Historia małej czarnej. Zaczęło się od Coco Chanel
„Prostota jest kluczem do elegancji”, mawiała francuska rewolucjonistka mody. Sentencja Coco Chanel idealnie podsumowuje charakter wylansowanej przez nią kultowej małej czarnej. Ciemna sukienka do kolan i z długimi rękawami po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w 1926 roku na łamach amerykańskiego „Vogue’a”. Projekt Chanel odmienił kobiecą modę – choć dziś może wydać nam się nieco konserwatywny, w tamtym czasach był nie tyle postępowy, ile śmiały, zapowiadając odzieżowe wyzwolenie kobiet.
Do tej pory czarna sukienka była zarezerwowana dla kobiet w żałobie. Królowa Wiktoria nosiła czarne suknie przez 40 lat na znak rozpaczy po stracie męża, księcia Alberta. Chanel tchnęła w czarne sukienki nowe życie. Uczyniła z nich praktyczny i elegancki outfit zarówno na co dzień, jak i na specjalne okazje. Czarny materiał sprawiał, że z trudem można było zauważyć na nim ewentualne plamy, a prosty krój sukienki miał podkreślać piękno każdej sylwetki bez względu na jej wymiary. Za sprawą Coco mała czarna stała się uosobieniem klasycznego stylu.
„Śniadanie u Tiffany’ego”, czyli mała czarna de Givenchy
Niemal cztery dekady od chwili, w której Coco Chanel stworzyła małą czarną, świat na nowo zakochał się w kultowej sukience dzięki kreacji Huberta de Givenchy. Nowe spojrzenie francuskiego projektanta na little black dress zaprezentowała na ekranie Audrey Hepburn, prywatnie przyjaciółka kreatora mody. Grana przez nią Holly Golightly ze „Śniadania u Tiffany’ego” (1961) ukazywana jest w wielu gustownych stylizacjach, ale do historii przeszła właśnie mała czarna Givenchy’ego.
W przeciwieństwie do klasycznej sukienki Chanel była ona pozbawiona rękawów, sięgała samej ziemi, miała marszczenia w pasie dla podkreślenia talii, a w końcu charakteryzowała się pięknym dekoltem na plecach. Kreację zestawiono z naszyjnikiem z pereł od Rogera Scemama oraz długimi, czarnymi rękawiczkami, co umiejętnie oddało paryski styl. Mała czarna ze „Śniadania u Tiffany’ego” pozostaje jednym z najsłynniejszych kostiumów w dziejach X muzy. Audrey Hepburn pojawia się w owianej legendą stylizacji w scenie otwierającej film, spożywając śniadanie przed witryną sklepu Tiffany & Co.
Mała czarna na wielkim ekranie
Choć kreacja Audrey Hepburn w „Śniadaniu u Tiffany’ego” to najlepiej rozpoznawalna mała czarna w historii kinematografii, wielki ekran gościł ją o wiele częściej. Ponadczasowa sukienka zaliczyła swój debiut prawdopodobnie w filmie „Ona ma coś” (oryg. „It”, 1927) z główną rolą Clary Bow – ówczesnej seksbomby oraz gwiazdy kina niemego. To właśnie od tej produkcji narodziło się pojęcie „it girl”, czyli dziewczyny o niezwykłym uroku i osobowości, która wyznacza modowe trendy.
W kolejnych dekadach małą czarną popularyzowały legendy X muzy: Joan Crawford w „Grand Hotelu” (1932), Ava Gardner w „Zabójcach” (1946), Bette Davis przy okazji „Wszystko o Ewie” (1950) czy Elizabeth Taylor w „Nagle, ostatniego lata” (1959). Stylowa kreacja pojawiła się także w klasyku kina czarnego „Gilda” (1946), gdzie ubrana w czarną suknię bez ramiączek od Jeana Louisa i długie rękawiczki Rita Hayworth wykonała rozsławiony utwór „Put The Blame On Mame”. Jej portret femme fatale przeszedł do historii.
Sukienka stała się też znakiem rozpoznawczym ikony kina noir oraz ukochanej Humphreya Bogarta – obdarzonej kocim spojrzeniem Lauren Bacall, która prezentowała się w niej zjawiskowo w filmach „Mieć i nie mieć” (1944), „Wielki sen” (1946) czy „Pisane na wietrze” (1956). Mała czarna zdobyła również uznanie najsłynniejszej blondynki Hollywood, Marilyn Monroe. Gwiazda bardzo często tworzyła z sukienki bazę codziennej stylizacji. Nosiła ją na premiery, wyjścia z mężem Arthurem Millerem czy na planie filmowym przy okazji obrazów „Asfaltowa dżungla” (1950) oraz „Skłóceni z życiem” (1961).
Polscy widzowie mogą natomiast utożsamiać małą czarną ze stylem Kaliny Jędrusik. Znakomita artystka często ujmowała swój niezrównany seksapil w czarną sukienkę z głębokim dekoltem zarówno podczas występów estradowych, jak i filmowych, m.in. w kultowej komedii kryminalnej „Lekarstwo na miłość” (1966).
Ewolucja czarnych sukienek na wielkim ekranie doskonale odwzorowuje historię kultowej little black dress. Na przełomie lat 20. i 30. była synonimem flapperek, przybierając prostą formę do kolan i odznaczając się obniżoną talią. Stanowiła przede wszystkim wygodne i zarazem eleganckie rozwiązanie na co dzień. W kolejnej dekadzie zdominowanej przez kinowe femme fatales mała czarna przeobraziła się w imponującą suknię wieczorową sięgającą ziemi, która nadawała kobietom tajemniczości oraz seksapilu. W latach 50. pin up girls opowiedziały się za wersją podkreślającą krągłości sylwetki. W kolejnych dekadach upływających pod znakiem rewolucji obyczajowej i power dressingu czarne sukienki projektowano z myślą o kobiecym wyzwoleniu, a także modzie biurowej, co można zauważyć w produkcji „Pracująca dziewczyna” (1988) z Melanie Griffith.
Ikony stylu w czarnych sukienkach wczoraj i dziś
Z umiłowania do małej czarnej słynęła legendarna Edith Piaf. Ikona francuskiej piosenki wybierała ciemną, prosto skrojoną sukienkę w czasie swych występów, aby nie rozpraszać uwagi publiczności krzykliwymi kreacjami – odbiorcy mieli skupić się całkowicie na doznaniach płynących z jej utworów.
Wallis Simpson, księżna Windsoru, dla której król Edward VIII porzucił tron, to jedna z wielu przedstawicielek royalsów, która stała się ikoną mody. Jej ponadczasowy, elegancki styl skupiał proste kroje, stonowane barwy oraz klasyczne rozwiązania, jak garsonki i szykowne nakrycia głowy. W jej garderobie nie brakowało czarnych sukienek. Mawiała: „kiedy mała czarna jest odpowiednio dopasowana, nie ma nic lepszego do założenia na jej miejsce”.
Historia małej czarnej nie pomija również „sukienki zemsty” księżnej Diany. W 1994 roku po emisji wywiadu księcia Karola, w którym przyznał się do romansu z Camillą Parker-Bowles, Królowa Ludzkich Serc udała się na kolację organizowaną przez magazyn „Vanity Fair” do Serpentine Gallery w parku królewskim Kensington Gardens. Wybrana przez nią czarna kreacja od Christiny Stambolian z ultragłębokim dekoltem, ramiączkami opadającymi na ramiona i dołem odsłaniającym zgrabne nogi została okrzyknięta „sukienką zemsty”. „Chciała wyglądać jak milion dolarów i tak zrobiła”, skomentowała dawna stylistka Lady Di, Anna Harvey. Jednocześnie świat poznał nowe oblicze małej czarnej – odsłaniającej znacznie więcej, ale wciąż dodającej kobietom pewności siebie w najtrudniejszych sytuacjach.
Współcześnie mała czarna przybiera najróżniejsze oblicza. W modzie przełamano chyba każde tabu, a długość sukienki przestała stanowić formę zniewolenia ciała jak w czasach, gdy odsłonięte kolana burzyły konserwatywne społeczeństwo. Obecnie sednem little black dress pozostaje jej czarny kolor – fason, długość, zdobienia czy wycięcia dopasowujemy natomiast do własnego, niepowtarzalnego stylu.
Rewolucyjne podejście można zaobserwować w dzisiejszej modzie męskiej, do której wkradły się czarne sukienki. Mała czarna dla mężczyzn została zaprezentowana m.in. w czasie pokazu kolekcji jesienno-zimowej 2013/2014 J.W. Andersona. Konwenanse przełamał również czerpiący z trendów pełnymi garściami aktor Billy Porter, który podczas 91. ceremonii rozdania Oscarów pojawił się w czarnej, rozkloszowanej sukni.
Źródła:
Little black dress – Wikipedia
Mała czarna zapowiada zmiany społeczne (vogue.pl)
Black Givenchy dress of Audrey Hepburn – Wikipedia
Revenge dress – Wikipedia
Więcej o modzie znajdziecie tutaj.