Magdalena Młodawska: Dario, jak opisałabyś siebie w kilku zdaniach?
Daria Stawrowska: To bardzo trudne mówić o sobie. Jestem szczerą i wrażliwą, artystyczną duszą. Wszędzie jest mnie pełno – lubię robić różne rzeczy i doświadczać życia. Dla mnie szklanka jest do połowy pełna. Lubię też poznawać nowych ludzi. Nie przepadam za oglądaniem telewizji i żyję poza medialnym szumem.
Staram się nie oceniać ludzi i traktować ich tak, jak sama chciałabym być traktowana. Lubię też uczyć się nowych rzeczy.
Jesteś aktywna fizycznie. Uwielbiasz wspinać się na ścianki, a ostatnio próbujesz nowego sportu – frame running. To sporty, które wymagają siły oraz dużej determinacji. Podziwiam Cię za to, bo jesteś bardzo aktywna, pomimo że poruszasz się na wózku. Co dają Ci te aktywności?
Przede wszystkim nie traktuję siebie jako osobę na wózku, lecz jako osobę zupełnie sprawną. Oczywiście zdaję sobie sprawę ze swoich ograniczeń, wynikających z czterokończynowego dziecięcego porażenia mózgowego, które sprawia, że wolniej się poruszam i więcej czasu zajmuje mi ubieranie się. Natomiast staram się być jak najbardziej samodzielna. Nie mam też problemu z proszeniem o pomoc lub jej przyjmowaniem, gdy ktoś mi ją oferuje chociażby w przemieszczaniu się, kiedy jestem na mieście.
Jeśli chodzi o sporty, to zawsze chciałam cieszyć się ich uprawianiem, tak samo jak osoby sprawne. Chciałam wspinać się jak moja siostra, którą obserwowałam jako dziecko i kiedy tylko pojawiła się informacja o możliwości wspinania się osób z niepełnosprawnością, natychmiast postanowiłam z niej skorzystać. I tak złapałam bakcyla i wspinam się już od 5 lat.
Natomiast frame running to dla mnie zupełnie nowa przygoda, o której dowiedziałam się z social mediów.
Aktywność fizyczna daje mi to, co daje każdej osobie sprawnej uprawianie sportu. Jest też dla mnie miłą formą spędzania czasu. Jak często powtarzam, „żyję na patencie” i poszukuję aktywności, które sprawiają mi przyjemność. Już wiem na przykład, że pływanie nie jest dla mnie!
Jak wspomniałaś – masz artystyczną duszę. Uwielbiasz scenę i brałaś udział w wielu festiwalach. Kiedy odkryłaś swój talent i pasję do śpiewu? Jak zaczęła się Twoja przygoda ze sceną?
Dzięki muzyce i śpiewaniu nauczyłam się mówić. W czasie zajęć rehabilitacji często odtwarzano mi piosenki zespołu „Fasolki”. Zaczęłam mówić późno, ale podobno w tym samym czasie, kiedy tylko to się stało, równocześnie zaczęłam śpiewać.
Kiedy byłam małą dziewczynką, któregoś dnia, w wakacje, oglądałyśmy wraz z moją mamą wywiad w telewizji z ówczesną organizatorką Festiwalu Piosenki Młodzieży Niepełnosprawnej w Ciechocinku. Był to 1997 rok. Mama stwierdziła, że ładnie śpiewam i postanowiłyśmy spróbować.
Zrobiłyśmy domowe studio nagrań na dwa radiomagnetofony. Na jednym puszczana była piosenka z podkładem, z kasety, a na drugim było włączone nagrywanie.
Dostałam się na ten festiwal z piosenką „Zakochany Pierrot” i jeździłam tam przez kolejne cztery lata. Był to festiwal ze znanymi artystami i osobowościami polskiej sceny. Wśród nich była nasza tegoroczna eurowizyjna reprezentantka – Justyna Steczkowska. Był też pan Mieczysław Gajda, który podkładał w bajce „Smerfy” głos Smerfa Ważniaka i zawsze rozśmieszał nas na próbach. Tam spotkałam też Majkę Jeżowską, Eleni, Wandę Kwietniewską, Michała Bajora, Jacka Wójcickiego i Ryszarda Rynkowskiego. Akompaniował nam zespół Czesława Majewskiego.
Bardzo lubiłam klimat tych festiwali, to całe zamieszanie…
W 2006 roku trafiłam na Dolnośląskie Prezentacje Wokalne Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej. Tam byłam nie tylko jedną z uczestniczek festiwalu, ale poczułam się też częścią zespołu. Śpiewaliśmy jako chór Stowarzyszenia Motyl, koncertowaliśmy po Dolnym Śląsku. To tam poczułam, że festiwale są dla mnie czymś więcej niżeli tylko dobrą zabawą, tam odkryłam muzyczną pasję.
Jaki repertuar wybierałaś? Czy był artysta, który był dla Ciebie w tamtym czasie inspiracją?
Jako dziecko uwielbiałam Majkę Jeżowską, za którą przepadałam.
Czas festiwali ukształtował mój gust muzyczny. Mając 8 lat, patrzyłam na moje starsze koleżanki i kolegów, którzy śpiewali piosenki m.in. Michała Bajora i ja, jako dziewięciolatka, też zaczęłam słuchać piosenek tego artysty.
Gdy miałam dwanaście lat, na jednym z festiwali zaśpiewałam utwór Grzegorza Turnaua – „Między ciszą a ciszą”. Nauczyciele śpiewu mówili mi, że wybieram bardzo wymagające i trudne utwory jak na mój wiek.
Wiem, że bardzo lubisz musicale. Który tytuł z polskiej sceny najbardziej Cię zachwycił?
W liceum nasza wychowawczyni często zabierała nas do teatru. W tamtym czasie spodobał mi się bardzo musical „Koty” grany w Teatrze Roma i od tego tytułu musicale stały się moją pasją.
Później bardzo spodobał mi się też musical „Metro” w Studio Buffo. Oglądałam go aż 9 razy i napisałam nawet na temat tego musicalu pracę maturalną.
Cały czas staram się być na bieżąco z nowymi tytułami. Wybieram się na musical „Mamma Mia!” w Łodzi.
Tu dodam, że moja mama była instruktorką tańca i prowadziła zajęcia taneczne dla dzieci w szkole. Z perspektywy czasu, myślę, że taniec, którym zajmowała się moja mama i śpiew, którym ja się zajmowałam – przerodziły się w moją kolejną pasję – tę do musicali i zainteresowania teatrami muzycznymi.
Wracając do Twoich występów – wystąpiłaś również z sukcesem w programie „Tak to leciało”. Udział w tym programie był dla Ciebie w tamtym czasie zupełnie nowym doświadczeniem. Czy to właśnie ten występ należy do tych, które najczęściej lubisz wspominać?
Udział w programie był moim marzeniem. Jako dziecko oglądałam z moją babcią program „Jaka to melodia” i wtedy pomyślałam, że fajnie byłoby, gdyby powstał program ze znajomości tekstów piosenek, bo chętnie wzięłabym w nim udział.
Minęło kilka lat i taki program powstał, a ja w nim wystąpiłam. Program prowadził w tamtym czasie Maciej Miecznikowski, który, jak się okazało, kojarzył mnie z naszych wcześniejszych przypadkowych spotkań. W programie doszłam prawie do końcowego etapu. Niestety, nie udało mi się odgadnąć ostatniej piosenki, bo nie byłam przygotowana na Franka Kimono i „King Bruce Lee karate mistrz”.
Niemniej jednak wspominam ten program jako przygodę, której nie zapomnę. Ważny był dla mnie sam występ jak i spotkanie z Maciejem Miecznikowskim, z którym mam kontakt do dziś.
Nie ukrywam, że zastanawiam się ponownie nad udziałem w „Tak to leciało”.
Jakie emocje towarzyszą Ci podczas występów na scenie?
Lubię być na scenie, lubię być obok sceny. Czuję się dobrze zarówno w roli widza, jak i osoby występującej. Same występy sprawiają mi przyjemność. W 2022 roku uczestniczyłam w „Wielkim Graniu na PGE Narodowym”. Występowałam w sekcji wokalistów wraz z tysiącem innych muzyków.
Lubię nowe projekty. Na ten moment nie czuję jednak już tych przeznaczonych tylko dla osób z niepełnosprawnościami, bo staram się funkcjonować jako osoba sprawna i tak żyć.
Nawet zawodowo jesteś blisko sceny. Opowiedz nam o swojej pracy w teatrze Scena Metro. Jak tam trafiłaś?
Byłam akurat na końcówce kolejnego stażu, bo należy dodać, że bardzo trudno jest osobie z niepełnosprawnością znaleźć pracę, nawet w Warszawie. Z informacją o tym, że pojawiła się oferta pracy w teatrze, zadzwoniła do mnie koleżanka, która po prostu gdzieś ją zobaczyła. Wiedziała, że cały czas szukam pracy i pomyślała, że praca w teatrze może mi się spodobać. Wszystko bardzo szybko się potoczyło. Jestem odpowiedzialna za kontakt z artystami i zajmuję się sprawami związanymi z administracją i organizacją wydarzeń. Cieszę się, że robię to, co jest mi bliskie i to, co kocham, bo dodam, że ukończyłam studia z animacji społeczno-kulturalnej oraz dziennikarskie ze specjalizacją radiową.
Scena Metro znajduje się na Stacji Metra Bródno. Teatr rozpoczął swoją działalność 27 marca tego roku czyli w Międzynarodowy Dzień Teatru. Jest to pierwszy teatr, który funkcjonuje w tak nietypowym miejscu, a o samym projekcie jest głośno! Sala widowiskowa mieści 70 osób. Jesteśmy otwarci na różnorodne formy sztuki – od spektakli po koncerty. Ostatnio występowała na naszej scenie Joanna Moro. Mamy też dużo spektakli dla dzieci.
Przed Tobą niebawem nowe doświadczenie sceniczne. Tym razem pojawisz się na scenie jako aktorka i zagrasz w dwóch spektaklach: w monodramie, a także wcielisz się w rolę Róży w „Małym Księciu”. Czy możesz zdradzić nam więcej szczegółów odnośnie tych projektów?
Obydwa projekty są projektami Teatru Libre. Autorem obu scenariuszy jest Marek Jurewicz. Scenariusz monodramu jest oparty na mojej historii i tekstach, które napisałam i zamieściłam niegdyś na moim profilu w social mediach. Monodram będzie miał tytuł „Moje drugie piętro”.
Jeśli chodzi o spektakl „Mały Książę” – Teatr Libre gra już jego pierwszą część, w której występuje Renata Birska i Marek Jurewicz. Aktualnie powstaje druga część tego spektaklu, w której będę grała rolę Róży w pięknej, rozłożystej czerwonej sukni. Reszta na razie pozostaje tajemnicą!
Dario, przez blisko trzydzieści lat mieszkałaś na drugim piętrze w budynku bez windy, będąc osobą poruszającą się na wózku. Zamieściłaś jakiś czas temu na swoim profilu na FB – Daria Extremalna poruszający wpis na ten temat. Czy były momenty, w których czułaś, że bariery fizyczne zaczynają stawać się barierami psychicznymi? Czy moment wyprowadzki był dla Ciebie również tym symbolicznym przełomem?
Wpis, o którym wspominasz, zamieściłam w social mediach, dokładnie w dniu wyprowadzki – w dniu wyjścia na wolność z domowego więzienia, jak zwykłam to określać.
Tak – bariery fizyczne stały się dla mnie barierami psychicznymi. Odczułam to zdrowotnie. Zaczęłam mieć problemy z tarczycą, miewałam też stany lękowe związane z przyszłością. Zawsze siebie traktowałam, jakbym była osobą sprawną i kiedy byłam już dorosła i na tyle samodzielna, że mogłam wychodzić z domu – zaczęłam się buntować, bo chciałam spełniać swoje potrzeby, chociażby spotkań z rówieśnikami. Było to trudne, bo wówczas byłam na tyle młoda, że nie wiedziałam, do kogo zwrócić się o pomoc. Uważam, że drugie piętro zabrało mi dużo w kontekście znajomości i tworzenia relacji, szczególnie tych bliskich.
Od siedmiu lat moje życie się zmieniło i nadal zmienia. Nauczyłam też swoich bliskich, że jestem samodzielna, mam i chcę mieć swoją przestrzeń, swoje życie.
Jak, Twoim zdaniem, zmienia się postrzeganie osób z niepełnosprawnościami w przestrzeni publicznej?
