Katarzyna Krauss: Jak wyglądały Wasze pierwsze rozmowy o wykorzystaniu toksyn naturalnych w kosmetyce? Co Was zainspirowało do podjęcia tego wyzwania?
Magdalena Janczewska: Pierwsze rozmowy o wykorzystaniu konotoksyn w kosmetyce zainicjował prof. Tomasz Ciach. Jedna z nas prowadziła wtedy w Instytucie Biotechnologii i Antybiotyków w Warszawie, projekt dotyczący konotoksyn, posiadających właściwości przeciwbólowe i stąd właśnie wzięły się konotoksyny. To był moment, kiedy w naszym życiu zawodowym następowały pewne zmiany i myślę, że my też byłyśmy już na te zmiany gotowe i pełne chęci, żeby zacząć się na nowo rozwijać w naszej własnej działalności. To doświadczenie stało się dla nas bodźcem do działania – impulsem do zmiany dotychczasowych ścieżek i poszukiwania nowych możliwości. Czułyśmy już zmęczenie długimi, skomplikowanymi procesami realizacji projektów w obszarze life science – ich wysokimi kosztami oraz odległą perspektywą finalnego produktu, który miałby trafić do rąk pacjentów. Dlatego zdecydowałyśmy się postawić na kosmeceutyk, a nie na wyrób medyczny czy lek.
Przełomowy moment nadszedł w 2020 roku, w czasie pandemii, kiedy dowiedziałyśmy się, że otrzymałyśmy grant. Ta wiadomość dodała nam skrzydeł – była to chwila, która utwierdziła nas w przekonaniu, że idziemy właściwą drogą i nasze wysiłki naprawdę mają sens.
Jaką rolę odegrał profesor Tomasz Ciach w połączeniu Waszych ścieżek i w rozwoju projektu?
Anna Mazurkiewicz-Pisarek: Profesor Tomasz Ciach, poznał nas cztery ze sobą i połączył nas wizją wykorzystania konotoksyny jako składnika aktywnego o właściwościach miorelaksacyjnych w kosmeceutyku.
Jakie największe wyzwania napotkałyście przy uzyskiwaniu konotoksyny metodami inżynierii genetycznej?
Anna Mazurkiewicz-Pisarek: Uzyskiwanie rekombinowanych białek w systemach bakteryjnych, to wbrew pozorom bardzo długi i żmudny proces. Zaczynamy od wybrania sekwencji genetycznych, które kodują wybrane przez nas białko. Następnie musimy uzyskać jak najwyższą ekspresję takiego genu, żeby metoda wytwarzania była opłacalna. Po uzyskaniu ekspresji, takie białko musi być odizolowane i odczyszczone od innych białek bakteryjnych, odtrawiane są również inne białka fuzyjne, które w danym modelu służyły do ułatwienia ekspresji lub oczyszczania białka. Takie białko musi pozostać też aktywne i stabilne, dlatego musimy tak dobrać warunki procesu, żeby ta aktywność i stabilność została zachowana. Na koniec najbardziej stresujący moment, czyli oczekiwanie na potwierdzenie aktywności naszej konotoksyny na modelach oocytów, zawierających odpowiednie kanały jonowe. Dla mnie był to najbardziej stresujący moment, ponieważ po latach pracy całego zespołu, przyszedł czas na to, żeby powiedzieć sobie, sprawdzam! Bardzo długo szukałyśmy takiego ośrodka, w końcu się udało. Potwierdziłyśmy aktywność konotoksyny na Uniwersytecie w Gent u profesora Franka Bosmansa. Muszę powiedzieć, że dopiero wtedy odetchnęłyśmy z ulgą.
Czy były momenty zwątpienia lub przełomowe odkrycia, które wpłynęły na kierunek Waszych badań?
Alina Mazurkiewicz: Oczywiście, były momenty zwątpienia, które każda z nas musiała przejść. Początkowe etapy projektu, szczególnie przy tworzeniu czegoś nowatorskiego, zawsze wiążą się z wyzwaniami. Zdarzały się chwile, kiedy napotykałyśmy na trudności techniczne czy złożoność wyników, które nie układały się zgodnie z naszymi oczekiwaniami. W takich chwilach musiałyśmy się zatrzymać, zrewidować nasze podejście i ponownie spojrzeć na projekt z innej perspektywy.
Równie ważnym przełomem był moment, kiedy zrozumiałyśmy, jak bardzo potrzebny jest rynek produktów, które łączą skuteczność naukową z bezpieczeństwem użytkowania. Wspólna determinacja i wiara w nasz projekt pozwoliły nam przezwyciężyć trudności i przejść do kolejnych etapów, które w rezultacie doprowadziły nas do stworzenia linii kosmeceutyków z konotoksyną. Każda trudność stawała się więc doświadczeniem, które napędzało nas do dalszej pracy.
Jak wyglądała współpraca między Wami jako zespołem naukowczyń? Czy podział ról był jasny od początku?
Anna Mazurkiewicz-Pisarek: Udało nam się wypracować podział ról, bazujący na naszych mocnych stronach. Jedna z nas bardziej koncentruje się na aspektach naukowych i badawczych, inna na kwestiach strategii i rozwoju produktu, a jeszcze inna na organizacji współpracy z partnerami i komunikacji. To jednak nie znaczy, że trzymamy się sztywno swoich obszarów – często wymieniamy się doświadczeniami i wspólnie rozwiązujemy problemy.
Kluczowa była dla nas umiejętność słuchania się nawzajem i otwartość na różne perspektywy. Bycie częścią zespołu oznaczało nie tylko dzielenie sukcesów, ale także wsparcie w chwilach trudności. Właśnie ta harmonia między niezależnością, a współpracą pozwoliła nam rozwijać projekt i stworzyć coś, z czego jesteśmy naprawdę dumne.
Jakie kluczowe kroki musiałyście podjąć, aby przejść od badań laboratoryjnych do gotowego produktu dostępnego na rynku?
Anna Mazurkiewicz-Pisarek: Przejście od badań laboratoryjnych do gotowego produktu było wieloetapowym procesem, który wymagał połączenia naukowej precyzji z biznesową skutecznością.
Jednym z pierwszych wyzwań było zdobycie środków na rozwój projektu. Uzyskanie grantu w 2020 roku podczas pandemii było przełomowym momentem, który umożliwił nam pracę nad projektem.
Na etapie laboratoryjnym kluczowe było uzyskanie rekombinowanej konotoksyny i precyzyjne określenie jej aktywności oraz jej integracji w skutecznej, ale bezpiecznej formule kosmeceutyku. Testowanie prototypów, analiza stabilności i bezpieczeństwa były absolutnie kluczowe, by zapewnić skuteczność i zaufanie konsumentów.
Po zakończeniu prac w laboratorium konieczne były testy aplikacyjne, by ocenić, jak produkt działa w rzeczywistych warunkach na różnych typach skóry. Każdy etap musiał być zgodny z regulacjami dotyczącymi kosmeceutyków, by finalnie produkt był w pełni bezpieczny i certyfikowany do sprzedaży.
Sam produkt to jeszcze nie wszystko – równie istotne było stworzenie odpowiedniej strategii marketingowej, by pokazać światu, czym wyróżnia się Miorelaxant Magic.
Zainwestowałyśmy czas w budowę marki, tworzenie transparentnej komunikacji i opracowanie kanałów sprzedaży, zarówno online, jak i offline.
Na każdym etapie musiałyśmy działać wielozadaniowo – równocześnie zajmować się nauką, logistyką, sprawami administracyjnymi, czy budowaniem relacji z klinikami medycyny estetycznej. Te codzienne wyzwania wymagały od nas pełnego zaangażowania i elastyczności.
Cały proces nauczył nas nie tylko wytrwałości, ale także pokazał nam, że kluczową rolę odgrywa zdolność do podejmowania szybkich decyzji, adaptacja do zmieniających się okoliczności i współpraca całego zespołu.
Jak uzyskane dofinansowanie z NCBiR wpłynęło na tempo i zakres realizacji projektu?
Alina Mazurkiewicz: Uzyskane dofinansowanie środków unijnych z NCBiR pozwoliło nam na osiągnięcie rezultatów, które wcześniej byłyby trudne do zrealizowania. Dzięki tym środkom mogliśmy w pełni skoncentrować się na realizacji projektu bez konieczności poszukiwania inwestorów, co pozwoliło nam zachować pełną kontrolę nad wizją i kierunkiem rozwoju.
Środki finansowe umożliwiły nam wyposażenie laboratorium w wysokiej klasy aparaturę badawczą, co znacząco zwiększyło efektywność prowadzonych badań oraz precyzję osiąganych wyników. To nowoczesne zaplecze techniczne było kluczowe w procesie opracowania kosmetyku nowej generacji – Miorelaxant Magic – który wyróżnia się innowacyjnością i unikalnymi właściwościami, czyniąc go wyjątkowym na rynku.
Dofinansowanie pozwoliło nam także na zbudowanie zespołu wysokiej klasy specjalistów z różnych dziedzin. Było to niezwykle istotne, ponieważ dzięki interdyscyplinarnemu podejściu mogliśmy skutecznie łączyć wiedzę z zakresu inżynierii genetycznej, biotechnologii, chemii kosmetycznej i innych obszarów, co przełożyło się na sukces projektu.
Wsparcie to było ważnym elementem naszego sukcesu i umożliwiło nam pełne rozwinięcie potencjału innowacyjnego naszego zespołu i laboratorium.
Jak działa konotoksyna zawarta w Miorelaxant Magic i czym wyróżnia się na tle innych składników aktywnych dostępnych w kosmetykach?
Anna Mazurkiewicz-Pisarek: Tajemnica Miorelaxant Magic tkwi w uzyskanym przez nas składniku aktywnym – konotoksynie. W Science4Beauty od początku działalności czerpiemy inspirację z natury, sięgając po niestosowane na rynku aktywne peptydy o potencjale w przemyśle kosmetycznym. Zgodnie z tą filozofią powstał Miorelaxant Magic, kosmeceutyk nowej generacji o działaniu miorelaksacyjnym, którego składnikiem aktywnym jest uzyskana przez nas rekombinowana konotosyna, oryginalnie występuje w jadzie ślimaków morskich z rodzaju Conus. Cząsteczka naszej konotoksyny jest identyczna, jak ta wytwarzana naturalnie przez ślimaki morskie.
Aktywny składnik naszego kremu, konotoksyna, poprzez specyficzną blokadę sodowych kanałów jonowych na powierzchni komórek mięśniowych, powoduję miorelaksację, czyli rozluźnienie mięśni twarzy. Dzięki temu działa analogicznie do botoxu, choć znacznie krócej – maksymalnie 48 godzin, natomiast przy regularnym stosowaniu efekt jest utrzymywany. Jako cząsteczka ponad 100 razy mniejsza od toksyny botulinowej, nie wymaga iniekcji, aby przedostać się przez skórę. Dodatkowo formulacja kremu została wzbogacona o nasz promotor przejścia, dzięki czemu konotoksyna wnika w głąb naskórka, skutecznie wygładzając drobne zmarszczki już po kilku dniach stosowania.
Czy kosmetyk ten może być stosowany przez osoby o wrażliwej skórze lub skłonności do alergii?
Agata Stefanek: Nasz kosmeceutyk jest przeznaczony do każdego typu skóry, natomiast przeprowadziłyśmy też badania na skórach wrażliwych i skłonnych do atopii i z pełną odpowiedzialnością możemy potwierdzić, że Miorelaxant Magic może być stosowany również przy wrażliwych skórach. Nasz krem zdał ten test na szóstkę. Żadna z osób testujących nie zgłosiła podrażnień ani innych skutków ubocznych, pomimo tego, że była to bardzo wymagająca grupa testujących. Filary, na których stoi nasza marka to bezpieczeństwo i skuteczność. Nasi klienci, wybierając Miorelaxant Magic, mogą mieć pewność, że dołożyliśmy wszelkich starań, by nie zawieść ich zaufania.
W jaki sposób Miorelaxant Magic może wpłynąć na przyszłość kosmeceutyków?
Anna Mazurkiewicz-Pisarek: Działanie Miorelaxant Magic oparte na precyzyjnym mechanizmie miorelaksacji oferuje nową jakość w wygładzaniu zmarszczek bez konieczności stosowania inwazyjnych procedur. Wyznacza również kierunek rozwoju kosmeceutyków w stronę zaawansowanych produktów o udokumentowanym działaniu biochemicznym. Ponadto, nasze badania kliniczne potwierdziły, że nasz kosmeceutyk utrzymuje działanie toksyny botulinowej, co jest niewątpliwym przełomem, dzięki któremu możemy stosować toksynę botulinową zgodnie z zaleceniami lekarzy co 6 miesięcy i tym samym zmniejszyć możliwość wytwarzania przeciwciał, które znacząco skracają efekt jej działania.
Myślimy, że wykorzystanie zaawansowanych mechanizmów działania, takich jak blokada kanałów jonowych, wzmacnia wizerunek kosmeceutyków jako zaawansowanych produktów opartych na nauce, co może przełożyć się na wzrost zaufania konsumentów oraz inwestycji w tę kategorię rynku. Warto też dodać, że nasza autorska konotoksyna powstaje dzięki zrównoważonej biotechnologicznej metodzie produkcji, podczas produkcji naszego kosmeceutyku nie ucierpiał żaden ślimak.:) Natura była dla nas inspiracją i chciałabym dodać, że nasze kolejne projekty dotyczące nowych związków aktywnych również są inspirowane naturą.

W jaki sposób chciałyście zaspokoić potrzeby kobiet, tworząc kosmetyk, który jest jednocześnie skuteczny i bezpieczny w użytku domowym?
Magdalena Janczewska: Chciałyśmy stworzyć kosmetyk all-in-one, który będzie podstawą codziennej pielęgnacji skóry. Krem, który sprawdzi się w codziennym stosowaniu pod makijaż, jak i na wieczór. Kluczowym założeniem było zapewnienie jak najwyższej aktywności konotoksyny, drugim brak składników działających jedynie powierzchniowo (dlatego nasz krem nie zawiera silikonów), trzecim – brak podrażnień, więc zdecydowałyśmy, że krem będzie bezzapachowy.
Patrząc z perspektywy czasu i używając naszego kremu nieprzerwanie od ponad 2 lat, wiemy, że zrobiłyśmy kosmetyk jakiego same szukałyśmy na rynku. Czerpałyśmy inspirację w oparciu o nasze własne potrzeby.
Na bazie swoich doświadczeń w pielęgnacji skóry, chciałyśmy stworzyć produkt zarówno dla kobiet stosujących zabiegi medycyny estetycznej, jak i dla takich, które mają bardziej holistyczne podejście do pielęgnacji skóry i zabiegi medycyny estetycznej zastępują pielęgnacją domową.
Jakie opinie i reakcje na produkt otrzymałyście od pierwszych użytkowniczek?
Alina Mazurkiewicz: Otrzymujemy bardzo wiele pozytywnych opinii, dostajemy również zdjęcia od lekarzy i klientów, którzy stosowali nasz krem Miorelaxant Magic i byli pod wrażeniem rezultatów przeciwzmarszczkowych. Wszystkie opinie dostępne są na naszych social mediach, a także na stronach internetowych.
Na czym opiera się innowacyjność Miorelaxant Magic i jakie aspekty objęte zostały ochroną patentową?
Anna Mazurkiewicz-Pisarek: Innowacyjność naszego kosmeceutyku, opierała się na metodzie wytwarzania rekombinowanej konotoksyny w bakteriach. Nasza metoda jest zrównoważona i przyjazna środowisku. Ze względu na fakt, że w tej metodzie uzyskujemy stosunkowo duże ilości kootoksyny w krótkim czasie, jest to metoda alternatywna do bardzo drogiej metody syntezy chemicznej. Nasza konotoksyna powstała od poziomu genu i co zawsze podkreślamy, żaden ślimak nie ucierpiał w czasie powstawania naszego kosmeceutyku. Kolejną innowacją jest zastosowanie promotora przejścia, który jeszcze bardziej wzmacnia penetrację konotoksyny w głąb skóry. To właśnie te dwie technologie zostały przez nas objęte zgłoszeniami patentowymi.
Czy macie w planach rozwijanie nowych produktów opartych na podobnej technologii?
Alina Mazurkiewicz: Tak, nasze produkty opieramy zawsze na jednym głównym składniku, który uzyskujemy metodami inżynierii genetycznej. W ostatnich dniach udało nam się pozyskać kolejne fundusze ze środków Unii Europejskiej z NCBiR, na rozwój terapii nadpotliwości. Terapia ta ma być oparta na dwóch rekombinowanych neurotoksynach pochodzących z jadowitych pająków.
Kolejny projekt, o którym myślimy, to prace nad uzyskaniem w bakteriach peptydów przeciwdrobnoustrojowych, posiadających działanie antyoksydacyjne, regenerujące i przeciwzapalne, które mogłyby być składnikami kosmeceutyku o bardzo szerokim zastosowaniu, nawet w przypadkach łojotokowego zapalenia skóry. Taki multikosmetyk. 🙂

Jaką rolę odegrałyście jako kobiety nauki w budowaniu tej innowacji? Czy napotykałyście stereotypy lub wyzwania wynikające z płci w środowisku akademickim lub biznesowym?
Anna Mazurkiewicz-Pisarek: W środowisku naukowym nie spotkałyśmy się bezpośrednio ze stereotypami, czy uprzedzeniami związanymi z naszą płcią. Zawsze byłyśmy traktowane przede wszystkim przez pryzmat naszych kompetencji, wiedzy i zaangażowania w badania. Mamy szczęście pracować w zespole, gdzie liczyła się przede wszystkim jakość pracy, a nie płeć. Skupiamy się na realizowaniu celów badawczych, współpracując z profesjonalistami, którzy doceniają nasze podejście i umiejętności. W środowisku biznesowym – spotykałyśmy się z kwestionowaniem naszej wiarygodności, szczególnie w początkowych etapach, kiedy dopiero budowałyśmy markę. Zdarzały się sytuacje, w których musiałyśmy zmagać się z pytaniami o nasze kompetencje. Branża beauty to kobiecy obszar, ale miałyśmy sytuacje, kiedy musiałyśmy wykazywać się większą determinacją i przekonywać partnerów czy inwestorów, że jesteśmy pełnoprawnymi graczami na rynku.
Z drugiej strony, te wyzwania sprawiły, że stawałyśmy się silniejsze i bardziej odporne na trudności. Ich pokonanie nauczyło nas większej asertywności, zdolności do obrony swoich pomysłów i brania odpowiedzialności za projekt. Byłyśmy zmuszone do budowania naszej pewności siebie w oparciu o kompetencje, a nie tylko o status czy płeć.
Wspólna praca i wzajemne wsparcie pomogły nam nie tylko przetrwać te wyzwania, ale także przekształcić je w motywację. W końcu dzięki tej determinacji, odwadze i pasji udało nam się przejść od badań laboratoryjnych do gotowego produktu, który odpowiada na realne potrzeby rynku. Nasza rola jako kobiet w nauce i biznesie jest teraz dla nas nie tylko osiągnięciem, ale także inspiracją dla innych kobiet, które mogą czerpać z naszego doświadczenia siłę do pokonywania podobnych przeszkód.
Jakie rady dałybyście innym kobietom chcącym łączyć naukę z przedsiębiorczością?
Magdalena Janczewska: Działajcie. Szczególnie jako kobiety w nauce, mamy tendencję do szlifowania pomysłu, projektu, czy prototypu do maksimum, a wypuszczenie naszego “dziecka” w świat nie znaczy, że nie może się dalej rozwijać. Wręcz przeciwnie, cały czas mamy w głowie, jak udoskonalić pudełko, słoik, skład… Produkt ma też swoje życie, a jego pierwsza wersja pozwala poznać jego zalety i wady w oczach klientów. A to najcenniejsze informacje. Warto też mieć pasję w projekcie, którego komercjalizację planujecie, to najsilniejszy motywator do pracy kiedy jest trudniej, a w dobrych momentach jest prawdziwą przyjemnością:)
Jakie są Wasze kolejne cele jako zespołu? Czy planujecie rozszerzenie działalności na rynki międzynarodowe?
Magdalena Janczewska: Tak, mamy w planach ekspansję zagraniczną, to pewnie jeszcze nie kwestia 2025 roku, ale już przygotowujemy się do tych działań. Chcemy wejść na rynki, na których są osoby poszukujące kosmetyków o silnym i udowodnionym działaniu, a jednocześnie lubią odkrywać nowe brandy. Naszym docelowym rynkiem są również Stany Zjednoczone gdzie skuteczność i odpowiedzialność w procesie produkcji kosmetyku i pozyskiwania składników są wysoko w priorytetach.
Jak widzicie rozwój technologii kosmetycznych i swoją rolę w kształtowaniu tej branży?
Anna Mazurkiewicz-Pisarek: Rozwój technologii kosmetycznych to dynamiczny proces napędzany rosnącą wiedzą naukową, oczekiwaniami konsumentów oraz postępami w dziedzinach takich jak biotechnologia, nanotechnologia, czy chemia kosmetyczna. W nadchodzących latach kluczowymi trendami będą personalizacja produktów, zwiększenie skuteczności i bezpieczeństwa, a także integracja kosmetyki z medycyną oraz technologiami cyfrowymi.
Naszą rolę w kształtowaniu tej branży widzimy jako innowatora i lidera, który łączy naukę z praktyką, tworząc rozwiązania przekraczające granice tradycyjnej kosmetyki. Dzięki rozwijaniu produktów takich jak Miorelaxant Magic, które wykorzystują precyzyjne mechanizmy działania na poziomie biologicznym, wyznaczamy nowe standardy skuteczności i bezpieczeństwa.
Wierzymy, że kluczem do przyszłości jest głębsze zrozumienie interakcji między składnikami aktywnymi a ludzką skórą, co pozwala tworzyć wysoce spersonalizowane formuły. Wspieranie ekologii i zrównoważonego rozwoju to również istotny element naszego podejścia. Wykorzystując zaawansowane technologicznie metody uzyskiwania składników aktywnych, chcemy odpowiadać na potrzeby zarówno skóry, jak i środowiska.
Co Was najbardziej motywowało podczas realizacji projektu?
Magdalena Janczewska: Produkt! Fakt że nasz krem będzie wyjątkowy, a składnik unikalny i … że będzie naprawdę skuteczny. Cały czas nas motywuje i cały czas myślimy o jego rozwoju i tworzeniu linii, ale i kolejnych nowych składników kosmetycznych. To, że dodajemy własny element w zbiór składników znanych od lat – i również doskonałych i działających – to nasza największa motywacja do tego i kolejnych projektów. Drugą motywacją jest też fakt sprawczości – tego, że pomysł z kartki przerodził się w produkt, spółkę i nasz zespół.
Jakie emocje towarzyszyły Wam w momencie, gdy produkt pojawił się na rynku?
Anna Mazurkiewicz-Pisarek: Towarzyszyło nam wiele emocji! Przede wszystkim była to ogromna duma i satysfakcja, że nasza praca i zaangażowanie przyniosły efekt. Oczywiście pojawiła się też ekscytacja – w końcu był to moment, na który długo czekaliśmy. Nie zabrakło również odrobiny stresu i niepewności, czy produkt zostanie dobrze przyjęty przez rynek. Jednak z biegiem czasu, widząc pozytywne reakcje klientów, obawy powoli ustępują.
Jaką wiadomość chciałybyście przekazać kobietom, które używają Miorelaxant Magic?
Anna Mazurkiewicz-Pisarek: Miorelaxant Magic to coś więcej niż kosmetyk – to wyraz naszej troski o Wasze piękno i pewność siebie. W każdej kropli tego produktu kryje się zaawansowana nauka i siła natury, które razem działają, by podkreślić to, co w Was wyjątkowe.
Chcemy Wam powiedzieć, że zasługujecie na najlepszą pielęgnację, która nie tylko widocznie wygładza zmarszczki, ale także pozwala Wam czuć się komfortowo we własnej skórze. Miorelaxant Magic to efekt naszej pasji i zaangażowania w tworzenie produktów, które nie wymagają kompromisów – działają skutecznie, a jednocześnie są bezpieczne i delikatne.
Jesteście dla nas inspiracją. Wasza codzienna siła, energia i naturalne piękno motywują nas do odkrywania coraz lepszych rozwiązań. Dzięki Wam rozwijamy się i wierzymy, że możemy razem zmieniać standardy w kosmetyce.
Dziękujemy, że nam ufacie i wybieracie produkty, które zostały stworzone specjalnie dla Was – z myślą o podkreśleniu Waszego blasku i poczucia pewności siebie każdego dnia. 💙
Czym jest dla Was sukces – jako naukowczyń, przedsiębiorczyń i kobiet?
Anna Mazurkiewicz-Pisarek: Dla nas sukces to połączenie pasji, wiedzy i wartości w działaniu. Dla nas, naukowczyń sukces oznacza odkrywanie i wdrażanie innowacyjnych rozwiązań, które realnie poprawiają jakość życia ludzi. To czas, w którym wyniki naszych badań przekładają się na efektywne i bezpieczne produkty, które inspirują i pomagają innym poczuć się lepiej we własnej skórze.
Dla nas przedsiębiorczyń, sukcesem jest stworzenie marki, która nie tylko spełnia potrzeby klientów, ale także zmienia standardy w branży. To satysfakcja z budowania czegoś, co ma trwałą wartość, tworzy miejsca pracy i zachęca do poszukiwania zrównoważonych i odpowiedzialnych rozwiązań.
Dla nas jako kobiet, sukces to odwaga do stawiania sobie wyzwań, podejmowania ważnych decyzji i pozostawania wiernymi własnym wartościom. To harmonia między rozwojem zawodowym, a życiem osobistym, poczucie, że możemy być inspiracją dla innych kobiet, by odważnie sięgały po swoje marzenia.
Więcej o urodzie i zdrowiu znajdziecie tutaj.