Więcej...

    Żadna zbrodnia

    Komisarz Renata Zamojska stała na chodniku i wpatrywała się w zamieszanie panujące na podjeździe do dwupiętrowego domu. Kilkoro policjantów i techników krzątało się wokół żółtego samochodu starego typu. Westchnęła głośno. Wolałaby być gdzie indziej. Wolałaby robić coś innego. Ale to jej życie. Sama tak wybrała.

    ***

    – No to do dzieła – powiedziała do siebie na głos i ruszyła w stronę auta.

    – To bokser czy buldog? – spytał szef techników, przyglądając się psu. – Zawsze mylę te rasy.

    – Zdecydowanie bokser – odpowiedziała komisarz Renata Zamojska, pochylając się nad tylną szyba auta. – Mój dziadek miał taką maskotkę. Też leżała na półce z tyłu samochodu. W dużym fiacie… Takie wspomnienie z dzieciństwa: dziurawe drogi i pies kiwający głową na wybojach.

    Policjantka zbliżyła się do drzwi od strony kierowcy i zajrzała do środka.

    ***

    Na fotelu siedział ktoś ze szczelnie zawiązanym foliowym workiem na głowie. Najwyraźniej był to mężczyzna, bo miał na sobie brązowy garnitur. Wyglądał groteskowo z tym workiem i z krawatem w paski zawiązanym tuż pod nim.

    – Co tu się stało? – spytała Zamojska.

    – Wygląda na samobójstwo – odpowiedział szef techników. – Zamknął się w aucie, założył to na głowę… Straszna śmierć. Mieliśmy trochę kłopotu, żeby się do niego dostać. Stary mercedes, solidne zamki. Nie ma śladów ingerencji osób trzecich… I nawet motyw się szybko znalazł.

    – Tak?

    – Ten facet to oszust. Zorganizował wśród znajomych coś na kształt piramidy finansowej. Oszukał na duże pieniądze kilkadziesiąt osób. Jutro miał się zacząć jego proces…

    – To co ja tu robię? – przerwała mu komisarz. – Skoro sprawa jest jasna i najwyraźniej nie ma przestępstwa…

    – Jest jednak w tym wszystkim coś dziwnego…

    – Jednak – uśmiechnęła się. – Niech pan mówi.

    – Zbadaliśmy ciało i według mnie zgon nastąpił około czterdziestu ośmiu godzin temu. I wszystko wskazuje na to, że umarł tu, w tym samochodzie.

    – Makabryczne to, ale przecież… – zaczęła Zamojska. Ale nagle przerwała i rozejrzała się wokół.

    ***

    Samochód stał na podjeździe do starego dwupiętrowego domu zaledwie kilka metrów od chodnika.

    – Czterdzieści osiem godzin, mówi pan? I nikt nie zauważył zwłok? – komisarz Zamojska zrozumiała wątpliwości technika.

    – Mało tego, pani komisarz. W tym domu jest pięć mieszkań. W jednym mieszkał on – mężczyzna wskazał na ciało w aucie. – Ci z pozostałych czterech, zaklinają się, że wprawdzie samochód stał tu przez ostatnie dwie doby, ale nikogo w nim nie było. Cztery różne osoby, z różnych rodzin, nie powiązane ze sobą…

    – Ale to niemożliwe – przerwała mu policjantka. – Wejście jest od frontu. Nie da się dostać do domu, nie przechodząc obok auta. A skoro tak, to każdy, kto je mijał, musiał zobaczyć faceta z workiem na głowie, siedzącego za kierownicą…

    – No właśnie. Mówiłem, że to dziwna sprawa – powiedział szef techników, drapiąc się po głowie.

    ***

    – Przysięgam na wszystkie świętości, że kiedy jeszcze wczoraj przechodziłam obok samochodu, jego tam nie było. Auto stało, ale bez niego w środku – oświadczyła czterdziestokilkuletnia pulchna blondynka, kładąc rękę na sercu.

    ***

    – Nazywam się Tomasz Kardas. Mieszkam na drugim piętrze z żoną i dwójką dzieci. Akurat jestem sam, bo żona pojechała na kilka dni do swoich rodziców do Rzeszowa. Nie, na sto procent jego w tym aucie nie było. Ani wczoraj, ani przedwczoraj.

    – Na sto procent? – spytała Zamojska, przyglądając się uważnie mężczyźnie.

    – Na sto.

    ***

    – Głucha pani jest? Mówię już trzeci raz: nie było go tam! Zauważyłbym chyba trupa z torbą foliową na głowie, nie? – łysy mężczyzna podrapał się po włochatej piersi i wydął pogardliwie wargi.

    ***

    – Tak, to ja wezwałem policję – potwierdził przystojny trzydziestolatek, bawiąc się złotym łańcuszkiem na szyi. – Zauważyłem go dziś rano, kiedy wychodziłem do pracy. Ale jeszcze wczoraj samochód stał pusty. Kurczę, musiał to zrobić w nocy. Albo nad ranem. W sumie, to nawet się nie dziwię, tylu ludzi oszukał. Ja bym się też na jego miejscu zabił.

    – Naprawdę? – spytała komisarz Zamojska. – Naprawdę by pan to zrobił?

    ***

    – Pyta pani poważnie? – obruszył się szef techników. – Pani komisarz, kładę na szali całe moje zawodowe doświadczenie, dwadzieścia lat pracy, i potwierdzam to, co mówiłem już wcześniej: ten mężczyzna umarł co najmniej dwie doby przed momentem jego odnalezienia. I stało się to w tym aucie. Nikt go tam nie przeniósł po śmierci. A samochód stał na tym miejscu także nie krócej niż czterdzieści osiem godzin. Takie są fakty, pani komisarz. Jestem od tego, żeby je ustalać. Wszystko inne, to już pani sprawa…

    – Proszę się nie złościć. Musiałam się upewnić.

    ***

    – I co teraz? – spytała pulchna blondynka.

    – Jak to co? Musimy konsekwentnie obstawać przy swoim. To jedyne wyjście – łysy mężczyzna rozsiadł się na kanapie z puszką piwa w ręku. – Skoro już tak się złożyło, że każde z nas okłamało policję, trzymajmy się naszej wersji.

    – Niech pan uważa z tym piwem – powiedział Tomasz Kardas. – Kanapa jest nowa. Żona by mnie zabiła, gdyby pan ją poplamił.

    – Zabiłaby pana, gdyby wiedziała, że nie było pana dwie noce z rzędu w domu – odpowiedział łysy mężczyzna i zarechotał głośno.

    – Nikogo z nas tutaj nie było i każde z nas miało jakiś swój powód, żeby to ukryć – wtrącił przystojny trzydziestolatek. – Nie mogliśmy przewidzieć, że ten oszust wykręci nam taki numer. Nie dość, że naciągnął nas na pieniądze, to jeszcze to. Zabić się na podjeździe do domu! Jakby nie mógł tego zrobić w mieszkaniu. A potem my przez niego musimy kłamać…

    – Właśnie. Jeśli teraz przyznamy, że nikt z nas go nie widział w aucie, bo nas tu nie było, wpadniemy w jeszcze większe kłopoty. Zaczną się pytania… – powiedział Tomasz Kardas, nadal nie spuszczając z oczu puszki z piwem trzymanej przez łysego sąsiada. – Nie było go w tym aucie i już. Niech się policja z tym męczy.

    – A jak sprawdzą nas na wykrywaczu kłamstw? – spytała zaniepokojona blondynka.

    – Za dużo się sąsiadka amerykańskich kryminałów naoglądała – odparł przystojny trzydziestolatek i roześmiał się. – Nic takiego nie zrobiliśmy. To tylko drobne kłamstwo.

    – Racja – potwierdził łysy mężczyzna. – To żadna zbrodnia.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY