Byłam w Tallinnie w związku z trwającymi tam Tallinn Greentech Week, cyklem międzynarodowych wydarzeń biznesowych skupiających się na promowaniu współpracy pomiędzy wiodącymi ekspertami w dziedzinie zielonych technologii oraz wspieraniu dialogu pomiędzy europejskimi miastami i firmami.
Naturalnie byłam ciekawa tego miejsca, kultury, gastronomii oraz nowinek technologicznych.
Tallinn jest jedną z najbardziej zdigitalizowanych stolic Europy, to tu mieszkają największe „mózgi”, w samej konstytucji estońskiej znajduje się zapis o prawie do Wi-Fi dla każdego mieszkańca. Miasto to też może pochwalić się darmowym transportem publicznym, ale tylko dla stałych mieszkańców. Stolica Estonii przywitała mnie śniegiem, dlatego też ten artykuł nazwałam magiczny Tallinn, gdyż urzekła mnie Starówka tonąca w światełkach i kaskadzie śniegu spadającym na zabytkowe miasto.
Trochę historii
Estonia leży nad Morzem Bałtyckim w północno-wschodniej Europie, Od wschodu graniczy z Rosją, a od południa z Łotwą. Do Estonii należy ponad 1500 wysp w Zatoce Ryskiej, największe z nich to Sarema i Hiuma.
Estonia należy do ONZ, NATO, Unii Europejskiej i jest członkiem układu z Schengen oraz strefy euro. Międzynarodowego Funduszu Walutowego, OBWE, Światowej Organizacji Handlu oraz Rady Europy. W Tallinnie mieszka około 460 tysięcy osób, a w całej Estonii 1,3 mln osób. Językiem urzędowym jest język estoński.
68 procent mieszkańców Estonii to Estończycy, Rosjanie stanowią 26 procent ludności Estonii. Mieszkają tu też Ukraińcy, Białorusini, Finowie, Tatarzy, Łotysze, Żydzi, Polacy i Litwini. Wysoka obecność Rosjan w Estonii jest wynikiem długotrwałej przynależności tego kraju do ZSRR. Duża część obywateli byłego ZSRR nie ma żadnego obywatelstwa.
Estonia jest zlaicyzowanym krajem. Większość wierzących Estończyków jest protestantami, a Rosjanie są prawosławni.
Kultura Estonii jest bogata dzięki swojej historii. Widać tu bardzo duży wpływ kultury rosyjskiej, ale też pozostałości po Skandynawach. Przy okazji można kupić wiele pamiątek związanych z tymi kulturami. W XIII wieku została podbita przez Danię, z czasem jej ziemie zostały sprzedane Zakonowi Krzyżackiemu. Następnie w XVI wieku Estonia trafiła w ręce Szwedów, a następnie została zajęta przez cara Piotra I Wielkiego. Do 1918 roku była pod panowaniem Imperium Rosyjskiego. Po II wojnie światowej była częścią ZSRR. Niepodległość odzyskała dopiero w 1991 roku.
Starówka
Będąc w Tallinnie obowiązkowo trzeba wyruszyć na starówkę. Zapewniam – warto. To, co mnie uderzyło, to swoboda w jej zwiedzaniu. Pewnie też listopad jest takim martwym okresem jeśli chodzi o turystykę, ale dla mnie było to coś wspaniałego swobodnie poruszać się po Starym Mieście, a nie przeciskać się przez tłumy. Moje pierwsze wrażenie, Starówka jest duża, czysta, surowa i piękna. Zresztą cały Tallinn jest czystym miastem.
Wchodząc na starówkę przechodzimy przez bramę Viru. Jest to jedna z dwóch bram miejskich, które przetrwały do dziś. Bramy mają dwie symetryczne baszty między którymi istniała dawniej brama. Wieczorem Brama Viru jest pięknie podświetlona i zachęca do wejścia do zabytkowego Starego Miasta. Wszędzie pachnie kwiatami, które roztaczają nieziemski zapach i kuszą kolorami z pobliskich kwiaciarni czynnych całą dobę.
Dawniej mury obronne obejmowały całą starówkę. Ich budowa rozpoczęła się w 1265 roku i trwała kilka stuleci. Ciągnęły się one aż przez prawie 4 kilometry. Na obwodzie murów znajdowało się 45 baszt, bastionów i obronnych wieżyczek, a wjazd do miasta umożliwiało 6 bram. Do dziś przetrwały 26 okrągłe baszty i 4 bramy: Długa Noga, Krótka Noga, Wielka Brama Morska oraz Brama Viru. Największy fragment murów znajduje się w północno-zachodniej części starówki. Na uwagę zasługują Baszta Dziewicza, gdzie kiedyś mieściły się lochy dla upadłych panien, Gruba Małgorzata – baszta, która nazwę otrzymała ze względu na rozmiary. W jej wnętrzach znajduje się Muzeum Morskie.
Na starówce można doznać retrospekcji i poczuć klimat średniowiecza. Nieprzypadkowo od 1997 roku Starówka została wpisana na listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego (UNESCO). Muszę przyznać, że to najlepiej zachowana Starówka, jaką kiedykolwiek widziałam. Stare Miasto dzieli się na dwie części: Górne i Dolne Miasto. W Górnej części można podziwiać panoramę miasta ze Wzgórza Toompea. Widok podobny jak z murów obronnych Dubrovnika na czerwone dachy i kamienną zabudowę. Widok zachwyca zarówno w dzień, jak i w nocy. Panoramę miasta możemy podziwiać z punktu widokowego Patkuli, do którego można dojść od strony ulicy Rahukohtu, jak i kamiennymi schodami od strony stacji kolejowej Tallinn. Warty uwagi jest też punkt widokowy Kohtuotsa. Na wzgórzu znajduje się też estoński parlament. Budynek ma różowo-pastelowy kolor, a naprzeciwko niego położony jest piękny Sobór Św. Aleksandra Newskiego z pięcioma kopułami, które przykrywają świątynię. W soborze znajduje się aż 11 dzwonów, z czego największy waży aż 16 ton. Wnętrze może pomieścić 1500 wiernych. Przed ołtarzem głównym stoi dwurzędowy ikonostas, czyli ozdobna ściana pokryta ikonami.
Spacerując po Górnym Mieście warto wejść do Katedry Najświętszej Marii Panny (Toomkirik), pochodzącej z XIII wieku. Wejście jest płatne. We wnętrzu można zobaczyć kolekcję ponad 100 niemieckich herbów rodowych należących do rodzin, które dawniej mieszkały w Tallinnie.
W Dolnym Mieście możemy oglądać kolorowe kamienice oraz wspaniały, ponad 600-letni, gotycki ratusz, w którym mieści się ciekawa knajpa III Drakon. Oprócz tego, że serwują tam zupę z łosia, której nie omieszkałam posmakować, to klimat wnętrza został zachowany w stylu dawnej średniowiecznej karczmy. Oświetlenie stanowią tylko świece, zupę nalewa odpowiednio ubrana Pani karczmarka, którą nalewa z wielkiego kotła do glinianego naczynia. Zupę pije się bezpośrednio z niego. Nie ma sztućców. Muszę przyznać, że byłam bardzo ciekawa jej smaku i stwierdzam, że jest bardzo dobra, jednak jest to tylko taka zalewajka, gdyż kawałków mięsa w niej nie było.
Historycznie Plac Ratuszowy służył jako targowisko i miejsce spotkań był też miejscem egzekucji. Obecnie jest to miejsce spotkań tallińczyków, odbywają się na nim różne wydarzenia m.in.: koncerty plenerowe, targi z rękodziełem. Co roku w połowie listopada, na Placu Ratuszowym wznosi się choinka i przygotowywany jest jeden z najstarszych jarmarków bożonarodzeniowych w Europie. Wiosną odbywa się tu festiwal Dni Starego Miasta podczas którego rekonstruowane są średniowieczne tradycje i karnawał.
Niedaleko ratusza w jego północno-wschodnim narożniku znajduje się Apteka Magistracka. Powstała w 1422 roku i uważana jest za najstarszą aptekę w Europie. We wnętrzu można obejrzeć interesującą ekspozycję przyborów medycznych używanych od XVII do XX wieku. Można było w niej zakupić sok z mumii (proszek z zamorskich mumii zmieszany z pyłem), proszek ze spalonych jeży, spalone pszczoły, proszek z nietoperzy, mocz czarnego kota, puder z rybich oczu, miksturę ze skóry węża. Było to również miejsce, gdzie można było kupić tytoń, herbatę, przyprawy, wino, marcepan. Apteka Magistracka była prowadzona przez rodzinę Burchardt przez dziesięć pokoleń od 1581 do 1911 roku. W pewnym momencie była tak słynna, że rosyjski car zamawiał tam leki. Co ciekawe apteka działa nieprzerwanie w tym samym miejscu od momentu jej powstania.
Od Placu Ratuszowego odchodzą zabytkowe uliczki ze średniowiecznymi kamienicami. Kościół Św. Olafa to kolejny przykład gotyckiej architektury w Europie. Powstał w 1267 r. Dawniej kościół służył grupie skandynawskich kupców, a został poświęcony królowi Norwegii, Olafowi II. Przyjmuje się, iż w latach 1549-1625 kościół ten był najwyższą budowlą na świecie. 159-metrowa iglica służyła jako drogowskaz dla zbliżających się statków, a po włączeniu Estonii do ZSRR, aż do 1991 roku wykorzystywano ją do prowadzenia nasłuchu radiowego. Wieża była też skutecznym piorunochronem. Po drodze można trafić na wspaniały kościół św. Ducha, który powstał w 1380 roku jako świątynia dla biednych i chorych. Z czasem jednak wzrosło znaczenie tego kościoła, do którego zaczęli również napływać bogaci, którzy korzystali z położonego niedaleko Domu Wielkiej Gildii. XVI-wieczny pastor kościoła Johann Koell był autorem katechizmu, który uznaje się za najstarszą publikację w języku estońskim. We wnętrzu kościoła możemy zobaczyć przepiękny gotycki ołtarz z 1483 r. i ambonę z 1597 r. A dzwon znajdujący się na wieży Kościoła św. Ducha jest najstarszym dzwonem w Estonii. Warto też przyjrzeć się zegarowi z 1684 r, który wisi na ścianie kościoła i chodzi do dziś.
Niedaleko Kościoła Św. Ducha znajduje się Dom Bractwa Czarnogłowych. To dawna siedziba średniowiecznej organizacji skupiającej młodych, nieżonatych i bogatych kupców. Samo bractwo działało od 1399 roku, a tą siedzibę nabyło w 1531 roku. Na uwagę zasługują drzwi wejściowe, które pochodzą z 1640 roku. Zielona brama z herbem umieszczonym na szczycie, przedstawiającym profil mężczyzny jest bogato zdobiona złocieniami w kształcie gwiazd z czerwonymi, przecinającymi się pasami. Fasada jest ozdobiona ornamentami i rzeźbionymi dekoracjami, przedstawiającymi walczących rycerzy oraz osobistości, które wniosły wkład w rozwój bractwa. Mężczyzna w herbie nawiązuje do patrona Bractwa św. Maurycego. Warto też spojrzeć na godła czterech miast hanzeatyckich: Londynu, Brugii, Bergen i Nowogrodu.
Spacerując po starym Mieście można znaleźć też polski akcent. Jest to tablica upamiętniająca marynarzy ORP „Orzeł” . Wzmianka na tablicy głosi, że 15 września 1939 roku na skutek nacisku Rzeszy Niemieckiej internowany został w Tallinnie okręt podwodny polskiej marynarki wojennej ORP „Orzeł” dowodzony przez kpt mar. Jana Grudzińskiego. Rozbrojony okręt w nocy 17/18 września 1939 r. wsławił się brawurową ucieczką do Wielkiej Brytanii, skąd kontynuował walkę na morzu. Wydarzenia te stały się pretekstem do utworzenia na terenie Estonii sowieckich baz wojskowych, a następnie inkorporacji w skład Związku Sowieckiego.
W hołdzie bohaterskim marynarzom ORP „Orzeł” . Tablicę możemy znaleźć przy ulicy Pikk 70 w Tallinnie na ścianie przy Estońskim Muzeum Morskim.
Muzeum KGB
Hotel Viru w czasach komunizmu był częścią sowieckiego, państwowego przedsiębiorstwa Intourist, z którego usług musiał korzystać każdy zagraniczny turysta przyjeżdżający do Związku Radzieckiego. A że turysta był zawsze „zagrożeniem dla systemu” w funkcjonowanie Intourist była mocno zaangażowana agencja KGB. Budynek zbudowano ze specyficznego materiału o nazwie: microconcrete (mikrocement). 50% cementu i 50% mikrofonów. W czasach komunizmu hotel miał prawie 500 pokoi, z których 60 przygotowano dla specjalnych gości: Amerykanów, polityków, dziennikarzy i każdego, kto mógł stać się potencjalnym wrogiem państwa radzieckiego. Każdy z 60 pokoi wyposażony został w mikrofony wbudowane we wszelkie możliwe miejsca, oraz dziurki w ścianach do których można było włożyć kamerę. Na półpiętrach pracowały tzw. kobiety w chusteczkach na głowie – babuszki, których zadaniem było notowanie wszystkiego, co zobaczyły. Na ostatnim piętrze urzędowało KGB które podsłuchiwało gości i czytało raporty babuszek, a następnie przekazywało dalej do Moskwy. W restauracji na dole kelnerzy wiedzieli, kto jest gościem specjalnym . KGB wyniosło się ukradkiem przed upadkiem systemu sowieckiego i choć w hotelu wiedziano, że nikogo już tam nie ma, to odważono się tam wejść dopiero po 2 miesiącach. Teraz mieści się tam muzeum KGB, gdzie podczas godzinnego zwiedzania można posłuchać, co się tam wtedy działo.
Kamieniczki trzy siostry
To piękne gotyckie kamienice, które są uznawane za jeden z najstarszych zabytków Tallinna. Powstały jeszcze przed 1372 rokiem. Obecny ich wygląd pochodzi z XV wieku. Kompleks pełnił kiedyś funkcję mieszkalną, a na wyższych poziomach mieściły się magazyny. Towary transportowano na górę, używając lin przymocowanych do belek na poddaszach. Obecnie budynki zostały przystosowane na luksusowy hotel, w którym zachowano średniowieczne wnętrza. Kompleks należał kiedyś do bogatego kupca, który zbudował go dla swoich trzech córek. Chcąc wydać swoje córki za mąż w odpowiednim czasie, w domu najstarszej córki wstawiono duże piękne drzwi i okna, aby przyciągnąć potencjalnych przyszłych mężów, w domu starszej córki były one mniejsze, a dom najmłodszej był pozbawiony drzwi.
Jedną z najbardziej klimatycznych uliczek Starego Miasta jest pasaż Świętej Katarzyny. To pozostałość po dawnym klasztorze, który został zniszczony podczas reformacji. Pozostało po nim zwieńczone kamiennymi łukami przejście, pomiędzy starym rynkiem, a murami miejskimi w pobliżu bramy Viru. Obecnie znajdują się tu warsztaty rzemieślnicze, w których stosuje się tradycyjne metody do tworzenia wyrobów szklanych, kapeluszy, kołder, ceramiki, biżuterii, ręcznie malowanego jedwabiu i innych wyrobów. Warsztaty mieszczą się w małych, XV-XVII-wiecznych pomieszczeniach i są czynne na zasadzie otwartych pracowni, dzięki czemu można obserwować artystów podczas pracy. Z drugiej strony pasaż ciągnie się wzdłuż kompleksu klasztornego Dominikanów z XIII wieku.
Muzeum Marcepanu „Kalev” usytuowane jest przy placu Ratuszowym – sercu tallińskiej Starówki. To tutaj zobaczymy wystawę ponad 200 marcepanowych figur i wypieków, tworzonych przy pomocy stuletnich form. Goście mogą oglądać proces tworzenia marcepanowych obrazów, a także sami je pomalować według własnego uznania.
Maiasmokk („Łasuch”) jest najstarszą kawiarnią w Estonii – działa w tym samym miejscu od 1864 roku. Można tu przyjść napić się kawy, zjeść pyszne ciasto albo ręcznie zrobionego cukierka, a wszystko to w otoczeniu pięknych, dawnych wnętrz.
Kto ma ochotę niech przyjeżdża do Tallinna. Skupiłam się tylko na Starówce, niestety więcej nie mogłam zwiedzić i zobaczyć, ze względu na ograniczony czas pobytu, ale z tego, co czytałam przed wyjazdem, Tallinn oferuje wiele ciekawych miejsc, wartych uwagi chociażby pałac i park Kadriorg, Estońskie Muzeum Morza, Muzeum Okupacji, Muzeum Zakazanych Książek, Muzeum Zdrowia, Telliskivi Creative City – dawna przemysłowa dzielnica Tallina, która obecnie jest przekształcona w miejsce wypoczynku, kultury, restauracji i organizowania koncertów. Są tu też bardzo ciekawe murale, Skansen estoński – Rocca al Mare i jeszcze wiele innych miejsc.
W mojej ocenie Tallin wypadł na piątkę z plusem. Co mnie urzekło? Bogactwo zachowanych zabytków średniowiecznej architektury, piwo marcepanowe, marcepan – jego nieziemska słodycz, zupa z łosia, „łaziki marsjańskie” dowożące pocztę, piękne swetry, czapki, rękawiczki z wykorzystaniem wzorów norweskich. Z pewnością zajrzę tu ponownie, może w drodze do Helsinek. Polecam Wam z całego serca, wstąpcie tutaj choć na weekend.
Więcej o podróżach znajdziecie tutaj.