Więcej...

    Królowe są DWIE!

    Mają do siebie dużo dystansu. Ogromne żółte kapelusze, kolorowe sukienki, które noszą, od razu kojarzą się z bajecznym światem pszczół. Coś chyba jest w tym skojarzeniu, bo Bogusława i Karolina to bardzo pracowite istoty. W połowie życia, kiedy nie miały za co żyć, postanowiły stworzyć własne cytrynowe królestwo. Wskoczyły do kuchni, by z pomocą magicznych zaklęć stworzyć własnoręcznie robione konfitury. Poznajcie siostry: Karolinę i Bogusławę Schubert.

    Manufaktura

    Co robiłyście zanim założyłyście manufakturę?

    Karolina: Jestem po handlu zagranicznym i zawsze zajmowałam się tworzeniem nowych rzeczy. Nigdy nie pracowałam w biurze, bo ta forma pracy mi nie pasowała. Prowadziłam własną firmę – sklep z naturalną żywnością. Byłam pionierką w tej branży. Nie miałam suplementów w sklepie, tylko samo zdrowe jedzenie.

    Bogusława: Byłam aktorką. Ukończyłam Conservatoire national supérieur d’art dramatique de Paris, gdzie głównie szalałam. Pewnego dnia uznałam, że już nie chcę nią być. Miałam dość mówienia napisanych wcześniej tekstów do ludzi, którzy siedzą z głową w telefonach, pykając w klawiaturę podczas występów. To było 10 lat temu. Potem przez kolejne 5 lat żyłam jak pustelniczka, samotniczka, medytatorka, myślenniczka. Nie spotykałam się z nikim i w ogóle nie myślałam o tym, co robić, by zarobić jakieś pieniądze…

    ?

    Aż pewnego dnia okazało się, że jedna siostra z drugą ma do spółki 50 groszy i żadnego future. A miałyśmy razem ponad 100 lat! Raczej nikt nie marzył, by zatrudnić takie dziwne paniusie z dziwnymi życiorysami.

    Konfitury

    Jak wpadłyście na pomysł robienia konfitur? Skąd taka odwaga?

    To jest podstawowa zasada: nie bać się! Choć oczywiście w brzuchu nas kręciło. Co do cytryn, to los nam je podpowiedział, bo jak już postanowiłyśmy się ruszyć, by coś zmienić w życiu – upiekłyśmy sernik ricotto waniliowy i zrobiłyśmy humus. Pobiegłyśmy z tym na bazarek do Milanówka. Rozstawiłyśmy się na pożyczonej skrzynce od sąsiadów handlarzy. Od tego się zaczęło, ale było strasznie gorąco i mimo turystycznej lodówki – produkty szybko się psuły.

    I zaczęłyście robić konfitury z cytryn.

    W związku z doświadczeniami z targu, wiedziałyśmy, że nasz produkt musi być trwały. Zamknęłyśmy się w kuchni i zaczęłyśmy komponować. Dorzucałyśmy, odejmowałyśmy, dodawałyśmy nowe przyprawy i tak powstały pierwsze przepisy. Nagle ze starej książki kucharskiej wypadła kartka z przepisem na konfiturę z cytryn. Zrobiłyśmy ją! Używając, mimo wspomnianych 50 groszy, tylko cytryny BIO, pamiętając, że w konfiturze to, co się daje do środka – zostaje i tym karmimy ludzi.

    Mimo, że osiągnęłyście sukces, nadal same je robicie? Tak! To jest rękodzieło. Dwie królowe mają 4 ręce i dwa serca, dlatego pracują nadal same! Nie mamy żadnego przetwórstwa. Wszystko robimy same. Jesteśmy najmniejszym królestwem świata. Konfitury robimy w ciągu tygodnia, a w weekendy wystawiamy się na targach i w miejscach, gdzie można je sprzedać.

    Ekskluzywne

    Wasze konfitury zapełniają miejsca w ekskluzywnych sklepach internetowych!

    Nie tylko w internetowych. Jesteśmy też w sklepach stacjonarnych luksusowych np. Premium Food Gate na 3 lotniskach w Warszawie, Krakowie, Gdańsku. Śmiać nam się chce do dziś, gdy sobie przypomnimy jak zaczynałyśmy bez grosza przy duszy. Cel był jeden – zarobić na życie! Teraz się zastanawiamy, dlaczego nie zaczęłyśmy robić tego, co robią wszyscy i co się dobrze sprzedawało: buraczków w słoiczku, powideł, dżemu z porzeczek. Tylko złapałyśmy się za cytryny…

    Jak dobieracie dodatki do cytryn?

    Poruszamy się między ziołami a przyprawami. Nie zawsze nam to wychodzi, co sobie wymyślimy w głowie. Teoria i praktyka nie idą w parze. Konfitury powstają na podstawie prób i błędów. Najważniejsza jest cytryna i jej smak ma dominować. Jak robimy na przykład zestaw cytryna – rozmaryn to powinno się go czuć, ale nie może on rozwalać smaku cytryny.

    Dodajmy też, że sporo czarujecie nad konfiturami…

    O tak, ale czarów nie zdradzimy. Powiemy tylko, że polegają na śpiewaniu, mamrotaniu na głos lub w duszy zaklęć podczas produkcji. Są to cytrynowe zaklęcia! Każde mieszanie w garnku to już jest magia. Dlatego nie chcemy oddać produkcji w niczyje ręce. Osobiście przygotowujemy konfitury. To co jest w nas, wchodzi do nich. To nie tylko witaminy, ale dobra energia, która jest w nas! To jest ta magia.

    W kapeluszach

    Macie sporo zdjęć w kapeluszach. Czy to wasza druga pasja?

    Chodzimy głównie w koronach. (Śmiech!) Tak zdobywamy klientów: nosimy wianki, korony i uwielbiamy robić sobie zdjęcia pod ukochaną mirabelką. Kochamy wszelkie cytrynowe kolory.

    Jakie plany macie na najbliższy czas?

    W najbliższym czasie będziemy zmieniać look słoiczków. Zmiana looku dotyczy królowych i słoiczków, a także standu, gdy się wystawiamy, jako, że postpandemicznie ruszamy w świat zadziwiać, wystawiając się na targach międzynarodowych typu slowfood. Pomagają nam w tym dwie cudowne i ukochane artystki, które tworzą tylko z recyklingu: Karina Krolak i Patka Smirnow.

    Recepta

    Zdradzicie receptę na sukces?

    Po pierwsze się nie bać, po drugie się nie bać, po trzecie się nie bać! Po czwarte: nie ma granic, czyli nie można mówić sobie, a jak ja to zrobię? I nie zakładać, że jak się robi biznes to trzeba mieć wkład własny. Można zaczynać od zera, nie trzeba zaczynać od pieniędzy i na nich kończyć. Nie można się też poddawać. Teraz jest moda, by szybko wkładać pieniądze i czerpać zyski. O nie! Jeśli się wie, co się robi i idzie się za tym pomysłem, należy być konsekwentnym. Nie należy też słychać ludzi: którzy mówią, lepiej zrób to czy tamto, bo tych doradców jest zawsze 100 milionów. Trzeba robić swoje. To nie jest najprostsza droga. Warto zacząć patrzeć na życie: ok, ktoś ma receptę na sukces, ale liczy się PASJA, stworzenie czegoś po swojemu dla siebie i dla świata.

    Dużo tego…

    Robienie konfitur to przyjemny sposób na życie. Przyjemne spędzanie czasu. Dzięki takiemu podejściu znika z tyłu głowy ciężka praca, jaką jest mieszanie w garnkach składników, krojenie cytryn. To, że przez 7 dni w tygodniu, przez 5 lat nie masz żadnego dnia wolnego. To znika, bo my bardzo przyjemnie spędzamy czas: nie ma spinki, że musimy narobić nie wiadomo ile słoików. Dajemy sobie luz i żyjemy w stylu slow life!

    Rozmawiała: Katarzyna Kamińska

    Zdjęcia: archiwum Królowych



    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY