Więcej...

    Jednoręki Bandyta z Leningradu. Mordował, bo kochał strzelać

    Aleksandr Łabutkin uwielbiał eleganckie ubrania i wystawne życie. Po rodzinnym Leningradzie paradował w modnym płaszczu i filcowym kapeluszu, przez co wyglądał niczym dandys. Miał piękną, kochającą żonę i dziecko. Jedynym powodem do zmartwień był dla niego fakt, że po nieszczęśliwym wypadku, w którym stracił prawą dłoń, nie mógł wykonywać ukochanej pracy w fabryce Krasnoznamieniec – przestrzeliwać produkowanej tam broni. Dlatego mieszkańcy Leningradu nie mogli uwierzyć, gdy okazało się, że z zimną krwią mordował przypadkowo napotkanych w lesie spacerowiczów.

    ***

    Aleksandr Łabutkin urodził się w Sankt Petersburgu w 1910 r. Jego ojciec był robotnikiem, całe życie przepracował w fabryce broni Krasnoznamieniec – i w tej samej fabryce zatrudnił się po szkole Aleksandr, któremu z nauką było nie po drodze. Była połowa lat 20. ub. wieku, okres NEP-u, czyli nowej polityki ekonomicznej – doktryny, która zakładała wprowadzenie rynkowych mechanizmów gospodarczych i spowodowała rozluźnienie surowych komunistycznych zasad, wykluczających prowadzenie biznesów prywatnych. Możliwe, że wtedy mały Aleksandr napatrzył się na wystawne życie leningradzkiej bohemy – pisarzy, aktorów, poetów – i zapragnął dorównać jej przynajmniej w warstwie wizualnej.

    Pokochał lakierowane półbuty, garnitury, marynarki w krzykliwych kolorach, a nade wszystko kapelusze, które nadawały jego nordyckim rysom wyrafinowanego charakteru. Mógł sobie pozwolić na takie zbytki – miał doskonałe oko i potrafił strzelać niczym snajper, przy czym nie stanowiło dla niego różnicy, którą ręką to robi. Dzięki temu osobliwemu talentowi dostał znakomicie płatną i szanowaną posadę – przestrzeliwał produkowaną w fabryce broń, głównie sytemu Naganta, który w Rosji zwany był naganem. Jego karierę przerwał wypadek, który wywrócił jego życie do góry nogami. Któregoś dnia latem 1930 r. 20-letni Łabutkin, który fascynował się nie tylko bronią, ale też materiałami wybuchowymi, usiłował wykarczować wyjątkowo głęboko ukorzeniony pień na daczy pod miastem.

    ***

    Postanowił użyć ukradzionej z fabryki piroksyliny, czyli bawełny strzelniczej, stosowanej m.in. do produkcji prochu bezdymnego. Gdy podkładał ładunek pod pień, nastąpiła przedwczesna eksplozja. Młodzieniec przeżył, ale został ciężko ranny – w wybuchu stracił prawą dłoń. To oznaczało koniec marzeń o karierze w fabryce Krasnoznamieniec. Został rencistą, ale długo nie wysiedział bez pracy. Zatrudnił się Chemicznym Kombinacie Ochtyńskim, gdzie zajmował się konserwacją instalacji wodnej. Wkrótce poznał piękną dziewczynę – Marię, z którą szybko się ożenił. Wydawało się, że życie, mimo dramatycznego wypadku, znów zaczyna się układać.

    Młodych łączyła nie tylko miłość do siebie – oboje kochali piękne przedmioty i przepych, na który, jako robotnicy, nie mogli sobie pozwolić – zwłaszcza, że okres NEP-u dobiegł końca, a wraz z kolejnymi latami rządów Stalina modne stroje i wystawne życie coraz częściej traktowane było jako przymioty „wrogów ludu”. Dlatego zarówno Aleksandr, jak i Maria, która jako nastolatka została skazana za kradzież, uważali, że nie mogą żyć tak wygodnie, jak by sobie tego życzyli.

    ***

    Jak to często bywa w życiu, o dalszym losie Aleksandra zadecydował przypadek – jego znajomy wciąż pracował w fabryce broni i podczas jednej z posiadówek zaoferował koledze, który tak świetnie radził sobie ze strzelaniem zarówno prawą, jak i lewą ręką, że zdobędzie dla niego broń. Dostarczył mu samodzielnie wykonany rewolwer i naboje, wytoczone z łożysk.

    Początkowo Łabutkin ćwiczył w lesie strzelanie do celu. Wzbierała w nim jednak złość, frustracja i niezadowolenie z życia. Do dziś nie wiadomo, co sprawiło, że 29 sierpnia 1933 r. Aleksandr, udając grzybiarza, ruszył do Lasu Pundołowskiego pod Leningradem i tam zastrzelił dwie osoby – mężczyznę i jego żonę, wracających z wyprawy na grzyby. Z zimną krwią strzelił obydwojgu w głowę – po czym zdjął z kobiety żakiet, mężczyźnie zdjął buty, przeszukał ich kieszenie i zabrał drobne, a na dodatek zabrał koszyk z zebranymi przez parę grzybami, które wieczorem ze smakiem zjadł wraz z Marią i teściami, u których mieszkali.

    ***

    Następnego dnia znów wyruszył na łowy – tym razem jego ofiarami padły trzy osoby – mężczyzna i dwie kobiety, inżynierowie z pobliskiej fabryki. Jedna z kobiet przeżyła, jednak obrażenia głowy były tak poważne, że po kilku dniach zmarła w szpitalu nie odzyskując przytomności. Aleksandr ukradł im płaszcze, zegarki, buty, a także pieniądze, które znalazł w kieszeniach. Gdy w mieście zaczęło huczeć od plotek o tajemniczym strzelcu, Aleksandr uznał, że na jakiś czas musi zaprzestać swojej ulubionej działalności. Czekał aż do 2 grudnia 1933 r. – wtedy zamordował parę kołchoźników, wracającą z Leningradu. Zabrał 85 rubli, koszyk z rybami, mąkę, kaszę, oraz walonki, które później jego żona sprzedała na pobliskim targu. Okazało się bowiem, że Maria wiedziała o krwawym „hobby” męża i nie widziała niczego złego w tym, że akurat w taki sposób zdobywa łupy dla rodziny.

    W ciągu kolejnych miesięcy Aleksandr Łabutkin zamordował jeszcze co najmniej dziewięć osób. Swoje ofiary okradał, a wszystkie skradzione przedmioty przekazywał żonie, a ta decydowała, co sprzedać, a co zostawić dla siebie.

    ***

    18 marca 1935 r. Łabutkin ponownie ruszył do lasu – nawet nie podejrzewał, że to ostatni raz. Po kilkudziesięciu miesiącach zabijania milicja wciąż nie wpadła na jego trop. Czuł się tak bezkarny, że nawet nie zawracał sobie głowy zacieraniem śladów. Tym razem jednak upatrzył sobie zakochaną parę, spacerującą po lesie. Mężczyznę zastrzelił na miejscu, a kobieta ze strachu odskoczyła i została niegroźnie ranna w ramię. Łabutkin zorientował się, że ofiara żyje, gdy zdejmował z niej biżuterię. Gdy spojrzał na przerażoną kobietę, powiedział: „Jesteś taka piękna”, po czym brutalnie ją zgwałcił. Był tak pewny siebie, że bez żenady powiedział, że chętnie pójdzie z ofiarą na kolejną randkę – podał jej miejsce i godzinę spotkania następnego dnia.

    Kobieta była tak przerażona, że zaszyła się w domu, nie zgłaszając się na milicję. Śledczy sami przyszli do niej, gdy znaleźli ciało zamordowanego mężczyzny, a świadkowie zeznali, że poszedł na spacer z koleżanką z pracy. Ofiara od razu powiedziała, że napastnik nie miał prawej dłoni.

    ***

    Wszyscy milicjanci w mieście mieli za zadanie zidentyfikowanie jednorękiego mordercy. Jeden z dzielnicowych przypomniał sobie, że na balkonie mieszkania, w którym wraz z rodziną mieszkał Aleksandr Łabutkin, były pracownik fabryki broni, suszyły się siatki do łapania ptaków – takie same skradziono jednej z ofiar tajemniczego zabójcy.

    Gdy śledczy wkroczyli do mieszkania Łabutkinów, znaleźli należące do ofiar przedmioty, a także szczygła, ukradzionego jednej z ofiar, której hobby było łapanie i hodowanie ptaków.

    Maria Łabutkina trafiła na 10 lat do łagru, odebrano jej też syna, który został oddany do domu dziecka. Teściowie dostali po pięć lat więzienia, a ślusarz, który dostarczył rewolwer Łabutkinowi, odsiedział 20 lat. Aleksandr Łabutkin został skazany na karę śmierci. Karę wykonano niezwłocznie po ogłoszeniu wyroku. Został rozstrzelany w Leningradzie latem 1935 r.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY