***
W starożytnej Grecji Sokrates miał reputację człowieka wielkiej mądrości. Pewnego dnia ktoś przyszedł do filozofa i powiedział mu:
– Czy wiesz, co właśnie usłyszałem o twoim przyjacielu?
– Chwileczkę, odpowiedział Sokrates. Zanim mi powiesz, chciałbym wypróbować trzy sita.
– Trzy sita?
– Tak, kontynuował Sokrates. Zanim powiesz cokolwiek o innych, dobrze jest poświęcić trochę czasu na przefiltrowanie tego, co masz na myśli. Nazywam to próbą trzech sit. Pierwsze sito to PRAWDA. Sprawdziłeś, czy to, co mi powiesz, jest prawdą?
– Nie, właśnie to słyszałem.
– Bardzo dobrze! Więc nie wiesz, czy to prawda. Kontynuujemy z drugim sitem, sitem ŻYCZLIWOŚCI. Czy to, co chcesz mi powiedzieć o moim przyjacielu, jest dobre?
– O nie! Przeciwnie.
– Więc, zapytał Sokrates, chcesz mi mówić o nim złe rzeczy, a nawet nie jesteś pewien, czy to prawda? Może jeszcze uda Ci się zdać test trzeciego sita, czyli UŻYTECZNOŚCI. Czy to przydatne, że wiem, co zamierzasz mi powiedzieć o tym przyjacielu?
– Niezupełnie.
– A więc, zakończył Sokrates, to, co chciałeś mi powiedzieć, nie jest ani prawdziwe, ani dobre, ani pożyteczne. Dlaczego więc chciałeś mi to powiedzieć?
***
Plotki to zła rzecz. Na początku mogą wydawać się przyjemne i zabawne, ale w końcu napełniają nasze serca goryczą i zatruwają nas od środka!
Ta historia pokazuje, jak mało zastanawiamy się nad tym, co robimy plotkując.
Gdybyśmy musieli przewinąć swój dzień, to aż 70% z nas w ogóle by go nie pamiętało! Oznacza to, że żyjemy na autopilocie i nie bierzemy odpowiedzialności za to, co mówimy i myślimy. Spotykając się z ludźmi plotkujemy i oceniamy innych. Bez żadnej konsekwencji przekazujemy coś, czego tak naprawdę nie jesteśmy pewni. Traktujemy to z przymrużeniem oka niczym lekką i przyjemną rozrywkę w przerwie na lunch. Pamiętajmy jednak, że słowa są jak miecz obosieczny, często ranią bardziej niż cokolwiek innego w życiu. Plotka jest jak trucizna, która rozprzestrzenia się z prędkością światła, a my jesteśmy jej częścią w momencie, gdy zaczynamy brać w niej udział.
***
Pamiętam historię z własnego podwórka, gdy byłam młoda i mieszkałam w małej, podwarszawskiej miejscowości. Były to czasy, kiedy pomarańcze widzieliśmy tylko w święta, a większość z nas wyglądała podobnie . W tej całej tekstylnej szarzyźnie tylko jedna koleżanka wyglądała dosłownie jak „Alicja z Krainy Czarów” . Każdego dnia miała na sobie ubrania, o których każdy z nas mógł tylko pomarzyć . Jej rodzice często wyjeżdżali do Bułgarii na handel, skąd przywozili różnego rodzaju cuda. Ich rodzina, mimo że bardzo miła, pracowita i uprzejma, była obiektem wiecznych plotek i osądów. W tamtym czasie krążyły historie, że owa dziewczyna została przez rodziców adoptowana, co wówczas stanowiło nie lada sensację.
Pewnego dnia, gdy moja koleżanka wychodziła ze szkoły, została otoczona przez kilkoro rówieśników, którzy obrzucali ją epitetami: ścierwo, przybłęda, wracaj skąd przyszłaś, moja mama mówi, że jesteś adoptowana i że tamta matka cię nie chciała, bo jesteś nic niewarta, nie chcemy tu niczyich dzieci. Nigdy nie zapomnę dziewczyny uciekającej przed nimi z płaczem i przerażeniem. W tamtych czasach nikt z rodziców specjalnie nie przejmował się takim zachowaniem. Historie przekazywane z ust do ust były tak czasem kuriozalne, że zastanawiałam się skąd ludzie biorą tyle bzdur.
***
Cała ta historia skończyła się tragicznie – dziewczyna nie wytrzymała presji i otruła się. Dramat rodziców był ogromny. To było ich jedyne dziecko.
Teraz wiem jedno. Zanim przyjdzie komukolwiek z was osądzać, plotkować, obmawiać innych – zastanówcie się, czy warto?!
Czy swoim zachowaniem nie przyczynicie się czasem do czyjegoś dramatu. Zanim weźmiecie w tym udział, pomyślcie, jakbyście się czuli, gdybyście byli świadomi, że obmawiają właśnie Was, sprawiając przy tym, że czujecie się jak zaszczute zwierzę bez możliwości ucieczki. Perspektywa chyba niewesoła prawda? Daję wam to pod rozwagę.