Więcej...

    4 powody, dlaczego nie umiesz odpocząć

    Wstaję przed 6. Lecę szybko do łazienki, myję twarz i siadam do porannej medytacji. Po medytacji szybkie rozciąganie i biegiem pod prysznic. Czując strumienie wody, myślę o tym, że trzeba jeszcze zrobić sobie sok na wynos i postarać się wcześniej przyjechać do pracy, żeby zdążyć w ciszy popracować. Budzi się synek. Chwila przytulenia. Razem robimy soczek, ubieramy się, pakujemy się do samochodu, jedziemy do żłobka. Odprowadzam synka i pędzę do pracy. W drodze słucham afirmacji. Wlatuję na piętro. Włączam laptopa. W tym czasie robię kawę. Aby nie tracić ani chwili. W głowie już mam listę zadań. Siadam do komputera. 

     

    ***

    Praca, praca, praca.
    Szybkie śniadanko, podczas którego myślę, jak ułożyć kolejne zadania, żeby ze wszystkim zdążyć.
    Praca, praca.
    Szybki obiad. Bezskuteczna próba odłączenia się na chwilę od pracy.
    Godzina 16. Lecę po synka.
    W drodze myślę, że dobrze by było zrobić zakupy.
    Odbieram, lecimy na zakupy.
    Przyjeżdżamy do domu. Szybko szykuję kolację. Myślę o tym, co jeszcze zdążę dziś zrobić.
    Kolacja. Chwila zabawy na dworze, kąpiel, usypianie. Ogarnianie mieszkania. Siadam do laptopa i piszę ten tekst.
    Szybko, póki jeszcze mam chwilę czasu.

    ***

    Czy znasz taki tryb? Praca, dzieci, dom, rodzina, przyjaciele, hobby, sport, rozwój… Doby jest za mało.

    Ale czy potrafisz w tym wszystkim usiąść na chwilę na pupie równo i nic nie robić? Czy umiesz zwolnić obroty i z przyjemnością, bez wyrzutów sumienia poleniuchować lub się powygłupiać z dziećmi?

    Przyznaję, że mam problem z odpoczynkiem. Nie umiem odpoczywać. Często, kiedy mam tak zwaną wolną chwilę, staczam prawdziwą wewnętrzną walkę, w której biją się różne priorytety oraz moja chęć i potrzeba odpoczynku. Czasami ten odpoczynek wygrywa, ale potem próbując odpocząć, czuję winę za to, że „nic nie robię”. Myślę, czym mogłabym się zająć w tym czasie. Czuję, jak te wszystkie zadania wołają o mój czas i uwagę. Mam poczucie winy z powodu nic nierobienia.

    ***

    W obecnych czasach nie tylko ja mam problem z odpoczynkiem. Gdyby było inaczej, nie pojawiłoby się tyle książek o sztuce odpoczynku:

    1. Niksen, Holenderska sztuka nierobienia niczego;
    2. Sztuka leniuchowania. O Szczęściu nicnierobienia;
    3. Jak robić nic? Manifest przeciw kultowi produktywności;
    4. Odpocząć? TAK! Książka (nie tylko) dla zmęczonych;
    5. Sztuka odpoczynku. Jak znaleźć wytchnienie w dzisiejszych czasach;
    6. Jak norweska sztuka leniuchowania uratuje nam życie;
    7. Jak mniej myśleć. Dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych;
    8. Nie rób nic. Jak zerwać z przepracowaniem i zacząć żyć.

    Listę mogłabym kontynuować.
    Jeżeli też masz problem z odpoczynkiem (jeśli jesteś mamą, a na dodatek pracującą, to na 90% go masz), to zanim zaczniesz się uczyć, jak odpoczywać, i wdrażać różne metody, zastanów się, DLACZEGO NIE UMIESZ ODPOCZĄĆ i cały czas coś robisz.

    ***

    Próba ucieczki
    Warto posadzić samą siebie za stół i przeprowadzić szczerą i otwartą rozmowę. Czy to, że jesteś cały czas zajęta, nie jest próbą ucieczki od czegoś?
    Zauważyłam, że kiedy mam trudny okres w życiu, zaczynam więcej sprzątać. Zamiast odpoczywać i ładować baterie, w kółko robię porządki. Po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że w ten sposób próbuję uzyskać kontrolę. Jeżeli coś się w moim życiu sypie, przynajmniej mogę kontrolować przestrzeń, w której mieszkam.
    Jeśli więc jesteś zmęczona i ciągle się czymś zajmujesz, warto się przyjrzeć temu, co takiego robisz i w jakim celu to robisz. Czy na pewno to przybliża Cię do Twoich celów? A może jest tylko ucieczką przed koniecznością rozwiązania jakiegoś problemu i próbą niemyślenia o czymś?

    ***

    Czuję się ważna, kiedy…
    Spróbuj dokończyć to zdanie.
    Pamiętam, jak szykowałam się do zwolnienia lekarskiego przed porodem i zamykałam ostatnie projekty w pracy. Pamiętam, jak się bałam, że nie będę miała co robić. Siedziałam i sporządzałam sobie listę książek do przeczytania i wyprawki do szykowania. Pamiętam, że wypełniłam swój kalendarz różnymi ćwiczeniami, spotkaniami dla przyszłych mam, medytacjami i relaksacjami. Zaczęłam się ponownie uczyć francuskiego oraz chodzić na zajęcia z angielskiego. Ale co za tym wszystkim się kryło? Czy te wszystkie zajęcia były konieczne? Czy czerpałam z nich satysfakcję? Czy sprawiały, że czułam się szczęśliwa?
    Prawda była taka, że bałam się pustego kalendarza i pustej listy zadań.
    Często czujemy się ważne wtedy, kiedy coś „ważnego” robimy. Często jesteśmy chwaleni za coś, co zrobiłyśmy. A siebie samą chwalisz za jakiś uczynek czy za to, jaka jesteś? Zobacz nawet, jak oceniasz podświadomie inne osoby. Jak patrzysz na kobietę, która pracuje i komunikuje, że jest zajęta, a jak patrzysz na kobietę, która siedzi w domu z dziećmi? Tak szczerze sama przed sobą przyznaj, która z nich wydaje Ci się bardziej znacząca lub ważniejsza? Taki sam filtr nakładasz również na siebie.

    ***

    A jak było w dzieciństwie?
    Takie pytanie kiedyś zadała mi moja terapeutka podczas jednego z naszych spotkań. I nagle poczułam „Eureka!”.
    Kiedy byłam mała, nie za bardzo akceptowano i pochwalano chwile, kiedy nic nie robiłam. Wróciwszy ze szkoły, odrabiałam lekcje, a potem szłam pomagać w ogrodzie lub robiłam coś w domu. Pamiętam, kiedy siadałam, by obejrzeć bajkę, jak dziadek komentował, że oglądam „głupoty”. Miałam poczucie winy za to, że oglądam tę bajkę. Babcia z dziadkiem również cały czas pracowali w domu lub na dworze. Nie mieliśmy tradycji weekendowego „chillu” lub wspólnego odpoczynku czy poświęcania czasu swojemu hobby. Główną wartością w domu była pracowitość i sumienność. W ten sposób jako dziewczynka nie nauczyłam się odpoczywać i nie robić nic, a nawet będąc już dorosłą wciąż mam poczucie winy, oglądając „głupi” film.
    Jak było u Ciebie w dzieciństwie?

    ***

    A za co siebie chwalisz?
    Myślę, że jednym z powodów, dlaczego tak trudno poświęcić czas na odpoczynek są te oczekiwania, które narzucamy same sobie. Dodam tylko, że często gonimy za tymi standardami, które same sobie ustawiamy: bycie dobrą mamą (co oznacza: wiedzę o rodzicielstwie bliskości, wczesnym rozwoju, metodach Montessori, prawidłowym odżywianiu, rozwojowych zabawach i jeszcze mnóstwo innych rzeczy), a przy tym rozwój zawodowy, rozwój osobisty, sukces finansowy, ładny wygląd i sylwetka, zawsze wysprzątane mieszkanie, pyszne ciasto w weekend i ręcznie lepione pierogi na kolację.
    A jeżeli przestaniesz wymagać od siebie spełnienia tych wszystkich wysokich standardów? Bycia efektywną, łagodną, asertywną, kobiecą, silną, wyrozumiałą i zabawną jednocześnie? A jeżeli pozwolisz sobie na mały lub większy brzuszek, bałagan w domu i kupną kolację? Czy nadal będziesz siebie kochać i akceptować?

    Daj mi koniecznie znać, czy też masz czasami problem z tym, żeby odpocząć? Jak myślisz, jakie są tego powody?

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY