Kobiety od wielu lat, z pokolenia, na pokolenie, świadomie, ale często z pola nieświadomego, w tzw. „lojalności do rodu” poddawały się schematom, realizując plan z góry ustalony. Bo kolejno miała być szkoła, studia (najlepiej te, które ulokują je w pracy na etacie – bo mama tak pracowała, bo babcia zawsze marzyła, bo socjalne, bo przywileje, bo…), mąż, dom, kredyt, dzieci, pies, obiadki rodzinne co niedziela.
Wielu z nas, nie przeszło nawet przez myśl, że realizują czyjś scenariusz, często nie wiadomo czyj.
I biegniemy, gonimy, przyspieszamy kroku, bo mocniej, bo ktoś inny lepiej, bo za mało perfekcyjnie, bo niewystarczająco. Znasz to?
Zagubić siebie
Takie życie u wielu z nas, trwa latami. Duża część, nie „budzi się” nawet wtedy, kiedy w ich domach lub pracy jest mobbing, przemoc fizyczna, psychiczna lub materialna. Kobiety często, nie mają tam szacunku, przestrzeni, własnego zdania. Są jedynie wykorzystywane, do realizowania cudzych celów. Myślą, że tak już jest, że nie każdy ma kolorowo, bo rachunki, kredyt, dzieci, rodzina. Nie widzą, bo nie są w stanie zauważyć, że coś jest nie tak. Realizują czyjś plan, i wierzą, że „straty” są i należy je wpisać w życie, bo zawsze może być gorzej. I tu wchodzi kolejny schemat. Nie układa mi się, bo coś robię nie tak, bo muszę się bardziej postarać, co ludzie powiedzą. Wiele z tych kobiet będzie kombinować, układać się, dopasowywać, aby tylko nie czuć odrzucenia i tego, że są niewystarczające.
I mija dzień za dniem, i czujemy coraz to większą pustkę, jakby nas wydrylował, kawałek po kawałku. Najgorsze jest to, że same na to pozwalamy, bo nawet nie przyjdzie nam do głowy, powiedzieć NIE. Bo tak naprawdę to nie „oni” nam, tylko my same, nawet niemym nie – w sumie powiedziałyśmy tak. Więc dlaczego ci „oni” mają z tego nie skorzystać, jeśli się na wszystko zgadzamy?
Granice
Dajemy przekraczać swoje granice – ba!, często nawet nie wiemy, gdzie one są, więc nie zapala nam się lampka alarmowa, że ktoś wtargnął na nasz teren. Nie mamy marzeń, pragnień, swoich celów, bo nie mamy na nie siły. Wszystko kręci się w obrębie ludzi, którym naddajemy, gdyż uważamy, że są od nas ważniejsi.
To społeczne przekonanie o poświęceniu kobiety, sprawia, że wybranie innej drogi, niż ta matki Polki, poświęcaczki, oddanej służbie rodzinie i pracy, bez zachowania swojej autonomii, wiąże się z niełatwą drogą pokonywania przeszkód społecznych. Jednak jeszcze ważniejszym aspektem jest fakt, że najbardziej, boimy się naszych myśli, poczucia winy i samooskarżania w chwilach, kiedy wybieramy siebie.
Naddajemy za: uwagę, okruchy zauważenia i strzępy czułości. W naszej głowie pracuje program z dzieciństwa „gdy się wystarczająco mocno postaram”, to ktoś mnie pokocha, zauważy, doceni. W innym wypadku czujemy ból, odrzucenie, albo porzucenie. Nie zdajemy sobie sprawy, że te emocje nie są z tu i teraz. One są jedynie echem tego, co „przydarzyło” się nam w dzieciństwie.
Dom, od którego wszystko się zaczyna
Większość odpowiedzi znajdziemy cofając się do naszego dzieciństwa, a często i okresu prenatalnego (bo bardzo istotnym jest, jak nasza mama „przyjęła” wiadomość o tym, że jest z nami w ciąży, i jak tę ciążę przechodziła). Wiedza na temat tego, jak wyglądał nasz poród, karmienie, emocje naszej mamy, już od samego początku, będą kreowały nasz ogląd na świat.
To echo tego, czego mieliśmy za mało. Kiedy nie czuliśmy się „napełnieni”, bliskością, czułością i odczuwaniem, mamy. To wszystko sprawia, że jest to nasza matryca nieuświadomionych przekonań na naszą dorosłość. To w czasie naszego dzieciństwa formujemy naszą wiedzę, na to, jak czy będziemy umieć dawać i brać. Określamy, jak nam jest z bliskością i ile jesteśmy w stanie „zapłacić” za uwagę drugiego człowieka.
A później idziemy w świat i niby dorosłe, pędzimy za niedoścignionym zasługiwaniem, aby ktoś nam „zakleił” puste przestrzenie w nas, dał to, czego nie dostaliśmy w domu. I wtedy relacje nam się nie układają, ludzie przez cały czas od nas czegoś chcą, w pracy nas „wykorzystują”. Bo „oni” z pola podświadomego czują, że my chętnie dajemy – więc czemu nie skorzystać.
Z analitycznego umysłu, to nie logiczne, ale nie jeden nurt psychologiczny mówi o tym, że nie jesteśmy białą kartką, nawet wtedy, kiedy chcemy odciąć wszystko to, co było i zacząć zupełnie od nowa.
Twoja matryca
Czasy, gdy „dzieci i ryby głosu nie miały” i nie ważne było, co myśleliśmy i jak wyglądało nasze dzieciństwo, już minęły. Wielu naukowców, tj. np. Gabor Mate, nazywa wspomnienia z tego czasu – traumą, którą wypieramy w dzieciństwie, a która zapisana jest w naszym ciele i „odpala” nam się podświadomie w dorosłym życiu.
Nasze ciało pamięta wszystko. Zapisuje w strukturze komórkowej wszystko to, co trudne, aby nas chronić i przypomina o tym, za każdym razem, kiedy znajdujemy się w podobnej sytuacji.
To tak, jakbyśmy trzymały pozycję do walki – wysoko gardę, ugięte kolana w pełnej gotowość w ciele – do walki lub ucieczki, a częstokroć w totalnym zamrożeniu i nieczuciu.
Jak z takiej pozycji kreować, tworzyć, myśleć o swoim wymarzonym życiu. Tam nie ma nawet cienia szansy, na zapytanie się siebie, czego ja chcę, czy ta sytuacja mnie wspiera, czy jest dla mnie dobra. Nie ma tam szansy na miłość do siebie i postawienie się na pierwszym miejscu, bo cała uwaga, siła i wewnętrzna moc, jest skupiona na trzymaniu pozycji do ataku lub ucieczki, do pomagania i gaszenia cudzych pożarów. Bo tak byłyśmy nauczone.
W naszych głowach zapisany jest program, że jak wciśniemy się w „gorset”, szpilki, fartuszek, będziemy Zosią samosią, i staniemy do mocowania się z codziennością – bo tak trzeba, często nawet ponad nasze siły, to zasłużymy, osiągniemy, zdobędziemy.
Jednak, ile razy byłyśmy w miejscu, gdzie odhaczyłyśmy z checklisty wszystkie punkty, i zamiast dumy i radości, czułyśmy złość, pustkę, gorycz, rozczarowanie, a częstokroć wstyd i poczucie samogwałtu.
I dopóki, nie staniemy twarzą w twarz ze sobą – nie zapytamy się siebie, kim jesteśmy – z miłością do tego, jaka odpowiedz do nas przyjdzie. Dopóki, nie dowiemy się, co sprawia nam przyjemność – tylko tak z głębi serca, nie poznając swoich wartości i potencjału. Dopóty, będziemy brnąć w wewnętrzną pustkę, zatracając siebie. Robiąc ludziom dobrze, naddając wszystkim dookoła, a siebie zostawiając płaczącą i bezsilną na podłodze, z której nie będziemy miały siły wstać.
Zobacz siebie w sobie
Droga kobieto, pozwól sobie, na zobaczenie SIEBIE, jako najcudowniejszej i najważniejszej osoby na świecie. Zrozum, że jeśli Ty zadbasz o siebie (i nie mam na myśli nowej bluzki, fryzury i paznokci) tak z SERCA, tak jak dbasz o wszystkich dookoła. Jeśli pokochasz siebie, jak dziecko, przyjaciela, partnera, psa. Podasz więcej miłości do świata, bo będziesz miała z czego dać.
Pamiętaj, tylko osoba, która kocha siebie, jest w stanie pokochać prawdziwie innych.
Dbajcie o siebie.
Katarzyna Bralewska – mentorka zmiany i świadomości kobiet, ich przekonań, wiary w siebie, odnajdywania wewnętrznego potencjału, inspiratorka, terapeutka Reiki i Theta Healing, trenerka rozwoju osobistego, doradca zawodowy, stylistka wizerunku, pasjonatka fizyki kwantowej.
Więcej o psychologii znajdziecie tutaj.