Sweter
Dzierganie na drutach czy robienie na szydełku kojarzy się z epoką PRL. Wykonane w ten sposób ubrania dawały upust kreatywności i były sposobem na osiągnięcie oryginalnego wyglądu, mimo niedostatków zaopatrzenia.
– Sweterek własnoręcznie zrobiony był polem ekspresji i swobody twórczej – przyznaje Bogusław Deptuła, historyk i krytyk sztuki, kurator wystaw.
Jego pierwsza dziewczyna – nie dziergająca, ale rysująca – zrobiła projekt swetra i poprosiła o jego wykonanie znajomą.
– Wyszedł bardzo awangardowo. Całość była udziergana z szarej włóczki, a wzór miał w mocnych kolorach – zieleni, rubinów, fioletów. To było bardzo mocne zestawienie w tamtych czasach.
Okazje
Dziewczyna nakładała go tylko na specjalne wyjścia i okazje! Dzięki temu artyści mieli poczucie, że nie jest najgorzej. Swetry miały swój indywidualny rys i były furtką do lepszego świata, do którego trudno się dostać.
– Sklepy świeciły pustkami. Zdarzało się, że w niektórych z materiałami wisiał napis typu – jedwab i nic więcej. Przywoływał obywatelom wspomnienie luksusu. Potem było tylko gorzej. Od 1983 roku ubrania, buty były dostępne na kartki i można było kupić, jak ktoś miał szczęście: 1 parę rocznie – przypomina Deptuła.
Własnoręczna produkcja swetrów przybrała więc masową skalę. Polacy kupowali odpady na wagę z fabryki odpadów w Kowarach koło Jeleniej Góry nazywane tzw. wełną kowarską. Do domu przynoszono ją w wielkich workach. Były tam splątane krótkie odcinki różnobarwnej przędzy – przeważnie wełny z domieszką. Jak czytamy w katalogu do wystawy o modzie w czasach PRL pt. „MODA i już”.
Przekształcenie „wełny kowarskiej” we włóczkę było procesem żmudnym i czasochłonnym. Zawartość worków sortowano według kolorów, czasem prostowano nad parą, związywało razem w krótkie kawałki.
Twórczo
Wszystko to składało się na twórczy recykling, który zaklinał szarą rzeczywistość. Niestety, pięknych swetrów z napisem SOLIDARNOŚĆ, które powstawały w tym szale twórczym – nie dało się nosić na wierzchu.
– Tylko pod płaszczem. Przecież było się od razu legitymowanym, gdy funkcjonariusze wypatrzyli wpięty w klapę płaszcza czy marynarki – nawet miniaturowy opornik – tłumaczy Deptuła.
Ludzie wymontowywali je ze starych radioodbiorników albo pozyskiwali od zaprzyjaźnionych elektroników. Były symbolem sprzeciwu wobec stanu wojennego. Przypinano je do koszul, swetrów, kurtek, wpinano w klapy marynarek. Najczęściej jednak wpinane były w brezentowe plecaki lub chlebaki, gdzie przenoszono zakazane ulotki i gazety.
Wiele osób nosiło swetry z symbolicznym wzorem, który nie zwracał uwagi władzy. Inspirowane były piosenką Jacka Kaczmarskiego „Mury”. Wówczas całą powierzchnię zajmował wzór ceglanego muru, a gładki, pozbawiony wzorów rękaw symbolizował dążenie do wolności. Kaczmarskie śpiewał, że mury runą i pogrzebią stary świat.
Tureckie sweterki
Zanim rzeczywiście się to udało, do Polski, w połowie lat 80-tych napłynęła moda na… tureckie sweterki.
– Były potworne! Doszło wtedy do poluzowania w małym handlu, więc obrotni obywatele przywozili je z Turcji i sprzedawali na bazarach – opowiada Deptuła.
Jak okropne były, można sobie przypomnieć, patrząc na jeden z obrazów z cyklu „Sportowcy” Edwarda Dwurnika, na którym bohater nosi go do szerokich spodni i gumowych butów.
Co ciekawe, ich estetyka przypomina się Bogusławowi Deptule, gdy patrzy na niektóre stroje swojej nastoletniej córki.
– Nosi swetry – trochę w stylu swetra tureckiego, których bym nawet za dopłatą nie założył. Chodzi w nich i uważa, że mają sznyt – dodaje ze śmiechem.
Kreacje
Niesztampowe kreacje sprawdzają się w każdym okolicznościach. W dzisiejszych czasach, gdy na ulicach większość osób ubranych jest podobnie, dobrze jest mieć coś, co przypomni, że ubranie powinno podkreślać indywidualność, a nie powodować, że człowiek wtapia się w tłum, w którym, mimo upływu czasu, znów dominują, szczególnie zimą – kolory szarości i czerń.
Bogusław Deptuła o modzie, sztuce opowiada w nowej odsłonie „Nowego Tygodnika Kulturalnego” – programu, którego możesz zostać patronem.
Foto: NAC
Txt: Damosfera