę malować… nic się nie zmieni, będę malować już zawsze. Tylko żal mi straconych lat.

    Takie podsumowanie: kochani, nie zakopujcie talentu! Walczcie o niego, nie ma nic piękniejszego niż robić w życiu to, co sprawia nam radość.

    Pozdrawiam Was wszystkich i powodzenia. Niech się nam darzy.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY