***
Kiedy miałam 18 lat, zdałam sobie sprawę z tego, że urodą jestem w stanie wiele osiągnąć. Miałam piękne, długie włosy, filigranową sylwetkę, długie nogi, sięgające nieba i oddychać też miałam czym. Pierwszy raz zdałam sobie sprawę, że moja śliczna buzia wiele może, kiedy zatrzymała mnie policja, a ja z uroczym uśmiechem wyprosiłam zakłopotanego pana tylko o pouczenie. Potem było już tylko lepiej. Kiedy chciałam sobie kupić nowe ubrania, zawsze szukałam jakiś straganów na rynku, w którym sprzedają panowie. Wiedziałam, że będzie inna rozmowa.
Nie zaczęłam od tego, że pochodziłam z biednej rodziny. Miałam pięcioro rodzeństwa i wydawało mi się, że podzielenie tego, co zarabiali rodzice na tylu ludzi, jest wręcz nieprawdopodobne i niemożliwe. Jednak oni jakoś to robili. Ja nie chciałam tego robić, postanowiłam zmienić swoje życie, ale oprócz tego, że byłam ładna, to byłam też inteligentna. To już nie bardzo podobało się starszym, bogatym panom, bo przecież inteligencja w mojej roli nie była nikomu do niczego potrzebna. Natomiast mnie umożliwiła zaplanowanie spektakularnego życia, wielkiego majątku, pięknych sukni i bali, o których nie śnili moi rodzice.
***
Abym mogła zrealizować mój plan, najpierw musiałam wydostać się z tej dziury zabitej dechami, w której musiałam mieszkać. Nie znosiłam tego miejsca. Miałam wrażenie, że nic dobrego mnie tam nie czeka. Mimo tego, że chłopcy w moim wieku, bardzo się mną interesowali, to nie chciałam jeździć rozklekotanym autem albo co gorsza autobusem, albo jak już nie było czym to rowerem. Moi koledzy nie wchodzili w grę.
Jeśli chciałam poznać bogatego pana, musiałam wyjechać do dużego miasta i tam zaczęłam życie, które od początku przypominało raczej walkę niż życie, bo ja próbowałam przetrwać jak na wojnie. Wiedziałam to, że jeśli chce poznać kogokolwiek, zainteresować, musiałam pięknie wyglądać. I tak zaczęłam sama kombinować ubrania. Szybko zrozumiałam, że używana odzież to moje drugie ja, a maszyna do szycia to najlepsza przyjaciółka.
Kupowałam gazety za ostatnie pieniądze, szukałam wystawnych przyjęć i na nie chodziłam, oczywiście, o ile mnie wpuszczano, a i na to miałam sposoby. Rozmawiałam z kim się dało, miałam dużo do powiedzenia. Jeśli się na czymś nie znałam, tak obracałam temat, że wychodziłam na inteligentną, dowcipną, w sumie nawet czasem lepiej jak na głupiutką, bo wzbudzam większe zainteresowanie.
***
Tak poznałam pewnego dnia, a raczej wieczora, mojego męża. Pewnie zastanawiacie się, na ile mnie zainteresował. No cóż, on mnie nie interesował, interesowała mnie ilość jego kart kredytowych, zasobność portfela, auto, dom. Nawet nie interesowało mnie, czy już miał żonę. Stwierdziłam, że muszę podnieść status swojego życia, a żeby to zrobić, muszę być zawzięta w swoich planach, ale też przełknąć kilkanaście gorzkich łez.
Gdy go spotkałam, od razu się mną zainteresował. Widziałam po jego minie, że tak naprawdę mogłabym w ogóle nie mówić. Mogłabym go tylko słuchać, a już w ogóle mogłabym tylko wykonywać jego polecenia. Od początku usiądź, jedz, pij, wychodzimy, jedziemy. Miałam wrażenie w pewnym momencie, że myśli, że jestem psem. Wydawał mi komendy, ale za tymi komendami, stały luksusowe wakacje, wystawne kolacje, drogie ubrania, ogromne łóżko, w którym jedynym elementem, który tam najmniej pasował, to był on. Mogłam długo spać, a raczej praca była mi obca, musiałam znosić go wieczorami, weekendami, na wakacjach też musiałam go znosić, ale w luksusowym hotelu, przy drinkach z palemką, ogromnym leżaku, słoneczku nawet w lutym – byłabym w stanie znieść go podwójnie……………………
***
Oczywiście zastanawiacie się, co działo się w nocy. Tak często myślałam sobie dlaczego to robię, ale robiłam to, bo niestety elementem bycia z kimś jest sypialnie z nim. Czy miałam czasem wyrzuty sumienia? Nie! Miałam wrażenie, że to transakcja wymienna. On jest w stanie pójść na kolację biznesową z piękną kobietą u boku, wręcz się chwaląc mną i widziałam te zazdrosne spojrzenia jego kolegów. Miałam wrażenie, że może czasem mnie kocha, na swój dziwny sposób, że może te rozkazy, to nie rozkazy, tylko forma dbania o mnie, a bywały dni, kiedy kompletnie się nad tym nie zastanawiałam. W końcu miałam gdzieś, czy mnie kocha.
Mijały lata, oczywiście ja, byłam coraz piękniejsza i coraz bardziej zapalczywie walczyłam o każdy grosz. Nie byłam w stanie spocząć na laurach, miałam karty kredytowe i spokojną głowę, ale bałam się, co będzie, jeśli któregoś dnia jego zabraknie. A i o tym musiałam pomyśleć, bo przecież wiecie jak to jest. Życie kosztuje, moje kosztuje bardzo dużo. Przecież nie mogłam sobie pozwolić na to, by któregoś dnia, musieć szukać pracy. Pewnie i tak bym jej nie znalazła, bo co mogłabym robić? Nic nie potrafiłam, ledwo kleję zdania, nie znam obcego języka, a z matematyki, to dobrze wychodzi mi liczenie pieniędzy.
***
Tak się stało pewnego dnia jego zabrakło, zawał, wylew, w sumie nawet nie pamiętam. Byłam gotowa na ten dzień, ale nie na całe życie. Musiałam poszukać kolejnego miłego starszego i bogatego, żeby za wiele ode mnie nie chciał, a żebym mogła dokończyć swój plan. Wiedziałam, że mam określoną gotówkę, ale ona nie wystarczy mi przy standardzie mojego życia na zbyt długo. Zaczęłam szukać jak dobry łowca.
Wśród tłumu wypatrzyłam jego, to ja poczułam, że chcę z nim być. Nie umiałam być taka zimna i wyrachowana jak poprzednio. Okazał się szarmancki, jednak mną nie zainteresowany. Bardzo szybko mnie spławił. Zaczęłam się zastanawiać, czy chodzi o to, że nie mam pieniędzy, aż tyle. W końcu mąż coś tam zostawił. Cóż, za moim zachowaniem i moimi perypetiami biegła opinia, której nigdy bym się nie spodziewała.
Próbowałam jeszcze kilkakrotnie porozmawiać, ale on mnie odrzucał, co bulwersowało mnie jeszcze bardziej, wręcz wściekałam się, że mnie nie docenia, nie widzi, że w ogóle traktuje jak kretynkę. Przecież ja nią nie byłam. Zaczęłam się zastanawiać, czy to nie jest pierwszy zawód miłosny. Nigdy nie kochałam, w sumie nigdy nie oczekiwałam, że ktoś pokocha mnie. Moje zimne życie, po tym jak się zawiodłam, nabrało jeszcze rozpędu.
***
Zaczęłam być jeszcze bardziej wyrachowana i dość szybko znalazłam sobie kogoś, komu moja śliczna buzia znów zaczęła pasować, ale nie byłam w stanie zapomnieć tamtego wieczoru. Czułam się upokorzona, jednak to uczucie zaczynało być moim paliwem. Nie miałam skrupułów. Miałam za to coraz więcej kasy.
Drugi wybranek pozwolił mi zakończyć mój plan. W końcu miałam tyle pieniędzy, żeby dziś do was mówić i nie zastanawiać się, jak będę żyć jutro. Jakie jest życie bez miłości? Nie wiem, zabolało tylko raz, a i tego nie nazwałabym miłością. Szybko wyleczyłam się drogim drinkiem na plaży w turystycznym mieście.
Prawda jest taka, że komuś może nie podobać się mój styl życia. Ja nikomu nie zaglądam do życia i w sumie nie interesuje mnie, czy ktoś marzy o wielkiej miłości, czy marzy o wielkiej majątku. Moje życie to moja sprawa. Dziś jestem wolna, w mojej głowie, tak bardzo bałam się być biedna, że sprzedałam swoje dobre imię, być może wiele innych aspektów życia. Czy jest mi z tym źle? Nie! Dopijam kolejnego drinka i idę na spacer po piaszczystej plaży, a was proszę o nie ocenianie, bo tak naprawdę nie wiecie, co oceniacie.
Paulina Oleśkiewicz — kobieta nieszablonowa, szukająca swojej drogi i samej siebie. Zakładała firmy i je traciła, otarła się o wojsko, pracowała na budowie, cały czas największą przyjemność sprawiało jej słuchanie ludzi. I tak dotarła do miejsca, w którym jest teraz — realizuje się w life coachingu, ale nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Z powodzeniem pisze i nadal szuka. Przedstawione historie są historiami ludzi, z którymi w swojej pracy i życiu się spotkała.