Więcej...

    Czesław Niemen nie wycofał się przez prowokacje w stanie wojennym, ale z powodu śmierci przyjaciela…

    Średnia bycia interesującym jako artysta to pięć lat – tak wygląda 90% karier. Pan Czesław miał i tak dwa podejścia 5-letnie – piękne okresy, co się rzadko komu udaje.

    Czesław Niemen

    W tym roku, w styczniu mija 17 lat od odejścia Czesława Niemena. Jakoś nie słychać o jego następcach. Banał, ale nie wszystkich się jednak da zastąpić…

    Grzegorz Brzozowicz: Jego córka, Natalia Niemen nagrywa jego mniej znane kawałki i robi to całkiem nieźle. Koncertuje z tym repertuarem po Polsce, ale ja tego nie słucham…

    Każde inne wykonanie jego piosenek brzmi: dziwnie…

    Dziwi mnie to, że większość osób, gdy o nim wspomina, mówi Czesiek. Dla mnie zawsze będzie Panem Czesławem. To oczywiste, że miał niepowtarzalny, piękny głos, a jego kariera składała się z kilku okresów. Niestety, w świadomości wielu pozostanie tylko piosenkarzem z lat 60. Może dlatego, że wcześniej nie było takiego wokalisty w Polsce. Potem robił już inne rzeczy.

    Złe czy dobre?

    Rozwijał się do połowy lat 70., a to, co później tworzył to bardziej jego ego niż coś wartościowego.

    Ego

    Ego chyba miał duże od początku kariery, bo ciągle zmieniał zespoły i kłócił się z członkami zespołów, w których grał…

    Odpowiem na podstawie swojego doświadczenia. Robiłem z nim wywiad do pisma „Machina” przez trzy miesiące – najpierw go namawiałem przez kilka miesięcy, a potem go nagrywaliśmy. Pan Czesław był ewidentnie spowolniony. Starannie przykładał się do tego, co robi. Z dystansem podchodził do wszelkich propozycji, ale jak już się zgodził, to wymagał od drugiej strony również wielkiej staranności, a to trwało. Dla niego czas nie miał znaczenia. Ważne było, by efekt spełniał jego standardy.

    W muzyce też, bo jak rozkładał swój sprzęt na scenie to trwało to wieki. Publiczność się denerwowała i krzyczała: Czesiek, pośpiesz się…

    Był perfekcjonistą w sposobie patrzenia na ten swój sposób bycia. Płyty też wydawał w odstępie 12 lat. Z nikim się nie ścigał, nie czuł nacisków, uważał, że jest wielki…

    Ojej…

    To nie było zadufanie w sobie. O nie! On był mega słodką osobą w kontaktach. Zero hipokryzji. Pamiętam, jak pytałem go o współpracę z reżimem komunistycznym, te jego ody do kosmonautów, dlaczego współpracował ze wstrętnym reżyserem Bohdanem Porębą, to odpowiedział, że nie wiedział, kim on był, ale liczyło się to, że robił film o Piłsudskim. To pokazuje jakim człowiekiem był Pan Czesław. Żył w swoim świecie. Angażował się tylko wtedy, kiedy zainteresował go temat lub coś urzekło, wchodził w to całym sobą.

    Naiwność

    Naiwność raczej. Wiedział chyba, na jakim świecie żyje.

    Przed wybuchem stanu wojennego udzielił wywiadu, z którego wypowiedzi zostały zmanipulowane i zestawione z innymi pytaniami i zaprezentowane w „Dzienniku Telewizyjnym” zaraz po 13 grudnia. Od tego momentu przestał udzielać wywiadów. On od początku swojej kariery był mega atakowany przez system.

    Bo był artystą, kolorowym ptakiem? To chyba normalne dla twórców.

    Nikt się nie ubierał tak jak on w latach 60. Był celem niszczenia jeszcze za czasów Gomółki, który w przemówieniu powiedział: nam takich Niemenów nie potrzeba. Pan Czesław w piosenkach wykorzystywał krzyk. W Polsce w tamtych czasach nikt tak nie śpiewał. Poza tym nie śpiewał piosenek ludowych ani o żołnierzach. Niemen nie dał się kontrolować. Był nie do zatrzymania.

    Bzdury

    Pisali bzdury o nim typu: Niemen na scenie wypina pupę do publiczności.

    I to niby zdarzyło się podczas koncertu w Radomiu,  którego nie było. Zresztą podał gazetę do sądu i wygrał sprawę. Przypominam, że były to czasy, gdy było jedno radio i jedna gazeta. Wszystko można było powiedzieć i szybko zniszczyć człowieka. Dlatego on się zamknął w swojej muzyce i sztuce – grał sam od połowy lat 70.

    Krąży opinia, że się zamknął na innych po tym nieszczęsnym zmanipulowanym wystąpieniu, że niby stan wojenny popiera.

    To nie było tak do końca. Pan Czesław wycofał się po śmierci swojego perkusisty z zespołu, Piotra Dziemskiego. Ten 22-letni muzyk  swoim talentem i pracowitością mógłby obdzielić całe pokolenie. Umarł w wyniku błędów lekarskich po prostej operacji. Niemen był bardzo z nim bardzo związany, dlatego postanowił kupić sprzęt i występować bez zespołu. To było przed wybuchem stanu wojennego, bo Piotr odszedł w 1975 roku. To też był koniec sztuki Niemena…

    Sukces

    Dlaczego?

    Zosia Samosia nie odniesie samodzielnie sukcesu. On zresztą poszedł w stronę tworzenia muzyki, szczególnie teatralnej, ilustracyjnej czy wielkiej poezji. Popularność Niemena skończyła się, gdy uwierzył, że robi wielką sztukę i przybliża poetów, co było prawdą, tylko kariery w świecie pop nie robi się śpiewając Norwida czy Leśmiana.

    Chyba nie chciał robić kariery, skoro wyjeżdżając do Ameryki nie chciał grać tak, jak mu mówili specjaliści od marketingu, tylko robił swoje. Po co on w sumie tam wyjechał?

    Kariera zagraniczna zaczęła się od Niemczech Zachodnich, gdzie w zespołem SBB nagrał trzy płyty, bardzo dobrze przyjęte, więc postanowiono lansować go dalej, do czego przyczynił się Michał Urbaniak. Największa amerykańska wytwórnia „Columbia” postanowiła wydać jego album. Pan Czesław wyjechał do Nowego Jorku na nagranie i… okazał się twardogłowy. Nie zgadzał się na żadne sugestie. Wszyscy mu mówili, że musi nagrać płytę z krótki piosenkami, żeby tam zaistnieć, a on się uparł, by nagrać amerykańską wersję „Bema pamięci żałobny rapsod”. Nie dało się z nim współpracować. On nigdy nie myślał w kategoriach kariery tylko sztuki. Wyszła z tego słaba płyta i wytwórnia go porzuciła. Inna sprawa była taka, że Niemen w Stanach strasznie tęsknił za Małgorzatą, swoją przyszłą żoną i chciał szybko wracać do Polski.

    Szok

    Mieszanka wybuchowa. Z jednej strony uparty w swoich poetyckich kawałkach, z drugiej szokował wyglądem…

    Pan Czesław czuł, że ma misję tworzenia sztuki. Kiedy zaczął pisać muzykę do „Wesela” Andrzeja Wajdy czy sztuk Adama Hanuszkiewicza to jego ego odleciało w świat. Doszło do tego poczucie, że był pierwszym Polakiem, który nagrywał dla największej wytwórni w Stanach, więc trochę stracił kontakt z rzeczywistością, a jednocześnie nigdy nie chciał się z nikim ścigać. Uwierzył, że jest wielkim artystą. Żył w swoim świecie.

    Miał szanse na karierę w Stanach, ale kompromisów nie uznawał.

    A Van Gogh szedł na nie? Nie. Tacy są wielcy artyści. Powtarzam, on nie myślał nigdy w kategoriach kariery tylko sztuki. Ja oceniam jego niektóre poczynania jako błędne, a on uważał, że były wspaniałe.

    Ufał tylko sobie?

    On decydował. Miałem z nim taki epizod. Chciałem,  żeby nagrał płytę z Goranem Bregovićem, ale powiedział, że zrobi to za trzy lata. Nie mogliśmy tyle czekać i nagraliśmy z Krzysztofem Krawczykiem.

    Na topie

    Gdyby żył – byłby teraz na topie? Jego córka Natalia, w wywiadzie powiedziała: że miał dość śpiewania ciągle „Dziwny jest ten świat”, bo ile można…

    Na topie to przestał być pod koniec lat 70. Potem był ikoną, którą wszyscy szanowali. Zaczął tworzył zmurszałą muzykę elektroniczną, nie śledził trendów, tego, co się dzieje na świecie. On żył klawiszami, nowymi brzmieniami.

    Czyli nie można być sławnym artystą przez całe życie. Każdy ma swoje pięć minut i basta?

    Średnia bycia interesującym jako artysta to pięć lat – tak wygląda 90% karier. Pan Czesław miał i tak dwa podejścia 5-letnie – piękne okresy, co się rzadko komu udaje. Były to lata 60. po nagraniu trzech albumów i potem okres do 1974 roku.

    Interesująco się z Panem rozmawia. Muzyka to pana pasja od ponad 40 lat. Coraz mniej takich speców w mediach… Dobrze, że wraca pan razem z ekipą „Nowego Tygodnika Kulturalnego”.

    Jestem z tym programem związany od początku, czyli 2006 roku, czyli to już 14 lat! Tygodnik był lubiany przez widzów i nas prowadzących, między innymi, dlatego, że myśmy się w nim wspierali, dochodziło w nim do mocnych sporów, ale w kulturalny sposób. Występowały w nim osoby inteligentne, które umieją bronić swojego zdania, przez co te rozmowy były ciekawe. Większość widzów właśnie to lubiła. Nawet nie to, co mówimy, ale w jaki sposób. Teraz mam nadzieję, że uda się nam odtworzyć atmosferę dawnych programów.

    Muzyka

    Gdzie teraz szukać dobrej muzyki?

    Generalnie kultura podzieliła się na nisze i tam należy szukać. W ostatnich latach jest nim jazz brytyjski, który eksplodował jakieś cztery lata temu i dzieją się w nim interesujące rzeczy. Naszym zadaniem w programie będzie wyszukiwanie tych nisz i kierowanie słuchaczy do nich. Popkultura jest już kompletnie nie atrakcyjna i tworzona tylko na komercję. Mało się w niej dzieje twórczych rzeczy, a od 2000 roku trwa recykling tego, co było wcześniej. W popie arcydzieła muzycznych już trudno będzie usłyszeć.

    Gdzie Pan szuka perełek?

    Czytam brytyjską prasę muzyczną, a potem wyszukuję nagrania w Internecie.

    Grzegorz Brzozowicz: polski dziennikarz popkulturowy. Pomysłodawca m.in. płyt Goran Bregović & Kayah, Goran Bregović & Krzysztof Krawczyk.  Autor m.in. książek Goran Bregović  „Szczęściarz z Sarajewa”, „Sto płyt, które wstrząsnęły światem, czyli kronika czasów popkultury”,  „Muniek – Grzegorz Brzozowicz rozmawia z Zygmuntem Staszczykiem”.

    Rozmawiała: Jowita Kamińska

    Foto: Zdjęcie p. Niemen: Wikipedia.

    NTK_Grzegorz Brzozowicz_fot. Marta Stysiak

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY