***
Istotnie, Izabela to postać, której nie da się zapomnieć. W swym prawie 90-letnim życiu, bardzo długim jak na tamte czasy, zdążyła zaiskrzyć wieloma romansami, zdobywać wiedzę i obycie u boku swego małżonka księcia Adama Czartoryskiego, być matką-spartanką oraz włożyć swój niebagatelny wkład w kulturę polską. Dzięki tej kobiecie możemy podziwiać do dziś piękne dzieła sztuki i literatury.
Ciekawość, pasja poznania pełni życia i przewodzenia w środowisku społecznym stanowiła zasadniczą cechę jej osobowości. Tym samym podniosła rangę kobiety zarówno w życiu społecznym, jak i politycznym. Izabela zmieniała się z wiekiem. Przeobrażeniu nie tylko uległ jej wygląd fizyczny, ale również duchowość i emocjonalność. Była jak kameleon, rozkwitała z wiekiem, by na starość zachwycać wspaniałą dojrzałością i inteligencją. O Izabeli Czartoryskiej można by pisać na wielu płaszczyznach. Ja chciałabym się skupić na tym, jaka była. Jak spełniała się w roli żony, kochanki, matki. Jakie miała zainteresowania i co pozostawiła po sobie.
***
Urodziła się 3 marca 1746 r. w Warszawie jako jedyna córka bogatego magnata, podskarbiego litewskiego Jerzego Flemminga i kanclerzanki wielkiej litewskiej Antoniny z Czartoryskich. Urodzeniem i majątkiem należała do elity arystokratycznej Rzeczypospolitej. Matkę straciła tuż po swych narodzinach. Wychowywała ją babka. Izabela była rozpieszczana, ale nie zwracano uwagi na jej kształcenie. Poza średnią znajomością języka francuskiego Izabela niewiele wiedziała, nie miała też żadnych zainteresowań. Wychowywała się w wielkich pałacach Warszawy i Wołczyna, zajadała się wspaniałymi specjałami kulinarnymi. Zarażano ją wielkopańską megalomanią.
Mając 17 lat, została wydana za mąż za starszego od niej o 8 lat kuzyna Adama Kazimierza Czartoryskiego, późniejszego generała ziem podolskich. Mariaż był uzasadniony względami dynastycznymi. Nie przyniósł szczęścia parze ani uniesień seksualnych, przyniósł jednak przyjaźń.
***
Izabela nie grzeszyła urodą. Stanowiła typ pospolitej, prowincjonalnej panny, dodatkowo z twarzą zeszpeconą po ospie, z rzadkimi kosmykami włosów. Nie podobała się wykształconemu Adamowi, czego skutkiem była oziębłość seksualna. Z czasem jednak, a dokładnie po 4 latach pożycia małżeńskiego, na świat przyszła córka pary, Teresa Czartoryska. Książę traktował małżonkę protekcjonalnie, ale nie unikał jej towarzystwa. Brał ją ze sobą w dalekie, zagraniczne wojaże, wprowadzał do salonów, poznawał z wielkimi osobistościami epoki, m.in. z Janem Jakubem Rousseau. Początkowo Izabela niechętnie uczestniczyła w tych spotkaniach, bojąc się swej niewiedzy i niezrozumienia wielu tematów poruszanych na spotkaniach towarzyskich.
Z biegiem czasu księżna nabrała ogłady. Zmieniła się też fizycznie. Stała się niezwykle interesująca. Z płochej, nieatrakcyjnej gąski stała się kobietą świadomą swego seksapilu. Izabela wyładniała, nabrała pewności siebie, nauczyła się umiejętnie tuszować mankamenty urody i wyeksponować to, co miała piękne. Niewątpliwie były to oczy. Pełne blasku, wręcz granatowego koloru, piękny uśmiech, białe zęby i kształtne nogi. Wyzwalała w mężczyznach ogień pożądania swą kobiecością. Jej garderoba była oryginalna, czym też zwracała uwagę. Dodatkowo miała swobodny i śmiały sposób bycia. Była pełna zalotności i kokieterii.
***
Mając 37 lat, sama mówiła o sobie: „Piękną nigdy nie byłam, ale często bywałam ładną; mam piękne oczy, a że się w nich wszystkie uczucia mej duszy malują, wyraz twarzy mojej bywa zajmujący. Płeć mam dość białą, aby przy rumieńcu mogła mieć nieco blasku, czoło gładkie twarzy nie szpeci, nos ani brzydki, ani piękny, musiał być takim jakim jest, dla dopełnienia rysów moich. Usta mam duże, zęby białe, uśmiech miły i łagodny owal twarzy. Włosów posiadam dosyć, aby nimi z łatwością ubrać moją głowę, są ciemnego, jak i brew koloru. Raczej słuszną jestem niż małą, kibić mam wysmukłą, gors może za chudy, rękę brzydką, ale za to nóżkę prześliczną i wiele wdzięku w ruchach”.
Izabela miała niespożyte pokłady energii. Nawet męczące zabawy nie zdołały nadwyrężyć jej zdrowia. Miała też dużo szczęścia, że nie złapała częstej wśród arystokracji choroby wenerycznej.
Do 70. roku życia cieszyła się dobrym zdrowiem. W późniejszym wieku zaczęły ją nękać bóle nóg o podłożu reumatycznym. Księżna była też płodna. Rodziła co najmniej osiem razy. Dobre geny sprawiły też, że mimo licznych ciąż nie straciła szczupłej sylwetki i przedwcześnie się nie zestarzała.
***
Myślę, że duży wpływ na jej zdrowie miał temperament. Lubiła czynny tryb życia. Sama mówiła o sobie: „Jestem czynną i lubię być zatrudnioną”. Izabela lubiła piesze wycieczki, pikniki i tańce. Nawet po 70. lubiła długie, dalekie spacery. Pojawienie się choroby strasznie ją irytowało, gdyż nie mogła prowadzić swego ulubionego życia. Dzięki dobremu zdrowiu dużo podróżowała. Poznała większość krajów środkowej i zachodniej Europy. Do końca życia zachowała witalność, dzięki której mogła aktywnie uczestniczyć w otoczeniu.
Była kobietą pogodną, optymistką. Mówiła o sobie: „Na szali losów moich i moich powodzeń przeważało szczęście”. Inteligencja pozwalała jej w mig dostosowywać się do rozmaitych sytuacji życiowych, orientowała się w układach sił i gustach. Przebywanie na dworze u króla Stasia, zagraniczne podróże, znajomości z interesującymi mężczyznami pomogły jej w rozumieniu świata i mechanizmów nim rządzących. Widziała u siebie niedostatki wiedzy. Nie rozczulała się nad sobą, a wręcz przeciwnie – uzupełniała braki w wykształceniu, dużo czytając i dyskutując. Należała do masonerii, ale nie wykluczała i nie wyparła się katolicyzmu. Wierzyła i praktykowała religię, ale bez fanatyzmu.
Wzorem wielkim dam Europy celem Czartoryskiej było stworzenie oryginalnej rezydencji, urządzonej z przepychem, a że Izabela miała zmysł artystyczny i lubiła otaczać się pięknymi przedmiotami, była stworzona do tej roli.
***
W tym celu zakupiła podwarszawskie Powązki, gdzie założyła park. Na wzór wersalskiego Trianionu mieściły się tam chatki oraz budowle naśladujące ruiny starożytne. Domy te były wewnątrz luksusowo wyposażone. Dzięki pięknej pani domu i jej towarzyskim usposobieniu Powązki były chętnie odwiedzane przez wielkomiejskich warszawiaków. Zaglądali tu także zagraniczni turyści.
Hrabia Lehndorff z zachwytem pisał o tym miejscu: „Jadę na Powązki do wiejskiej siedziby Księżnej Adamowej. Jest to największa osobliwość w tym kraju, zręcznie imitująca styl angielskich rezydencji. Wszystko jest tu interesujące: gospodyni, dzieci, urządzenie domu, miejscowość, ogród (…). Zostajemy tu na uroczej kolacji.
A.J. Bernoulli pisał tak: „Powązki mają wygląd małej wsi, ukrytej w lasku wśród jezior i strumyków. Prócz kilku sztucznych ruin widzi się tu jedynie proste, kryte słomą drewniane chaty. Wewnątrz jednak chatki te umeblowane są z niespotykanym wprost smakiem i przepychem (…). Muszę się przyznać, że zachwycony wróciłem z tego miejsca, którego nie można porównywać z niczym, com kiedykolwiek widział i pełen uznania dla gustu i upodobań dostojnej właścicielki”.
***
Bogactwo Powązek zostało opisane przez W. Coxe: „Dom stojący na lekkim wzniesieniu ma wygląd chaty zbudowanej na wzór chłopskiej, z belek drzewa położonych jedna na drugiej i pokryty jest słomianą strzechą (…). Spodziewaliśmy się, wchodząc, że również i wnętrze urządzone będzie w prostym stylu wieśniaczej chaty, zdziwiliśmy się jednak, widząc, że każdy szczegół w domu był elegancki i wspaniały, jak tylko można wyobrazić sobie w bardzo bogatym i z niezwykłym gustem urządzonym mieszkaniu. Wszystkie pokoje ozdobione są najkosztowniej, ale świetność łazienki szczególnie nas uderzyła.
Całe jej ściany od góry do dołu pokryte są małymi, kwadratowymi kafelkami, ozdobionymi ornamentem w postaci pięknej gałązki, a wykonanymi z najdelikatniejszej drezdeńskiej porcelany, gzymsy zaś i sufit malowane są w cudowne girlandy (…). Kiedyśmy już obejrzeli wszystkie pokoje, udaliśmy się przed dom, gdzie wypiliśmy herbatę na trawniku ogrodzonym dookoła wielkimi blokami granitu, rzuconymi jeden na drugi oraz zwalonymi drzewami, ułożonymi w najbardziej naturalny i malowniczy sposób (…), księżna (…) poprowadziła nas na niewielkie wzniesienie, gdzie nagle oczy nasze olśniła cudowna iluminacja. Wiejski most, który tworzył jeden jedyny łuk ponad szeroko rozlaną wodą, obstawiony był cały kilku tysiącami lamp w najrozmaitszych barwach.
***
Odbicie w wodzie tego jaśniejącego mostu było tak silne, że zmylone nim oczy doznawały złudzenia, jak gdyby całość tworzyła ogromne, lśniące koło zawieszone w przestrzeni. Wrażenie było wprost nie do opisania wspaniałe, zwłaszcza że zjawisko to występowało na tle posępnej czerni znajdującego się w głębi lasu. Podczas gdyśmy tak stali podziwiając ten rozkoszny widok, nagle dały się słyszeć dźwięki ukrytej gdzieś niedaleko orkiestry, racząc nas przewybornym koncertem. Z tego zaczarowanego miejsca zaprowadzono nas wkrótce poprzez ów iluminowany most do pokrytego strzechą pawilonu, który nie posiadał bocznych ścian, lecz wsparty był na kolumnach owiniętych girlandami kwiatów i przyozdobionych wieńcami.
W pawilonie podano nam zimną kolację, siedliśmy więc do stołu zastawionego wszelkiego rodzaju przysmakami, najbardziej kosztownymi winami i najrzadszymi gatunkami owoców, jednym słowem uraczono nas wszystkim najlepszym, czego może człowiekowi dostarczyć sztuka lub natura. Wieczór był rozkoszny, otoczenie malownicze, jedzenie wyśmienite, towarzystwo ożywione i w doskonałym nastroju. Jakże mogłoby być inaczej, gdy wszystko, cokolwiek tylko dobry gust i pomysłowość naszej pięknej gospodyni mogła wynaleźć, zespalało się z sobą, aby podnieść świetność przyjęcia (…); pożegnaliśmy się wreszcie, wyrażając swą wdzięczność i zachwyt w słowach nieoddających w zupełności uczuć, jakich doznaliśmy w danej chwili. Gdybym tam nie był, nie umiałbym wyobrazić sobie tak wykwintnego fête champêtre (święto wiejskie) i jestem przekonany, że nie zdarza się, aby jedna osoba mogła dwa razy w życiu uczestniczyć w równie wspaniałym przyjęciu.
***
Izabela początkowo nieświadoma swych wdzięków przeszła szkołę. Jej stosunki z mężem były oziębłe. Jednak dość szybko znalazła chętnych, którzy nauczyli ją jakimi dysponuje zaletami. Mąż nie zamierzał ośmieszać się wybuchami zazdrości. Arystokracja tamtych czasów przyjmowała romanse współmałżonków za rzecz naturalną. Pierwszym kochankiem księżnej był sam król, a prywatnie kuzyn Stanisław Poniatowski. Została kochanką królewską z chęci usunięcia w cień innych dam, które były kochanicami króla. Sama pisała, że: „Przyjemność triumfowania nad najpiękniejszymi kobietami Warszawy kazała mi przyjmować zabiegi (króla) z uznaniem”.
Izabela była przez pewien czas pierwszą, najbardziej faworyzowaną miłośnicą królewską. Sam mąż odwoził wieczorami żonę na zamek. Związek Izabeli i króla zaowocował ciążą. Na świat przyszła córeczka Maria, zwana „Ciołkówną”, od charakterystycznego nosa Poniatowskich. Ten stan sielanki został przerwany z chwilą, gdy Czartoryscy narazili się Carycy Katarzynie. Z Petersburga przyszedł rozkaz skonfiskowania ich dóbr. W tym celu caryca wysłała swego ambasadora – Mikołaja Repnina. Do konfiskaty nie doszło, bo Repnin mocno zainteresował się Izabelą.
***
Mąż i pozostali członkowie rodziny polecili księżnej porzucić króla. Słaby król Staś nawet nie zamierzał rywalizować z ambasadorem rosyjskim, który stał się ciemięzcą Rzeczpospolitej. Do Izabeli jednak pałał gorącym uczuciem. Stracił dla niej głowę. Ona zaś była jak kotka. Umilała mu czas pieszczotami i stała przy jego boku nawet podczas krwawych starć. To ciemna strona Izabeli. Z tego związku 14 stycznia 1770 r. narodził się syn Adam Jerzy Czartoryski, późniejszy polityk i przywódca obozu Hôtel Lambert w Paryżu.
W grudniu 1772 r. pojawił się nowy wielbiciel – książę de Lauzun. Przystojny, młody i uwodzicielski. Najświetniejszy kawaler dworu wersalskiego, dobrze ubrany, z łatką łamacza serc niewieścich. Lauzun adorował Izabelę, która opierając mu się przez jakiś czas, w końcu mu uległa. Owocem romansu był syn Konstanty Adam, którego urodziła 28 października 1774 r.
***
Ojciec był obecny przy narodzinach syna, ukryty w szafie za łóżkiem księżnej. Pikantne szczegóły romansu zostały zanotowane przez samego księcia w jego poufnym pamiętniku, który został opublikowany po zgilotynowaniu de Lauzun w 1793 roku. Izabela była wtedy uznawana za szacowną matronę. Miała już ponad 80 lat i stała się niezłą sensacją w Polsce. Książę bowiem dokładnie opisał przebieg ich romansu i „zabiegi” jakich dokonywał, aby zdobyć atrakcyjną kobietę, jaką niewątpliwie była Izabela. Tego rodzaju zapiski stanowiły niezłą atrakcję dla ciekawskiej arystokracji.
Kolejnym kochankiem pięknej Izabeli był Franciszek Rzewuski. Urodziwy, wytworny i bogaty amant spędził z nią kilka lat. Rzewuski był ojcem Cecylii Beydale, która wychowywała się u Czartoryskich. Izabela prawdę o córce trzymała w tajemnicy. O fakcie, że dziewczynę łączą więzy krwi z jej bratem musiała powiedzieć swojemu synowi Konstantemu Adamowi, który zakochał się w Cecylii i chciał się z nią ożenić.
***
Po Rzewuskim było wielu innych, mniej dostojnych, za to dyskretnych. Nie oznacza to, że Izabela przyjmowała amory każdego wielbiciela. Przysłowiowego „kosza” dostał od niej hetman wielki Ksawery Branicki. Jednak i on dopiął swego. Z tego związku narodziła się córka Zofia.
Czytając ten tekst można powiedzieć, że Księżna Izabela miała bujne życie seksualne. Jednak, zagłębiając się w jej biografię daleka jestem od krytykowania tej kobiety. Izabela żyła w czasach Rokoka, które wręcz nakazywały kobiecie mieć kochanków. Poza tym nie zaznała miłości ze strony męża i może to też było powodem, że szukała jej w innych związkach. Izabela obdarzona była też temperamentem i seksapilem, które potrafiła umiejętnie wykorzystać również dla własnej przyjemności. Romans z ambasadorem rosyjskim Mikołajem Repninem po części był też sposobem na zabezpieczenie majątku rodziny Czartoryskich. Każdy z nas ma prawo oceniać Izabelę według własnych poglądów. Jedno jest pewne, Izabela była inteligentną kobietą, świadomą swego potencjału i kobiecości. Miała w sobie to coś, co przyciągało mężczyzn jak magnes.
***
Na uwagę zasługuje fakt, że książę Adam uznał dzieci za swoje, chociaż z Izabelą miał jedyne dziecko – córkę Teresę. Izabela bardzo kochała swoje dzieci. Zaszczepiła w nich wartości i prawdziwy patriotyzm. Jest jedną z nielicznych kobiet tamtych czasów, dla której dzieci stanowiły sens jej życia. Kochała je szczerą i głęboką miłością. Troszczyła się o ich zdrowie, sprawy codzienne, przyszłość. Bardzo przeżyła nieszczęśliwą śmierć swej córki Teresy, która zmarła w wyniku poparzeń.
W tym czasie straciła również maleńką córeczkę Gabrielę. Śmierć Teresy bardzo wpłynęła na księżną. Odtąd czwartek – dzień śmierci córki stał się dla niej dniem żałoby. Dzieci odwzajemniały tę miłość. W szczególności syn Adam. Mając już 47 lat pisał do niej: „Twoja dobroć, Twoja czułość są tak konieczne dla mego szczęścia, że najmniejsza co do tego obawa niszczy je i staje się ciężarem, którego serce moje nie może znieść. Całe moje życie wypełnione było potrzebą Ciebie, przywiązaniem, czułością, poświęceniem, pragnieniem widzieć Cię zadowoloną i szczęśliwą”.
Izabela wniosła swój ogromny wkład w aspekcie rozwoju kultury narodowej. Z Puław uczyniła muzeum narodowe. Pieniądze, które wcześniej wydawała na stroje i komfortowe życie, przeznaczała na zakup dzieł sztuki, muzealiów, pamiątek. Puławy wzbogaciły się o płótna Rafaela, Rembrandta, Leonarda. Wszystkie te dzieła dały początek Muzeum Czartoryskich. W 1800 r. wybudowano w Puławach Świątynię Pamięci, zwaną Świątynią Sybilli. Izabela chciała, aby zebrane pamiątki mogły wzniecać ducha patriotyzmu. Wśród pamiątek można było znaleźć kości Bolesława Chrobrego, buławę hetmana Żółkiewskiego, szablę Stefana Batorego, tarczę Jana Karola Chodkiewicza, liczne chorągwie, broń i sprzęty zdobyte przez Jana Sobieskiego, miecze spod Grunwaldu, rękopisy wybitnych autorów. Na uwagę zasługuje łańcuch złoty, ozdoba rektorów Akademii Krakowskiej. Dzięki działalności księżnej, Puławy stały się centrum kultury narodowej, szkołą patriotyzmu. Duchową stolicą rozdartej rozbiorami Polski.
***
Księżna Izabela Czartoryska zmarła na obczyźnie w Wiedniu w dniu 17 czerwca 1835 roku. Spoczęła w małej kapliczce w Moszczanach pod Jarosławiem. W 1860 r szczątki księżnej przewieziono do krypty kościoła w Sieniawie. Izabela leży tam do dziś, otoczona dziećmi, wnukami i prawnukami.
Gdy jedna z córek księżnej Izabeli, Maria Wirtemberska, chciała namówić leciwą już wówczas matkę na spowiedź, usłyszała: „Moja Marysiu, gdy powiem księdzu wszystko, com w życiu dokazywała, spojrzy na mnie, nie uwierzy i będzie myślał, że kłamię”. Taka była Izabela, niepokorna dusza.