Bardzo lubię podróżować poza szybkimi trasami. Kiedy zjeżdżam z głównej drogi, czuję się jak na małych wakacjach. Mijam wioski, przydomowe ogródki i stare drzewa, kapliczki przydrożne.
Jadąc z Warszawy do Rzeszowa również nie mogłam ot tak, pojechać prosto główną trasą. Skręciłam do Kolbuszowej, by odwiedzić skansen.
Skanseny mają w sobie to coś. Mają duszę. To świat, którego już nie ma. Uwielbiam je odwiedzać. Spacerując pomiędzy budynkami wyobrażam sobie, jak mogło wyglądać życie w tych domach, jak wyglądali ich mieszkańcy, co robili.
Skansen w Kolbuszowej, oficjalnie Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej, zajmuje teren około 30 hektarów, na którym ustawione jest ponad 80 obiektów drewnianych. Są wśród nich wiejskie chałupy, budynki gospodarcze – stajnie, obory, kurniki, stodoły, spichlerze, jest młyn wodny i wiatrak, kościół, szkoła, plebania, karczma. Okazały dwór pochodzi z 1753 roku, to najstarszy obiekt w skansenie. Prezentują one kulturę Lasowiaków i Rzeszowiaków, którzy zamieszkiwali dawniej teren północnej części województwa podkarpackiego.
Budynki zostały ustawione podobnie, jak mogły stać przed laty, chałupy i budynki gospodarcze zestawiono w zagrody, plebania jest za kościołem, a kapliczka przy drodze. To wszystko tworzy schemat prawdziwej wsi.
Wizyta w skansenie to dobry pomysł na rodzinny spacer, bo można go zwiedzać z grą terenową. Pracownicy muzeum przygotowali trzy takie gry, dla młodszych i starszych dzieci: „ W koło Macieju”, „Wielka tarapata, dziurawa w deszcz chata”, „Kawałek chleba nie spadnie z nieba…:.
Każdy pretekst jest dobry, by zjechać z trasy…
Aleksandra Karkowska – autorka międzypokoleniowych książek „Banany z cukru Pudru”, „Na Giewont się patrzy”, „Marsz, marsz BATORY”, „FOTO z misiem”. Od 2015 roku prowadzi Oficynę Wydawniczą Oryginały. Absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu. Działa społecznie na warszawskiej Sadybie. Kocha fotografie i podróże.
Więcej o podróżach znajdziecie tutaj.