Elvis Strzelecki: Fortepian – kiedy myślisz o tym instrumencie, to jakie skojarzenia przychodzą Ci do głowy?
Aurelia Wiśniewska: Gdy myślę o fortepianie, przychodzą mi do głowy skojarzenia takie jak szkoła muzyczna, elegancja, muzyka klasyczna, biel i czerń.
Nie bez kozery rozpocząłem naszą rozmowę od tego instrumentu – jesteś bowiem absolwentką Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej I stopnia, gdzie specjalizowałaś się właśnie w grze na fortepianie. Jak wspominasz naukę w szkole muzycznej?
Nauka w szkole muzycznej zdecydowanie uczy dyscypliny. Pamiętam czasy, w których jako dziecko miałam bardzo dużo zajęć pozalekcyjnych, głównie muzycznych. Liczne przesłuchania fortepianowe, audycje, egzaminy – szkoła muzyczna kojarzy mi się właśnie z dyscypliną, licznymi godzinami poświęconymi na pracę przy instrumencie w domu.
Nie mogłam wykonywać zajęć typowych dla dzieci, takich jak np. wychodzenie na plac zabaw czy inne gry sportowe z uwagi na ryzyko złamania ręki lub palca. Moja mama bardzo tego pilnowała. Pragnęłam tej wolności, swobody i luzu, ale patrząc z perspektywy czasu, to ta muzyka wyszła mi na plus. Nie żałuję tego, że poświęciłam jej większość swojego życia. Kocham ją.
W Twojej twórczości słychać ogromną sympatię dla R&B, soulu, hip-hopu i reggae. Którzy artyści wpłynęli na to, że zainteresowałaś się właśnie tymi nurtami muzycznymi?
Od dawna fascynowałam się muzyką soulową i R&B, ale jako nastolatka słuchałam dużo rockowych brzmień. Byłam fanką System of a Down, Red Hot Chilli Peppers, Guns N’ Roses i Gorillaz. Moja playlista, gdy miałam 13 lat, była tak bardzo różnorodna, że ciężko mi określić, co na niej wiodło prym. Myślę, że właśnie muzyka rockowa i około rockowa.
W późniejszych latach zaczęłam słuchać soulowych wokalistek takich jak Erykah Badu, Nneka, Alicia Keys czy Aretha Franklin.
Dodatkowo fascynowałam się muzyką funkową – George Clinton i Parliament-Funkadelic. W międzyczasie zaczęłam także słuchać polskiego reggae. Byłam fanką East West Rockers, Jamala i Mesajah.
Myślę, że mogłabym wymieniać moje inspiracje w nieskończoność, także skończymy na tym reggae.
Jest rok 2013. Powstaje Twój anglojęzyczny album charytatywny dla Fundacji Dr Lucy. Powiedz coś więcej na temat tego projektu oraz fundacji.
To jest bardzo ciekawa historia. Leżałam w krakowskim szpitalu i na sali obok mnie leżała pewna pani. Zaczęłyśmy rozmowę, od słowa do słowa i wyszło, że śpiewam. Pokazałam świętej pamięci pani Lucynie Własińskiej (fundatorce fundacji) swój cover piosenki „Hallelujah” na YouTube i tak się zaczęła nasza wspólna podróż. Pani Lucyna była zachwycona moim głosem i wpadła na pomysł, aby wspólnie stworzyć coś, co będzie wyjątkowe. Zaproponowała realizację mojego albumu, z którego zyski zostałyby przekazane na jej Fundację Dr Lucy. Byłam bardzo zaskoczona, gdyż nigdy wcześniej nie dostałam takiej propozycji. Owszem, komponowałam już swoje utwory i nagrywałam studyjnie, ale tutaj szykował się bardzo duży i poważny projekt. Płytę miałam współdzielić ze zdolnym ukraińskim artystą Andreyem Karnutą. I tak też się stało – Andrey skomponował swoje utwory, ja swoje. W ciągu kilku miesięcy powstał album i moje autorskie anglojęzyczne piosenki takie jak „I Belong to You”, „Radioactive”, „If You Feel” czy „Holding to Memories”. To była wspaniała przygoda. Pani Lucyna niestety zmarła w 2015 roku. Była to wspaniała, ciepła i dobroduszna osoba. Nigdy nie zapomnę jej wsparcia i możliwości, którymi mnie obdarowała.
4 lata później w kultowej wytwórni Blanco y Negro Music, wraz z Lexem Martinem i Gilem Sandersem wydajecie klubowy singiel „The Night”, który zajmuje 47. miejsce w Top 50 Spotify w Hiszpanii. Jak doszło do Waszej współpracy?
To również bardzo ciekawa historia. Mój ekspartner mieszkał jako młody chłopak we Włoszech. Jego sąsiadem i kolegą był właśnie Lex Martin. Przypadkowo Michał zauważył, że Lex szuka wokalu do projektu i wysłał mu namiary na mnie. Tak też nasze drogi się połączyły. Współpracowaliśmy przez internet – Lex wysłał mi swój bit, ja ułożyłam pod niego linię wokalną i napisałam tekst. Tak wyglądała praca nad tym utworem.
Dysponujesz soulową barwą, która doskonale sprawdza się właśnie w takich klimatach, czego najlepszymi przykładami są Barbara Tucker, Jocelyn Brown czy Alison Limerick. Czy nadal jesteś otwarta na współpracę z DJ-ami i producentami tworzącymi muzykę house?
Oczywiście! Jestem zawsze otwarta na wszelką współpracę muzyczną, która wpasuje się w mój klimat. Zawsze wcześniej muszę sprawdzić projekt, poczuć go. Nie podejmuje się projektów na ślepo. Tutaj musi być tzw. chemia muzyczna.
Współpracowałaś również z zespołem Dup! przy piosence „Ku wolności”. Padają w niej słowa – „W drodze ku wolności stoisz sam, nikt nie widzi twoich ran, za mało zrozumienia w oczach ich, wszyscy patrzą, lecz nie widzi nikt”. Jak postrzegasz ten tekst z perspektywy czasu?
Ten tekst jest niestety ciągle aktualny. Chciałam się w nim podzielić swoimi życiowymi doświadczeniami, które nie zawsze były dobre. Często spotykałam na swojej drodze ludzi obojętnych na cudzą krzywdę. Ludzi, którzy udawali, że lepiej tego nie widzieć, lepiej przejść obojętnie.
Obecnie żyjemy w świecie, który z jednej strony przytłacza nas konfliktami zbrojnymi, śmiercią niewinnych ludzi, a z drugiej przytłacza obojętnością. Przykładem może być nawet tragiczna i mrożąca krew w żyłach sytuacja dotyczącą brutalnego zamordowania młodej dziewczyny w centrum Warszawy. Przeraża mnie to, jak dużo zła jest w naszym świecie. Jestem wrażliwcem i każda, nawet najmniejsza ludzka tragedia dotyka mnie ze zdwojoną siłą.
Ważnym projektem w Twojej muzycznej historii jest Aura. Współtworzysz go z radomskim producentem Tytuzem. Dołączył do Was również raper Pajczi, czego efektem był wspólny album „Galaktyczna imitacja”. W opisie płyty czytamy, że połączyła Was bardzo silna więź, na którą złożyło się podobne spojrzenie na świat oraz muzykę. Opowiedz nam coś więcej o genezie Aury.
Wojtka poznałam ok. 6-7 lat temu w radomskim „P1Studio”. Nagrywałam wtedy wokale do utworu mojego serdecznego kolegi Pawła Petermana. Wojtek (Tytuz) był realizatorem. Zrobiłam spore wokalne wrażenie na Tytuzie i tak też doszło do wspólnej pracy. Spotykaliśmy się w studio, ja komponowałam pod Wojtka bity i jakoś tak to się zaczęło.
Następnie Wojtek zapoznał mnie z Pajczim. Zapytali, czy nie chciałabym się dograć do jego utworu. Oczywiście przyjęłam propozycję i tak też zaczęliśmy wydawać wspólnie numery na kanale Tytuza. Wyprodukowaliśmy i skomponowaliśmy wiele utworów. Zrobiłam np. z Wojtkiem bit na płytę TPS-a do utworu „Bagaż”, a także dograłam do niego wokale. Na dysku Wojtka mieliśmy chyba z 40 nieopublikowanych numerów. Chcieliśmy coś z nimi zrobić i tak powstał plan na wspólny album „Galaktyczna Imitacja”. Nazwa wzięła się od mojego utworu o tym samym tytule.
AURELIA – Zimna Wojna (lyric video)
Obecnie sporo koncertujesz. Na Facebooku udostępniłaś też informację o nadchodzących nowych projektach. Czy oznacza to, że możemy się niedługo spodziewać nowych singli lub nawet albumu?
Zgadza się. Podpisałam kontrakt z jedną z trzech największych wytwórni w Polsce i niedługo wydajemy mały akustyczny album (EP-kę). Nie mogę zdradzić dokładnej daty, ale z pewnością jakieś materiały ukażą się przed wakacjami.
Czy to prawda, że oprócz śpiewania, całkiem smacznie fotografujesz?
Całkiem smacznie fotografuję, a także gotuję. Wiele lat pracowałam jako kucharka w krakowskich i warszawskich restauracjach. Później z kuchni przeniosłam się do pracy fotograficznej. Prowadzę małą działalność fotograficzną właśnie w tej stylistyce.
Na koniec zabawa w skojarzenia.
1. koncert akustyczny
Radomskie na dywanie.
2. trasa Warszawa-Radom
Nasze lotnisko.
3. wolność
Jazda konna, wiatr we włosach.
4. galaktyka
„Galaktyczna imitacja”.
5. danie idealne
Każde przygotowane z miłością i pasją.
Więcej o sylwetkach kobiet znajdziecie tutaj.