Kobieca siła
W Powstaniu Warszawskim uczestniczyło 22% kobiet. Należy podkreślić, że dane te obejmują nie tylko żołnierki AK, kobiety biorące bezpośrednio udział w walkach z bronią w ręce czy pełniące służbę jako łączniczki, lekarki, sanitariuszki na pierwszej linii walk. Kobiety były ogromną siłą Powstania Warszawskiego. Te, które nie brały udziału w walkach, pełniły swoją służbę z zaangażowaniem wykonując inne prace wspomagające powstańców i cywilów.
Wsparciem i nieocenioną pomocą w tak trudnym czasie była także praca peżetek – praczek, szwaczek i kucharek – kobiet będących członkiniami kobiecej organizacji Pomoc Żołnierzowi (PŻ), należącej do struktur Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK.
Peżetki miały pomagać i sprawować opiekę nad żołnierzami AK, często również nad ludnością cywilną. Ich służba polegała na tworzeniu gospód, w których powstańcy mogli zjeść, a ranni i chorzy – uzyskać opiekę. Peżetki dbały też o odzież biorących udział w walkach – prały ją i cerowały. W gospodach prowadzonych przez nie powstańcy mogli odpocząć. Peżetki organizowały żołnierzom dostęp do aktualnej powstańczej prasy. Mając stały kontakt z powstańcami, były łącznikiem informacji pomiędzy nimi a ludnością cywilną.
Gospody miały dawać chwile wytchnienia umęczonym walkami powstańcom, być namiastką normalności. Można było posłuchać w nich radia, muzyki z patefonu, pograć w szachy.
Peżetki organizowały w nich również wydarzenia kulturalne – koncerty i występy znanych warszawskich artystek i artystów. Wśród występujących dla powstańców była Hanna Brzezińska.
Hanna Brzezińska
Hanna Brzezińska była piosenkarką i aktorką. W czasie Powstania Warszawskiego, występowała dla żołnierzy i rannych w szpitalach, śpiewając im piosenki, najczęściej: „Dziś do ciebie przyjść nie mogę”, „Serce w plecaku”, „Rozszumiały się wierzby płaczące”.
Jak wspominała w jednym z wywiadów, 1 sierpnia 1944 roku, kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie, była u fryzjera. Jej dom był na Placu Teatralnym. Spłonął od pierwszych pocisków Niemców. Hannie udało się uciec wraz z kolegami na Stare Miasto. Uciekali piwnicami, przechodząc przez otwory wykute w ścianach, które łączyły jedną kamienicę z drugą. W ten sposób przemieszczano się pomiędzy ulicami walczącej stolicy.
Występy Hanny Brzezińskiej miały dawać powstańcom nadzieje na to, że wszystko dobrze się skończy, dodawać im otuchy. Swój pierwszy w tamtym czasie koncert artystka dała na podwórku, przy ul. Kilińskiego 3, dla jednego z oddziałów, który za chwilę miał brać udział w walkach. Jej scenę stanowiła beczka po kapuście. W czasie występu artystki nad podwórko nadleciały sztukasy (bombowce Junkers 87 Stuka, wydające przeraźliwe dźwięki), nikt ze zgromadzonych jednak nie uciekł. Jak mówiła artystka – jej nie wypadało niezapowiedzianie przerwać występ, a publiczność widząc to, z szacunku dla niej czekała, aż skończy śpiewać piosenkę. Dopiero wtedy wszyscy ruszyli do schronu.
Prócz występów, artystka pomagała opatrywać rany. Bywało, że asystowała także przy zabiegach operacyjnych, trzymając lampę i oświetlając pole zabiegowe. Wspominała spartańskie warunki panujące w schronach, które pełniły również rolę szpitali. Brakowało leków, przez co i skutecznej pomocy rannym. Chorzy prosili ją, by chociaż obok nich przeszła, bo uwielbiali perfumy, których używała – Chanel No. 5 – wyróżniające się spośród unoszącej się nieprzyjemnej woni trudno gojących się ran. Artystka spryskiwała perfumami chusteczki i obdarowywała rannych. Miała nadzieję, że w ten sposób pozwala im choć na chwilę zapomnieć o cierpieniu.
Nie była żołnierką, ale chciała pomagać i robiła to z zaangażowaniem. Ubolewała nad rannymi, współczuła bliskim poległych, a jak wspominała – ludzie ginęli podczas Powstania Warszawskiego bez przerwy.
Udało jej się uciec ze Starówki z ostatnim oddziałem przedostającym się kanałami do Śródmieścia. Jedyne, co ze sobą wtedy zabrała, to nuty, bo wiedziała, że jeśli tylko uda jej się przetrwać, dzięki nim będzie mogła dalej pracować i zarabiać na życie.
Danuta Szaflarska, ps. „Młynarzówna”
Aktorka, gdy rozpoczęło się Powstanie, była w domu przyjaciół ze swoją malutką córką, która miała wówczas rok i trzy miesiące, mężem i matką. Wszyscy, kiedy usłyszeli strzały, schronili się w piwnicy. Wtedy w budynek obok trafił wystrzelony z czołgu pocisk, który uszkodził też ściany pomieszczenia, w którym Szaflarska i jej rodzina znaleźli schronienie. Musieli zatem uciekać ulicami, narażając się na grad pocisków, tym razem z karabinu maszynowego, z samolotu lecącego tuż nad ich głowami. Danuta Szaflarska wspominała, że cudem ona i jej bliscy uniknęli wówczas śmierci, ale zostali bezdomni. Z pomocą przyszedł jej kolega, który znalazł dla aktorki i jej rodziny nowe lokum. Gosposia opiekująca się mieszkaniem pozwoliła im spać tylko na podłodze. Jedynie malutka córka aktorki mogła spać w łóżku.
Szaflarska bardzo chciała być sanitariuszką, ale nie pozwolono jej wziąć udziału w pierwszej linii walk, tłumacząc, że artyści mogą być jedynie na drugiej linii. Działa pod pseudonimem „Młynarzówna”, należała do Oddziału VI Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej. Otrzymywała zadania łączniczki, ale mówiła o swojej służbie: „byłam gońcem”. Udawała się pod wskazane adresy i informowała o koncertach i wydarzeniach, w których brali udział: Mira Zimińska, Irena Kwiatkowska, Mieczysław Fogg i inni.
Miała wyjątkową intuicję, czuła, które miejsca są bezpieczne i w jakich lepiej nie pozostawać. Znała wszystkie odgłosy pocisków i potrafiła rozpoznać po dźwiękach każdą użytą przez Niemców broń. Jak wspominała w jednym z wywiadów, nie bała się strzałów i kul, ale przerażały ją duże pociski, bomby, które zapalały budynki lub powodowały rozrywanie ciał.
Kiedyś przedostając się przez jedno z podwórek na Woli, gdzie nie było już „żywego ducha”, a gruzy zniszczonych budynków tworzyły wąwóz, usłyszała dźwięki instrumentu. Okazało się, że pod jej stopą znajdują się struny fortepianu – ta historia, została opowiedziana później w filmie „Miasto nieujarzmione”.
Aktorka wspominała także sytuację, której była świadkiem, kiedy to jedna z lekarek podczas operacji jamy brzusznej, gdy z sufitów i ścian sypał się tynk, uspokajała i udzielała reprymendy przestraszonym kolegom lekarzom, słowami: „Panowie! Pacjent leży na stole!”.
Alina Janowska, ps. „Alina”
Alina Janowska pracowała w sklepie papierniczym. Wiedziała, kiedy planowane jest Powstanie, ale w momencie jego wybuchu była jeszcze w pracy. Była bardzo obowiązkowa, toteż zdążyła zrobić jeszcze remanent podsumowujący dzień sprzedaży, po czym zamknęła sklep. Udała się do swojej ciotki, będącej właścicielką sklepu, w którym pracowała Janowska. Jej ciotka już w pierwszych godzinach Powstania, ubrana w fartuch, opatrywała rannych w schronie, w podziemiach kina „Palladium” – była sanitariuszką.
Alina Janowska pełniła funkcję łączniczki, należała do Armii Krajowej, do batalionu „Kiliński”. Otrzymała pseudonim „Alina”. Jak wspominała w wywiadzie dla Muzeum Powstania Warszawskiego, nazywano ją też „Setka” z racji tego, że była niezawodna i można było polegać na niej w stu procentach. W istocie tak było, bo jej służba w czasie Powstania nie polegała wyłącznie na noszeniu meldunków. Była wielozadaniowa i tak podchodziła do swojej służby -często sama organizowała sobie dzień pracy, w zależności od potrzeb i akcji. Pomagała przy rannych, przygotowywała posiłki, sprzątała kwatery, ścieliła łóżka. Była tam, gdzie jej pomoc i wsparcie były potrzebne.
Budynek kina „Palladium” był pierwszym miejscem zakwaterowania aktorki i jej koleżanek i kolegów podczas Powstania. Janowska zażyczyła sobie, by jej łóżko postawiono w sali kinowej, pomiędzy krzesłami, na widowni. Dzieliła je razem z koleżanką.
Wszyscy, jak wspominała, mieli przekonanie, że Powstanie Warszawskie będzie kwestią kilku dni lub co najwyżej tygodnia. Jednak, kiedy dotarły do nich informacje, że armia radziecka zatrzymała się na linii Wisły i nie będzie dla nich wsparciem w walce, jak wtedy ich zapewniano, ogarnęło ją przerażenie.
Świadomość wyzwań i wiedza o przeważającej sile Niemców w walkach była olbrzymim ciężarem, który spadł na barki młodych powstańców. Janowska mówiła, że ona i jej koledzy mieli jednak niesamowitą charyzmę, bohatersko brali udział w kolejnych walkach i dzielnie stawiali czoła powierzonym im zadaniom, bo mocno wierzyli, że ich wysiłki nie pójdą na marne, że odzyskają wolność!
Kobiety w Powstaniu Warszawskim nie były słabą płcią. W ten trudny, przeszyty strachem i cierpieniem czas, budowały barykady i stawały dzielnie do walki wraz z mężczyznami. Pełniły swoją służbę z zaangażowaniem i wielozadaniowo. Były wsparciem i ogromną siłą Walczącej Warszawy!
Źródła:
Agnieszka Cubała, Kobiety 44. Prawdziwe historie kobiet w powstańczej Warszawie;
Stefan Rassalski, Warszawskie dziewczyny, kanały i gołębiarze;
https://reportaz.polskieradio.pl/artykul/1325754
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Pomoc_Żołnierzowi
https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/alina-janowska,1662.html
https://www.1944.pl/powstancze-biogramy/danuta-szaflarska,43385.html
Więcej o kulturze znajdziecie tutaj.