Koncert rozpoczęli jednak utworem stosunkowo mniej znanym, bo kawałkiem „Pielgrzym”. Był on świetnym wyborem na początek, nie tylko ze względu na niebanalny i skłaniający do refleksji tekst Staszczyka, ale też na specyficzną budowę muzyczną z wyeksponowaną rolą gitar. Po tym nieoczywistym otwarciu Panowie swoje największe działa zaczęli wytaczać już od numeru drugiego, którym był ikoniczny „Na bruku” zagrany z iście młodzieżową energią, jakby dopiero co powstał (a przecież powstał on w roku 1991). Nieco młodszy jest zagrany, jako kolejny, „Chłopaki nie płaczą”, czyli radosny pastisz boysbandów pochodzący z tak samo zatytułowanego albumu z 1997 roku. A rok wcześniej powstał, zagrany jako kolejny, numer „1996”, po którym usłyszeliśmy uwielbianą przeze mnie „Stokrotkę”, która jednak za bardzo liderowi T.Love wokalnie tym razem nie wyszła, bo nie zawsze śpiewane przez niego fragmenty współgrały z tempem utworu. To chyba jedyna uwaga, którą mogę mieć do Muńka, bo przy okazji innych utworów ze swojej roli wywiązywał się bardzo dobrze. A przecież utwory były różnorodne! Zarówno piękne ballady – np. „Bóg”, „Lucy Phere”, „Wychowanie”, czy wzruszająco wykonany cover z repertuaru Marka Grechuty w postaci nieśmiertelnego „Dni, których nie znamy”, jak i totalnie energetyczne „rockery”, takie jak „Potrzebuję wczoraj” (tradycyjnie kończący zasadniczą część koncertu), czy „Autobusy i tramwaje”. Ten drugi numer Muniek zaśpiewał w towarzystwie Sebastiana Gugulskiego, znanego jako WaluśKraksaKryzys. Był on jednym z trzech gości zespołu tego wieczoru. Oprócz niego na deskach Stodoły pojawiały się bowiem też Kasia Sienkiewicz i Mery Spolsky. Pierwsza z nich wraz z Muńkiem zaśpiewała oczywiście „Pochodnię”, podobnie jak to miało miejsce na studyjnej wersji tego utworu z płyty „Hau! Hau!” z 2022 roku. Co ciekawe, z tego ostatniego krążka w Warszawie usłyszeliśmy tylko ten numer oraz utwór tytułowy (mi w setliście szczególnie brakowało znakomitego kawałka „Deszcz”. Na plus za to, niesłyszana na koncertach od lat, „Pani z dołu”). Najwięcej czasu dostała Mery, która wraz Muńkiem bardzo poprawnie i bez charakterystycznego dla niej „udziwniania” wykonała „I Love You” i „Nie, nie, nie”. Zanim jednak je usłyszeliśmy, Staszczyk przedstawił kompozytora tego pierwszego utworu, którym jest gitarzysta Jacek Perkowski. Muniek pamiętał też o swoich pozostałych kolegach z zespołu, czemu dał dowód wspominając, iż za utwór „King” odpowiada Jan Benedek (który ten kawałek zagrał tradycyjnie na gitarze akustycznej), jeden z najsłynniejszych polskich perkusistów, czyli Jarosław „Sidney” Polak skomponował radosny, zagrany z iście „irlandzkim” feelingiem „Ajrisz”, a za kompozycję wspomnianego „Boga” odpowiedzialny był basista, Paweł Nazimiek. Stałą piątkę muzyków T.Love uzupełniał jak zwykle towarzyszący im na koncertach klawiszowiec – Mariusz Nejman.
Cały występ upłynął w koleżeńskiej, „chłopackiej” atmosferze, jakże dla T.Love charakterystycznej. Typowe dla Muńka było też urocze trzymanie mikrofonu za statyw i mniej urocze opluwanie się wodą. Publiczność, która szczelnie wypełniła Stodołę, bawiła się znakomicie. Także przy okazji zagranych na bis utworów „Gloria” (cover utworu zespołu Them, za którego polskie słowa odpowiada Krzysztof „Grabaż” Grabowski z Pidżamy Porno) i – jak zwykle zamykającego set w tym mieście – numeru „Warszawa”. Nie było chyba wówczas osoby, która nie nuciłaby tego kawałka wraz z Muńkiem. Ten numer pięknie zamknął koncert, którego największym minusem było to, że był… za krótki! Trwał bowiem jedynie ok. 100 minut.
Jeszcze krócej, co jest jednak oczywiste w przypadku supportów, zaprezentował się zespół Chair. Przez dwadzieścia kilka minut potrafili przykuć uwagę, nieczęsto spotykaną w polskiej branży, mieszanką ambitnego pop-rocka, śpiewanego głównie po angielsku w połączeniu z teatralizacją (jeden z członków zespołu nie śpiewa, nie gra, a aktorsko popisuje się na scenie). Ciekawe, warto się im przyjrzeć.
Przede wszystkim jednak warto chodzić na koncerty T.Love – jednego z tych zespołów, którego wkład w historię polskiego rocka jest trudny do przecenienia!
Więcej o kulturze i sztuce znajdziecie tutaj.