Więcej...

    Post zakupowy – jak kontrolować wydatki i ograniczyć ilość niepotrzebnych rzeczy w domu

    Czy zastanawiałaś się kiedykolwiek nad tym, jak dokonujesz zakupów? Czy chcesz być bardziej świadoma swoich decyzji, kupując tylko to, co jest ci naprawdę potrzebne? A może zależy ci na lepszej kontroli nad swoim budżetem i oszczędzaniu pieniędzy? A może marzysz o ograniczeniu ilości posiadanych rzeczy i wprowadzeniu minimalizmu do swojego życia? Jeśli tak, to post zakupowy może być interesującym doświadczeniem dla ciebie!

    Na czym polega post zakupowy?

    Post zakupowy to praktyka polegająca na ograniczeniu zakupów przez określony czas. Jest to sposób na zmniejszenie konsumpcjonizmu, oszczędzanie pieniędzy oraz zwiększenie świadomości zakupowej.
    W pierwszej koncepcji postu zakupowego, przez tydzień nie kupujemy nic. Przed postem robimy zakupy jedzenia na tydzień. Dzięki temu możemy zwrócić uwagę na to, ile rzeczy kupujemy na co dzień i ile z nich jest naprawdę potrzebnych. Często zdarza się, że robimy zakupy impulsywne lub kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy.

    Druga koncepcja postu zakupowego to bardziej rygorystyczna forma ograniczenia zakupów, która może trwać od miesiąca do nawet roku. W tym przypadku określamy, jakich kategorii produktów nie kupujemy, mogą to być na przykład ubrania, kosmetyki, gadżety elektroniczne. Celem takiego postu jest nie tylko oszczędzanie pieniędzy, ale również zwrócenie uwagi na nasze nawyki zakupowe oraz wprowadzenie bardziej zrównoważonego stylu życia.

    Jak miesięczny post zakupowy zmienił moje podejście do zakupów

    Ja postanowiłam podjąć się miesięcznego postu zakupowego. Ustaliłam ze sobą, że mogę kupować tylko jedzenie i leki w razie potrzeby.
    Zawsze uważałam, że nie mam problemu z zakupami. Nie za bardzo lubiłam chodzić na zakupy, nie latałam po promocjach. Od kilku lat robię budżet domowy. Wydawało mi się, że kupuję świadomie i nie jestem od tego uzależniona. Spodziewałam się, że z łatwością zrealizuję swoją decyzję o niekupowaniu.
    Nie minęły nawet trzy dni mojego postu, jak poszłam do Lidla na zakupy i zobaczyłam w sprzedaży sprzęt sportowy. Najpierw chciałam kupić kettle (mamy 16 i 32 kg, brakuje nam 8 kg), a potem znalazłam piękne legginsy za 25 zł. Już prawie włożyłam je do koszyka, ale się powstrzymałam!
    W szoku byłam, jak obserwowałam to, co się działo. Mnie się wydawało, że to superokazja i koniecznie powinnam skorzystać. Musiałam naprawdę odbyć ze sobą wewnętrzną rozmowę i poczekać, aż emocje opadną. Dopiero wtedy mogłam spokojnie wyjść ze sklepu. Wróciłam dumna do domu.
    Wtedy się zastanowiłam, jak często się poddawałam takim impulsom i kupowałam jakieś rzeczy, które wydawały mi się „mega okazją”, ale których tak naprawdę nie potrzebowałam. Bardzo rzadko ćwiczymy w domu. Po co kupować kolejne kettle? A sportowych legginsów mam chyba ze 3 pary i naprawdę nie muszę mieć kolejnej.
    Zaczęłam obserwować siebie i zauważyłam, że będąc w sklepie, często mam chęć zgarnąć z półki coś więcej, niż mam na liście zakupów. Takich impulsów miałam mnóstwo i wcześniej, nawet ich nie zauważając, wkładałam zbędne rzeczy do koszyka.
    Szczerze mówiąc, trochę przykre było dla mnie takie odkrycie, bo poczułam, że w takich sytuacjach to nie ja miałam kontrolę. Jednak pocieszające jest to, że czym dłużej trwał post zakupowy, tym mniej takich impulsów doznawałam.

    Takie proste, a potężne narzędzie, jeżeli chcesz kupować świadomie

    Kiedy czułam chęć kupienia czegoś, zamiast impulsywnego natychmiastowego zamówienia w internecie, zapisywałam daną rzecz na listę „Zakupy w kolejnym miesiącu”. To jest niby taka mała rzecz, ale bardzo ważny nawyk, jeżeli chcesz kupować świadomie, więcej oszczędzać i panować nad domowym budżetem. Nawet wracając do takiej listy, podejmujesz decyzje zakupową już w przemyślany sposób, a nie w sposób emocjonalny, że tego chcesz i potrzebujesz. Spróbuj i zobaczysz, ile z Twoich pierwotnych chęci zakupowych, jak spojrzysz na nie „na zimno”, okażą się zbędnym zakupem.

    „Tylko popatrzeć” podczas postu zdecydowanie nie działa

    Podczas postu nie wszystkie walki wygrywałam. Byłam w rodzinnych stronach mojego partnera i szwagierka zaproponowała mi, żebym pojechała z nią na zakupy. Zgodziłam się, mówiąc do siebie, że tylko popatrzę. Niestety, tak to nie działa. Poczułam się trochę jak były palacz na „odwyku”, który postanowił wejść do palarni, aby tylko powąchać.
    Oczywiście nie wyszłam bez zakupów. Kupiłam nawet nie 1 rzecz, a 6! Wydałam ok. 500 złotych, co dla mnie jest sporym wydatkiem na zakupy, szczególnie że nie był on uwzględniony w budżecie na ten miesiąc.
    Kiedy wróciłam do Zielonej Góry, część z tych rzeczy zwróciłam i postanowiłam, że więcej już nie pójdę do sklepów „tylko popatrzeć”. Naprawdę – jak mijam sklepy, czuję się prawie jak dziewczyna z filmu „Confession of a shopoholic”, w którym przemawiały do niej manekiny z witryn sklepowych, przekonując ją, że ona nie może żyć bez nowych rzeczy. Powtarzałam więc sobie, że po pierwsze, mam wystarczająco dużo rzeczy (a nawet za dużo), a po drugie, chcę mieć kontrolę nad swoimi finansami i więcej oszczędzać.
    Zadawałam sobie takie pytanie: „Wolisz cieszyć się niezaplanowanymi zakupami i posiadać kolejne rzeczy czy mieć kontrolę nad własnymi finansami, poczucie bezpieczeństwa i oszczędności?”.

    Jakie są korzyści postu zakupowego?

    Także nie było to tak łatwe doświadczenie, jak mi się wydawało na początku. Ale jestem przekonana, że warto. Widzę takie korzyści postu zakupowego:

    • Odciąża decyzyjność.

    Dopiero kiedy zrobiłam post zakupowy, uświadomiłam sobie, jak dużo kupowałam rzeczy (dla domu, dla dziecka, dla siebie). I jak dużo czasu musiałam poświęcać na to, żeby wybrać „odpowiednią” rzecz. Post pozwolił odciążyć „aparat decyzyjny”. Mogłam dokonywać mniej wyborów, nie czytać charakterystyk, nie szukać, co jest lepsze wśród tysiąca ofert podobnych produktów, nie przeglądać rankingów. Ten czas i energię mogłam zainwestować w podejmowanie naprawdę ważnych decyzji.

    • Spięcie budżetu domowego.

    Po raz pierwszy w moim trzyletnim budżetowaniu wydatków zmieściłam się w budżecie! Za każdym razem wcześniej przekraczałam ten budżet, kupując impulsywnie jakieś rzeczy.

    • Dokonywanie rozsądnych zakupów.

    Rzeczy, promocje, ubrania przestały wydawać się mi okazją, z której koniecznie trzeba skorzystać, bo za chwilę już jej nie będzie. Post pozwolił mi zauważyć moje emocjonalne impulsy do zakupu i przestać im się poddawać.

    • Kupowanie tego, co naprawdę potrzebujesz.

    Zapisywanie tego, co chcesz kupić – najpierw na listę zakupów i powrót do tego na koniec miesiąca – pozwala odróżnić swoje zachcianki od tego, co naprawdę potrzebujesz.
    Zaczęłam myśleć o tym, że nie potrzebuję dużo rzeczy tego samego rodzaju (czyli jeżeli mam 2 pary legginsów sportowych, to już kolejna nie jest mi potrzebna). Kiedy widzę jakąś rzecz, już nie wydaje mi się ona okazją. Teraz się zastanawiam, czy to na pewno jest ta jedyna rzecz, której potrzebuję? Bo jak już kupię powiedzmy te legginsy, nie będę kupować innych, dopóki te się nie zużyją.
    Czuję się lżej, swobodniej i (co dla mnie jest wielką niespodzianką) bardziej pewna siebie, nie czując potrzeby kupowania rzeczy i kupując mniej.

    • Poczucie kontroli nad swoimi finansami.

    Miesięczny post zakupowy może wydawać zbyt ambitnym przedsięwzięciem. Zacznij od tygodniowego postu. Zrób w sobotę zakupy i przez kolejny tydzień nie kupuj nic. Myślę, że to doświadczenie może cię zaskoczyć. Jestem bardzo ciekawa, czy będziesz miała obserwacje podobne do moich, czy absolutnie inne?

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY