W ogóle cieszę się, że mam szczęście trafiać na mądrych doradców. Dobrych przyjaciół, w niewielkiej rzecz jasna ilości. Jeśli bowiem towarzyszy Ci otwarta postawa wobec świata, to jednocześnie wyrabiasz w sobie umiejętność do zamykania drzwi. Nieludzkim jest przecież gościć w swoim szarym pokoju egzystencji więcej niż 5 osób przez czas dłuższy niż 12 godzin. Powróćmy jednak do tego gilgotania organu zwanego mózgiem. Wyobraźmy sobie, że na skutek łaskotek, w pewnym momencie zaczyna wyrastać Ci z mózgu ręka. Dłoń z wielkimi pazurami. Symbol walki z bodźcami zewnętrznymi, sugestiami suflerów zwanych wujkiem lub ciocią dobrą radą. Każda walka kiedyś jednak się kończy. Wtedy rodzą się wnioski.
Tak też było u mnie. W końcu wszak w mojej głowie pojawiła się odpowiedź – nie zawsze trzeba być w centrum, by czuć spełnienie. A jeśli już całkiem przypadkowo się tam człowiek znajdzie, warto mieć plan ucieczki, by móc potem do tego centrum wracać, ale tylko w momencie, gdy czuje się taką potrzebę. I nie ma w tym żadnej złośliwości. To po prostu taki stan, do którego dochodzi się na kanwie własnych doświadczeń. Jedni potrafią wcielać się w różne role, inni, nawet jeśli posiadają predyspozycje do bycia dobrymi aktorami, mogą mieć w sobie blokadę do robienia rzeczy niemieszczących się w spektrum ich zainteresowań. I ta blokada nie jest czymś wrodzonym, lecz często nabytym, o czym zresztą wspomniałem powyżej. Oczywiście zdarzają sytuacje, w których trzeba zrobić coś wbrew sobie, bo tego wymaga od nas życie, ale wyjątek potwierdza regułę. Cytując Kazika:
„Idę tam, gdzie idę, nie idę, gdzie nie idę
Idę tam, gdzie lubię, nie idę, gdzie nie lubię”.
Indywidualizm, który bywa mylony z egoizmem, to wbrew pozorom postawa warta pielęgnowania, zwłaszcza w tych ekstremalnych czasach, gdzie potrzeba kogoś, kto wytrąci nas ze schematów myślenia, by pokazać, że najpiękniejsze rzeczy powstają w najbardziej kryzysowych momentach, dzięki podejściu omijającemu tradycyjne pojmowanie rzeczywistości. Znany niemiecki DJ i producent, Kai Tracid wyznał kiedyś, że podczas jednej z imprez znalazł się w line-upie między undergroundową DJ’ką a bardzo popularnym trance’owym artystą. Czuł się kimś pomiędzy muzycznym podziemiem a mainstreamem. Ten argument wykorzystał podczas rozmów ze swoją wytwórnią płytową, kiedy chciano mu narzucić wydawanie bardziej komercyjnych utworów z wokalami. Przystali na jego propozycję i wydali kawałek, który do dziś jest jednym z najważniejszych jego numerów. Podobnie z Depeche Mode. Zaczynali jako elektroniczna grupa tworząca słodkie utwory. Z czasem jednak stworzyli swój własny styl i zdobyli lojalnych fanów (to tak w bardzo dużym uproszczeniu). W końcu do drogi jednokierunkowej prowadzi wiele różnych, często wyboistych ścieżek.
Wypalenie również może być źródłem pięknego twórczego procesu. Dzięki niemu wiemy, nad czym jeszcze musimy popracować. Szkodzi, gdy występuje w nadmiarze. Nie szkodzi, gdy zdarza się raz na pewien czas. Wtedy nawet działa cuda. I jego obecność oznacza, że człowiek się jeszcze zapala, a to najważniejsze.
Więcej o psychologii znajdziecie tutaj.