Więcej...

    Szalony, przystojny i bardzo bogaty… Marcin Miller, lider zespołu Boys

    „Boys jest fenomenem wśród zespołów z gatunku disco polo. Tego nikt im nie odbierze” – to jeden z komentarzy pod zamieszczonym na YouTube utworemSzalona. Rozmawiamy z Marcinem Millerem, liderem zespołu, który od ponad 28 lat króluje na scenie muzycznej i sprzedaje miliony płyt.

    Scena

    DAMOSFERA: Bez Szalonej nie macie pewnie, po co wychodzić na scenę. To wasz mega hit. „ Szalona” doczekała się wersji w wielu językach i w swoim repertuarze ma ją też Radzimir Dębski.

    MARCIN MILLER: Kiedy zadzwoniła do mnie mama Jimka, Anna Jurksztowicz pomyślałem, że to jakiś żart, ponieważ w domu mam płytę winylową pani Ani i bardzo lubię utwór z tej płyty „Stan pogody” stąd nie wierzyłem, że rozmawiam z Anną Jurksztowicz. Oczywiście od razu zgodziłem się, aby Jimek wykonał Szaloną w swojej aranżacji. Wyszło MEGA. Zresztą w każdym wywiadzie Jimek mówił, że to świetny utwór. Że w tej prostocie jest siła. Dzięki mu za to.

    DAMOSFERA: Prostota, szczere mówienie o miłości, uwodzeniu to przecież siła większości waszych piosenek. Przypominają o rzeczach, o których chcemy zapomnieć.

    MARCIN MILLER: Ludzie chcą słuchać disco polo i są zachwyceni, bo z naszą branżą jest jak z papierem toaletowym – każdy używa, ale nikt o tym nie mówi. Kiedyś marzyłem, że dostanę Fryderyka, ale Kazik mi wytłumaczył, że to niemożliwe. „Stary, daj spokój, te nagrody przyznaje towarzystwo wzajemnej adoracji”. Odpuściłem i robię swoje. Od 28 lat.

    Początki

    DAMOSFERA: Jak to się zaczęło?

    MARCIN MILLER: Byłem bezrobotny. Okazało się, że dziewczyna jest w ciąży, wzięliśmy ślub, mieszkaliśmy w dwóch pokojach robotniczego bloku. W jednym moi rodzice, w drugim ja z żoną i z dzieckiem, później z dwójką. Tragedia. W dodatku w latach 90. w telewizji zaczęli pokazywać luksus, więc oglądałem te wszystkie filmy z ładnymi mieszkaniami, plażami i palmami i zastanawiałem się, czy ja przez całe życie na to wszystko będę patrzył tylko w telewizji. Kiedyś żona zachorowała, lekarz kazał jej pić soki. Uzbierałem jej pieniądze na jeden, ale nie wytrzymałem. Otworzyłem butelkę, wziąłem łyka i myślałem, że się nie oderwę. Taki był dobry. W tym czasie kumpel wrócił z wojska i zaczęliśmy grać. Miałem małe klawisze ze Szwecji, statyw na nie zrobiliśmy z dziecięcego wózka. Głośniki i mikser polutowali nam koledzy.I tak się zaczęło.

    DAMOSFERA: Teraz nadal śpiewasz, jesteś bogaty i masz nadal tę samą żonę. To piękne!

    MARCIN MILLER: Nie ukrywam, że moja żona jest świetną kucharką i gotuje z charakterem. Lubię lekko pikantne, ale tylko w domu, bo zaraz ze mnie leci.

    Recepta

    DAMOSFERA: Dobra, dobra… poproszę o receptę na udaną relację damsko-męską…

    MARCIN MILLER: W sytuacjach damsko–męskich facet musi być facetem, ale nic więcej ode mnie nie wyciągniesz, bo żona nie lubi zainteresowania mediów.

    DAMOSFERA: No, ale na brak zainteresowania ze strony dam to chyba narzekać nie możesz…

    MARCIN MILLER: Intencje tych najbardziej zdesperowanych widać np. gdy przy barierkach rozdaje się autografy. Niektóre prężą się tak, że z mowy ciała można doskonale wywnioskować, na co mają ochotę. Wiesz: kurwiki w oczach i te sprawy… Później kończy się to choćby rzucaniem mnóstwa staników na scenę. Chociaż niektóre są w takim rozmiarze, że człowiek cały by się w nich zmieścił (śmiech).

    Hobby

    DAMOSFERA: Masz jakieś inne hobby poza muzyką?

    MARCIN MILLER: Interesuje mnie historia II Wojny Światowej i PRL-u. Trzeba pamiętać, że jestem pokoleniem, którego dzieciństwo przypadało na okres komuny zatem cała historia wyglądała inaczej. Teraz dopiero mogę naprawdę dowiedzieć się co tak naprawdę działo się po II Wonie Światowej.

    DAMOSFERA: A jakiej muzyki słuchasz „po godzinach”?

    MARCIN MILLER: ITALO DISCO, muzyka lat 80-tych i muzyka z Rosji.

    DAMOSFERA: Jak widzisz siebie za 10 lat?

    MARCIN MILLER: Chciałbym nagrać coś ambitniejszego. Na przykład płytę w stylu Depeche Mode, drugą w stylu Italo Disco, a potem jeszcze jedną, w stylu lat 80-tych. Nie sprzeda się? Trudno. Stać mnie, żeby zaryzykować. Niedługo będę miał pięćdziesiątkę, a ciągle uchodzę za „chłopczyka z boys bandu”. Ile można…

    rozmawiała: Kate Ka

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY