Więcej...

    Kapelusz? Absolutnie tak!

    Gdy byłam mała podziwiałam moją babcię (mamę mamy), która zawsze słynęła z dwóch elementów ubioru – pantofli na obcasie i nakryć głowy. W czasach PRL-u miała swoją modystkę, która bardzo często szyła jej piękne turbany, ale nie tylko. To chyba po niej właśnie mam zamiłowanie do jednego i drugiego – pantofle na obcasie nosiłam non stop, do tego stopnia, że po kontuzji kolana i zakazie ich noszenia z wrodzoną sobie szczerością zapytałam lekarza, jak on sobie mnie wyobraża w pracy w sportowym obuwiu (byłam święcie przekonana, że obuwie dzieli się na szpilki i buty sportowe).

    Eleganckie kapelusze i turbany

    Z nakryciami głowy to zupełnie inna historia. Długo w naszym kraju królowały w głównej mierze włóczkowe, mało twarzowe czapki, rzadko eleganckie kapelusze i turbany. Żałuję, że już nie mogę zapytać ani babci ani mamy, gdzie mieściła się pracownia modystki do której chodziła babcia.

    Ale starając się choć w niewielkim stopniu naśladować babcię i choć trochę przywrócić modę na te jakże absolutnie cudowne ozdoby – mogę śmiało stwierdzić, że mam od niedawna własną modystkę.

    Po powstaniu Damosfery, która ma łączyć przeszłość z teraźniejszością, pokazując, jaka może być teraźniejszość, odkryłyśmy w internecie stronę Lallu Chic by Hania Bulczyńska, na której było mnóstwo kapeluszy, fascynatorów i innych cudowności do noszenia na głowie. Właściwie powinnam napisać arcydzieł. Obserwowałyśmy tę szaloną kobietę, co jakiś czas nieśmiało zapraszając ją na nasze Damosferowe spotkania dla kobiet, widząc i wiedząc, że wpisze się w nie w 100%. Odmawiała. Ale odmawiała z banalnej przyczyny – mieszkała w Zielonej Górze. Na szczęście do czasu.

    Pudełka z kapeluszami

    W 2014 roku udało nam się spotkać na warszawskiej Saskiej Kępie, w jednej z klimatycznych kawiarenek. Jak tylko Hania weszła do kawiarni, wiedziałyśmy, że ją pokochamy. Naszym oczom ukazał się widok jak z jakiegoś hollywoodzkiego filmu – do kawiarni wparowała barwna postać, uśmiechnięta od ucha do ucha, w butach jak z bajki, która w każdej ręce dzierżyła po kilka pudełek z kapeluszami. Popijając herbatę mierzyłyśmy te cudeńka, które Hania przyniosła. Byłyśmy szczęśliwe, że w końcu możemy oglądać je „na żywo” a nie tylko na zdjęciach w internecie, co więcej – trzymałyśmy je w rękach, choć strach nas oblatywał. Dlaczego? Bo to co pokazała nam Hania to Arcydzieło, przez duże A. To niezwykle misterna i koronkowa robota. To nakrycia głowy wykonane z najwyższej jakości materiałów, takich choćby jak jedwabie, tafty, żorżety, welury czy muśliny. Każdy wykonany ręcznie, powstaje wielokrotnie tygodniami – od pomysłu, doboru tkanin i dodatków do samego uszycia. Każdy jest jeden na świecie, nie znajdziecie drugiego takiego samego, może podobny, ale nie taki sam.

    I nagle Hania mówi, że przeprowadza się do Warszawy! Euforia! Będzie blisko nas! I mówi, że szuka miejsca, najlepiej na Saskiej Kępie, na swoje Atelier. „Kojarzymy” Hanię szybko z naszymi zaprzyjaźnionymi dwiema projektantkami, które właśnie na Saskiej Kępie znalazły swoje miejsce na ziemi, które stało się również Hani miejscem.

    Kapelusze muszą tam być

    Bardzo chciałybyśmy, by kapelusze, fascynatory, czy turbany wróciły na nasze ulice, nawet jeżeli nie uda się na co dzień, to przynajmniej przy specjalnych okazjach, jak choćby opera czy Turniej Polo w Żurawnie. Gdy tylko zostałyśmy zaproszone do współtworzenia tego wspaniałego wydarzenia, od razu wiedziałyśmy jedno – Hania i jej kapelusze muszą tam być. To miejsce idealne dla niej i jej dzieł. To okazja, która pozwoli, by nie tylko spędzić miło czas, ale pokazać, jak wspaniałe projektantki są tu, u nas w Polsce, na wyciągnięcie ręki. To był strzał w dziesiątkę!

    Jednak podglądamy nasze modowe podwórko i po ww. wizycie okazało się, że nie tylko my kochamy kapelusze i nie tylko Hania je szyje. Bo oto objawiła się nam dawno niewidziana a jakże zacna firma Cieszkowski – pracownia czapek i kapeluszy z pięknymi warszawskimi tradycjami. Powstali w 1864 roku i tak z dziada pradziada kultywują ten jakże piękny fach.

    Nakrycie głowy inne niż czapka

    Chciałabym Was przekonać do spróbowania, do pomierzenia, a w końcu do kupienia nakrycia głowy innego niż czapka. Bo to nieprawda, że tylko nieliczni wyglądają w kapeluszach ładnie. Każdy, może dopasować idealny dla siebie, tylko trzeba znaleźć swój fason, rozmiar, kolor, materiał. Te i inne elementy stanowić będą o końcowym efekcie. Zanim odnalazłam ten swój kształt, chodziłam, myślałam, mierzyłam i mam! Jeden piękny letni, słomkowy kapelusz z jedwabną wstążką w czarno białą kratkę. Teraz czekam na zielony turban od Hani, ale mam też zielony kapelutek od Kasi z Zuwika Design, który noszę zimą – jest wspaniały.

    Bawcie się tym, jak każdym elementem ubioru. Zacznijcie od małych fascynatorów a potem same zobaczycie, że to szalenie wciąga i sprawia radość.

    Kasia

    FOTO: DAMOSFERA & Lallu Chic by Hania Bulczyńska

    Zaś na tym czarnobiałym zdjęciu jest moja babcia i prababcie. W kapeluszach oczywiście 🙂



    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY