Płyta
Płyta jest świadectwem tego jak ludzie tamtych czasów potrafili żyć muzyką. Tańczyli, przytulali się i pięknie pisali o uczuciach. Mimo upływu prawie stu lat od ich powstania, mają w sobie taką czystość formy i prawdę, że wciąż i wciąż na nowo możemy siebie w nich wyśpiewać.
– Lata trzydzieste poprzedniego stulecia były podobno najpiękniejszym czasem dla mojego miasta – Warszawy. Babcia zdążyła mi to opowiedzieć i wytańczyć. Po wojnie, wraz z przyjaciółmi próbowała wskrzesić tradycje potańcówek, ale po wojnie nic już nie było takie jak przedtem. Moje pokolenie urodziło się zupełnie niezdolne do tańca – opowiada piosenkarka.
Kiedy nagrywała „Minione”, nieustannie myślała o kobietach, z których linii pochodzi. O tym, że śpiewa melodie skomponowane w najpiękniejszych latach ich życie. Latach beztroskiej młodości, koralowych ust, smukłych brwi i przepastnych miłości, na które było mnóstwo czasu.
– Były to czasy zachwycające w sztuce. Lata mojej ulubionej muzyki. Ewolucja harmonii, jak dla mnie, mogłaby zatrzymać się w tym właśnie miejscu historii. I tylko nie do pojęcia, że człowiek tamtej kultury i wrażliwości mógł ruszyć w obłęd wojny. Dla mojej Babci Ireny, Prababci Valeski, Cioci Janeczki, kiedy wybuchła wojna, liczyło się tylko jedno – żeby ocalić dzieci. Nie tylko własne. To były niesamowicie dzielne kobiety. Umiały tańczyć i umiały żyć – dodaje Jopek.
Piosenkarka
Piosenkarka lubiła myśleć o Nich przetrząsając archiwa nagraniowe w poszukiwaniu piosenek na spotkanie z Gonzalo Rubalcabą, genialnym kubańskim pianistą. Kiedyś, kiedy nagrywali „Polannę”, opowiadała Gonzalo o polskich tangach międzywojennych, odpowiedział jej wtedy, o tym, że Kuba była wtedy portem całego świata, chłonęła melodie wszystkich w tranzycie i najpewniej zna większość piosenek, o których mu opowiadała.
– Ale wtedy, pięć lat temu, nie nagraliśmy żadnej z nich. Tamte nagrania były dedykowane innym tematom. Musieliśmy spotkać się raz jeszcze. Nieprzypadkowo teraz. Może ta muzyka, w której przeszłość przenika się z przyszłością, polskie, żydowski czy argentyńskie okazuje się być równie dobrze kubańskie, będzie nie tylko moim szczęściem spotkania Gonzalo, ale także głosem tęsknoty za światem jedności, pokoju, wzajemnego szacunku i zaufania. „All we need is love” śpiewał Paul McCartney. Teraz bardziej niż kiedykolwiek – dodaje na zakończenie nostalgicznie Anna Maria Jopek.