Więcej...

    Walentynki – czy tylko święto zakochanych?

    Wszechobecne, płomiennie czerwone, skrupulatnie wykorzystywane jako marketingowa okazja – nie da się przegapić Walentynek. Tym bardziej zaskakuje, jak mało wiemy o tym święcie. Nie dość, że trudno ustalić jego właściwego patrona, to jeszcze „jego” relikwie obdzieliłyby cały zastęp świętych. Nie ma też jednej legendy, od której można by wywieść święto zakochanych.

    ***

    Podobnie jak w wypadku innych świętych z zamierzchłych czasów: świętych Walentych również było kilku, nie jeden. A nawet kilkunastu; w chrześcijańskiej hagiografii (nauce o żywotach świętych) przewija się bowiem aż 16 postaci o imieniu Valentine lub Valentinus. Można przypuszczać, że dzisiejszy patron święta zakochanych czerpie po trochu od co najmniej kilku z nich. Tym bardziej, że wszystkie opowieści, które przetrwały do dziś, otacza aura romantyzmu.

    Wszystkie żywoty Walentego

    Podanie, które najbardziej spójne jest z dzisiejszą ideą Walentynek, mówi o Walentym – biskupie włoskiego miasta Interamna (dziś: Terni), który sprzeciwił się swemu władcy, Klaudiuszowi II Gockiemu (zwanemu też Okrutnym). Cesarz za wszelką cenę dążył do zwiększenia potęgi militarnej Rzymu i doszedł do wniosku, że tym, co odciąga mężczyzn od wojny, jest rodzina. Unieważnił więc zawarte narzeczeństwa i zakazał ślubów. Biskup Walenty został przyłapany na potajemnym udzielaniu sakramentu i aresztowany.

    Zanim stracono go przez ścięcie, zakochał się z wzajemnością w córce strażnika więziennego, której miłość przywróciła wzrok. Liścik, jaki wysłał jej tuż przed śmiercią, podpisany był: „od Twojego Walentego”.
    Inna legenda nawiązująca do uzdrowieńczej mocy Walentego opowiada o rodzinie, którą święty nawrócił na chrześcijaństwo. Przywrócił mianowicie wzrok dziewczynie, której ojciec zapowiedział, że uwierzy w Boga, jeśli zobaczy jego moc. Modlitwy św. Walentego poskutkowały, w efekcie czego cała rodzina zmieniła wyznanie.

    Pozostałe historie koncentrują się także wokół męczeństwa św. Walentego z powodów religijnych, można znaleźć na przykład wzmiankę o tym, że jako pierwszy pobłogosławił związek poganina z chrześcijanką. Mowa jest też o jego uzdrowieńczej mocy oraz miłosierdziu – podobno towarzyszył skazanym w drodze na egzekucję. Wszystkie podania sugerują, że święty został stracony 14 lutego – co oznaczałoby, że nader radośnie świętujemy dziś tę smutną rocznicę.

    Antyczny rodowód

    Mimo licznych tropów, nie ulega wątpliwości, że święto zakochanych zostało usankcjonowane przez Kościół Katolicki, i to dość dawno temu. W XV w. św. Walenty został ogłoszony patronem zakochanych przez papieża Aleksandra VI. Jednocześnie – co ciekawe – najbardziej znany wizerunek świętego przedstawia go w chwili uzdrawiania chłopca cierpiącego na epilepsję. Św. Walenty jest bowiem w tradycji chrześcijańskiej także opiekunem chorych umysłowo i nerwowo oraz… pszczelarzy.
    Śladów tego ostatniego, nietypowego patronatu możemy szukać w jeszcze bardziej zamierzchłych czasach.

    W wypadku Walentynek stało się zapewne tak, z wszystkimi innymi obrzędami pierwotnymi: tradycja kościelna usankcjonowała celebrowany wcześniej, pogański ceremoniał. Już w starożytnym Rzymie obchodzono bowiem Luperkalia, święto na cześć boga płodności, rolnictwa i urodzaju Faunusa Lupercusa (półczłowieka, półkozła) oraz bogini Junony, opiekunki kobiet i małżeństw. Dość frywolne i radosne obchody tej uroczystości przypadały na 15 lutego, dzień, który już w starożytności uznawano za datę, kiedy ptaki zaczynają łączyć się w pary przed nadchodzącym okresem lęgowym.

    W przeddzień Luperkaliów dziewczęta wrzucały „losy” ze swoimi imionami do urny, z której losowali je chłopcy. W ten sposób młodzież dobierała się w pary na czas obchodów święta, według innych zaś przekazów – w takich parach pozostawała razem przez cały kolejny rok lub nawet na całe życie, jako małżeństwo.
    Około 496 roku n.e. stare pogańskie święto zastąpiono chrześcijańską ucztą w wigilię 15 lutego – dla uczczenia wspomnianego świętego (a raczej świętych, jak już wiemy – Walentych).

    Kwiatki, kartki, serduszka…

    Na upowszechnienie się tradycji walentynkowej w znanym nam dziś kształcie trzeba było jeszcze poczekać, ale faktem jest, że najstarsza zachowana „walentynka”, czyli miłosny liścik, pochodzi z XV wieku. Została wysłana przez księcia Karola I Orleańskiego do jego żony Bony d’Armagnac, w czasie gdy zakochany więziony był w londyńskiej twierdzy Tower. Miłosny poemat można oglądać dziś w londyńskiej Bibliotece Brytyjskiej. Najsłynniejszy fragment wyznania brzmi: „Jestem już chory z miłości, moja najsłodsza Walentynko”.

    Wysyłanie kart walentynkowych upowszechniło się dopiero dwa wieki później, głównie we Francji i Anglii. Już wtedy ozdabiano je międzynarodowymi symbolami miłości: gołąbkami, serduszkami i kwiatami. Nota bene: wręczanie kobietom kwiatów z okazji święta miłości przyjęło się nieco wcześniej niż same kartki miłosne, za sprawą przyjęcia wyprawionego przez córkę króla Francji Henryka IV, kiedy to każda z obecnych panien otrzymała od kawalera bukiet kwiatów.

    Walentynkowe kartki pozostały jednak sztandarowym sposobem na uczczenie święta zakochanych. Amerykańskie stowarzyszenie Greeting Card Association szacuje, że co roku na walentynki na całym świecie wysyłanych jest około miliarda kartek – co sprawia, że 14 lutego ustępuje pod tym względem jedynie Bożemu Narodzeniu. Bywa jednak, że wcale nie ustępuje przepychem – najdroższa kartka walentynkowa w historii została wykonana ze złota. Walentynkę, którą otrzymała diwa operowa Maria Callas, zdobiło serce z diamentów, szafirów i brylantów.

    Dookoła świata

    Święto zakochanych jest dziś obchodzone w większości krajów świata – choć nie wszędzie tak samo. Tradycyjne obchody, łączące pozostałości kultu św. Walentego z folklorem, żywe są szczególnie w państwach „starej” Europy: we Francji, która zgodnie z podaniem zawdzięcza relikwiom świętego Walentego ocalenie większości winnic od plagi i w rozmiłowanej w romantyzmie Anglii. Na Wyspach do dziś sztuki Shakespeare’a są nieodłącznym elementem obchodów dnia zakochanych, a szczególnie wizerunki Romea i Julii, najsłynniejszych kochanków w historii.

    Zresztą to w brytyjskiej literaturze można doszukiwać się pierwszych artystycznych świadectw święta zakochanych. W „Hamlecie” Ofelia mówi o „byciu czyjąś Walentynką”. Niektórzy zaś znawcy przedmiotu twierdzą, że już w chaucerowskim poemacie „Sejm ptasi” (1381 lub 1382 rok) można się doszukiwać wzmianki o święcie zakochanych.
    14 lutego jest oczywiście hucznie obchodzony także w kolebce kultu św. Walentego – we włoskim Terni w niedzielę, która przypada najbliżej święta zakochanych odbywa się wielkie święto zaręczyn. Z całego świata przybywa na nie setki par narzeczeńskich, które przy grobowcu swego patrona przyrzekają miłość i wierność do dnia ślubu.

    Lokalny festiwal, który towarzyszy temu obrzędowi, trwa niemal cały miesiąc.
    W Niemczech tradycyjnie wysyła się kartki walentynkowe, ale wśród innych ozdób można na nich spotkać także… świnię, lokalny symbol dobrobytu. Zakochani Czesi dla odmiany wieszają na praskim moście św. Karola kłódki, symbolizujące trwałość i nierozerwalność ich uczucia. W Japonii zaś Walentynki są właściwie świętem mężczyzn. To oni są tego dnia obdarowywani przez kobiety czekoladkami, choć te nie zawsze muszą być przejawem miłości romantycznej. Japonki wręczają „giri-choko” przyjaciołom i znajomym, „honmei-choko” przeznaczone są zaś dla tego jedynego, wybranego.

    …i po słowiańsku

    Do Polski Walentynki dotarły dopiero po otwarciu granic, w latach 90. i początkowo nie budziły dużego entuzjazmu. Do ich rozpowszechnienia w całej wschodniej Europie przyczynił się… kalendarz działań marketingowych. Według cyników huczne obchody święta zakochanych w połowie lutego mają ożywić martwy sezon handlowy pomiędzy Bożym Narodzeniem i Wielkanocą.
    Nie da się jednak pominąć i lokalnej, pogańskiej tradycji sankcjonującej obchody święta zakochanych: wprawdzie nie 14 lutego, ale celebrowano przecież na terenach słowiańszczyzny swoisty odpowiednik święta płodności, jakim była Noc Kupały.

    Zwana także Nocą Świętojańską lub Sobótką, do dziś obchodzona jest w niektórych regionach w czasie letniego przesilenia: w najkrótszą noc roku, z 21 na 22 czerwca. Od wieków był to pogański obrzęd ku czci ognia, wody, namiętności i płodności, a nieodłącznym elementem świętowania były: taniec, śpiew i spotkania przy ogniskach. Innym prekursorem Walentynek są obchodzone na Wschodzie „Kaziuki”, dzień św. Kazimierza 4 marca, w którym panny tradycyjnie piekły pierniki i ofiarowywały je wybrańcom.

    Współcześnie w Polsce Walentynki najhuczniej obchodzone są w Chełmnie, jednym z kilku rodzimych miast, które szczycą się posiadaniem relikwii św. Walentego (a warto wspomnieć, że szczątków zachowanych na całym świecie wystarczyłoby zdecydowanie dla kilku świętych). Od 2002 roku organizowane są „Walentynki Chełmińskie”, z paradą głównymi ulicami miasta i orkiestrą dętą. Na staromiejskim rynku układane jest co roku wielkie walentynkowe serce ze świec. Mieszkańcy miasta szczycą się długą tradycją obchodów święta zakochanych, przywołując wydany w Chełmnie XIX-wieczny „Sekretarz miłosny, czyli podręcznik dla zakochanych zawierający liczne wzory listów miłosnych, powinszowań dla osób ukochanych, wiersze imionnikowe itd.”. Można się z nim zapoznać i dziś na stronie Polony.

    Miłosne wróżby

    Ponieważ nie ma starodawnych obrzędów bez prób odgadnięcia przyszłości, zatem i w walentynki próbowano przewidzieć, co kogo czeka w nadchodzącym roku – oczywiście w miłości. Tradycyjnie dziewczęta miały tego dnia wypatrywać ptaków. Ten, którego dostrzegły, symbolizował przyszłego oblubieńca. I tak rudzik zwiastował zamążpójście za marynarza.

    Wróbel wróżył, że małżeństwo będzie ubogie, ale szczęśliwe. Łuszczak zaś przepowiadał bogatego męża.
    Jeżeli w walentynkową noc dziewczynie przyśni się nieznajomy – ponoć niechybnie zostanie on jej mężem. Snom – według wierzeń – można też pomóc, wkładając pod poduszkę gałązkę rozmarynu. Sprawi ona, że we śnie ujrzymy, kto jest nam przeznaczony.

    Tym z nas zaś, którzy do wróżb nastawieni są bardziej rozrywkowo, może przypaść do gustu nowoczesna, internetowa odmiana walentynkowych wróżb. Możemy powróżyć sobie z płatków wirtualnej stokrotki „kocha, lubi, szanuje”. Można też sprawdzić walentynkowy horoskop. Jeśli jednak Walentynki to zupełnie nie nasz klimat – zawsze możemy uczcić Dzień Singla – 15 lutego.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY