Elvis Strzelecki: 28.09.23 to ważna dla Ciebie data – to dzień ukazania się Twojego debiutanckiego koncept albumu „Pulsar”. Opowiedz o kulisach całego projektu.
Angelena: Album „Pulsar” powstał jako koncept w mojej głowie jakieś 2 lata temu i już wtedy wiedziałam, że musi to być coś wyjątkowego. Na początku jednak miał być tylko EP-ką, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i w ten sposób dotarliśmy do pełnego albumu, składającego się z 11 kompozycji. Sumując cały proces produkcji utworów, robienia wizuali, teledysków i projektowania poligrafii, album powstawał przez około 1,5 roku. Każdy utwór natomiast rodził się dość szybko, a z Producentem Adamem złapaliśmy na tyle dobre flow we współpracy, że sama produkcja muzyczna poszła nam bardzo sprawnie. Najdłużej zajęły formalności pod tytułem – z kim wydać, kiedy, gdzie i jak. Ostatecznie album wydałam własnym sumptem w wersji fizycznej, natomiast dystrybucją cyfrową zajęła się wytwórnia Warner Music Poland.
Album ukazał się na trzy dni przed Twoimi urodzinami – przy okazji wszystkiego najlepszego! Czy był to przypadek, czy chciałaś może zrobić sobie prezent urodzinowy?
Chciałam w kolejny rok życia wejść już z albumem na koncie plus zrobić sobie tym taki prezent na urodziny. Teraz myślę, że to jednak nie był do końca dobry pomysł, bo ilość zadań do wykonania przy promocji była na tyle duża, że ciężko było mi pogodzić to ze świętowaniem samych urodzin. To były intensywne dni. Cieszę się natomiast, że finalnie album wyszedł 28 września i myślę, że to była dobra decyzja. Zapowiadałam go wcześniej na kwiecień, ale przez przeciąganie się pewnych spraw projektowych, musiałam trochę potrzymać w niepewności słuchaczy.
Nie bez kozery pytam o przypadki, bowiem artystyczna postać Angeleny sprawia wrażenie osoby wierzącej w znaki, prawo przyciągania, przeznaczenie. Jak jest naprawdę?
Wierzę w znaki, to prawda. Również w to, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Spójrzmy na sam fakt tego, że po kilkuletniej przerwie od muzyki w moim życiu powróciłam do tego ze zdwojoną siłą, gdy zrozumiałam, jak bardzo brakuje mi jej do szczęścia oraz kim naprawdę jestem wewnątrz, czego pragnę i jaka jest moja droga. I ta droga jest trudna, kilkukrotnie chciano mnie z niej zawrócić, ale ja gdzieś pod skórą po prostu czuję, że muszę iść w tym kierunku. Pomimo błędów czy potknięć, gorszych momentów w tej całej „karierze” (która notabene dopiero się zaczyna), mam w sobie jakąś wielką siłę i motywację do tego, żeby to robić. Pojawia się w mojej głowie wizja i nie wyobrażam sobie, żebym jej nie zrealizowała. Po prostu to stało się dla mnie sensem życia i nic nie daje mi takiej satysfakcji, jak tworzenie i wydawanie własnej muzyki, nawet jeśli obecnie dociera ona do bardzo wąskiego grona.
W swoich tekstach zestawiasz pojęcia związane z kosmosem z ludzkimi uczuciami. Kosmos kojarzy się z czymś nieodgadnionym, choć wydaje się, że dzięki naukowcom wiemy o nim całkiem sporo. Podobnie jest z uczuciami – potrafimy je nazywać, lecz uczymy się radzić sobie z nimi przez całe życie, tak naprawdę nigdy do końca ich nie zgłębiając. Jak Ty to postrzegasz?
Uważam, że kosmos i sfera ludzkich emocji mają ze sobą bardzo wiele wspólnego, dlatego też wzięłam na warsztat te dwa obszary i spróbowałam je ze sobą zestawić.
Przede wszystkim tajemnica – nigdy do końca nie poznamy kosmosu, jest tak odległy, szeroki i niedostępny, tak jak nigdy do końca nie odgadniemy, dlaczego czujemy coś w taki, a nie inny sposób.
Każda emocja, której doświadczam, jest dla mnie niesamowicie inspirująca. Wiadomo, że zwykle to te bardziej negatywne emocje pobudzają mnie do tworzenia, jednak całe zestawienie różnych emocji w jednym człowieku, jednym umyśle – czy da się to jakkolwiek ogarnąć? Sama często pytam siebie, co czuję i nie jestem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć. Po przejściu przez proces psychoterapii jeszcze bardziej analizuję swoje emocje i uczucia. Staram się patrzeć na siebie i swoją psyche z lotu ptaka, jak bierny widz i obserwator, wyciągając różne wnioski. Uważam, że najwięcej uczymy się o samych sobie, gdy jesteśmy zmuszeni „zejść” w te najciemniejsze zakamarki własnych warstw.
Widać u Ciebie mocne zainteresowanie naukami ścisłymi, takimi jak fizyka i astronomia. Czy sięga ono już czasów szkolnych?
To zainteresowanie pojawiło się u mnie dopiero po szkole, bo będąc w liceum, nienawidziłam fizyki. Była dla mnie za ciężka do pojęcia, dlatego że chyba bliżej mi do humanistki. Teraz jednak bardzo chętnie wróciłabym do tej szkolnej fizyki. Pasjonuję się również astrofizyką i astronomią. Pozostaje mi więc czytanie i zgłębianie najciekawszych tematów z tych dziedzin we własnym zakresie, choć przyznam, że ostatnio jedyne, co mam czas zgłębiać, to promocja albumu „Pulsar”. Dla jednej osoby bowiem cała ilość zadań przy takim wydarzeniu bywa przytłaczająca.
Oprócz działalności muzycznej, prowadzisz też własną firmę – IMAGI.NATION, która zajmuje się kreowaniem wizerunku. Powiedz coś więcej na jej temat.
Tak, moja praca zawodowa polega na kreowaniu wizerunku i promocji muzyki w social mediach. Moja firma pomaga artystom, którzy nie do końca potrafią się określić i nie wiedzą, w jakim kierunku wizerunkowym pójść. Tworzę strategie wizerunkowe, komunikacyjne, pomagam artystom w promocji singli w ich social mediach, ale również jestem kierownikiem produkcji i art-directorem na planach sesji zdjęciowych czy klipów video. Dodatkowo pracuję też w jednej z wytwórni muzycznych jako creative & social media ninja. Ta praca daje mi możliwość kreatywnej samorealizacji.
Jesteś młodą osobą, która prowadzi własny biznes. Sama też w dużej mierze finansujesz swój muzyczny projekt, z pomocą wytwórni Warner Music Poland, która pomaga Ci przy cyfrowej dystrybucji albumu. Czego nauczyłaś się dzięki tej działalności zarówno o branży muzycznej, jak i o prowadzeniu biznesu?
To jest pytanie rzeka, bo ciągle uczę się czegoś nowego o tej branży. Będąc jednak obecna w niej z „dwóch stron”, czyli jako niezależna artystka i jako specjalistka pomagająca innym artystom, mam bardzo szeroką perspektywę, co czasem ułatwia, a czasem utrudnia mi pracę nad własnym projektem artystycznym. Wiesz, mówi się, że „im mniej wiesz, tym lepiej śpisz”. Tak jest też trochę w tym przypadku, bo znając już tę branżę dość dobrze, nie potrafię wydać singla czy albumu tak po prostu „dla siebie” i nie myśleć o różnych kwestiach z tym związanych. Do wszystkiego podchodzę bardzo strategicznie. Wydając singiel, potrafię analizować ten ruch od wszelkich stron. Nawet teraz wydając album, również myślę od razu o playlistach, koncertach i innych przeróżnych uwarunkowaniach, w jakich się znajduję.
Cały ten proces pracy nad albumem i własną marką artystyczną nauczył mnie tego, że trzeba być konsekwentnym oraz cierpliwym. Będąc na początku drogi, wydawało mi się, że już przy pierwszym singlu powinnam osiągnąć to i tamto. Teraz widzę, że to nie miało racji bytu, bo musiałam przejść pewną drogę i wiele się nauczyć. Tylko konsekwencja prowadzi do sukcesu.
Co pozytywnie Cię zaskoczyło, jeśli chodzi o branżę muzyczną, a co negatywnie?
Pozytywnie – myślę, że ludzie i to, jak wiele wspaniałych osób poznałam w tej branży.
Negatywnie? Hmm… Że to nie jest sielanka, tylko ciężka praca, która niestety nie zawsze się opłaca.
Gdyby przyszła do Ciebie młoda osoba, która chciałaby prowadzić własny biznes bądź stać się częścią branży muzycznej, co byś jej poradziła?
Żeby dała się zauważyć i wychodziła sama z inicjatywą. Nikt nie przyjdzie do Ciebie, nie odnajdzie Cię „magicznie”, dopóki sam nie pokażesz, jaki drzemie w Tobie potencjał.
Kiedy możemy spodziewać się Ciebie na koncertach? Jaką jeszcze formę promocji płyty przewidujesz i jakie niespodzianki szykujesz dla fanów?
Pierwszy koncert zagrałam w Lublinie 6 października. Była to premiera albumu „Pulsar” na żywo. Pracuję nad kolejnymi koncertami i liczę na to, że uda się ich zagrać jak najwięcej w tym oraz w przyszłym roku. To jest to, na czym skupiam się teraz najbardziej, ponieważ stanowi to dla mnie kolejny level do odblokowania po wydaniu albumu.
Na koniec chcielibyśmy Cię zapytać, jak to jest być niezależną artystką w Polsce?
Jak to jest być niezależnym artystą w Polsce? To jest ciężka praca, naprawdę. Trochę tak, jakbyś coś sobie wymyślił, a inni nie wierzyli, że jest sens to wcielić w życie, więc oprócz konsekwencji w działaniu potrzeba też samozaparcia. Trzeba przygotować się na wiele godzin spędzonych na rozkminianiu swojego projektu, szukaniu odpowiednich ludzi do jego realizacji, szukaniu funduszy na realizację produkcji, klipów, promocji. To wszystko kosztuje, a początkujący artysta nie może liczyć na zarabianie ze swojej twórczości. Niestety. Jest to najtrudniejszy orzech do zgryzienia, bo robienie muzyki bez milionów wyświetleń i wyprzedanych koncertów, nie pozwala zarobić na życie. Mam jednak takie poczucie, że gdy znajdzie się odpowiednich ludzi, to wszystko staje się trochę łatwiejsze. Okazuje się, że wiele rzeczy możecie zrobić wspólnie, bez dodatkowych kosztów. Warto też kombinować i myśleć – co faktycznie mogę zrobić samemu? Być może wtedy te procesy są dłuższe, ale satysfakcja też jest większa.
Sama do tej pory robiłam wszystko w swoim projekcie praktycznie sama, ze wsparciem moich przyjaciół i zaufanych osób, ale dochodzę do takiego momentu, że trochę już czuję się przytłoczona i zaczyna brakować mi porządnego wsparcia w niektórych kwestiach.
Mimo wszystko uważam, że wydając płytę samodzielnie, uczymy się bardzo wiele o rynku i całym tym procesie – absolutnie warto to zrobić. Jest z tego jakaś duma i radość. Galaktyczna!
Więcej o kulturze znajdziecie tutaj.