Sierotka pod opieką surowych dziadków
Poznając losy Lucy Maud Montgomery przekonujemy się, jak wieloma ciężkimi zdarzeniami i przemyśleniami z prywatnego życia autorka obdarzyła książkową Anię Shirley. Jej bohaterka dzieli z pisarką podobne doświadczenia, a przede wszystkim wyjątkową emocjonalność i wrażliwość na otaczającą naturę czy sztukę.
Lucy Maud Montgomery przyszła na świat 30 listopada 1874 roku. Dzieciństwo spędziła w rybackiej wiosce Cavendish na Wyspie Księcia Edwarda, prowincji Kanady, wychowywana przez dziadków. W wieku niespełna dwóch lat Lucy straciła bowiem matkę, która zmarła na gruźlicę. Po tragedii ojciec dziewczynki postanowił ułożyć sobie życie od nowa, oddając małą na wychowanie krewnym ze strony zmarłej żony.
Dziadkowie byli powściągliwymi i zdystansowanymi prezbiterianami, którzy nie okazywali głodnemu miłości dziecku uczuć. Odmawiali dziewczynce zabawy i spotkań z rówieśnikami. Wyśmiewali jej marzenia o zostaniu nauczycielką i pisarką. Ich zdaniem miejsce kobiety było w domu, a największą ambicją powinno pozostać założenie rodziny, dbanie o męża i dzieci. Czytelnictwo uważali za… grzech. Z tego powodu mała Lucy otrzymała zakaz wizyt w bibliotekach i zgłębiania książek, które przyciągały jej uwagę niezbadaną siłą przeznaczenia, odkąd tylko sięgała pamięcią.
Marzenia o książkach i pisaniu
Szczęście w nieszczęściu, że dziadkowie prowadzili pocztę, a niektórzy klienci prenumerowali magazyny literackie. Dzięki temu Lucy chowała się z czasopismami i w tajemnicy przed surowymi opiekunami czytała publikowane w numerach opowiadania, snując jednocześnie plany o napisaniu własnego utworu. Udało jej się to w 1887 roku, gdy przez krótki czas przebywała w odwiedzinach u ojca oraz przyrodniego rodzeństwa z jego drugiego małżeństwa. Na łamach lokalnej gazety „The Patriot” ukazał się wówczas wiersz Lucy „On Cape LeForce”. Niestety złe stosunki z macochą zmusiły dziewczynę do powrotu pod dach despotycznych dziadków.
Przyszła pisarka od najmłodszych lat wykazywała się siłą ducha i niezłomnością. Pewnego dnia postanowiła sprzeciwić się opiekunom i panującym konwenansom. W 1894 roku Lucy Maud Montgomery ukończyła kurs nauczycielski, który zapewnił jej wymarzoną pracę. Program przewidywał dwa lata nauki, ale zdolna dziewczyna zaliczyła wszystkie zajęcia w rok. Rzeczywistość szybko okazała się mniej bajkowa od wyobrażeń. Posada nauczycielki przynosiła grosze, a Lucy ledwo wiązała koniec z końcem, pomieszkując w obskurnych pokojach. Gorzkie realia towarzyszące pracującym kobietom odda zresztą później w kolejnych odsłonach historii Ani Shirley, która również zapragnie być nauczycielką.
Więzień we własnym domu
Kariera nauczycielki nie trwała długo. W 1898 roku zmarł dziadek Lucy, co zmusiło ją do powrotu w rodzinne strony. Musiała zająć się babcią, z którą mieszkała przez kolejne 13 lat. Ta jednak zamiast okazania wdzięczności, zgotowała dziewczynie piekło. Maud nie mogła sama o sobie decydować, przyjmować gości lub uczestniczyć w spotkaniach towarzyskich. Skąpa babcia zabraniała jej palić w piecu, przez co w domu panował przejmujący chłód. Dziewczyna nie mogła ponadto kąpać się częściej niż raz na dwa tygodnie.
Lucy stała się na dobrą sprawę niewolnicą własnej babci, a rodzinny dom zamienił się dla niej w więzienie. Musiała znaleźć sobie jakieś zajęcie w zimnym i popadającym w ruinę gospodarstwie, aby nie zwariować. Ukojenie, jak zwykle, przynosiło jej pisanie, dzięki któremu zarabiała też na utrzymanie. Publikowała liczne opowiadania w kanadyjskich gazetach i pracowała jako korektorka, cały czas będąc uziemioną w Cavendish. Od 1905 roku zaczęła natomiast tworzyć swoją pierwszą powieść, która z czasem zyska miano kultowej – mowa oczywiście o „Ani z Zielonego Wzgórza”.
Znajomości zawierała korespondencyjnie. Wymieniała listy z amerykańską pisarką Lucy Lincoln Montgomery, z którą zaznajomiła się na odległość po wzajemnym odkryciu podobnie brzmiących nazwisk. Lucy Maud pisała również z nauczycielem Ephraimem Weberem oraz szkockim dziennikarzem Georgem Boydem MacMillanem. Listowni przyjaciele przez długi okres byli jej jedynymi znajomymi, umilającymi codzienną samotność dziewczyny.
1908 rok to przełom w karierze Montgomery i uśmiech od losu przerywający jej nieszczęśliwą rutynę. To wtedy światło dzienne ujrzało pierwsze wydanie „Ani z Zielonego Wzgórza”. Czytelnicy – niezależnie od wieku i płci, pokochali poruszające losy rudowłosej dziewczynki, niepoprawnej marzycielki, wychowywanej przez rodzeństwo Cuthbertów. W kolejnych latach Lucy Maud stworzyła całą serię powieści o Ani, przyglądając się kolejnym etapom jej życia – od pełnego trudów etapu dorastania przez pierwsze miłości i zawodowe sukcesy po założenie rodziny i niemniej emocjonujące historie jej potomków.
Miłosne perypetie
Lucy Maud Montgomery pamiętamy dzięki literaturze obyczajowej, tematyce młodzieżowej i kobiecej podejmowanej w jej twórczości. To często rodzi mylny portret autorki w świadomości jej czytelników, którzy utożsamiają pisarkę z kobietą cnotliwą, nieśmiałą i żyjącą niczym mniszka. Nic bardziej mylnego – w rzeczywistości Lucy była osobą zdeterminowaną, odważną i pełną namiętności, które niestety nie zawsze były spełniane.
Jej pierwsze romanse rozkwitły, gdy wyzwoliła się spod wpływu dziadków podczas krótkiej nauczycielskiej kariery. To wtedy zaręczyła się z kuzynem Edwinem Simpsonem, choć jej serce biło dla niewykształconego farmera imieniem Herman. Tego drugiego poznała, gdy wynajmowała pokój u małżeństwa Leardów i pracowała w szkole w Lower Bedeque Maud. Herman był synem właścicieli mieszkania, a w Lucy obudził głębokie pożądanie. Mimo łączącego ich pociągu fizycznego pisarka przyznawała, że nie mieli o czym rozmawiać, krótki romans był zatem skazany na porażkę. Podobnie jak narzeczeństwo z Edwinem, z którym zerwała, po tym, jak zajęła się babką.
Niespełniona żona pastora
Podczas kilkunastoletniej opieki nad nieugiętą krewną Lucy zaręczyła się potajemnie z miejscowym pastorem Ewanem Macdonaldem. Nie był to związek ani romantyczny, ani namiętny, ale z rozsądku. Pisarka zdawała sobie sprawę, że poważany duchowny jest dobrą partią i ochroni ją przed niechlubnym wówczas tytułem starej panny. Lucy podjęła jednak decyzję, że nie wyjdzie za mąż, dopóki żyje babcia. Po jej śmierci w 1911 roku narzeczeni wzięli ślub i odbyli podróż poślubną do Wielkiej Brytanii. Ostatecznie osiedli w Leaskdale w Ontario.
Małżeństwo okazało się pasmem nieszczęść i frustracji. Po śmierci babki Lucy Maud Montgomery wyszła na dobrą sprawę z jednego „więzienia”, aby wpaść do kolejnej klatki, do której klucz trzymał zachowawczy mąż. Zrozumiała to już w chwili ślubu. „Siedziałam na własnym przyjęciu weselnym, w białym welonie ozdobionym kwiatem pomarańczy, obok mężczyzny, którego poślubiłam i byłam tak nieszczęśliwa, jak jeszcze nigdy w życiu” – wspominała później dzień, w którym została panią Macdonald.
Mimo żalu i porażki na polu osobistym sumiennie oddawała się obowiązkom żony pastora. Nienagannie prowadziła dom, wychowywała synów, a do tego zarządzała szkółką niedzielną i wypełniała inne kościelne obowiązki. Nieprawdopodobne, jak te wszystkie przytłaczające zajęcia łączyła z dalszą karierą pisarską. Odbywało się to oczywiście kosztem jej życia towarzyskiego i odpoczynku – nie miała czasu wolnego. Pracowała albo w domu, albo w kościele, albo przy kolejnych powieściach, popędzana przez niecierpliwych wydawców.
Od męża nie otrzymywała żadnych oznak podziwu czy szacunku. Dla Ewana w pierwszej kolejności musiała wypełniać obowiązki pani domu i żony pastora, dopiero później mogła oddawać się swojej twórczości. Mąż nie interesował się karierą Lucy, nie czytał jej utworów i szydził z pisarskich ambicji. Był niewspierający, a do tego nie spełniał jej potrzeb emocjonalnych i fizycznych. „Ewan w głębi duszy nienawidzi mojej pracy – otwarcie ją ignoruje. Nigdy w żaden sposób do niej nie nawiązuje ani nie okazuje szczególnego nią zainteresowania” – z bólem komentowała Lucy.
Autorka „Ani z Zielonego Wzgórza” nieustannie czuła się samotna. Cierpiała na bezsenność, co przypisywała niezaspokojonemu popędowi seksualnemu. „Jeśli bogowie chcą kogoś pokarać, czynią go żoną pastora” – uskarżała się. Własne frustracje zapisywała w skrupulatnie prowadzonych dziennikach, skoro nie miała nikogo, komu mogłaby się wyżalić. Podsumowała zresztą: „Tylko samotni ludzie piszą pamiętniki”.
Ciemne chmury
Nie tylko małżeństwo Lucy Maud Montgomery było gorzkie. Mimo że cykl powieściowy o Ani Shirley przyniósł jej sławę i pieniądze, sama autorka nazywała swoją bohaterkę „wstrętną” i uznawała za zmorę własnego życia. „Ania z Zielonego Wzgórza” przypięła do niej ograniczającą łatkę autorki książek dedykowanych młodzieży, kreującej przesłodzoną i romantyczną bohaterkę.
Tego oczekiwali zresztą od pisarki wydawcy, którzy cenzurowali kolejne części serii i wymagali dalszego opiewania rudowłosej Ani pozbawiając ją niemal przyziemności, a tym samym bliskości zwykłym kobietom. Z każdą kolejną odsłoną historii Lucy coraz bardziej nienawidziła stworzonej przez siebie postaci. W ostatnich książkach Ania znajduje się przecież u progu życia, ale przez wzgląd na oczekiwania czytelników wciąż w zasadzie pozostaje chodzącym z głową w chmurach uosobieniem niewinności.
Problemy na polu zawodowym nie były jedyne. Wkrótce mąż Lucy zaczął przejawiać niepokojące symptomy choroby psychicznej, a ona musiała znosić jego zmienne nastroje i tuszować prawdę przed uprzedzoną społecznością. „Przez 20 lat starałam się ukrywać jego zaburzenia psychiczne i głębokie depresje, gdyż ludzie nie potrzebują chorego pastora”, notowała w pamiętniku. Ewan zrezygnował z pełnienia funkcji pastora w 1935 roku, a małżeństwo przeniosło się do Toronto, gdzie mogli częściej widywać synów.
Lucy Maud Montgomery zmarła kilka lat później, 24 kwietnia 1942 roku, oficjalnie na zawał serca. Nie milkną jednak pogłoski o jej możliwym samobójstwie. Kilka tygodni przed śmiercią kanadyjska pisarka zapisała w swoim dzienniku przejmujące zdania: „Moje życie było piekłem, piekłem, piekłem. Powinno wkrótce dobiec kresu. Nikt nie podejrzewa, w jak strasznym stanie jestem”.
Źródła:
Rubio, „Maud Montgomery: uskrzydlona”, Prószyński i S-ka, Warszawa 2023.
Nawacka, „Lucy Maud Montgomery: świat pokochał Avonlea, dla niej było więzieniem. Moje życie było piekłem”, viva.pl (Dostęp: 11.06.2024)
Więcej o sylwetkach kobiet znajdziecie tutaj.