Łódzkie pory roku
Irena Tuwim przyszła na świat 22 sierpnia 1899 roku w Łodzi. W swoich wspomnieniach zatytułowanych „Łódzkie pory roku” kreśliła obraz zimnego mieszkania przy ulicy Andrzeja – pięć dużych pokoi, których „w żaden sposób nie można było ogrzać”. I nie miała na myśli wyłącznie chłodu odczuwalnego fizycznie. Tak wspominała swoje dzieciństwo: „Nie było sielskie anielskie i, jak mówią, promienne i beztroskie. Tylko pełne zmór i strachów…”.
Jej rodzice pochodzili z zasymilowanych rodzin żydowskich. Do tradycji nie przykładali wagi, w ich domu nie mówiono o religii, nie znano jidysz. Małżeństwo było skrajnie niedobrane : „Z roku na rok między rodzicami narastały wzajemne żale i pretensje, rosła obcość, która z czasem w matce wywołała ciężką nerwicę i jakąś wyraźną niechęć do ojca” – pisała Irena. Ojciec, Izydor – introwertyczny księgowy – z biegiem lat coraz bardziej zamykał się w sobie. Matka, Adela, nieco od męża młodsza, marzyła o życiu towarzyskim i premierach teatralnych, tymczasem została wiecznie stękającą panią domu.
Neurotyczna osobowość Adeli: stan permanentnego niepokoju, zaburzenia lękowe i chorobliwa wręcz nadopiekuńczość odcisnęły bolesne piętno na dzieciach. Juliana, który zresztą odziedziczył matczyne neurozy, wpędzała w kompleksy, nadmiernie przejmując się charakterystycznym znamieniem na jego policzku. Irenie zwykła wmawiać, że z powodu rzekomego braku urody zostanie starą panną. Nie potrafiła ochronić syna ani córki przed wybuchami złości nieobliczalnej opiekunki, która często znęcała się nad małą Ireną.
Dorastając w rodzinie, którą dziś nazwalibyśmy dysfunkcyjną, Irena i Julian bardzo się zżyli. Łączyła ich wyjątkowa więź emocjonalna, dziecięce traumy, ale także miłość do literatury. W przyszłości rodzeństwo miało ujawnić swoje talenty i wzajemnie wspierać także w literackim świecie.
Poetka
Irena Tuwim była wrażliwą, inteligentną panną, piszącą do szuflady. Starszy brat zachęcał ją, by zaprezentowała swoją twórczość. Jako poetka zadebiutowała jeszcze w czasach szkolnych – w 1914 roku opublikowano na łamach „Życia łódzkiego” jej wiersze „Przy kominku” i „Szczęście”, które podpisała pseudenimem Ira Blanka. Natomiast w 1921 roku, nakładem prestiżowego warszawskiego wydawnictwa Jakuba Mortkowicza, ukazał się pierwszy „prawdziwie dorosły” tomik Ireny Tuwim, zatytułowany „24 wiersze”. Kolejnymi były „Listy” z 1926 roku i znacznie lepiej przyjęty „Miłość szczęśliwa” z roku 1930. Krytycy porównywali poezję Ireny do twórczości wybitnej rosyjskiej poetki Anny Achmatowej czy dzieł „czarownicy z Krakowa” – Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.
Jarosław Iwaszkiewicz jako jeden z nielicznych nie podzielał zachwytów nad Ireną, uważając ją za „zbyt afektowaną”. Z pewnym lekceważeniem mówił o niej „poetessa”. Natomiast Julian Tuwim wielokrotnie podkreślał talent siostry, twierdząc, że nawet go przerastała. Wyrazem uznania dla młodej poetki było włączenie kilku jej młodzieńczych wierszy do własnego tomu „Czyhanie na Boga”, oczywiście z zaznaczeniem autorstwa. Oboje należeli do grupy literackiej Skamander, choć dziś o Irenie rzadko się wspomina w kontekście Skamandrytów. Być może dlatego, że to nie poezja okazała się największą pasją Ireny Tuwim.
Tłumaczka
Była poliglotką. Przetłumaczyła z rosyjskiego „Annę Kareninę” Lwa Tołstoja, ale spełniała się przede wszystkim jako autorka przekładów literatury dziecięcej. Stanisław Lem uznał, że „Kubuś Puchatek” A.A. Milne’a w polskim przekładzie Ireny Tuwim to arcydzieło, rzecz znacznie lepsza niż angielski oryginał. I trudno się z tym nie zgodzić. Przekłady literatury dziecięcej przyniosły Irenie największą sławę. Miała wyjątkową umiejętność dostosowania tekstu do młodego czytelnika. Stworzyła kultowe powiedzonka, w tym słynne kubusiowe „małe co nieco”, które na stałe weszły do polszczyzny.
Irena podarowała polskim czytelnikom „Mary Poppins” Pameli Travers, „Fernando” Munro Leafa oraz przełożoną wspólnie z mężem „Chatę wuja Toma” Hariett Beecher Stowe. W latach 80. Monika Adamczyk-Garbowska zaproponowała nowy, bardziej zbliżony do oryginału przekład książki Milne’a, jednak jej Fredzia Phi-Phi nie miała szans z Kubusiem Puchatkiem, którego „stworzyła” Tuwim.
Jak obliczyła Anna Augustyniak, autorka biografii „Irena Tuwim. Nie umarłam z miłości”, tylko w wydawnictwie Nasza Księgarnia na przestrzeni 30 lat (od 1946 roku) ukazało się trzydzieści książek Ireny Tuwim, w łącznym nakładzie ponad trzech i pół miliona egzemplarzy. W latach 50. i 60. najsłynniejsza translatorka nie tylko pracowała nad przekładami, ale też prezentowała własną twórczość dla najmłodszych czytelników: „Marka Wagarka”, „Pampilio”, „Co okręt wiezie?”, „Niedźwiedź i dziewczynka” i wiele innych, dziś nieco zapomnianych, a w każdym razie przyćmionych przez tłumaczone klasyki światowej literatury.
W trójkącie
Była cenioną poetką, autorką książek dla dzieci, wspaniałą tłumaczką. Jej życie osobiste to inna, bardziej dramatyczna historia – skomplikowane relacje, życiowe zakręty, bolesne straty.
W 1922 roku, wbrew obawom matki, wyszła za mąż. Jej wybrankiem został Stefan Eiger, znany później jako Stefan Napierski – dobrze sytuowany krytyk literacki oraz tłumacz, niespełniony poeta. Był potomkiem majętnych łódzkich fabrykantów. Odrzucił żydowskie dziedzictwo i przeszedł na katolicyzm. Wiersze Ireny go zachwyciły. Zabiegał o względy Skamandrytki, odwiedzając łódzkie mieszkanie Tuwimów i ofiarowując Irenie kosze kwiatów. Byli sobie bliscy i zdecydowali się na ślub. Dla niego Tuwimówna przyjęła chrzest.
Małżeństwo, oparte głównie na przyjaźni, nie przetrwało próby czasu. W warszawskich kręgach literackich szeptano o homoseksualizmie Napierskiego i sugerowano, że ślub z Ireną był strategicznym posunięciem, bez podtekstów romantycznych. Plotkowano, że już w trakcie podróży poślubnej w Berlinie, Stefan zabawiał się w nocnych klubach dla gejów…
Podczas jednego z wieczorów brydżowych Irena poznała Juliana Stawińskiego, młodszego o sześć lat dyplomatę i tłumacza. Uczucie, które między nimi rozkwitło, określiła później jako „rodzaj opętania”. Myśląc o mężu, próbowała wyleczyć się z uczucia do Juliana. On, przerażony perspektywą utraty Ireny, próbował się zabić. Miłość zwyciężyła. Napierski, wykazując się niezwykłym zrozumieniem, zaproponował roczną separację, a jego żona zamieszkała z kochankiem. Był tode facto koniec małżeństwa Ireny ze Stefanem, ale jednocześnie – początek nowego rozdziału. W 1935 roku sfinalizowano rozwód, a zakochana do szaleństwa poetka mogła poślubić Stawińskiego. Ślub wzięli w Wilnie, w obrządku ewangelicko-reformowanym.
Drugie małżeństwo, mimo głębokiego uczucia, okazało się trudne. Lata 40. i 50. przyniosły lęk, niepewność i wiele bolesnych strat. W czasie wojny Stawińscy tułali się po świecie, szukając bezpieczeństwa we Francji, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Irena tęskniła za bratem, do którego pisała długie listy. Stawiński już wtedy miewał stany depresyjne, zmagał się z alkoholizmem. Po powrocie do kraju Irena opłakiwała śmierć pierwszego męża i matki. W 1953 zmarł nagle jej ukochany brat – z tym najtrudniej było się pogodzić.
Irena i Julian Stawińscy nie żyli w dostatku. Dodatkowo, skłonności samobójcze Juliana napawały Irenę niepokojem. Otaczała ukochanego opieką i wspierała w walce z chorobą aż do jego śmierci w 1973 roku. Sama też zaglądała do kieliszka, coraz głębszego. Nie była szczęśliwa. Tłumaczenie literatury dziecięcej było jej terapią i ucieczką. Zmarła w Warszawie, 7 grudnia 1987 roku.
Więcej o sylwetkach kobiet znajdziecie tutaj.