To trudne pytanie i pytanie czy w ogóle się zmienia. Jeśli tak, to bardzo powoli. Niepełnosprawność nie dziwi już tak bardzo jak chociażby w latach 90. Ludzie są chętni, żeby pomagać i to nawet dzieci. Mam takiego zaprzyjaźnionego dziewięciolatka, który zawsze, kiedy mnie widzi, to pyta, dokąd idę i oferuje mi swoją pomoc.
Należy też tu dodać, że postrzeganie osób z niepełnosprawnościami budują głównie media. Dajmy na ten przykład – kiedy oglądam reklamy dotyczące przekazania 1% podatku dla osób z niepełnosprawnościami, widzę, że często ten obraz jest bardzo przytłaczający i smutny. A ja chcę usłyszeć o mocnych stronach tych osób, bo na pewno takie mają, pomimo swojej niepełnosprawności i tego, że na co dzień zapewne potrzebują opieki i pomocy. Takich reklam i treści jest zdecydowanie za mało!
Wracając do profilu Daria Extremalna, na którym zapraszasz nas do swojej codzienności, motywujesz i zarażasz pozytywną energią – co skłoniło Cię do założenia tego profilu?
Profil Daria Extremalna prowadzę już od 11 lat. Ten profil też pokazuje mi, jak się zmieniam, jak zmieniają się moje poglądy. Pokazuję tam moją codzienność, opowiadam o moich zainteresowaniach i pasjach.
Daria Extremalna to przewrotny tytuł, bo ja uważam, że robię zwykłe rzeczy. Kiedy się chcę wspinać, to się wspinam. Kiedy chcę iść do teatru, to idę. Nie jadę – ja idę! Zakładam, że gdybym była osobą sprawną, to nie byłoby takiego zachwytu. A ja powtórzę – robię zwykłe rzeczy!
Jakie reakcje otrzymujesz od swoich obserwatorów? Czy czujesz, że Twoja działalność inspiruje innych?
Reakcje są bardzo różne. Często piszę o swoich poglądach na różne sytuacje, wyrażam opinie. Nie każdy się ze mną zgadza, nie musi. Ja to szanuję i rozumiem. Uczę się radzenia sobie z hejtem, choć wiadomo, nie jest to łatwe.
A jeśli mój profil inspiruje innych, to pozostaje mi się tylko cieszyć!
Dario, jakie są Twoje marzenia osobiste i zawodowe?
Chciałabym dalej pracować w Teatrze Scena Metro. Ważne też są dla mnie projekty, które będziemy przygotowywać razem z Teatrem Libre. A prywatnie czekam na tę jedyną osobę, z którą będę mogła w przyszłości założyć rodzinę, ale wtedy swoją prywatność będę chciała zatrzymać dla siebie.
Myślę, że dla wielu ludzi jesteś osobą przełamującą stereotypy i bohaterką! Jaką radę mogłabyś dać osobom, które z powodu swojej niepełnosprawności boją się realizować swoje pasje?
Odpowiem przewrotnie – myślę, że jest to praca od podstaw, a ta praca powinna zaczynać się od rodziców i opiekunów osób z niepełnosprawnościami. Mówię to przede wszystkim z autopsji i obserwując otaczającą mnie rzeczywistość.
Ja sama nauczyłam moich bliskich tego, że jestem samodzielna. Kiedyś nie słyszałam od nich życzeń o założeniu rodziny, bo przypuszczalnie nie mogli sobie tego nawet wyobrazić. Teraz słyszę takie życzenia.
Należy pamiętać, że dziecko z niepełnosprawnością kiedyś dorośnie i będzie chciało iść swoją ścieżką. Dlatego pierwsza rzecz to praca nad maksymalnie możliwym usprawnieniem.
Bywa też, że rodzice są nadopiekuńczy i nie dostrzegają, w czym ich niepełnosprawne dzieci są sprawne i mogłyby radzić sobie samodzielnie. Oczywiście nie zawsze tak jest, bo są osoby, które potrzebują asystencji osobistej.
I powtórzę, wracając do tematu reklam – szukajmy mocnych stron i chciejmy je dostrzegać u osób z niepełnosprawnościami.
Więcej o sylwetkach kobiet znajdziecie tutaj.