Więcej...

    Dama na lodzie

    Dawno, dawno temu jazda na łyżwach była  uprawiana głównie przez urzędników oraz oficerów i ich damy. Lodowisko było miejscem schadzek: Panna i kawaler szaleją na lodzie w Łazienkach – czytamy na podpisanych fotografiach z lat 20. i 30. Można sobie wyobrazić, że ślizgawka była idealnym miejscem do nawiązywania nowych znajomości.

    Na lodzie

    Ślizgano się wszędzie, gdzie tylko było jakieś zamarznięte skupisko wody. Stawy, jeziora, kiedy tylko zamarzły, od razu zapełniały się chętnymi do jazdy. Namiętnie chadzano na nie, by poślizgać się na butach i na łyżwach drewnianych. Jeżdżono na nich do połowy XIX wieku, a potem ktoś wpadł na pomysł, by połączyć je ze stalą. W Warszawie pojawiły się one pod koniec XIX wieku.

    Ślizgawki połączyły wiele serc, bo tam właśnie spotykali się młodzi ludzi – (przypominamy, że klubów i dyskotek wtedy jeszcze nie było!). Najsłynniejszymi warszawskimi ślizgawkami były zamarznięte stawy w Łazienkach Królewskich i w Ogrodzie Saskim. Natomiast najwięcej par spotykało się, jak piszą kronikarze, w warszawskiej Dolinie Szwajcarskiej – obecnie nie ma już po niej śladu. To był teren pełen małych jarów, wąwozów i pięknych drzew. Dodatkowo rozbrzmiewała muzyka wykonywane przez orkiestrę, paliły się lampiony, a na niektórych nad lodową taflą wisiały kandelabry – 200 płomieniowe.  Nie dziwne więc, że w tak romantycznych okolicznościach serca biły szybciej i nie trudno było wpaść komuś w oko.

    Łyżwy

    Do tego wszystkiego damy jeżdżące na łyżwach były pięknie ubrane. Kobiety kochały elegancję. Podstawę mody sportowej stanowił kostium. Składał się on z dzielonej spódnicy lub sięgających tuż za kolano bufiastych spodni zwanych blumerkami – to wersja dla tych bardziej wyzwolonych. Noszono też dopasowany żakiet koniecznie o modnym kroju i… żadna dama nie wybrała się na lodowisko bez gorsetu. Pozwalały sobie też na uzupełnienie stroju toczkiem lub kapelusikiem typu canotier.

    Damy były znakomitymi łyżwiarkami i szybko poruszały się po lodzie. Potwierdza to anegdota z 1775 roku. Król August III Sas polecił wytyczyć drogę lodową z Saskiej Kępy do Solca, na której ścigano się o nagrody pieniężne. I to każdego dnia. Najlepszym zawodnikiem okazywała się za każdym razem garderobiana królowej, niejaka Szarlotka. Pewnego dnia próbował dorównać jej młody kamerdyner, ale wywrócił się i złamał ręce. Szarlotce zrobiło się go szkoda i powiedziała, że daje mu wszystkie swoje wygrane. Król był pod wrażeniem tej deklaracji i stwierdził, że dokłada do propozycji dożywotną pensję dla garderobianej, jeśli wyjdzie za kamerdynera. Hmm… niestety nie wiemy, czy doszło do tego ślubu…

    Zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe, Muzeum Sportu

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY