Anna Krauss: Książki, które wydała Pani w Oficynie Wydawniczej RYTM to „Generałowe. Niezwykłe żony polskich dowódców” oraz „Niezwykłe władczynie Wschodu”. Czy to Pani pierwsze publikacje?
Małgorzata Król: Nie. Jestem również autorką innych, popularnonaukowych książek, mianowicie „Chłopcy malowani. Najsłynniejsi polscy kawalerzyści” i „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczpospolitej” (druga pozycja została wydana w formie ebooka). Ponadto piszę biograficzne książki o tematyce religijnej – w tej sferze mam na swoim koncie książki „Zwyczajne, święte kobiety” i „Zwyczajni, święci Polacy”.
Co zainspirowało Panią do napisania książki o żonach polskich dowódców?
Zawsze inspiruje mnie ta sama rzecz: jak kobiety żyły w dawnych czasach. Pisząc książkę, dowiaduję się mnóstwa fascynujących rzeczy i cieszę się, że mogę tą wiedzą podzielić się z innymi, tymi, którzy przeczytają moją książkę.
Jakie cechy łączyły te kobiety i jak radziły sobie w cieniu wielkich mężczyzn?
Przedstawione przeze mnie żony polskich generałów były niezwykłe; miały swoje pasje, zainteresowania, miłostki, wielokrotnie jednak, kiedy wymagała tego sytuacja, poświęcały się dla Ojczyzny, dla męża, dla rodziny. Bywało, że to mężczyźni żyli w ich cieniu i to też jest niezwykłe. Wspomnijmy choćby Aleksandrę Zajączkową, która była ozdobą warszawskich salonów, słynęła z zachowania młodego wyglądu aż do późnej starości i wielu romansów.
Która z opisywanych bohaterek wywarła na Pani największe wrażenie i dlaczego?
Szczerze mówiąc staram się nie wskazywać jednej bohaterki, gdyż uważam, że z każdej historii można „wyciągnąć” jakąś inspirującą rzecz. Nie wyobrażamy sobie, ile każda z tych kobiet musiała znieść. Najczęściej niewolę męża, stratę dziecka, tułaczkę, pozbawienie majątku, itd. Ot, takie zwykłe dole życia pod zaborami czy w czasie wojny. A jednak one potrafiły się podnieść i jeszcze pomagać innym. Były w większości przypadków ogromnym wsparciem dla bliskich i obcych (np. powstańców listopadowych i ich rodzin).
Skąd zrodziło się Pani zainteresowanie władczyniami Wschodu i ich rolą w historii?
Wschód „pociąga” mnie, bo kojarzy się z jakąś tajemnicą. Na Zachodzie wszystkie karty są odkryte, wiemy jak żyją tam ludzie. Wiedza o Wschodzie jednak ze względu na dominację islamu jest w pewien sposób ograniczona. Wschód kojarzy się z niską pozycją społeczną kobiet, mało znajdziemy tam przypadków kobiet pełniących funkcje społeczne czy ekonomiczne. Niemniej chciałam pokazać, że wyjątek potwierdza regułę i nawet w społeczeństwach bardzo patriarchalnych znajdziemy przykłady kobiet, które łamały konwenanse.
Czy przy pisaniu książki natrafiła Pani na jakieś szczególne trudności w uzyskaniu informacji o życiu prywatnym tych kobiet?
Główną trudnością było to, że w polskiej literaturze znajdują się jedynie szczątkowe informacje na temat życia niektórych bohaterek tej książki albo nie ma ich wcale. Korzystałam zatem z anglojęzycznych źródeł: czasopism i stron internetowych.
Czy była jakaś władczyni, której historia szczególnie Panią zafascynowała?
Zafascynowała mnie szczególnie postać Roksolany. To niezła manipulantka, od której możemy nauczyć się, jak uzyskiwać od mężczyzny to, czego chcemy. Z drugiej strony Roksolana była troskliwą matką, za wszelką cenę, dbającą o przyszłość dzieci.
Jakie wyzwania musiały pokonywać kobiety w roli władczyń na Wschodzie w porównaniu do ich europejskich odpowiedniczek?
Szczerze mówiąc, droga do władzy na całym świecie i w każdej epoce często była okupiona krwią. Pod tym względem władczynie na Wschodzie nie różniły się od europejskich odpowiedniczek i niekiedy musiały uciekać się do bezwzględnych i bezlitosnych rozwiązań. Jednakowoż władczynie Wschodu z trudem mierzyły się z aprobacją społeczeństwa, zwłaszcza jej elitarnej części. Myślę, że w Europie szybciej i łatwiej akceptowano, że kobieta pełni władzę, zaś na Wschodzie opisane przeze mnie bohaterki często nawet jeżeli były „namaszczone” do objęcia tronu i tak musiały go zdobywać, czyniąc to w różny, adekwatny do okoliczności sposób: zawierając sojusze, małżeństwo czy ruszając w bój.
Czy podczas badań nad tą książką odkryła Pani coś, co zmieniło Pani dotychczasowe spojrzenie na historię tych regionów?
Zdecydowanie zaskoczyło mnie, jak bardzo kobiety miały jednak na Wschodzie wpływ na architekturę, sztukę, kulturę, naukę. Niektóre wyznaczały też trendy w modzie, choć wtedy nie nazywano ich trandsetterkami.
Jak wygląda Pani proces pisarski i jak przygotowuje się Pani do pisania książek historycznych?
Książki takie jak „Generałowie. Niezwykłe żony polskich dowódców” oraz „Niezwykłe władczynie Wschodu” to książki popularnonaukowe. Przedstawiam więc w nich przede wszystkim życie prywatne bohaterek, ich problemy, troski, radości, romanse itd. Są to jednak książki, które przenoszą nas do dawnych czasów, stąd staram się prezentować równocześnie, przynajmniej w ogólnym zarysie, tło historyczne epoki czy ważnych wydarzeń w dziejach świata. Piszę książki stopniowo, opracowując rozdziały konkretnych bohaterek po kolei, zatem w przypadku każdej bohaterki jest inna bibliografia. Korzystam z książek zarówno popularnonaukowych, jak i naukowych, artykułów prasowych, ewentualnie źródeł internetowych. Obecnie wielką pomocą przy pisaniu są udostępniane w tzw. bibliotekach cyfrowych pozycje. Lubię sięgać do książek z początku XX czy z XIX wieku, bowiem są napisane prawdziwą polszczyzną, przepięknym stylem.
Czy w swoich książkach stara się Pani zmieniać perspektywę historyczną, dając głos tym mniej znanym postaciom?
Nie chcę wpływać na czyjeś poglądy czy zmieniać perspektywy historycznej. Pragnę po prostu uświadamiać innym, jak życie w dawnych epokach różniło się od dzisiejszych standardów. I nie chodzi o postęp technologiczny, ale społeczny. Współcześnie – przynajmniej w zdecydowanej większości krajów – normalne jest, że kobieta sama wybiera sobie męża, może studiować, pracować, zrobić prawo jazdy, itd. A jeszcze sto lat temu tak nie było. Myślę, że warto zachęcać ludzi, zwłaszcza młodych, do czytania takich książek jak moje, by doceniać „dzisiejszą” wolność.
Władczynie Wschodu, m.in. Kleopatra, Roksolana, Hatszepsut, Saida al Hurra… – czy odwiedzała Pani kraje Wschodu, w których rządziły?
Nie, aczkolwiek z chęcią zwiedziałabym miejsca związane z moimi bohaterkami, zwłaszcza, że mając pewną wiedzę na temat ich trudnego życia i położenia wyobraziłabym sobie, jaką odwagą i determinacją musiały się wykazać, by pozostawić po sobie trwały ślad w historii, kulturze, architekturze.
Czy my, kobiety współczesne, możemy czerpać z ich losów i historii?
Oczywiście. Możemy przekonać się, że trzeba walczyć o swoje marzenia, że zawsze warto podnosić się po upadku i dążyć do zamierzonego celu.
Jakie plany ma Pani na przyszłość – czy są tematy, które chciałaby Pani jeszcze poruszyć w swoich książkach?
Bardzo interesuje mnie życie prywatne niezwykłych ludzi czy wielkich bohaterów. Chciałabym dostrzegać w ich historii zwykłe, ludzkie problemy, trudności, miłości tak, aby te historie stawały się dla czytelnika bliskie, zrozumiałe, przyziemne, bez żadnej wyższości. W kolejnej książce poruszę temat życia żon wielkich Polaków. Znajdą się tam m. in. opowieści o Celinie Mickiewiczowej, Aleksandrze Piłsudskiej, Teodorze Matejko czy Dagny Przybyszewskiej. Mniej więcej w tym samym czasie (tj. wiosna przyszłego roku) powinna wyjść kolejna z moich książek religijnych, ponownie opisująca życiorysy zwyczajnych Polek dążących w codzienności do świętości. Jeśli zaś chodzi o książki popularnonaukowe, chciałabym napisać o żonach polskich hetmanów, kasztelanów (to wg mnie ciekawe, bo dzisiaj tych urzędów już nie ma), żonach cesarzy, kobietach wyzwolonych. Tak dużo mówi się o wielkich bohaterach, wybitnych mężach stanu, pisarzach, naukowcach, itd., ja natomiast chciałabym wydobywać na światło dzienne historie kobiet, które musiały żyć w ich cieniu i mogły jedynie po cichu marzyć o niezwykłej karierze albo takich, które odważyły się sprzeciwić normom społecznym i zrealizować swoje pragnienia.
Więcej o kulturze i sztuce znajdziecie tutaj.

