Więcej...

    Dyrektor, który wiedział za dużo. Zgubiły go delikatesy

    Sklep Jelisiejewskij, otwarty z pompą w 1901 roku na ulicy Twerskiej w Moskwie zawsze, nawet w szarych czasach komunizmu, był symbolem luksusu. Kryształowe żyrandole, lustra, złote tapety i dekoracje, pełne przepychu wnętrza zachwycały klientów i turystów. Nawet w czasach kryzysu można tu było kupić delikatesy, o jakich zwykły radziecki człowiek nawet nie mógł marzyć, bo nie wiedział o ich istnieniu. Zaopatrywali się tu decydenci partyjni i ich żony. Być dyrektorem takiego sklepu to jak złapać Pana Boga za nogi. Jurij Sokołow przez niemal dziewięć lat cieszył się tym stanowiskiem. Nie mógł przypuszczać, że wysokie stanowisko stanie się dla niego śmiertelną pułapką.

    ***

    Jurij Sokołow urodził się w Jarosławiu pod koniec lat 20. XX wieku. O jego rodzinie wiadomo niewiele. Matka była energiczną działaczką partyjną, ojciec – naukowcem. Oboje zginęli podczas II wojny światowej. 18. urodziny Jurij obchodził na froncie, w artyleryjskim pododdziale ogniowym. Błyskawicznie awansował na stopień podporucznika. Towarzysze broni wspominali, że dał się poznać jako odważny, charyzmatyczny i zdecydowany dowódca. Sokołow został odznaczony dziewięcioma medalami.

    Po wojnie Sokołow wrócił do Jarosławia. Był przekonany, że jako bohater wojenny, będzie mógł przebierać w ofertach pracy. Tak się jednak nie stało – Jurij dorabiał jako ślusarz i złota rączka, to jednak nie był szczyt jego marzeń. Dlatego pod koniec lat 40. przeprowadził się do Moskwy i zaczął studiować handel. Wkrótce też zaczął dorabiać jako taksówkarz w państwowym przedsiębiorstwie. Lubił swoją pracę, na dodatek robił dużo prywatnych kursów, dzięki którym świetnie zarabiał. Jednak któregoś dnia klient, którego zabrał z postoju, zauważył, że Sokołow wydał mu za mało reszty. Wybuchła awantura, a na miejsce natychmiast przyjechała milicja, która od razu aresztowała taksówkarza. Sokołow został skazany na dwa lata więzienia.

    ***

    Gdy wyszedł, nie mógł wrócić do zawodu taksówkarza. Dzięki wrodzonemu talentowi do zjednywania sobie ludzi został sprzedawcą w sklepie spożywczym – w czasach komunizmu była to wielce intratna posada. Zaczął umiejętnie budować sieć kontaktów. Tu wręczył pudełko czekoladek, tam puszeczkę delikatesowej kawy, zawsze też miał na podorędziu słoiczek kawioru, dzięki czemu był częstym gościem bankietów i partyjnych rautów. Tam oczywiście nawiązywał kolejne znajomości, dzięki którym już na początku lat 60., mimo karalności, zdobył pracę w najbardziej prestiżowym sklepie nie tylko w Moskwie, ale przypuszczalnie w całym ZSRR: Gastronomie nr 1. Sklep powstał jeszcze przed rewolucją, w 1901 r. jako inwestycja Grigorija Jelisiejewa i właśnie od nazwiska twórcy zyskał nazwę „Jelisiejewskij”, która nie została zapomniana przez mieszkańców Moskwy.

    Jurij Sokołow błyskawicznie piął się po szczeblach kariery. Po dwóch latach został zastępcą kierownika sklepu. Gdy wstąpił do partii komunistycznej, drzwi do najważniejszego stanowiska w Gastronomie nr 1 stanęły przed nim otworem. W 1972 r. zajął wymarzoną posadę, dzięki której zyskiwał nieograniczony dostęp do najbardziej pożądanych delikatesów w Kraju Rad.

    ***

    Jedną z pierwszych decyzji nowego dyrektora był zakup fińskich lodówek, zamrażarek i lad. To był strzał w dziesiątkę. Produkty, które w radzieckich ladach nietrzymających mrozu psuły się po kilku dniach, w fińskim sprzęcie zachowywały świeżość przez znacznie dłuższy czas. Była to jednak „tajemnica zakładu”. Dzięki temu znaczna część towarów była sprzedawana, a najczęściej rozdawana spod lady licznym wpływowym czynownikom z ministerstw i urzędów w zamian za korzyści i przymykanie oka na różne inne sprawki dyrektora Sokołowa. Na dodatek Sokołow kazał się opłacać wszystkim kierownikom departamentów sklepu – zbierał od nich po 10 proc. ich zarobków. Co ciekawe, nie wydawał pieniędzy na zbytki, antyki i wszystko to, co zazwyczaj kosztuje fortunę – po prostu lubił mieć pieniądze.

    Jurij Sokołow miał też słabość do artystów i moskiewskiej bohemy. Wraz z żoną, o nietypowym imieniu Floryda, bywał na premierach wszystkich głośnych sztuk teatralnych, od ręki zdobywał bilety do teatru Bolszoj, a jego ulubiona piosenkarka, Ałła Pugaczowa, po każdym koncercie, na którym był dyrektor Sokołow, dostawała kosz delikatesów.

    ***

    Jedną z najbliższych znajomych państwa Sokołowów była córka Leonida Breżniewa, Galina, która słynęła z zamiłowania do luksusu i blichtru. Kilka razy w miesiącu podjeżdżała pod sklep swoim autem i wybierała najdroższe przysmaki, po czym wsiadała do samochodu i odjeżdżała, nie martwiąc się o rachunek – córka I sekretarza partii nigdy nie musiała płacić za zakupy.

    Możliwe, że dyrektor Sokołow długo jeszcze cieszyłby się intratną posadą, gdyby nie wojna o władzę, która toczyła się wśród partyjnej wierchuszki. Gdy okazało się, że stan zdrowia Breżniewa budzi coraz więcej wątpliwości, dwaj rywale – szef KGB Jurij Andropow i członek Biura Politycznego KC KPZR Wiktor Griszyn – zaczęli szukać na siebie nawzajem haków, by zdyskredytować przeciwnika i jego otoczenie. Tak się akurat złożyło, że Griszyn był serdecznym przyjacielem Jurija Sokołowa i chętnie korzystał z benefitów, jakie wiązały się z tą przyjaźnią.

    ***

    Pewnego dnia, gdy dyrektor Sokołow był na urlopie w Bułgarii, w Gastronomie nr 1 doszło do krótkiego spięcia, sklep przez kilka godzin był pozbawiony prądu. Ekipa monterów, którzy przyszli naprawiać kable, w rzeczywistości składała się z KGB-istów, realizujących sprytny plan Andropowa. Zamontowali w gabinecie dyrektora Sokołowa szpiegowski sprzęt podsłuchowy i rozpoczęli inwigilację. Sokołow niczego nie podejrzewał i od razu po urlopie wrócił do swojego procederu.

    Oczywiście, podsłuchiwani byli też współpracownicy Sokołowa. Gdy kierowniczka działu mięsnego chciała sprzedać pętko kiełbasy, kawior i wódkę parze turystów zza Żelaznej Kurtyny, została zatrzymana wraz z dowodami przestępstwa. Błyskawicznie wyraziła skruchę i przez kilka dni składała zeznania przeciwko dyrektorowi Sokołowowi, skrupulatnie wyliczając produkty, które dla niego wynosiła ze sklepu. Po kilku miesiącach nagrywania KGB miało też pokaźną teczkę z dowodami na branie i dawanie łapówek oraz kradzież radzieckiego mienia.

    30 października 1982 r. Jurij Sokołow został zatrzymany w swoim gabinecie po tym, jak przyjął 300 rubli łapówki (wysokość 3-miesięcznych wypłat). Wraz z nim aresztowano troje kierowników działów sklepu Gastronom nr 1.

    ***

    Początkowo Jurij Sokołow milczał i nie chciał składać żadnych zeznań. Kiedy jednak dowiedział się o śmierci I sekretarza partii Breżniewa i zorientował, że to nie Griszyn stanie się najważniejszą osobą w kraju, zaczął mówić jak najęty. Gdy rozpoczął się proces i sąd zezwolił oskarżonemu na tzw. ostatnie słowo, Sokołow zaczął gorączkowo czytać fragmenty swojego notatnika, w którym skrupulatnie zapisywał komu, gdzie i ile towarów spod lady dostarczył. Gdy jako swoich „klientów” zaczął wymieniać nazwiska najwyżej postawionych osób w państwie, sąd błyskawicznie odebrał mu głos i skazał oskarżonego na karę śmierci za łapówkarstwo w znacznym wymiarze. Mimo apelacji i rozpaczliwych błagań o złagodzenie wymiaru kary, wyrok utrzymano. Jego podwładni zostali skazani na kary od 10 do 15 lat wiezienia.

    Jurij Sokołow został stracony 14 grudnia 1984 roku.

    Natomiast Gastronom nr 1, który po upadku ZSRR ponownie stał się sklepem Jelisiejewskim, nie stracił nic ze swojego blichtru z 1901 r. i wciąż kojarzy się z najwyższym poziomem luksusu.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY