Druskieniki darzę sentymentem. Pamiętam wspomnienie o nich pani Basi Piotrowskiej, córce pułkownika Feliksa Kamińskiego, bohaterce naszej książki „Banany z cukru pudru” (autorkami książki są Aleksandra Karkowska i Barbara Caillot). Feliks Kamiński był adiutantem Józefa Piłsudskiego, więc być może dlatego wybrał Druskieniki jako wakacyjny kierunek. Pani Basia opowiadała, że jako najmłodsze dziecko nie pojechała do Druskienik na wakacje w 1939 roku, pojechali jej bracia i rodzice. W prezencie od nich otrzymała kapelusz słomkowy. Jako pięcioletnia dziewczynka prychnęła, bo oczekiwała „większego” prezentu. Wtedy ojciec zabrał ją do Domu Braci Jabłkowskich, gdzie kupił ukochanej córeczce lalkę. Dwa tygodnie później wybuchła wojna, pułkownik wyszedł z domu i nigdy nie wrócił. Zginął w Charkowie.
W tym roku udało mi się odwiedzić Druskieniki. Spacerowałam wśród starych drewnianych willi i zastanawiałam się, w której z nich mogli się zatrzymać Państwo Kamińscy. Drewniane wille z końca XIX i początku XX wieku to cecha charakterystyczna architektury tego uzdrowiska. Są zdobione dekoracjami snycerskimi, które często wyglądają jak delikatne koronki.
Pierwsza willa, która wpadła mi w oko to Willa Imperial. To jeden z pierwszych domów wypoczynkowych w Druskienikach. Mieściły się tu restauracja i pokoje gościnne. Niestety dziś zamknięta, wymaga remontu.
Kolejny piękny budynek to Willa Maurytanka, również z XIX wieku. Dziś znajduje się tu hotel Dalija, w którym udało mi się wynająć pokój podczas pobytu w uzdrowisku.
Takich willi jest sporo w mieście, jedne w lepszym, inne w gorszym stanie, niektóre w remoncie. Wszystkie piękne.
Druskieniki, których nazwa pochodzi od słowa „druskos”, co po litewsku znaczy sól lub nawet od słowa „druskininkas”, co w języku litewskim oznacza człowieka zajmującego się warzeniem soli, to największe i najnowocześniejsze uzdrowisko na Litwie, jedno z najlepszych klimatycznych i balneologicznych uzdrowisk w Europie z licznymi źródłami mineralnymi i pokładami borowiny.
Pierwsze zmianki o Druskienikach pochodzą z początku XVII wieku, choć prawdopodobnie już w XIII wieku istniało tu grodzisko, które spłonęło. W 1794 roku na mocy dekretu króla Polski i wielkiego księcia litewskiego Stanislawa Augusta Poniatowskiego otrzymały status miejscowości leczniczej, natomiast w 1837 car Mikołaj I nadał jej tytuł uzdrowiska. W tym roku Druskieniki świętują 230 lat.
Po I wojnie światowej miasto znalazło się na terytorium Polski, a jego popularność znacznie wzrosła dzięki Józefowi Piłsudskiemu, który często tu wypoczywał. Marszałek posiadał tu dworek „Pogankę”, który został wyburzony w 1964 roku.
W latach 1929-1932 rozbudowano kurort, zbudowano „Zakład Leczniczego Stosowania Słońca, Powietrza i Ruchu”, Pijalnię Wód Mineralnych, baseny. Było to bardzo prestiżowe uzdrowisko, nowoczesne. Bywali tu m.in. Hanka Ordonówna, Ignacy Kraszewski, Stanisław Moniuszko.
W latach 1944 do 1991 Druskieniki znalazły się w granicach Związku Radzieckiego, od 1991 należą do Litwy.
W Druskienikach prócz starych drewnianych willi znajdują się nowoczesne hotele z ofertą kuracyjną bazującą na tutejszych wodach termalnych i borowinie. Z zabiegów można też skorzystać w najstarszym zakładzie uzdrowiskowym Druskininkų Gydykla, który kilka lat temu został wyremontowany. W głównym budynku znajduje się również pijalnia wód. Do zakładu należy Aqua Park i Park Zdrojowy.
W mieście znajduje się jedyna Snow Arena w krajach nadbałtyckich, gdzie na powierzchni 8 hektarów znajdziemy stoki dla zwolenników narciarstwa i snowboardingu, jedyna kolejka linowa na Litwie, którą można przejechać nad Niemnem pomiędzy Aqua Parkiem a – właśnie – Snow Areną. Grająca fontanna, muzea i pyszne jedzenie w restauracjach.
To najstarsze i największe uzdrowisko Litwy dodatkowo jest pięknie zalesione. Tuż obok znajduje się Park Narodowy Dzukija, który słynie z sosnowych lasów. Czyste powietrze, ale też działanie kojące i antystresowe.
Druskieniki mają wspaniałą atmosferę. Pięknie łączy się tu przyroda, stara architektura i nowoczesność. Nie ma plastiku i hałasu. Na pewno tu wrócę.
Aleksandra Karkowska – autorka międzypokoleniowych książek „Banany z cukru Pudru”, „Na Giewont się patrzy”, „Marsz, marsz BATORY”, „Mewa na patyku”, „FOTO z misiem”. Od 2015 roku prowadzi Oficynę Wydawniczą Oryginały. Absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu. Działa społecznie na warszawskiej Sadybie. Kocha fotografie i podróże.
Więcej o podróżach znajdziecie tutaj.