Więcej...

    Moja historia to historia opuszczonej kobiety

    Patrzyłam na swoje życie z perspektywy: chciałabym wszystko, chciałabym być mocno kochana i chciałabym równie mocno kochać, ale nie wiem jak to się robi. Byłam matką, wprawdzie samotną, ale nie potrafiłam kochać swojego dzieciaka, tak jak inne matki kochają, ale nade wszystko pragnęłam, żeby ktoś pokochał mnie. Walczyłam o to długo, niestety każdy kolejny facet okazywał się być większą porażką od poprzedniego. Moja historia to nie historia samotnej matki, tylko opuszczonej kobiety.

    Zacznę od początku. Moja matka nie potrafiła mnie kochać. Byłam jej kulą u nogi. Nigdy nie chciała mieć dzieci, ale kochała mojego ojca, więc robiła to dla niego. Wiecie, to historia, z cyklu „może się kiedyś przyzwyczaję”. Niestety nie przyzwyczaiła się. Tolerowała, że żyje, tolerowała to, że każdego dnia czegoś od niej chcę, ale równie często dawała mi odczuć, jak niewiele dla niej znaczę. Mój ojciec był inny od zawsze, ale kiedy stawał przed wyborem: ja albo moja matka, zawsze wybierał ją. Nie mieli więcej dzieci. Ciężko mówić o tym, że może byłoby mi łatwiej, gdybym miała rodzeństwo, jeśli spojrzymy na sytuację, to z jednym dzieckiem dość ciężko sobie radzili. Nawet dobrze, że nie chcieli mieć więcej dzieci. Skrzywdzone jedno dziecko to i tak duża tragedia.
    Tak, dorastałam w takim domu, w którym nie było ciepła, nie było kochających ramion matki, które koiłyby trudy życia nastoletniego, a potem dorosłego. Tak przetrwałam, aż zaczęłam żyć swoim życiem, jako już dorosła osoba. Każdego dnia niestety popełniałam kolejne błędy. Nie widziałam ich, bo tak bardzo pragnęłam być z kimś, tak bardzo zapragnęłam kogoś kochać, że robiłam wszystko, naprawdę wszystko, żeby ktoś odwzajemnił moje uczucia.

    Krok ku dorosłości

    Mojego pierwszego partnera poznałam zaraz po obronie magisterki. Zamieszkaliśmy razem jako lokatorzy. Bardzo szybko po rozpoczęciu tego etapu, rozpoczęliśmy etap bycia razem. Chciałam, żeby się mną interesował, żeby mnie przytulał, całował, w sumie chciałam, żeby był moim ojcem i moją matką. Na początku było nam dobrze, chwytałam się różnych sposobów, żeby ciągle się mną interesował, ale chyba mu się przejadłam. Szczególnie, kiedy zaszłam w ciążę i zaczęłam przypominać balon na dwóch nogach, a nie seksowną kobietę, z którą można chcieć coś więcej. Odtrącił mnie, porzucił, w moich oczach wyglądało to tak, jakbym była inkubatorem dla jego dziecka.
    Nie czułam więzi z tym dzieciakiem. Nie mogę nawet powiedzieć, żeby było planowane, bo nie miałam takiego planu. Kiedy się urodził, ciągle płakał, a ja każdego dnia chciałam, żeby zniknął razem z jego ojcem, który interesował się tylko nim, a nie mną. Nie przesypiałam nocy, w dzień byłam apatyczna, nie miałam ochoty zajmować się dzieckiem i nie chciałam, żeby w ogóle było w moim życiu, tym bardziej, że byłam zwyczajnie zazdrosna o to, że jego ojciec bardziej kocha jego, interesuje się nim, a nie mną. Znowu byłam tą niechcianą, ale tolerowaną. Nawet kiedy próbowałam się przytulić, albo pocałować – słyszałam jak jest zmęczony, jak bardzo chce spędzić czas z dzieckiem, jak bardzo nie chce być ze mną. Nie mówiąc już o żadnych przyjemnościach łóżkowych. Spaliśmy w dwóch, oddzielnych pokojach, często ja na kanapie, a on w pokoju dziecinnym.

    Zazdrość, trudne uczucie

    Byłam zazdrosna, tak, byłam zazdrosna, im bardziej on kochał jego, tym bardziej ja jego nienawidziłam. Próbowałam coś z tym zrobić, jednak czas płynął nieubłaganie. W końcu moje dziecko zaczęło rosnąć, zaczęło rozumieć i zaczęło chcieć spędzać ze mną czas. Jakbym widziała siebie zabiegającą o chwile z matką, ale tak jak ja nie dostałam tej chwili od swojej matki, tak nie potrafiłam dać tej chwili mojemu dziecku. Nie potrafiłam znieść jego ojca, nie chciał mnie tak, jak nie chcieli mnie moi rodzice, więc zaczęłam szukać przyjemności życiowych na boku.
    Spotykałam się z różnymi mężczyznami. Wystarczyło, że chcieli mnie adorować, dać kwiatka, zaprosić na kawę, przytulić, pocałować, nieważne, czy liczyli na coś więcej, czy nie. Ja tak naprawdę bardzo chciałam tylko tego jednego, żeby ktoś mnie chciał, żeby ktoś mnie w końcu przytulał i kochał. Walczyłam, niestety poległam, bo mój partner dowiedział się o moich zdradach, musiałam się wyprowadzić. Czy znowu poczułam gorzką pigułkę, niestety tak.

    Czas na rachunek sumienia

    Wyprowadzając się, pytałam, jak będziemy zajmować się dzieckiem i usłyszałam, że i tak się nim nie zajmuje, to co za różnica. Czy mnie to zabolało? Nie wiem, wzruszyłam ramionami i po prostu wyniosłam się. Mojego syna widywałam w weekendy, było mi z tym nawet ok. Tak typowo, dwa weekendy w miesiącu byłam w stanie zrozumieć, że coś ode mnie chce. Partner często próbował spędzać ten czas z nami, też nie protestowałam, bo wolałam jak on się nim zajmuje. Nie znosiłam kiedy ryczy, a ja nie rozumiałam, o co mu chodzi.
    Wydaje wam się, że wiecie o mnie wszystko, że jestem wyrodną matką, pustą kobietą, bez uczuć, emocji? Nic nie wiecie, jeśli nie nauczycie się kochać i być kochanym jako dziecko, w dorosłym życiu ciężko jest udawać, że wie się o co chodzi. Mój były partner długo próbował dać mi porządną lekcję życia, nie rozumiałam. Dziś też nie bardzo rozumiem. Dziś mój syn jest na tyle duży, że rozumie gdzie byłam przez całe jego życie. Czy ma ze mną więź? Nie, chyba nie ma, nie wiem, czy chciałabym, żeby miał.

    Gdyby kiedyś chciał mnie kochać

    Nie walczę o to, by chciał być ze mną, żeby mnie kochał i to jest straszne, bo tak długo w swoim życiu walczyłam o uznanie, moich rodziców, partnerów, a nigdy o to, żeby moje dziecko mnie kochało. Jako nastolatek jest bardzo przystojnym, inteligentnym chłopcem, ale mam wrażenie, że jest tak samo pusty jak ja. Nie ma w nim uczuć i emocji, które daje matka. Matki w jego życiu nie było. Postanowiłam, że będę sama przez resztę mojego życia. Nie chcę już walczyć i o nikogo zabiegać, ale długo będę znać smak porażki na tym polu, jakim jest pole bycia matką, ale też pole bycia kochaną i rozpieszczoną.
    Nie chcę, żeby ta opowieść kończyła się jakbym chciała się usprawiedliwić, bo nie chcę. To, że nie byłam dobrą matką to jedno, ale całe życie będę się zastanawiać, dlaczego nie byłam dobrą kobietą. Co takiego się we mnie zadziało, że nikt mnie nie był w stanie kochać i nie był w stanie wspierać, bo mam wrażenie, że to właśnie tutaj zawiodłam się najbardziej na świecie. Zawiodłam siebie i zawiodłam też innych, cóż, może kiedyś w życiu spotkam jeszcze tą wielką, prawdziwą miłość. Pozostaje mi tylko czekać, może nawet kiedyś mój syn mnie pokocha, ale chyba na to już nie czekam i on chyba też nie.

    Paulina Oleśkiewicz — kobieta nieszablonowa, szukająca swojej drogi i samej siebie. Zakładała firmy i je traciła, otarła się o wojsko, pracowała na budowie, cały czas największą przyjemność sprawiało jej słuchanie ludzi. I tak dotarła do miejsca, w którym jest teraz — realizuje się w life coachingu, ale nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Z powodzeniem pisze i nadal szuka. Przedstawione historie są historiami ludzi, z którymi w swojej pracy i życiu się spotkała.

    4 KOMENTARZE

    1. Wydaje się, że rozumiesz, że twoja integralność została naruszona w dzieciństwie. To wielki krok ku lepszej przyszłości i odbudowy własnej integralności, bo zaprzeczanie cierpieniom w dzieciństwie jest metodą dziecka na przetrwanie w dzieciństwie . Dorosły może i potrafi czuć także ból bycia niekochanym przez rodziców. Dla niekochanego dziecka jest jakby „łatwiej” obwiniać siebie niż dopuścić do świadomości fakty, że znajduje się w na świecie, w którym matka go nie chce i nie kocha.
      Nie jest łatwo porzucić nadzieję, że będzie się kiedyś kochanym ale jest to możliwe bo jest to nadzieja bez której trudno było ci przetrwać w dzieciństwie. Teraz jest ci taka nadzieja zbędna. Lepsza jest żałoba i czucie żalu na to co cię spotkało niż poszukiwanie czegoś czego dawno temu nie dostałaś od rodziców. Jestem taki mądry dzięki pracy nad sobą jaką wykonałem w ostatnich kilku latach a pomocne bardzo były mi książki i artykuły Alice Miller. Pozwolę sobie wkleić cytat z jej prac poniżej. ” Ludzie, których integralność nie została naruszona w dzieciństwie, którzy byli chronieni, szanowani i traktowani uczciwie przez swoich rodziców, będą – zarówno w młodości, jak iw dorosłości – inteligentnymi, wrażliwymi, empatycznymi i bardzo wrażliwymi. Będą czerpać przyjemność z życia i nie będą odczuwać potrzeby zabijania, a nawet krzywdzenia innych lub siebie. Użyją swojej mocy, by się bronić, a nie atakować innych. Nie będą mogli robić inaczej niż szanować i chronić słabszych od siebie, w tym swoje dzieci, bo tego nauczyli się z własnego doświadczenia.”

    2. Moja mama nie była kochana w dzieciństwie. Jest najlepszą osobą jaką znam. Szczerze współczuję twojemu synowi.

    3. Wybacz, ale jesteś pi*rdoloną egoistką! Też byłam niekochana, mój ojciec to psychopata, a matka zwyczajnie oziębła, ale jestem zupełnie inna niż ty. Gdybym urodziła dziecko i go nie chciała(nigdy na to nie pozwolę, bo nie mam instynktu m.), to wbrew sobie starałabym się być najlepszą matką jaką mogę być… Nie lubię bawić się z moim młodszym bratem, ale się do tego zmuszam, bo wiem, że on tego potrzebuje! Współczuję ci życia, ale za bardzo jesteś skupiona na tym jaka to ty jesteś biedna xd Ludzie mają gorzej od ciebie, a mimo to myślą o innych i mają w sobie więcej empatii, niż ty. Wymagasz, aby inni się szanowali, a sama nie szanujesz własnego syna… Żenujące. Spróbuj to przeczytać ze zrozumieniem.

      • Po pierwsze, to historia pacjentki Pauliny. Paulina ma styl pisania w pierwszej osobie.
        Po drugie, każdy z nas ma inną historię życia, inne traumy niesie. Trudno jest zawsze oceniać kategorycznie. To, że Ty jesteś inna to super, ale każdy ma inną konstrukcję psychiczną i każdy inaczej sobie radzi np. z dysfunkcyjnym domem.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY