Więcej...

    Żeglując, cieszę się z tego, co mam!

    Niektórzy próbują mówić na nią „kapitanka” albo, co gorsza, „kapitanowa”. Co ona na to odpowiada: Jestem Asia. Oficjalnie Kpt Joanna Pajkowska. Pierwsza Polka, która samotnie opłynęła świat non stop. Żeglarka regatowa startująca w najbardziej prestiżowych regatach świata. Ratownik morski. Laureatka wielu odznaczeń żeglarskich.

    Aktywność

    Od dziecka była osobą bardzo aktywną. Biegała, mimo że mało kto wtedy jeszcze biegał. Teraz, jak nie biega, to jeździ na nartach. Zawsze coś robi. Mówi: „Jestem uzależniona od ruchu”. Żeglarstwem morskim zajęła się na studiach, w studenckim Warszawskim Yacht Clubie. A w 2009 roku odbyła samotny rejs dookoła świata.

    Przyznam, że było to wieloletnie marzenie. Moim marzeniem wcześniej było wystartowanie w samotnych regatach przez Atlantyk, co udało mi się zrealizować w roku 2000. Potem mówiłam już otwarcie, że chcę opłynąć sama świat dookoła. Wygląda na to, że marzenie to nosiłam w sobie przez 20 lat. (źródło: „Rozmowy o przywództwie na morzu i lądzie”, Jacek Santorski, Małgorzata Czarnomska, Wydawnictwo Nautica)

    Długo pracowała nad tym przedsięwzięciem. Mówi, że problem był związany z tym, że nie potrafiła szukać sponsorów.

    Nie umiem chodzić do firm i żebrać, jest to dla mnie duży stres. Próbowałam to robić przez dwa lata, ale te ciągłe kulturalne odmowy, puste rozmowy w stylu „jest pani taka dzielna, ten rejs to superpomysł, odezwiemy się”. Nic z tego nie wynikało.

    Płynę i jest dobrze!

    W realizacji marzeń pomaga Asi pozytywne myślenie. Nie myśli o tym, czego jej brakuje, bo takie podejście jest negatywne.

    Musiałam sama do tego dojść, bo nie wyczytałam tego w żadnej książce. Nie byłam na żadnych tego typu szkoleniach. Trzeba po prostu myśleć i nastawiać się pozytywnie. Żeglując, cieszę się z tego, co mam. Jest łódka, która płynie tak, jak ja chcę. Odbieram prognozy pogody i staram się omijać najgorsze sztormy, jeżeli jest taka możliwość. A to, że nie mam winogron, nie jest przedmiotem moich rozmyślań. Wtedy to zwyczajnie wychodzi z głowy.

    Na lądzie też ma taką umiejętność sterowania myślami. Jak nie ma czegoś,  gdy np. wyłączają jej prąd, nie wpada w panikę, bo to nic nie daje. Przecież zaraz coś wymyśli. Taka umiejętność pozytywnego nastawiania się bardzo jej się przydaje.

    „Patrz, to ta dziwna Polka”

    Wyjątkową przygodą w życiu żeglarki było zostanie członkiem załogi statku ratowniczego w Anglii.

    Było nas tam w sumie około 15 czy 16 osób. Minimum pięć musiało być obecnych, żeby wyjść w morze na akcję ratowniczą. Wypływały osoby, które najwcześniej się zjawiły po takim specjalnym sygnale wzywającym. To są ciekawe doświadczenia. Mnie to naprawdę intrygowało i pociągało, bo wydawało mi się, że to było dobre miejsce dla mnie. Z moim doświadczeniem morskim i wiedzą czułam ogromną potrzebę wykorzystania tego, czym dysponuję, aby pomóc innym.

    Swoją drogą to wcale nie było łatwe, żeby  tam ją zaakceptowali. RNLI, czyli brytyjskie służby ratownicze, to jest i zawsze była bardzo męska instytucja.

    Właściwie działali tam sami faceci. Chyba właśnie przez to, że byłam Polką, w jakiś sposób ostatecznie udało mi się dostać w ich szeregi. Mówili między sobą: „Patrz, to ta dziwna Polka”. Było to, ogólnie rzecz biorąc, bardzo ważne doświadczenie. Uczestniczyłam w wielu akcjach, w których naprawdę ratowało się ludzi. Może trochę, ale to jednak przesada. To jest zajęcie dla w miarę normalnych ludzi, którzy oczywiście chcą się w nie zaangażować. Trzeba było najpierw przejść różne szkolenia. Były ćwiczenia z helikopterem, bo w rzeczywistości często bywa tak, że helikopter musi przylecieć i udzielić pomocy, żeby po prostu było szybciej. Musi zabrać osobę pokrzywdzoną i przetransportować ją na ląd. Były też ćwiczenia z ratownictwa podwodnego. Przekładało się to na wydobywanie płetwonurków, którzy gdzieś się pod wodą zaplątali. Często było to wydobywanie ciał. To też nie zawsze dało się zaliczyć do przyjemnych zajęć.

    Zadania

    Pajkowska nigdy nie odmówiła wykonania żadnego zadania, mówiąc, że jest kobietą i tego nie zrobi, szczególnie gdy chodziło o wyławianie ciała w piance, nieżyjącego od tygodni.

    Nigdy też nie mówiłam, że sobie z czymś nie poradzę, bo sobie na przykład złamię paznokieć czy coś podobnego. Po prostu nigdy nie miałam problemu z żadną pracą i dzięki temu traktowali mnie bardzo fair, tak normalnie. W żaden sposób nie odsuwali mnie, bo na przykład dane zajęcie nie jest dla kobiet, pomimo że Anglia to kraj bardzo tradycyjny i jednak tam rola kobiety jest silnie ukonstytuowana.

    W Anglii, szczególnie na prowincji, rola kobiety jest bardzo tradycyjna.

    Na razie morskich planów brak

    Joanna Pajkowska, weszła na ten żeglarski Mount Everest i drugiego na razie nikt jeszcze nie wymyślił.

    Będąc tu, gdzie ja, nie jest tak łatwo mieć jakieś plany. Na szczęście lubię też inne rzeczy. Lubię góry i tak naprawdę takie życie lądowe też lubię. Cieszę się przyrodą, która według mnie jest fantastyczna nie tylko na lądzie. W rejsie morskim wspaniałe jest to, że przyroda w czystej postaci otacza człowieka i po kilku dniach na oceanie czuję, że jestem jej częścią. Dla mnie osobiście jest ważne, aby być w niej, a nie obok niej.

    Ostatnio ktoś zauważył, że Asia nie walczy z żywiołem, tylko negocjuje. Nie walczy ze sztormami, tylko stara się z nimi ułożyć, co pewnie jest prawdą.

    W życiu też staram się nie walczyć, lecz szukać możliwości kompromisu.

    Pisząc tekst korzystałam z książki „Rozmowy o przywództwie na morzu i lądzie”, Jacek Santorski, Małgorzata Czarnomska, Wydawnictwo Nautica

    Txt: Kasia Krauss

    Foto: Archiwum prywatne Joanna Pajkowska

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY