Więcej...

    Jan Lechoń – tragiczne losy Skamandryty

    Był cudownym dzieckiem polskiej poezji, poetą naznaczonym dekadencją przełomu wieków i grozą dwóch wojen światowych, współtwórcą grupy poetyckiej Skamander. W swoich utworach dawał wyraz bólu istnienia, rozważał nad polską historią i w duchu fascynacji romantyzmem opiewał dawnych patriotów – w tym swego największego mistrza, Juliusza Słowackiego. Z czasem stał się głosem Polonii stanowczo odcinającej się od sowietyzacji. Historia Jana Lechonia to przejmująca opowieść o poecie natchnionym, wewnętrznie skonfliktowanym, którego wrażliwość i perfekcjonizm nie podołały konfrontacji ze światem.

    Urodzony geniusz

    Jan Lechoń przyszedł na świat 13 marca 1899 roku w Warszawie w rodzinie o tatarskich korzeniach i szlacheckim rodowodzie. Jego ojciec był księgowym, a matka nauczycielką, która od początku wspiera artystyczną ambicję syna i pragnęła, aby został następcą Słowackiego.

    Naprawdę nazywał się Leszek Józef Serafinowicz. Pseudonim artystyczny przyjął już w wieku 13 lat, gdy za sprawą wsparcia finansowego ojca wydał debiutancki tomik wierszy „Na złotym polu”. Od początku dał się poznać jako poeta o znacznie dojrzalszym spojrzeniu na otaczającą go rzeczywistość, niż mógłby sugerować wiek.

    Dwa lata później światło dzienne ujrzał kolejny zbiór Lechonia „Po różnych ścieżkach” ponownie sfinansowany przez ojca. Poezja była główną miłością (i, jak miało się okazać, przekleństwem) nieprzeciętnie wrażliwego chłopaka, ale nie jedyną pasją. Jan Lechoń zgłębiał historię Polski i jej kultury, interesował się muzyką i malarstwem. Z fascynacją spoglądał na osiągnięcia baroku i romantyzmu, a zwłaszcza dorobek Juliusza Słowackiego. Wszelkie te zainteresowania znajdą później odbicie w jego utworach m.in. „Mochnacki”, „Jacek Malczewski” czy „Pani Słowacka”.

    Skamander

    W latach 1916-1918 Jan Lechoń studiował filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim. Choć studiów nie ukończył, to skupienie wokół akademickiego czasopisma „Pro Arte et Studio” umożliwiło mu poznanie Juliana Tuwima, Antoniego Słonimskiego, Kazimierza Wierzyńskiego i Jarosława Iwaszkiewicza. Wspomniani poeci wraz z Lechoniem stanowili tzw. wielką piątkę, która współtworzyła grupę Skamander funkcjonującą w przełomowym momencie dziejowym.

    Za nazwę najpopularniejszej grupy poetyckiej dwudziestolecia międzywojennego odpowiedzialny był Jan Lechoń, który zainspirował się fragmentem „Akropolis” Stanisława Wyspiańskiego: „Skamander połyska, wiślaną świetląc się falą”. W greckiej mitologii Skamander to również rzeka opływająca Troję.

    Skamandryci nie mieli jednolitego programu literackiego, ale ich młodzieńczy duch zwrócił się w kierunku dyskusji o polskiej tradycji i przyszłości narodu w obliczu walki o niepodległość. Ich miejscem spotkań stała się kawiarnia artystyczna „Pod Picadorem”, w której Lechoń współtworzył kabaret „Pikador”, a także kawiarnia „Mała Ziemiańska”.

    Karmazynowy poemat

    W 1920 roku Jan Lechoń wydał tom poetycki „Karmazynowy poemat”, uznawany za jego właściwy debiut – choć miał na koncie już dwa młodzieńcze zbiory. Z legendarnego tomu pochodzi wiersz „Herostrates” z wersem „A wiosną – niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę”. Te słowa nawoływały do zerwania z polską martyrologią, ale jednocześnie sam utwór wyrażał nieoczywisty, dość przewrotny patriotyzm Lechonia. Przywołany wers mógłby mylnie sugerować odrzucenie ideałów niepodległościowych poety, ale już w kolejnej strofie czytamy intymne wyznanie: „Bo w nocy spać nie mogę i we dnie się trudzę/ Myślami, co mi w serce wrastają zwątpieniem,/ I chciałbym raz zobaczyć, gdy przeszłość wyżeniem,/ Czy wszystko w pył rozkruszę, czy… Polskę obudzę”.

    „Karmazynowy poemat” cieszył się niebywałą popularnością i w samym dwudziestoleciu międzywojennym doczekał kilku wydań. Jan Lechoń dał się poznać jako poeta natchniony, z nostalgią spoglądający na dawną tradycję i kulturę polski, operujący bogatą symboliką i nawiązujący do dorobku wieszczów narodowych. Jego patriotyczny entuzjazm wynikał z niepodległej od 1918 roku Polski. Heroiczna duma i radość szły jednak u niego w parze z obawą przed przyszłością, katastrofizmem, przeczuciem zbliżającej się apokalipsy naznaczającej uwikłanego w sprzeczności ducha międzywojnia. Jednocześnie w jego utworach nie brakowało nowoczesnego akcentu, ironii, a niekiedy nawet prowokacji.

    „Życie jest tragedią dla tych, którzy czują”

    Uznanie i sława w tak młodym wieku zaczęły zbierać krwawe żniwo. Jan Lechoń był perfekcjonistą, a presja otoczenia zachłyśniętego jego wczesnym geniuszem i oczekującego kolejnych utworów przewyższających dotychczasowe tomy wprawiła go w depresję.

    Załamanie nerwowe potęgowała nawiedzająca poetę niemoc twórcza, który w wieku 22 lat bał się, że nigdy nie przeskoczy postawionej samemu sobie poprzeczki. Do artystycznych frustracji dochodziły prywatne rozterki. Skrywanie orientacji seksualnej i obawa przed ewentualnym ostracyzmem społecznym rodziły lęki i wewnętrzną niezgodę. W 1921 roku Jan Lechoń podjął pierwszą, szczęśliwie nieudaną próbę samobójczą. Trafił do szpitala psychiatrycznego, leczył się w sanatoriach.

    W 1924 roku powrócił kolejnym przejawem lirycznego geniuszu – liczącym 20 utworów tomem „Srebrne i czarne”. Dzieło zostało nagrodzone przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek. Podstawowymi tematami podejmowanymi przez Lechonia stały się tu miłość i śmierć, intymna nostalgia, a także biblijne grzechy główne odczytywane przez pryzmat tragizmu współczesnego człowieka walczącego z własnymi instynktami i mrocznymi siłami. Tom przenika pesymizm i ból istnienia.

    Wojenna tułaczka

    Sukces ponownie go przytłoczył – żyjący w cieniu własnej legendy Jan Lechoń nie wydał żadnego zbioru aż do wybuchu wojny. Zaangażował się natomiast w działalność redaktorską. Założył satyryczny „Cyrulik Warszawski”. W latach 1930-1939 był attaché kulturalnym ambasady polskiej w Paryżu, gdzie zastał go wybuch II wojny światowej.

    Po kapitulacji Francji przez pewien czas przebywał w Ameryce Południowej, ostatecznie osiadł w Stanach Zjednoczonych. W Nowym Jorku współtworzył polonijną instytucję pod nazwą Polski Instytut Nauk i Sztuk.

    W tęsknocie za wolną Polską

    Groza największego konfliktu zbrojnego w dziejach ludzkości paradoksalnie okazała się zastrzykiem weny dla Jana Lechonia. Na emigracji stał się głosem polskiej niezłomności. Tworzył utwory skupione na heroizmie rodaków oraz tęsknocie za ojczyzną, co wybrzmiewało w tomach „Lutnia na Bekwarku” (1942) i „Aria z kurantem” (1945).

    Zakończenie wojny zrodziło nową ranę w sercu poety – komunistyczne zniewolenie Polski, do której nigdy nie wrócił przez sowieckie realia. Jan Lechoń nie krył pogardy względem dawnych przyjaciół ze Skamandra. W powojennej rzeczywistości wyrzekł się Tuwima i Iwaszkiewicza, którzy tworzyli w PRL-owskich realiach, a w swojej twórczości uciekli od jawnego potępienia stalinizmu. On sam widział siebie w roli kontynuatora dawnych pokoleń epoki romantyzmu.

    Na emigracji Lechoń był zaangażowanym artystą, redagował polonijne periodyki, współpracował z Radiem Wolna Europa. Tęsknota za Warszawą i świadomość jej ucisku ze strony ZSRR sprawiała, że każdy kolejny dzień poety zasnuwała coraz gęstsza mgła. Cierpiał w samotności, szukał ratunku dla mrocznych myśli u psychiatrów. Za ich namową w latach 1949-1956 prowadził wydany pośmiertnie Dziennik, który miał pełnić formę terapii.

    Ostatni zapis popełnił 30 maja 1956 roku. Dziewięć dni później, 8 czerwca Jan Lechoń skoczył z dwunastego piętra hotelu Hudson w Nowym Jorku. Za powód pogłębiającej się depresji artysty wielu podaje zaszczucie przez polonijne środowisko, które dowiedziało się o homoseksualizmie Skamandryty. W 1991 roku prochy Jana Lechonia ekshumowano z amerykańskiego cmentarza i pochowano w grobie rodzinnym na cmentarzu leśnym w Laskach koło Warszawy.

    Więcej o kulturze i sztuce znajdziecie tutaj.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY