Więcej...

    Książka Grzegorza Łęcickiego „Toksyczne matki i teściowe”. Rozmowa z autorem

    Książka, która powstała ze względu na zapotrzebowanie społeczne. Powstawała prawie rok. Napisana jest językiem „wartkim, jasnym, prostym, komunikatywnym”. Mowa między innymi o patologiach miłości macierzyńskiej. Ale nie tylko.

    Katarzyna Krauss: Porusza Pan w swojej książce niełatwy temat – temat matki. Matka to ktoś, kto daje życie. Matka to jednak też ktoś, kto może nam to życie zdemolować. Co skłoniło Pana do napisania tej książki?

    Grzegorz Łęcicki: Najkrócej mówiąc – zapotrzebowanie społeczne. Czytelnicy moich poprzednich książek o miłości, narzeczeństwie i rodzinie, czyli „Wyjątkowego poradnika szczęścia małżeńskiego” oraz pracy „Małżeństwo i rodzina w nauczaniu oraz doświadczeniu Kościoła” zwrócili uwagę na to, że nie podjąłem w nich tematu przysłowiowej złej teściowej, czyli toksycznej, zaborczej, nadopiekuńczej matki.

    Długo Pan pracował nad tym?

    Blisko rok.

    W książce mamy wypowiedzi różnych osób, które były dziećmi takich toksycznych matek, czy miały toksyczne teściowe. Jak Pan znalazł rozmówców?

    Paradoksalnie, w kręgu najbliższych przyjaciół, znajomych, rodziny. Niekiedy po spotkaniach autorskich, prelekcjach dla narzeczonych, wykładach akademickich słuchacze sami chcieli się podzielić własnymi traumatycznymi doświadczeniami.

    Łatwo ich było nakłonić do jednak niełatwych zwierzeń?

    Tak, obolali ludzie chcieli wyrzucić z siebie to, co w nich tkwiło nieraz przez wiele lat. Niektórym świadectwom towarzyszyły łzy. Gotowość do dzielenia się niełatwymi doświadczeniami odbierałem jako swoistą autoterapię. Niejednokrotnie też słyszałem prośby, by te trudne, bolesne przeżycia opisać jako przestrogę dla innych. Tak też starałem się zrobić.

    Co to jest infantylizowanie dorosłych córek i synów?

    Traktowanie dorosłych osób jak małych dzieci, czyli nadopiekuńczość, pozbawianie możliwości wyboru, nieuczenie odpowiedzialności za podejmowane decyzje i konkretne czyny, blokowanie samodzielności, co skutkuje niedojrzałością emocjonalną i egzystencjalną.

    Na czym polega kryzys męskości czy kobiecości? Jak on się łączy z toksyczną kobietą? Jest to zależne od siebie?

    Mówiąc najkrócej – przejawem kryzysu jest niedorośnięcie do tradycyjnych ról społecznych, czyli męża i ojca oraz żony i matki. Rezygnacja z modelu ojca – wzoru, ideału, wojownika, kogoś, kto zapewnia byt i stabilność, a także z ideału kobiety, która niekiedy jakby na siłę usiłuje tylko naśladować mężczyznę albo wprowadza chaos w rodzinną hierarchię emocjonalną w pewnym stopniu łączy się z wychowaniem przez toksyczną matkę lub obecność toksycznej teściowej. Relacje rodzinne to naczynia połączone. Wzajemne relacje i oddziaływanie mogą stanowić element pozytywny, mobilizujący, ale mogą też niestety mieć charakter destrukcyjny.

    Na czym polega „bezkompromisowe mierzenie się przez Pana z kulturowym i religijnym ideałem matki – Polki”, o czym wspomina w recenzji prof. Zagórska?

    Pisanie o patologiach miłości macierzyńskiej w Polsce wydało mi się co najmniej ryzykowne ze względu na naszą specyficzną religijność. Kult Matki Bożej oraz ideał matki-Polki mamy bowiem głęboko zakorzeniony w naszej narodowej kulturze, wierze i tradycji. Nie naruszając go i przypominając chrześcijański ideał matczynej miłości skonfrontowałem go nie tylko z psychologią, ale także z ideałami duchowości katolickiej oraz refleksjami wynikającymi z katolickiej teologii moralnej, głównie z nauką o siedmiu grzechach głównych.

    Prof. Celary w recenzji pisze, że książka „Toksyczne matki i teściowe” „napisana jest językiem wartkim, jasnym, prostym, komunikatywnym” – jak to się Panu udało przy tak niełatwej materii?

    Mówiąc żartobliwie i z przymrużeniem oka zacytuję słowa znanej piosenki Jonasza Kofty wykonanej niedościgle przez Jerzego Stuhra na opolskim Festiwalu Polskiej Piosenki w 1977 roku: „ja się wcale nie chwalę, ja po prostu niestety mam talent”. A tak poważnie, to staram się realizować naukę mojego profesora, Mistrza nie tylko teologii, ks. prof. dr. hab. Tadeusza Gogolewskiego, którzy przykazywał mi, by nawet teksty naukowe, trudne pisać zrozumiale, jak najprościej, unikając sformułowań hermetycznych. Kolejny wielki Przyjaciel, a zarazem bohater mojej dysertacji, która doczekała się już trzech wydań, ks. prałat Zdzisław Peszkowski, powiedział mi kiedyś, że mój styl jest zanadto suchy, dziennikarski i żebym ubarwiał go przymiotnikami. Posłuchałem tych rad.

    Czy szykuje Pan kolejne książki? Jeśli tak, to z czym tym razem będzie się Pan chciał zmierzyć?

    Po „Toksycznych matkach i teściowych” pracowałem nad monografią o nieprawidłowościach występujących w Kościele katolickim. Ukazała się ona niedawno, także w wydawnictwie Rytm, pod tytułem „Patologie w Kościele”. Obecnie pracuję nad książką o dziejach małżeństwa w kulturze zachodniej. Praca jest już na ukończeniu, czekam jedynie na końcowe ustalenia synodu o synodalności. Równolegle piszę monografię o tym, co chrześcijaństwo wniosło do światowej kultury i cywilizacji w różnych obszarach życia, a więc nie tylko w zakresie wiary religijnej, ale i wymiarze działalności charytatywnej, oświatowej, cywilizacyjnej.

    Grzegorz Łęcicki – warszawiak z urodzenia (1958) i wychowania, absolwent „Żoliborskiej Jedynki” i ATK, apologetyk, uczeń ks. prof. dr. hab. Tadeusza Gogolewskiego, dziennikarz prasowy i radiowy, edukator medialny, nauczyciel akademicki, dr hab., emerytowany prof. UKSW, teolog kultury, komunikacji i mediów, autor publikacji o wierze, świętych i Kościele, a także o problemach egzystencjalnych: o szczęściu, małżeństwie i rodzinie, w tym również o patologiach miłości macierzyńskiej.

    Więcej o psychologii znajdziecie tutaj.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY