Więcej...

    Babcia-Rozpruwaczka. Nikt nie przypuszczał, że spokojna 80-latka skrywa takie tajemnice

    Jest w języku rosyjskim powiedzenie "babcia – boży dmuchawiec", którym żartobliwie określa się bezbronne siwiutkie starsze panie. Sofia Żukowa – mieszkanka miejscowości Bieriozowka pod Chabarowskiem – mimo ukończenia 80. roku życia na pewno nie zaliczała się osób, które można by tak określić. Wysoka, twarda, z męską fryzurą i takąż sylwetką, nie wzbudzała rozczulenia, które zwykle wywołuje słowo "babcia". Mimo to jej sąsiedzi przeżyli szok, gdy okazało się, że jest najstarszą seryjną zabójczynią w historii światowej kryminalistyki. Z zimną krwią zabiła trzy osoby, w tym ośmioletnią dziewczynkę.

    ***

    Sofia Żukowa urodziła się w 1939 r. we wsi Zwiagino w obwodzie niżnonowogrodzkim. Gdy była dzieckiem, trwała wojna, a po wojnie nikt nie miał głowy do pilnowania, by zdobyła wykształcenie. Dlatego ledwo nauczyła się czytać i pisać, i wcześnie poszła do pracy, by rodzina mogła związać koniec z końcem. Los w końcu rzucił ją w okolice Chabarowska, 600-tysięcznego miasta w rosyjskiej części Dalekiego Wschodu. Tam wyszła za mąż i urodziła dwóch synów, którzy jednak po osiągnięciu pełnoletności wyprowadzili się z domu i zerwali kontakt z matką.

    Od kilkudziesięciu lat mieszkała w Bieriozowkie, w blokowisku na osiedlu 40-lecia Zwycięstwa, gdy w 2005 roku zmarł jej mąż. Ponieważ nie należała do osób towarzyskich, została całkiem sama. Coraz bardziej dziwaczała, często wykłócała się z sąsiadami o hałasy i głośne dziecięce zabawy, a po dzielnicy zaczęły krążyć plotki, że truje okoliczne psy i koty.

    ***

    Zaginięcie 8-latki

    8-letnia Nastia była rezolutnym dzieckiem. Rodzice posłali ją do szkoły, która znajdowała się niedaleko domu dziadków, dlatego mieszkała u nich w tygodniu, by nie tracić czasu na dojazdy. Mieszkanie dziadków sąsiadowało z lokalem państwa Żukowych. Gdy żył mąż Sofii, dziewczynka czasem wpadała do nich porozmawiać o szkole – właśnie zaczęła naukę w pierwszej klasie i lubiła dzielić się opowieściami o tym, czego się nauczyła.

    14 grudnia 2005 r. Nastia wracała ze szkoły ze swoją koleżanką Wiktorią. Dziewczynki pożegnały się pod domem Nastii. Wiktoria pobiegła do domu, a Nastia weszła do klatki i… rozpłynęła się w powietrzu. Gdy dziadkowie zaalarmowali rodziców, a ci zgłosili zaginięcie na milicję, cała Bieriozowka stanęła na nogach, by odnaleźć dziecko. Takie historie przecież nie zdarzają się w miasteczkach, w których wszyscy się znają! Wiktoria opowiedziała milicjantom, że widziała, jak do klatki wraz z Nastią wchodzi starszy mężczyzna i Sofia Żukowa, wówczas 66-letnia sąsiadka, która latem nakrzyczała na bawiące się na półpiętrze dzieci i groziła „Ręce i głowy wam poobcinam!”. Milicjanci przesłuchali starszą panią, ale nie dowiedzieli się niczego, co by wzbudziło ich podejrzenia – emerytka przyznała, że wchodziła na piętro wraz z Nastią, ale dziewczynkę zawołał ktoś z parteru i dziecko wybiegło z klatki na dwór.

    ***

    Tajemnica zniknięcia Nastii wyjaśniła się dwa tygodnie później. 27 grudnia 2005 r. jeden z mieszkańców Chabarowska przejeżdżał obok wysypiska śmieci pod Bieriezowką i zatrzymał się „za potrzebą”. Gdy wyszedł z auta, zauważył czarny worek, a w nim kawałki mięsa. Postanowił zabrać znalezisko do domu. Gdy rozpakował zawiniątko, w środku zobaczył ludzkie szczątki. To była Nastia…

    Mimo intensywnego śledztwa śledczym przez wiele lat nie udało się natrafić na ślad sprawcy.

    „Proszę zobaczyć, wszystko mi tu zabryzgała”

    Tymczasem w marcu 2013 r. samotność Sofii Żukowej na chwilę uległa zawieszeniu – jej daleka krewna, 77-letnia Anastasia Michiejewa, akurat sprzedała mieszkanie i zapytała, czy mogłaby u niej pomieszkać przez kilka tygodni, do czasu zakończenia wszystkich formalności. Żukowa, która od dawna nikogo nie gościła, zgodziła się z radością. 9 marca listonoszka przyniosła obu paniom emeryturę, a następnego dnia 77-latka zniknęła. Córka zgłosiła zaginięcie na policję, a do mieszkania Sofii Żukowej znów zawitali mundurowi. Starsza pani opowiedziała, że krewna po otrzymaniu emerytury postanowiła wyprowadzić się do rodziny w Kraju Nadmorskim, pod Władywostokiem, choć pierwotnie planowała zamieszkać u córki w Moskwie.

    ***

    – Pokłóciłyśmy się, zatrzymywałam ją, wyrwałam jej nawet walizkę z ręki, ale ona się uparła i koniec. Z nosa poleciała jej krew, proszę zobaczyć, wszystko mi tu zabryzgała – mówiła przejęta Żukowa. – Obserwowałam przez okno, jak wsiadła do czarnego samochodu i tyle ją widziałam – opowiadała śledczym. Córka Michiejewej nie mogła uwierzyć z słowa krewnej – po pierwsze, nie miały żadnej rodziny w Kraju Nadmorskim, po drugie za sprzedane mieszkanie matka dostała trzy mln rubli, które wciąż były na koncie – gdyby ktoś chciał oszukać starszą panią i porwać ją „dla okupu”, na pewno ukradłby też pieniądze. Zeznania 74-letniej wówczas Sofii Żukowej, choć niezbyt spójne, nie wzbudziły jednak podejrzliwości policji.

    Do trzech razy sztuka

    62-letni Wasilij Szlachticz, Ukrainiec, który wyemigrował do Rosji z ogarniętego wojną Donbasu na Ukrainie, zamieszkał w Bieriozowke, by zaznać trochę spokoju. Znalazł pracę – jako dozorca, poznał kobietę, zaczął się zadomawiać. Po jakimś czasie jednak pokłócił się z konkubiną, a ta wyrzuciła go z domu. Zapytał znajomą, czy nie mógłby u niej trochę pomieszkać, dopóki nie wynajmie czegoś odpowiedniego. – Czemu nie, za 10 tys. rubli miesięcznie możesz mieszkać nawet do śmierci – odparła znajoma, 80-letnia Sofia Żukowa.

    ***

    Gdy 28 stycznia 2019 r. Wasilij Szlachticz zaginął, policjanci już nie dali się zbyć. Mieli zeznanie sąsiadów, mieszkających na parterze, pod mieszkaniem staruszki – opowiedzieli, że ok. drugiej w nocy 29 stycznia słyszeli hałas dobiegający z mieszkania sąsiadki – miarowe uderzenia, tak jakby ktoś rąbał drewno. Nazajutrz widzieli, jak Żukowa wynosi z mieszkania duże worki ze śmieciami.

    Gdy 30 stycznia dwie uczennice natknęły się na ludzkie szczątki przy rurach ciepłowniczych w pobliżu domu Żukowej, szybko okazało się, że to ciało zaginionego dozorcy. Konkubina Szlachticza rozpoznała kobietę, u której zamieszkał Wasilij – to była Sofia Żukowa. „Babcia-Rozpruwaczka”, jak ją okrzyknęły media, w końcu została zatrzymana. W jej mieszkaniu, pod podłogą, znaleziono zaschnięte kałuże krwi. Badania wykazały, że to krew Anastasii Michiejewej. Wtedy też śledczy przypomnieli sobie o sprawie z 2005 r.

    Sofia Żukowa ani myślała przyznawać się do zbrodni. Nawet gdy okazało się, że po każdym „zaginięciu” robiła remont mieszkania, malowała ściany i zmieniała linoleum, twardo negowała jakikolwiek związek ze śmiercią ośmioletniej Nastii i 77-letniej krewnej. Twierdziła nawet, że nie zna żadnego Wasilija. Później zmieniła zeznania. Przyznała, że Szlachticz u niej mieszkał. Twierdziła, że feralnej nocy przyprowadził do domu kolegę, z którym pił alkohol, po czym obaj ją zgwałcili. Zabiła go więc, ale w samoobronie.

    ***

    Śmierć za „zadzieranie nosa”

    Sofia Żukowa, po latach życia w samotności, trafiła do celi z dwoma innymi kobietami – i to im opowiedziała ze szczegółami, jak mordowała Szlachticza i Michiejewą. Oboje zabiła z błahych powodów – z mężczyzną pokłóciła się o jakiś drobiazg, krewna miała „zadzierać nosa”. Najbardziej wstrząsające było jednak wyznanie, że zamordowała ośmioletnią Nastię. Dziewczynka miała „działać jej na nerwy”, rzucić w Sofię lodami i nie okazywać należnego szacunku. Dlatego Sofia Żukowa wciągnęła dziecko za kaptur do mieszkania i tam zadała mu kilka ciosów w głowę toporem, po czym poćwiartowała ciało i wyrzuciła część szczątków z balkonu, „żeby psy rozniosły po okolicy”. Resztę wyrzuciła na wysypisku…

    Podczas procesu, który rozpoczął się w lutym 2020 r., Sofia Żukowa odwołała wszystkie swoje zeznania, twierdziła, że złożyła je pod przymusem. Kpiła z krewnych i bliskich ofiar, krzyczała, że są kłamcami i dybią na jej majątek. Matka małej Nastii konfrontację z zabójczynią córki przypłaciła ciężką depresją.

    ***

    Sofia Żukowa, która w historii kryminalistyki zapisała się tym, że została najstarszą seryjną zabójczynią, nie doczekała wyroku. 29 grudnia 2020 r. zmarła w więziennym szpitalu po zakażeniu koronawirusem. Mimo śmierci oskarżonej ogłoszono wyrok. 19 stycznia br. roku sąd w Chabarowsku uznał ją za winną zarzucanych jej czynów.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY