Więcej...

    Każdy z nas ma w sobie moc kształtowania historii

    „Spotkajmy się zanim przyjdzie zima” oraz „Znajdziesz mnie w cieniu guayacán” Zbigniewa Zborowskiego to wciągająca saga, której początek stanowią miłość i zazdrość, które to uczucia połączyły losy trojga bohaterów. Ich niesamowite losy rozgrywają się w cieniu prawdziwych wydarzeń z historii Polski. Kreują one ich własne życiorysy, rozrzucając ich po całym świecie. Powieść rozgrywa się zarówno na ziemiach polskich, jak i zagranicą. Akcja zaskakuje i w żadnym momencie nie daje się przewidzieć dalszych losów bohaterów. Sposób narracji jest bardzo relaksujący i łagodny.  Styl pisarski autora jest godny pozazdroszczenia. Powieść napisana jest z niezwykłą lekkością i swobodą. Zawiera wspaniałe opisy, które tworzą klimat miejsca i czasu, co było szczególnie trudne ze względu na szeroką rozpiętość akcji (Emilia Kotfas – Kraskowska).

    ***

    Katarzyna Krauss: To jedna z wielu recenzji, które można przeczytać na temat wydanej niedawno Pańskiej sagi. Skąd pomysł właśnie na sagę?

    Zbigniew Zborowski: W dziejach każdej rodziny są zdarzenia, pozornie błahe i nieważne, które w przyszłości niosą wielkie konsekwencje. To takie punkty zwrotne, w których decyduje się cała nasza przyszłość. Mały akt odwagi lub tchórzostwa naprawdę może zmienić przyszłość! Każdy z nas ma więc w sobie moc kształtowania historii. Nie musisz być generałem ani przywódcą, wystarczy suma drobnych codziennych decyzji! To mnie fascynuje. Tak samo, jak realia w których żyli nasi przodkowie.

    To niesamowite, spojrzeć na ówczesny świat ich oczami. Z okien dyliżansu czy kolei parowej, z perspektywy arystokraty, fabrykanta, miejskiej biedoty, nieco szemranej tancerki czy birbanta. Patrzeć, jak wznoszone są budowle, które teraz są dla nas zabytkami, jak w ich życie wkraczają wynalazki w rodzaju lampy naftowej czy ekspresu do kawy. Widzieć te niezmierzone łąki, lasy i niebo, których nie przecina jeszcze wysokoenergetyczna trakcja czy smugi kondensacyjne samolotów, i w których najgłośniejszym dźwiękiem jest świergot ptaków lub ewentualnie bicie kościelnych dzwonów.

    ***

    Jak długo trwały prace nad cyklem „Spotkajmy się, zanim przyjdzie zima”?

    Około dwóch lat. Najwięcej czasu zajęło mi zbieranie materiałów, bo zależało mi na wiernym oddaniu realiów. Nawet takich drobiazgów, jak rzeczywisty wygląd XIX-wiecznej Warszawy i Lwowa, tamtejszych zaułków, pałaców, knajp, parków. Wpisanie w te realia fabuły tej sagi było już tylko przyjemnością.

    Skąd Pan czerpał informacje? Jak udało się Panu zadbać o realia historyczne?

    To duża praca, zwłaszcza że nie jestem historykiem z wykształcenia. Musiałem więc wypracować własne ścieżki prowadzące do cennych informacji. Szukałem, czytałem, przerobiłem XIX-wieczne wspomnienia i pamiętniki łuskając z nich to, z czego mógłbym zbudować swoją książkową „scenografię”.

    ***

    Czy postaci z sagi  mają swoje pierwowzory gdzieś w historii?

    Tak. Niemal wszyscy bohaterowie drugoplanowi tej sagi to postaci historyczne. Nawet ten naiwniak, któremu „sprzedano” wieżę Eiffela! A i ci pierwszoplanowi nie wzięli się znikąd. Tu bardzo mi pomogły zapiski i wspomnienia seniorów mojej rodziny. To co opowiadali o swoich rodzicach, co sami przeżyli w młodości… bezcenne.

    To pierwsza saga w Pańskim dorobku? Jak Panu się pisało tak wielowątkową powieść?

    Kilka lat temu napisałem dwutomową sagę „Trzy odbicia w lustrze” i „Pąki lodowych róż”. Rozgrywała się ona jednak w dużo krótszym czasie. Bo przecież „Spotkajmy się zanim przyjdzie zima” zaczyna się podczas żniw w trakcie gorącego lata, kiedy trwa już Powstanie Styczniowe. Teraz to już dla nas naprawdę odległa przeszłość. A jednak pewne zdarzenia i decyzje podjęte wtedy rzutują na losy trzech rodzin aż do współczesności.

    ***

    Pisuje Pan dla kobiet, czy również dla mężczyzn?

    Miałem dwuletni epizod z kryminałem. Dwie książki „Skaza” i „Kręgi” zostały dobrze przyjęte przez Czytelników i namawiano mnie na ich kontynuację, ale ja jednak wolałem skupić się na tym, co lubię najbardziej. Wróciłem do sagi.:)

    Jakie plany na najbliższą przyszłość?

    Po napisaniu dwóch tomów sagi rodu Zaporewiczów, Młynarskich i de Ville, wypadałoby ostatecznie i definitywnie zakończyć tę historię. W tym celu zostawiłem sobie nawet ukryty w fabule tych książek wątek, który aż się prosi, żeby go rozwinąć. Chodzi o losy jednej z sióstr Aleksandry Zaporewicz – kilku Czytelników wytknęło mi, że zbyt szybko się po nim prześlizgnąłem, ale… ja to zrobiłem celowo! Bo na koniec zamierzam Was zaskoczyć! A poza tym… zobaczymy. Bardzo lubię książki Edwarda Rutherfurda, np. „Paryż” czy „Dublin”. Marzy mi się, żeby kiedyś napisać sagę „Warszawa”.

    ***

    A może ekranizacja sagi? Ja bym chętnie obejrzała.:)

    Ja też.:)

    Czytuje Pan recenzje swoich książek? Pomagają? Ukierunkowują?

    Może nie śledzę ich z codzienną regularnością, ale oczywiście że czytuję. Zwłaszcza, że większość z nich to dla mnie bardzo przyjemna lektura.:) Mierzę się jednak także z tymi bardziej krytycznymi starając się wynieść z nich jakąś lekcję dla siebie na przyszłość.

    A może ma Pan w najbliższym gronie takiego życzliwego krytyka, który Panu podpowiada to i owo?

    Kimś takim jest dla mnie Katarzyna Słupska z Czarnej Owcy, czyli mój wydawca. Dużo rozmawiamy o książce na etapie pierwszego szkicu.  Ma świetne pomysły!

    Zbigniew Zborowski – dziennikarz i pisarz. Zanim zaczął realizować swoje marzenia o pisaniu, wiódł dość awanturnicze życie. Pracował jako robotnik leśny w Bieszczadach, przemierzył z plecakiem Indie, Nepal i Pakistan, był wolontariuszem w Meksyku. W roli dziennikarza zadebiutował w 1991 roku, jako reporter poruszał trudne tematy, pisał między innymi o mafii. W 2013 roku została opublikowana jego pierwsza książka z pogranicza powieści sensacyjnej i kryminału pod tytułem Nowy drapieżnik.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY