Więcej...

    Świat mnie przygotował do roli tyrana

    Siedząc przy stole, usłyszałam od mojego wujka, że rządzę się. Zaczęło być to dobrym tematem do rozmów wszystkich w koło. Biedny ten mój mąż, ciągle był sterowany, ciągle karany, niedoceniany a ja byłam tą królową, która siedzi na tronie. Tylko wydaje rozkazy a wszyscy wkoło mają jej słuchać, bo przecież ona nie znosi sprzeciwów, przecież ona nie będzie rozmawiać, nie będzie dyskutować. Powie raz i ma być tak jak ona chce. Słuchałam tego i nie mogłam w to uwierzyć. Oni tak mnie widzą? Myślałam, że to co dzięki mnie osiągnęli, dawało im powód do tego, by być po mojej stronie, a nie przeciwko mnie.

    Lata temu patrzyłam jak moja rodzina kuleje. Alkoholizm, przemoc, brak możliwości wykształcenia albo zarabiania pieniędzy. Widzieli tylko ciężką pracę, urabianie się po łokcie, natomiast bez jakichś większych możliwości osiągnięcia jakiegokolwiek sukcesu. Dla nich sukcesem było przetrwanie od pierwszego do ostatniego tego samego miesiąca, bez jakichkolwiek kredytów, pożyczek czy zwykłego: pożycz mi, mówionego do kolegi. To był szczyt marzeń, całe swoje dzieciństwo i nastoletnie lata patrzyłam na to, jak ludzie potrafią zepsuć sobie życie. Przysięgłam sobie, że nigdy nie będę na ich miejscu, że choćby nie wiem ile mnie to kosztowało, jak bardzo było to przeciwko mnie, nie dopuszczę do sytuacji, w której powtórzę schemat i tak w tej zatwardziałości tkwiłam przez wiele lat.



    Nadal w tym tkwię, jednak to ja jako pierwsza skończyłam studia, znalazłam dobrą pracę i zaczęłam im po kolei pomagać. Wyciągając rękę i wyciągając ich z kłopotów, pożyczałam pieniądze, wysyłam na terapię, załatwiłam pracę, pomagałam w budowie domu, kupnie samochodu. Każdemu z osobna dałam z siebie coś, a w zamian, w moim odczuciu, nie chciałam nic. Moje decyzje były dobre i dla mnie, i dla nich. Ciągnęli z tego korzyści, przecież nikt mi nie powie, że nowy samochód mojego wujka, czy nowa praca mojego ojca to ich wybór, przecież oni byli jak dzieci we mgle.

    Widzieli tylko alkohol i dogryzanie sobie nawzajem. Pomogłam mojemu rodzeństwu, kuzynostwu, mojej matce, ciotce, babce. Uratowałam ich, a teraz siedzę przy stole patrzę na nich wszystkich, patrzę na każdego z osobna i zastanawiam się co oni gadają. Nie usłyszałam ani jednego słowa dziękuję, jakby czuli, że to jest mój obowiązek. Jakbym była bohaterem tej rodziny. Oni o to nie prosili, jakbym się narzucała, jakbym mówiła jak mają żyć, polepszając ich status.

    W konsekwencji słyszałam, że jestem twarda, zaborcza, że się rządzę, że nie uznaje sprzeciwów. Mam rozumieć, że jak brat czy kuzyn mówili, że i tak nic nie osiągną, to miałam im powiedzieć: tak, macie rację? Nie! Pokazałam im drogę, jak osiągnąć sukces, słuchali się moich wytycznych, ale dziś są kilka stopni wyżej. Skoro to, co robili nie działało, to ja to zmieniłam. Kazałam im to zmienić.

    Dziś dopijam herbatę z filiżanki, którą sama dałam im w prezencie, herbatę, którą sama przywiozłam, najlepszą indyjską. Jem ciasto, które upiekli za pieniądze zarobione w mojej firmie i słucham, jak robią sobie ze mnie żarty. Uśmiecham się, ale w środku buzuje wulkan, który zaraz odpali. Patrzyłam na mojego męża, który ochoczo, popijając kolejnego drinka klaszcze im. Oj! Biedny ten mój mąż, przecież to ja przez wiele lat zarabiałam na utrzymanie domu, wychowywałam nasze dzieci, pracowałam nad tym, żeby było nam lepiej. Znalazłam mu pracę, pokazałam palcem, co ma robić. Dziś siedzi tutaj w drogim garniturze, pije dobry alkohol i się ze mnie śmieje.

    Wiecie co, najgorsze jest to, że to ja czuję się wyrolowana. Mimo tego, że trzymam to wszystko jedną dłonią, wystarczyłoby puścić te sznureczki i sprawdzić jak wszystko rozbija się o podłogę i wyjść bez mrugnięcia okiem, a ja siedzę i słucham. Im dłużej słucham, tym bardziej boli. Taka jaka jestem zła, jak śmieją się z tego, że nie mam życia, że przecież ja tylko żyję w zmartwieniach, jak można tak w ogóle postępować. Jak można się nie liczyć z niczyimi uczuciami, emocjami.

    Ja tam siedzę, a oni jakby w ogóle mnie nie widzieli, mówią o mnie, wypowiadają moje imię, więc to nie jest tak, że ja się przesłyszałam, w pewnym momencie zapadła cisza jakby zrozumieli, co robią. Oparłam się na fotelu, spojrzałam na nich i zapytałam, czy już skończyli, bo może jeszcze dowiem się czegoś ciekawego? Nikt z nich się nie odezwał, patrzyli jeden na drugiego, w ciszy nawet muchy było słychać. Miałam wrażenie, że cały świat tego bohatera, którym jestem, właśnie rozbił się o te marmurowe podłogi i czułam jak w środku, powoli z każdym centymetrem, staje się pusta, słaba i niewiele warta. Jakby moją wartość, była liczona przez pryzmat tego, ile uda mi się załatwić, pożyczyć, zarobić, ułożyć, zaplanować, zrealizować, a tak poza tym, to jestem też dobrym tematem do rozmów, przy popołudniowej herbacie.

    Nie prosiłam się o rolę bohaterki, tak jak nie prosiłam się o rolę kata, obrońcy. Nigdy nie byłam w pozycji ofiary, przez nich nigdy nie byłam tak widziana, spuściłam wzrok, wzięłam torebkę, ruszyłam do wyjścia. Mój mąż szybko się zerwał i chciał pójść za mną, ale ja zatrzymałam się, obróciłam i powiedziałam: nie musisz być moim pantoflem, zwalniam cię z tej roli, zwalniam cię z każdej innej, odgrywanej półprawdy w tobie. Nie było między nami nic.

    Pewnego dnia zabraknie spoiwa, który łączy, zabraknie tego punktu, do którego schodzą się wszystkie sznurki tej rodziny. Zobaczymy jak wtedy każdy z nich weźmie odpowiedzialność za swój los. Obracając się czułam chłód i usłyszałam jak zatrzaskują się za mną drzwi. Żyję swoim życiem, ale tak naprawdę żyję życiem miliona innych ludzi. Jestem tym zmęczona. Zmęczona jestem też pogardą w moją stronę, nie jestem złem tego świata. To świat mnie przygotował do roli kata.

    Paulina Oleśkiewicz — kobieta nieszablonowa, szukająca swojej drogi i samej siebie. Zakładała firmy i je traciła, otarła się o wojsko, pracowała na budowie, cały czas największą przyjemność sprawiało jej słuchanie ludzi. I tak dotarła do miejsca, w którym jest teraz — realizuje się w life coachingu, ale nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Z powodzeniem pisze i nadal szuka. Przedstawione historie są historiami ludzi, z którymi w swojej pracy i życiu się spotkała.

    Więcej o psychologii znajdziecie tutaj.

    1 KOMENTARZ

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY