Przysłowie
Poza tym stare, polskie przysłowie głosi, że „najlepsza gęsina na świętego Marcina”. Cykl hodowlany gęsi rozpoczyna się wiosną, a kończy późną jesienią.
I to właśnie wtedy jest ona najlepsza. Gęsina jest jednym z najzdrowszych rodzajów mięsa. Zawiera dużo cennego białka oraz cały zestaw witamin i związków mineralnych (fosfor, żelazo i magnez). Ma też sporo jedno- i wielonienasyconych kwasów tłuszczowych.
Proponuję Wam wspaniałą pieczoną gęś, którą warto zacząć przygotowywać już teraz – zamarynować na jakieś trzy dni przed pieczeniem i 11 listopada tylko upiec!
Faszerowanie
Zaczynamy od faszerowania gęsi – ćwiartkami obranych jabłek (najlepiej renetą), świeżym tymiankiem, solą i pieprzem. Nie byłabym sobą, gdybym nie dorzuciła do środka kilku ząbków czosnku.
Następnie układam ją na głębokiej blasze (chyba że ktoś ma duże naczynie żaroodporne, ale moja gęś waży około 5 kg i nie znalazłam takiego w domu) i nakrywam folią aluminiową.
Każdy kilogram gęsi pieczemy około czterdzieści pięć minut, czyli moją piekłam prawie cztery godziny.
Na godzinę przed końcem pieczenia wokół gęsi układam jabłka z czosnkiem i gałązki świeżego tymianku.
Co jakiś czas należy podlewać ją tłuszczem, który się z niej wytopił. Dzięki temu skórka złapie złoty kolor, a jednocześnie nie straci wilgotności.
Jako dodatek podaję do gęsi – kolorowe buraki i kartofle, które duszę na tłuszczu z gęsi, lekko soląc i dodając odrobinę papryczki chilli.
Sałatka
Jako sałatkę proponuję botwinkę sałatkową (w nawiązaniu do buraków) z malinami (na przełamanie smaku tłustawej gęsi) z serem typu dor blue i z prażonymi płatkami migdałów. Nie robię do niej klasycznego dresingu, sałatkę skrapiam jedynie octem balsamico i oliwą z pestek winogron, która według mnie jest idealna, bo bezsmakowa.
Smacznego!
Przepis i zdjęcia: Katarzyna Krauss