W podróży
Anna Wiktoria German przyszła na świat 14 lutego 1936 roku w Urgenczu. Jej ojciec, Eugen Hörmann, pochodził z Łodzi, a w jego żyłach płynęła niemiecka krew. Był księgowym. Matka Anny, Irma Martens, wywodziła się z holenderskich mennonitów. W Uzbekistanie pracowała jako nauczycielka jezyka niemieckiego.
We wrześniu 1937 roku Eugena aresztowano pod zarzutem szpiegostwa i (o czym rodzina dowiedziała się dopiero wiele lat później) wkrótce został rozstrzelany. Irma, wraz z matką, małą Anią i synem Fryderykiem, zamieszkała w Osinnikach na Syberii. Tam rodzinę spotkała kolejna tragedia – młodszy brat Anny zmarł w 1940 roku na szkarlatynę. Ona natomiast wyjechała z babcią do Taszkentu. Okoliczności polityczne skazywały Annę, jej mamę i babcię, na ciągłe tułaczki. W Kirgistanie Irma poznała i poślubiła Polaka, Hermana Gernera. Jako żona Polaka, złożyła później dokumenty repatriacyjne. Dzięki temu w 1946 trzy samotne kobiety trafiły do Polski. Mieszkały w Szczecinie, Nowej Rudzie, a ostatecznie osiadły we Wrocławiu. Tam Anna dorastała. Jednak dla niej nie był to koniec podróży.
W 1955 roku Anna German została przyjęta na wydział geologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Studia ukończyła w 1961 roku. Jeszcze jako studentka współpracowała z teatrem studenckim „Kalambur”, a już w 1960 roku występowała we wrocławskiej telewizji. Pojawiała się w audycji „Podwieczorek przy mikrofonie”. Dzięki stypendium przyznanemu przez Ministerstwo Kultury i Sztuki mogła pojechać na dwumiesięczny staż artystyczny do Rzymu. Jesienią 1966 roku, parę lat po sukcesie w Opolu i nagarniu kilku szlagierów, podpisała trzyletni kontrakt z włoską firmą fonograficzną CDI. Miała nadzieję, że zarobi tam na wymarzone trzypokojowe mieszkanie – wciąż marzyła o zakończeniu ciągłych tułaczek i o własnych czterech kątach.
Swoją spokojną przystań i szczęście osobiste znalazła w Warszawie. Do stolicy miała szczególny sentyment. Była jednak, poniekąd, obywatelką świata. Zawsze w podróży.
Lirico spinto
Annę German nazywano „białym aniołem polskiej estrady”. Była wyjątkowa. Miała niezwykle rzadki głos – sopran lirico spinto. Ale jej wyjątkowość tkwiła nie tylko w głosie. Na sceniczny całokształt składały się też charyzma, emocjonalność wykonań i cudowny kontakt z publicznością. W 1962 roku piosenkarka zdała egzamin przed Państwową Komisją Kwalifikacyjną dla artystów estrady. Talent wokalny rozwijała pod okiem cenionej profesor Proszowskiej.
Pierwszy sukces odniosła na Festiwalu w Sopocie w 1963 roku, zdobywając II nagrodę za piosenkę „Tak mi z tym źle”. Rok później, na Festiwalu w Opolu podbiła serca publiczności ekspresyjnym wykonaniem piosenki „Tańczące Eurydyki”. Otrzymała wprawdzie II nagrodę, ale był to początek prawdziwej sławy.
W 1966 roku wystąpiła na scenie paryskiej Olimpii. Koncertowała w demoludach, we Włoszech, Francji, Wielkiej Brytanii, USA, Kanadzie. W ZSRR Annę German wręcz ubóstwiano. Jej popularność za wschodnią granicą była istnym fenomenem. Nic więc dziwnego, że tam Anna czuła się doskonale i znacznie chętniej koncertowała w ZSRR niż w krajach zachodnich. Poza tym rosyjscy kompozytorzy i autorzy tekstów umieli wykorzystać jej talent i tworzyli dla niej piosenki, które okazały się ponadczasowymi szlagierami – jak „Echo miłości”.
Gdziekolwiek się pojawiła, urzekała naturalnym wdziękiem, bezpretensjonalnością, serdecznością wobec publiczności, nadzwyczajnym głosem. Artystka śpiewała w siedmiu językach, między innymi po rosyjsku (rzecz jasna), niemiecku, angielsku, włosku, hiszpańsku. W 1967 roku była pierwszą Polką, która wystąpiła na Festiwalu w San Remo. Włosi ją pokochali. Anna rzeczywiście mogła stać się w słonecznej Italii wielką gwiazdą. Chwila nieuwagi na autostradzie przekreśliła wszystkie szanse i plany.
Jeden cud, a może więcej
Nocą z 27 na 28 sierpnia 1967 roku Anna German jechała Autostradą Słońca ze swoim kierowcą, Renato Serio. Gdy Renato zasnął za kierownicą, samochód uderzył z dużą siłą w barierkę oddzielającą jezdnię od zbocza. Siła uderzenia wyrzuciła Annę przez przednią szybę na kilkanaście metrów w przydrożne zarośla.
Medycy, którzy przybyli na miejsce, nawet dziewczyny nie zauważyli, zajęci ratowaniem kierowcy. Po wielu godzinach wrócono po Annę i przewieziono ją do szpitala. Zastanawiano się, czy w ogóle odzyska przytomność. Potem lekarze nie dawali jej szans na powrót do pełnej sprawności czy do śpiewania. Przewidywali, że German spędzi resztę życia na wózku inwalidzkim. Nie mogła się z tym pogodzić. Może chciała udowodnić sobie, lekarzom, matce, że nie ma rzeczy niemożliwych. Albo, kto wie, może źródłem jej siły był ukochany mężczyzna, Zbyszek Tucholski. W każdym razie podjęła deyzję o powrocie do zdrowia.
Rekonwalescencja trwała bardzo długo – około trzech lat. Przez pięć miesięcy Anna German była w gipsie po szyję. Przebywała w szpitalach włoskich, polskich i pod opieką znakomitego ortopedy, profesora Mariana Weissa w Konstancinie. Zbyszek zaprojektował i wykonał dla narzeczonej urządzenie do pionizacji. Dzięki determinacji i wsparciu bliskich, zwłaszcza Zbyszka, odzyskała sprawność i wróciła do śpiewania. 17 stycznia 1970 wystąpiła w Sali Kongresowej w Warszawie, gdzie publiczność przyjęła ją owacjami na stojąco.
Anna rzeczywiście udowodniła, że nie było rzeczy niemożliwych. A skoro już zdarzył się jeden cud (a może nawet więcej), zapragnęła jeszcze dziecka. Lekarze nie dawali artystce wielkich szans na macierzyństwo. Ale Anna German nie zamierzała się poddawać. Już wielokrotnie udowodniła, że nie leżało to w jej naturze. 27 listopada 1975 roku powitała na świecie wymarzonego i wyczekanego syna, który otrzymał imię na cześć ojca – Zbigniew.
Zdawało się, że Anna German osiągnęła wszystko – odnosiła sukcesy, była szczęśliwą mężatką i spełnioną matką. Miała wreszcie dom, którego zawsze pragnęła.
W październiku 1980 roku występowała w Melbourne w Australii. Czy wiedziała, że był to jej ostatnio koncert? Tuż po powrocie z Australii zdiagnozowano u Anny mięsaka kości. Musiała stoczyć kolejną w swoim życiu walkę. Tej nie wygrała. Zmarła 25 sierpnia 1982 roku. 15 lat po wypadku na Autostradzie Słońca. W pamięci bliskich oraz tych, którzy poznali jej biografię, zapisała się jako kobieta niezłomna i silna. Dla tych, którzy pamiętają jej występy, pozostaje aniołem estrady.
Więcej o sylwetkach kobiet znajdziecie tutaj.