Dziewczyny z Italii
Ich zdjęcia trafiały na okładki magazynów filmowych. W latach 50.i 60. aktorki ze słonecznej Italii były pin-up girls (dziewczynami z plakatów). Później, niektórym, proponowano odważne sesje w „Playboyu”. Wpływały na kształtowanie kanonu piękna, a na tle gwiazd z Fabryki Snów wydawały się ciekawsze.
Były inne, niż Amerykanki. Miały w sobie pewną śródziemnomorską dzikość, magnetyzm. A gdy zjawiały się na ekranie – elektryzowały, zachwycały nie tylko naturalnym pięknem, ale też niezwykłą energią i charyzmą. Nic dziwnego, że hollywoodzcy producenci proponowali pięknym Włoszkom role w amerykańskich filmach, zwykle mniej interesujących niż produkcje europejskie, ale za niezłe pieniądze. Wiele włoskich gwiazd zapisało się w historii kina jako wybitne aktorki. Wiele zostało zapamiętanych jako uosobienie piękna.
Ach, Sophia!
Spojrzenie migdałowych oczu Sophii Loren potrafiło zwalić z nóg. Spośród wszystkich włoskich aktorek to właśnie Sophia zrobiła największą karierę w Hollywood. Do dziś uważana jest za jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie kiedykolwiek stanęły przed kamerą. Zajęła także 21 miejsce na liście największych aktorek wszech czasów, stworzonej przez Amerykański Instytut Filmowy.
Przyszła na świat 20 września 1934 roku w Rzymie. Aktorstwo interesowało ją od lat nastoletnich, gdy była jeszcze nieśmiałą, zakompleksioną panną. Sophia podziwiała włoskie aktorki: Alidę Valli (gwiazdę Viscontiego) i Valentinę Cortese (wiele lat później nominowaną do Oscara). Jej własna przygoda z kinem rozpoczęła się od statystowania na planie epickiej produkcji MGM „Quo Vadis?”. Przełomem okazało się spotkanie z Carlo Pontim – znacznie od niej starszym producentem filmowym, późniejszym mężem. To on uczynił z niej gwiazdę kina i szczęśliwą kobietę. Historia ich związku jest długa i fascynująca…
Już w 1956 roku Sophia trafiła do Hollywood. Zakochał się w niej sam Cary Grant – bożyszcze kobiet. W 1960 roku piękna Włoszka odebrała Oscara za rolę w dramacie „Matka i córka”, udowadniając, że nie tylko emanowała seksem, ale i dysponowała ogromnym talentem aktorskim. Stworzyła wiele wspaniałych ról w duecie z Marcello Mastroiannim, często udzielała wywiadów w amerykańskiej telewizji. Jeszcze po sześćdziesiątce miała wielbicieli i uznawana była za seksbombę – jak w komedii „Jeszcze bardziej zgryźliwi tetrycy”. Nawet teraz, w wieku 90 lat, ma w sobie coś magnetycznego.
Francja ma BB, a Włochy CC
Claudia Cardinale urodziła się 15 kwietnia 1938 roku w okupowanym przez Francję Tunisie. Jej pierwszym językiem był francuski – włoskiego nauczyła się znacznie później. Nie była szczególnie towarzyska. Uważano ją za „cichą, dziwną i dziką”. Jako nastolatka padła ofiarą gwałtu i urodziła dziecko, jednak nie pozwoliła, by trauma zniszczyła jej życie. Podziwiała francuską gwiazdę Brigitte Bardot i chciała iść w jej ślady.
Cardinale zadebiutowała w 1958, niewielka rolą w obrazie „Goha”. Z czasem propozycji było coraz więcej. Szczyt popularności pięknej Claudii przypadł na lata 60. Amerykanie zachwycili się nią, gdy wystąpiła w głośnym „8 i pół” Federico Felliniego. W tym samym roku zagrała też w „Lamparcie” Luchino Viscontiego i „Różowej panterze” w reżyserii Blake’a Edwardsa. Została uznana za jedną z najpięknieszych gwiazd kina. W kolejnych latach nie narzekała na nudę. Grywała w filmach różnych gatunków, nierzadko pojawiała się w produkcjach telewizyjnych. Zdobyła wiele nagród na międzynarodowych festiwalach filmowych, między innymi w Berlinie, Wenecji czy Stambule. Jej sława dotarła także za żelazną kurtynę.
Dziś Claudia Cardinale zajmuje się wspieraniem młodych artystów, zwłaszcza kobiet w świecie sztuki. Założyła nawet Fondazione Claudia Cardinale. Fundacją, prowadzącą działania artystyczno-społeczne, zajmuje się córka Claudii. Gwiazda włoskiego kina, jeden z dawnych symboli piękna, dopiero niedawno opowiedziała o traumatycznych wydarzeniach z lat młodości. Jej szczere wyznania dodały otuchy wielu młodym kobietom. Claudia Cardinale to nie tylko piękno zawnętrzne, ale także wielki talent i niezwykła osobowość.

Piękna Gina
Ginę Lollobrigidę wypatrzył i ściągnął do Hollywood ekscentryczny milioner i producent filmowy Howard Hughes.
Ta włoska piękność urodziła się 4 lipca 1927 roku w Subiaco, nieopodal Rzymu. Chciała być artystką, a sztuki plastyczne – malarstwo i rzeźbiarstwo – interesowały ją bardziej, niż aktorstwo. Życie potrafi zaskoczyć. Po tym, jak otrzymała tytuł Miss Włoch, wystąpiła w kilku włoskich filmach. Przyciągała wzrok członków ekipy, publiczności i twórców filmowych z całego świata. Na początku lat 50. wyjechała do Hollywood, skuszona przez Hughesa. Ten nie zawsze dotrzymywał słowa i tym razem było podobnie, jednak Gina nie została na lodzie – włoscy reżyserzy mieli dla niej sporo propozycji. Światową sławę Lollobrigida zyskała dzięki roli Esmerady w ekranizacji „Dzwonnika z Notre-Dame” z 1956 roku, gdzie wystąpiła u boku Anthony’ego Quinna. Zagrała też z Tonym Curtisem i Burtem Lancasterem w „Trapezie” i Yullem Brynnerem w obrazie „Salomon i Królowa Saby”. Na początku lat 60. plotkowano o romansie Giny z najbardziej pożądanym kawalerem Hollywood, Rockiem Hudsonem, którego poznała na planie „Kiedy nadejdzie wrzesień”. Rockowi, ukrywającemu swoją orientację seksualną, plotki te były bardzo na rękę, a trzeba przyznać, że wyglądali razem zjawiskowo. Lollobrigida dostała za rolę w tej komedii Złoty Glob, co podkreśliło jej status międzynarodowej gwiazdy.
Gina Lollobrigida z czasem zrezygnowała z aktorstwa i została fotoreporterką. Jej życie prywatne było ciekawsze niż niejeden film. W 1949 wyszła za słoweńskiego lekarza, z którym doczekała się syna. Para rozwiodła się w 1971 roku. Gina nie była jednak osamotnioną rozwódką. Wciąż atrakcyjna, miała kilku adoratorów. W wieku 83 lat wyszła za młodszego o 34 lata hiszpańskiego biznesmena Javiera Rigau y Rafols. W międzyczasie próbowała swoich sił w polityce, startując najpierw w wyborach do Parlamentu Europejskiego, potem do Senatu. Jako polityk nie osiągnęła sukcesu. Zapamiętana zostanie jako pierwsza powojenna seksbomba kina europejskiego, a może nawet światowego. Jeszcze na chwilę przed śmiercią (zmarła 16 stycznia 2023 roku) zastanawiała się, jak mogłaby zmienić świat.

La Bellucci
Monica Bellucci, dziewczyna z prowincjonalnego Città di Castello, najpierw zawojowała świat mody, później stała się królową włoskiego kina i współczesnym uosobieniem piękna. W wieku 51 lat została najstarszą „dziewczyną Bonda” – udowadniając, że metryka to nieistotny szczegół, który nie musi pozbawiać kobiety sex appealu.
Zanim świat oszalał na jej punkcie, urodzona 30 września 1964 (podobno) roku, Monica studiowała prawo. Dorabiała jako modelka i choć początkowo nie wiązała z tym przyszłości, coraz wyższe wynagrodzenia skutecznie odciągnęły ją od podręczników i kodeksów. Stawała przed obiektywami najlepszych fotografów świata. Mediolańskie wybiegi, kontrakty z Dolce & Gabbana, sesje dla Bruce’a Webera i Richarda Avedona – tak wyglądała kariera panny Bellucci w latach 90.
Francis Ford Coppola powierzył Monice rolę w „Drakuli”, jedynie na podstawie zdjęcia. To był początek nowego rozdziału w życiu ponętnej Włoszki, która miała nie tylko urodę, ale i talent aktorski. Udowodniła to, grając w przeróżnych gatunkach – od kina artystycznego po hollywoodzkie blockbustery. Była doskonała w „Malenie” Giuseppe Tornatore, z 2000 roku. Dwa lata później zachwyciła jako Kleopatra w jednej z części filmowych przygód Asterixa i Obelixa. W tym samym roku, w kontrowersyjnym obrazie „Nieodwracalne” Gaspara Noé udowodniła, że jest gotowa przekroczyć artystyczne granice i pokonać własne ograniczenia. Kinomani pamiętają zapewne jej rolę w „Matrix Rewolucje” z 2003 roku czy kreację Marii Magdaleny w szokującej „Pasji” Mela Gibsona z roku 2004.
Pierwszym mężem Moniki był włoski fotograf Claudio Basso. Później Bellucci była w związku z Nicolą Farronem. Media pisały o jej relacji, potem małżeństwie z Vincentem Casselem, którego poznała na planie filmu „Apartament” w 1996 roku. Przez kilkanaście lat byli jednym z najciekawszych duetów europejskiego kina. Doczekali się dwóch córek.
W 2023 roku świat obiegła wiadomość, brzmiąca jak surrealistyczny żart – Monica Bellucci, związała się z Timem Burtonem, hollywoodzkim królem mrocznych fantazji, twórcą czarnych komedii. Monica zagrała w drugiej części kultowego burtonowskiego „Soku z żuka”. Choć to nietypowa estetyka dla włoskiej piękności, być może współpraca Moniki i Tima przyniesie też inne niespodzianki. Tymczasem wielu mężczyzn na całym świecie zazdrości Burtonowi kobiety, którą reżyser ma u swego boku.

Ach, te Włoszki. Co takiego w sobie mają, że świat za nimi szaleje? Śródziemnomorskie piękno, tajemnica, magnetyzm sprawiają, że od kilku dekad mężczyźni wzdychają do zjawiskowych aktorek z Italii. I pewnie jeszcze niejedna Włoszka rzuci wszystkich na kolana.