Więcej...

    Ola Juszkiewicz nowym MasterChefem! Zdradza, co zrobi z wygraną

    Wygrała Masterchefa, choć odpadła w pewnym momencie z programu. Czy w najśmielszych marzeniach wiedziała, że wróci, a co więcej wygra?

    Program

    KASIA KRAUSS: Co Cię skłoniło do wzięcia udziału, bo ja oglądam program, chcę wziąć udział, ale ciągle się boję?

    OLA JUSZKIEWICZ: Przede wszystkim do udziału namówili mnie przyjaciele i narzeczony. Widzieli, ile frajdy daje mi wymyślanie nowych dań, później przygotowanie ich w kuchni i wspólna degustacja. Już w tamtym roku namawiali mnie, bym wzięła udział w castingach, mój narzeczony nabrał mnie nawet, że słyszał, że to ma być ostatnia edycja. Po skończonych castingach żałowałam, że odpuściłam temat. W tym roku, już pierwszego dnia informacji o castingach wypełniliśmy formularz zgłoszeniowy. Jestem osobą, która bardzo lubi przygody, podejmowanie nowych wyzwań i bardzo nie lubię takiego uczucia, że mogłam coś zrobić, a z tego zrezygnowałam.

    Czy chcesz otworzyć własną restaurację? Jeżeli tak, to czy masz już na nią pomysł?

    W przyszłości na pewno. Bycie restauratorem to jednak bardzo trudna profesja, wymagająca ogromu doświadczenia. Dlatego właśnie najbliższy czas chcę poświęcić na naukę, kształcenie się w tym kierunku, zdobywanie nowych umiejętności. Może na początek podejmę się wyzwania otworzenia swojego własnego studio kulinarnego, gdzie będę mogła zajmować się tym, co jak na razie robię najlepiej, czyli gotowaniem przed ludźmi i przekazywaniem im zdobytej wiedzy kulinarnej. Jeżeli będę otwierać swoje miejsce, to na pewno nie będzie to restauracja, a nieduże bistro, gdzie będę mogła codziennie serwować inne potrawy opierające się na bogactwie naturalnych mazurskich produktów. Program MasterChef utwierdził mnie w przekonaniu, jak duży drzemie we mnie potencjał oraz otworzył mi drzwi do ogromnych możliwości kulinarnych.

    Wygrana

    Co zrobisz z wygraną?

    Wygraną chciałabym właśnie przeznaczyć na samokształcenie w kierunku gotowania. Chciałabym również zainwestować w taką obwoźną kuchnię, na której mogłabym uczyć ludzi moich popisowych dań, podczas warsztatów i pokazów kulinarnych.

    Silnie jesteś związana z Mazurami, co to daje? Co z nich czerpiesz?

    Mazury to mój dom, tu jest cała moja najbliższa rodzina i przyjaciele. Tu wychowały się moje babcie, których daniami nie raz inspiruję się w kuchni. Na tych terenach mamy dziczyznę, grzyby leśne, dobrej jakości drób oraz coraz więcej gospodarstw ekologicznych – czyli mamy wszystko to, co daje sukces w kuchni. Jestem wdzięczna, że tu mieszkam i co sezon mogę wyjść na łąkę i nazbierać świeżych chwastów na lekką wiosenną sałatkę. Mazury to cała masa nieodkrytych inspiracji kulinarnych, zaczynając od ryb, a kończąc na regionalnych deserach.

    Marzenia

    Odpadłaś w pewnym momencie z MasterChefa, czy w najśmielszych marzeniach wiedziałaś, że wrócisz, a co więcej wygrasz ten program?

    Po usłyszeniu werdyktu, nawet przez myśl mi nie przeszło, że wywalczę sobie powrót, a co dopiero, że wygram. Wiele ludzi we mnie bardzo wierzyło, od początku mi powtarzali, że jestem wyjątkowa i że moje marzenia są na wyciągnięcie ręki. Nie raz wyobrażałam sobie, jak to jest mieć tytuł MasterChefa, jak to jest dzielić się tą całą radością z bliskimi, jak to jest inspirować innych swoimi pomysłami kulinarnymi. Teraz to wiem i muszę przyznać, że jest to wspaniałe uczucie.

    Zaprzyjaźniłyście się z Sylwią, co Wam ta przyjaźń dawała na planie?

    Mi osobiście dawała dużą frajdę i poczucie bezpieczeństwa. Niewątpliwie byłyśmy bardzo kolorowe, nie raz się uzupełniałyśmy. Jestem osobą niezwykle towarzyską i bardzo mocno zaprzyjaźniłam się nie tylko z Sylwią, ale również z Dorotą, Jankiem, Asią, Kasią czy Jackiem. Wypracowaliśmy sobie bardzo fajne przyjaźnie na całe życie.

    Skąd czerpiesz pomysły na dania? Ravioli z kalarepy w finale pewnie wielu zaskoczyły.

    W domu mam bardzo wiele książek kulinarnych, z których niezmiennie korzystam, są nawet takie co mają po 60-70 lat. Poza tym codziennie spędzam bardzo dużo czasu szukając inspiracji w Internecie. Ravioli rzeczywiście było strzałem w dziesiątkę, gdzieś kiedyś widziałam opis sakiewek z różnych warzyw – tu wystarczyła tylko moja wyobraźnia i znajomość produktów, by w głowie ułożyć sobie pełne danie. Najlepsze w tym daniu jest to, że mimo bardzo skomplikowanego wyglądu, jest ono niezwykle proste w przygotowaniu, a do środka można napchać na co tylko mamy ochotę.

    Przepis

    Twój ulubiony przepis z programu?

    Bez wątpienia są to moje Farszynki z kozim serem. Danie regionalne z Mazur, ale z moją interpretacją farszu. Mam do niego ogromny sentyment, bo dał mi przepustkę do programu, czyli imienny fartuch. Dodałabym tu jeszcze mój finałowy deser – syrniczki ze śliwkami na wodzie brzozowej i z musem z róży – który jest moją autorską interpretacją tradycyjnego dania przygotowanego przez moją babcię.

    Ulubiona potrawa?

    Jestem kobietą i nie jest to możliwe, by tak po prostu stwierdzić, co jest moim ulubionym daniem. (Śmiech). Uwielbiam świeże ryby i nie ma nic lepszego niż świeżo złowiony i usmażony okoń z mazurskich jezior. Poza tym kocham quiche, ale w polskich wydaniach, np. z sezonowymi warzywami czy burakiem, które są zalane sosem na bazie śmietany, jajek i sera koziego. Od jakiegoś czasu szaleję za dzikim drobiem, np. perliczką pieczoną w piekarniku i pachnącą tymiankiem, majerankiem i czosnkiem. No i na pewno codziennie mogłabym jeść tatara z zielonkami i rydzami.

    Ola Juszkiewicz. Ma 28 lat i mieszka w Giżycku. Na co dzień zajmuje się edukacją ekologiczną. Została Masterchefem 2020!

    Foto: źródło TVN

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY