Więcej...

    Moby – Resound NYC

    „Pan Eklektyzm” po raz kolejny dokonuje reinterpretacji swoich największych przebojów. Na drugiej po „Reprise”, nagranej dla wytwórni Deutsche Grammophon, płycie, usłyszymy nowe wersje utworów, których wspólnym mianownikiem jest to, że powstały w Nowym Jorku w latach 1994-2010. Nowy garnitur dla dojrzałego muzycznego ciała? Sprawdźmy sami.

    Moby

    Wyobraźcie sobie, że lądujecie w Wielkim Jabłku. Bierzecie taksówkę, a w niej na miejscu kierowcy siedzi łysy facet w okularach. Nie odpala jednak samochodu w tradycyjny sposób, a wrzuca do odtwarzacza płytę i po wciśnięciu przycisku „play”, nagle żółte auto zaczyna się unosić nad miastem.

    Ów okularnik okazuję się małym kosmitą. Jest jednak do Was przyjaźnie nastawiony i chce być Waszym przewodnikiem po tym niezwykłym miejscu. Robi to z pomocą dźwięków z płyty – każdy utwór to bowiem osobna historia związana z Nowym Jorkiem. Myślę, że Richard Melville Hall, bo tak naprawdę nazywa się Moby, nie obraziłby się za „małego kosmitę”, wszak nie jest to przytyk do jego postury, ani nawet aluzja do wymyślonej przez niego rysunkowej postaci zwanej „Little Idiot” (to również nazwa wytwórni artysty, przyp. red.).

    Nowy Jork

    Przebywając przecież w tak dużym mieście, jakim jest Nowy Jork, nietrudno poczuć się „małym”. „Kosmita” zaś jest określeniem roli, jaką obrał sobie muzyk w świecie popu, którego paradoksalnie stał się reformatorem. Zawsze bowiem było mu bliżej do nerda, aniżeli idola nastolatek. Jego eklektyczny background muzyczny (od punka po ambient i techno) pomógł mu jednak wyprodukować piosenki, które słyszeliśmy w wielu reklamach oraz filmach na przestrzeni ostatnich 20 lat. Dodajmy do tego jeszcze emisję klipów w MTV i ogromną sprzedaż płyt, a otrzymamy obraz jednej z ikon muzyki końca XX i początku XXI wieku.

    Dwa lata po „Reprise”, na którym mogliśmy usłyszeć największe przeboje Nowojorczyka w orkiestrowej i akustycznej aranżacji, otrzymujemy 15 kawałków, które łączy fakt, że powstały w mieście jego urodzenia w latach 1994-2010. Przyznam szczerze, że do takich zabiegów podchodzę zwykle sceptycznie, traktując je jako odcinanie przez twórcę kuponów. Zmieniłem jednak zdanie, gdy usłyszałem „In My Heart” z wokalem Gregory’ego Portera oraz „In This World” (tu znakomicie współbrzmią głosy Marishy Wallace i Nicole Scherzinger).

    Pomyślałem więc, że sięgnę po więcej i muszę stwierdzić, że była to naprawdę dobra decyzja. Zamiast odgrzewanych kotletów wegańskich (biorąc pod uwagę poglądy Moby’ego), otrzymałem bowiem przyzwoitą porcję ciasta marchewkowego lub odwołując się do ubrań, dobrze skrojony nowy garnitur dla dojrzałego muzycznego ciała, jak można by określić niemłode już piosenki Melville’a Halla. Nasz kosmiczny przewodnik okazał się zatem na tyle skuteczny, że chętnie ponownie wsiądę do jego taksówki, by pofruwać nad Wielkim Jabłkiem i posłuchać jego najpopularniejszych „nowojorskich” kawałków.

    Na plus – nowa interpretacja „Slipping Away” oraz „Run On” (tu śpiewa Danielle Ponder ze swoim ojcem Elijah Ponderem).

    Na minus – „Southside” i „The Perfect Life” z gościnnym udziałem Ricky’ego Wilsona z Kaiser Chiefs, gdzie moim zdaniem nie został w pełni wykorzystany potencjał wokalisty.

    8/10

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY