Więcej...

    Audrey Hepburn i Hubert de Givenchy – stylowi przyjaciele. Historia ich niezwykłej relacji

    „Tylko w jego ubraniach jestem sobą. Jest kimś więcej niż krawiec, jest kreatorem osobowości” – mówiła o swoim przyjacielu Hubercie de Givenchy ikona kina i stylu, Audrey Hepburn. Francuski projektant ubierał żywe legendy: Grace Kelly, Elizabeth Taylor czy Jackie Kennedy, ale to Audrey była największą muzą kreatora mody na długo przed tym, jak jego nazwisko stało się rozpoznawalne w każdym zakątku świata. De Givenchy tworzył zjawiskowe projekty dla ekranowych bohaterek Hepburn, a także kompletował garderobę aktorki w życiu prywatnym. Stworzył suknię, w której odebrała Oscara za „Rzymskie wakacje” oraz różową kreację na ślub z Andreą Dottim. Nazywał ją „siostrą”. Ona mówiła o nim jako najuczciwszym człowieku, jakiego spotkała na swej drodze. Łączyła ich dozgonna przyjaźń. Na łożu śmierci artystka podarowała Hubertowi wzruszającą pamiątkę…

    Zdarzyło się w Paryżu. Audrey Hepburn poznaje Huberta de Givenchy

    Do ich pierwszego spotkania doszło w 1953 roku w paryskim atelier Givenchy. Audrey Hepburn była wówczas wschodzącą gwiazdą kina. Miała za sobą pierwszą wielką kreację księżniczki na wagarach, którą po Wiecznym Mieście oprowadza Gregory Peck w „Rzymskich wakacjach” Williama Wylera (w kolejnym roku otrzyma za nią Oscara dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej). Hollywood zachwyciło się powiewem świeżości, który wniosła na ekrany – jej wrodzoną klasą, naturalnością, wdziękiem i smukłą sylwetką stanowiącą przeciwwagę dla przodujących wówczas w kinie platynowych i kształtnych pin up girls w typie Marilyn Monroe.

    Hubert de Givenchy był wtedy nieznanym projektantem, który nazwisko Hepburn kojarzył z aktorką o długoletnim uznaniu i większej renomie – Katharine Hepburn. Gdy usłyszał, że jego pracownię ma odwiedzić „panna Hepburn”, sądził, że to legendarna Kate zjawi się w jego progach. Audrey za zgodą Billy’ego Wildera kompletowała w tamtym czasie garderobę dla bohaterki ze swojego nadchodzącego filmu „Sabrina” (1954). Inspirację znalazła właśnie w kolekcji de Givenchy. Hubert, widząc w drzwiach atelier nie Katharine, a „chłopczycę w stroju gondoliera” był początkowo zdumiony. Wystarczyło jednak kilka chwil, aby zakochał się w Audrey od pierwszego wejrzenia.

    Później przyzna: „Od zawsze szanowałem gust Audrey. Zdecydowanie różniła się od innych gwiazd filmu, kochała przede wszystkim prostotę”. To ona stała się kluczem wypracowanego przez duet Givenchy-Hepburn ponadczasowego stylu aktorki, który do dziś uznawany jest za ikoniczny. Ich podstawowa zasada brzmiała „mniej znaczy więcej”. Klasyczna elegancja, stonowana, ale wyrazista kolorystyka, dopasowane kroje, nieskomplikowane fasony oraz stylowe nakrycia głowy staną się znakiem rozpoznawczym ich wspólnych projektów, które Audrey będzie nosić zarówno na ekranie, jak i w życiu prywatnym.

    „Sabrina”, czyli początek dozgonnej przyjaźni

    Wspólne chwile spędzone nad tkaninami i szkicami w atelier Givenchy zaowocowały nie tylko najsłynniejszymi kostiumami w historii X muzy, ale też piękną przyjaźnią. Audrey i Hubert rozumieli się w kwestiach mody. Łączyła ich też wielka wrażliwość, empatia oraz szczerość, które były na wagę złota w świecie pełnym blichtru i fałszywych relacji, które dla wielu innych gwiazd stanowiły przepustkę do kariery. Do ich kontaktów nigdy nie wkradło się wyrachowanie.

    Byli sobie bliscy przez kolejne czterdzieści lat, aż do śmierci aktorki. Audrey dzieliła się z projektantem własnymi problemami i zwierzała z miłosnych rozterek. Dzielnie walczyła ponadto o uznanie dla jego nazwiska. Młody projektant z Paryża stał się bowiem łatwym celem dla hollywoodzkiej machiny. Do dziś nie cichną kontrowersje związane z filmem, w którym Audrey po raz pierwszy zaprezentowała kreacje de Givenchy. Choć to Hubert zaprojektował większość kostiumów aktorki (w tym słynną białą suknię z trenem), producenci nie zamierzali umieszczać jego nazwiska w napisach końcowych, co pomogłoby w rozwinięciu jego raczkującej kariery.

    W informacji dotyczącej filmowych kreacji z „Sabriny” widniało tylko jedno nazwisko: Edith Head. W tamtych czasach takie nieuczciwe praktyki były niestety normą – choć nad kostiumami pracował cały sztab projektantów, sygnowało je tylko jedno, najlepiej rozpoznawalne nazwisko. Bolesne doświadczenie Huberta de Givenchy z filmowcami byłoby zapewne łatwiejsze do udźwignięcia, gdyby nie statuetka Oscara za najlepsze kostiumy, która powędrowała w ręce Edith Head. Kostiumografka nie wspomniała o roli paryskiego kreatora, dzięki któremu Audrey Hepburn lśniła na ekranie. Aktorka była zdruzgotana całym zajściem. W przyszłości zastrzegała we własnych umowach, że to de Givenchy zaprojektuje jej kostiumy i zostanie to odnotowane na planszy tytułowej.

    Najpiękniejsze kostiumy Audrey Hepburn od de Givenchy

    Począwszy od „Sabriny”, Hubert de Givenchy projektował wiele ekranowych kreacji swojej przyjaciółki, a twórcy oficjalnie powoływali się na jego nazwisko. W musicalu „Zabawna buzia” (1957) francuski kreator mody przeszedł samego siebie. Kostiumy Audrey z tej produkcji to jedne z najpiękniejszych w dziejach całej kinematografii. Grana przez nią bohaterka to skromna intelektualistka sprzedająca książki z filozofii, z której pewnego dnia fotograf magazynu modowego postanawia uczynić gwiazdę. Aby stać się modelką, przechodzi metamorfozę, a my podczas sesji zdjęciowych w różnorodnych sceneriach mamy okazję podziwiać szereg kreacji.

    Do historii przeszło wiele stylizacji de Givenchy z „Zabawnej buzi” w tym dwuczęściowy, różowo-biały komplet, czerwona kreacja z szalem, którą przełamują białe rękawiczki, nowatorska, krótka suknia ślubna z maksymalnie rozkloszowanym dołem odsłaniającym łydki oraz biała kreacja bez ramiączek i z otwartymi plecami urozmaicona drobnym wzorem w czarne kwiaty. W tym samym roku Hubert zaprojektował dziewczęce stroje Audrey Hepburn do komedii romantycznej „Miłość po południu” (1957). Najbardziej rozpoznawalnym pozostaje futrzany płaszcz, który zapowiada niemal wewnętrzną przemianę bohaterki pragnącej stać się dojrzałą kobietą z krwi i kości.

    Najsłynniejsze modowe owoce duetu Givenchy-Hepburn to jednak te, pochodzące z kultowego klasyka „Śniadanie u Tiffany’ego” (1961). W adaptacji powieści Trumana Capote’a Audrey stworzyła jedną ze swych najwspanialszych ról – choć wciela się w postać utrzymanki, wciąż urzeka swym niewątpliwym czarem, a samej kreacji nadaje drugie oblicze pokrzywdzonej przez los, nieszczęśliwej i zagubionej dziewczyny. Małą czarną Huberta de Givenchy ze sceny otwierającej dzieło do dziś owiewa legenda. Pozbawiona rękawów, sięgająca ziemi czarna suknia to świeże spojrzenie na kultowy projekt Coco Chanel z lat 20., który wyróżnia wyjątkowy dekolt na plecach.

    W komedii kryminalnej „Szarada” (1963) Hubert chciał natomiast oddać pełnię paryskiego stylu i zrobił to po mistrzowsku. Audrey Hepburn pojawia się na ekranie w wielu stylowych outfitach, a ze względu na fabułę trzymającego w napięciu filmu zwykle prezentuje się w modnych okryciach wierzchnich. Na uwagę zasługuje przede wszystkim jasny trencz wzbogacony chustką na głowie i ciemnymi okularami. W takim wydaniu bohaterka Audrey próbuje swoich sił w roli… szpiega. Słynny jest również projekt de Givenchy z czerwonym płaszczem w roli głównej, w którym przysłowiową wisienkę na torcie sprawuje toczek w lamparcie cętki.

    Później przyszła pora na kostiumy do komedii „Kiedy Paryż wrze” (1964), w której Audrey Hepburn u boku Williama Holdena stworzyła portret sekretarki. Ekranowe stylizacje od de Givenchy ponownie zostały podyktowane zasadą prostej elegancji. Gwiazda pojawia się na ekranie w klasycznych garsonkach zdobionych guzikami, a także bezpretensjonalnych sukienkach z kołnierzykiem i bez rękawów. W kolorystyce dominują zaś pastele, beż, seledyn i pomarańcz.

    Wyszukane projekty Huberta de Givenchy pochodzą natomiast z kolejnego kryminalnego klasyka z głównymi rolami Audrey i Petera O’Toole „Jak ukraść milion dolarów” (1966). Wyszukane nakrycia głowy czy ekscentryczne okulary to znaki rozpoznawcze córki fałszerza rzeźb, w którą wciela się Hepburn. Uwagę przykuwa też czarna stylizacja z koronkową sukienką, ciemnymi rajstopami oraz woalką tajemniczo zasłaniającą twarz aktorki.

    Przyjaciel i kreator stylu nie tylko przed kamerami

    Hubert de Givenchy stworzył ponadto wiele projektów dla Audrey, które nosiła poza ekranem. Już w pierwszym roku ich przyjaźni artystka zaufała młodemu kreatorowi i powierzyła mu zadanie stworzenia kreacji na 26. ceremonię rozdania Oscarów. Hepburn odbierała złotą statuetkę dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej za „Rzymskie wakacje” (1953) w białej sukni z florystycznym motywem, którą wyróżniało nietypowe jak na oficjalną galę zdobienie. Mowa o pasku podkreślającym jej wcięcie w talii. Ten szczegół pokazał światu, że de Givenchy jest nowatorskim twórcą mody, zrywającym z tradycją i niestroniącym od nieoczywistych rozwiązań.

    Ponownie dowiódł tego, projektując kreację ślubną przyjaciółki na ceremonię z jej drugim mężem, włoskim psychiatrą Andreą Dottim w 1969 roku. Zdecydował się na różową sukienkę mini w kształcie litery „A”, ze zwężeniem w talii, golfem i długimi rękawami, do której dodał chustę na włosy. Suknia nie była typowym wyobrażeniem o ślubnej kreacji, za to prezentowała się postępowo i bardzo stylowo jak na prawdziwą ikonę mody przystało. Nie był to pierwszy raz, gdy Hubert aktywnie uczestniczył w życiu prywatnym gwiazdy. Dziewięć lat wcześniej przybył do domu Audrey na chrzest jej pierworodnego syna Seana, przywożąc dla małego białe ubranko.

    Audrey Hepburn i Hubert de Givenchy – stylowi przyjaciele na zawsze

    Projektant nigdy nie zapomniał, że sławę zawdzięczał właśnie Audrey. Dzięki temu, że aktorka uwierzyła w jego talent i wniosła jego styl na wielkie ekrany, świat zakochał się w kolekcjach de Givenchy. U szczytu sławy kreator ubierał wiele innych gwiazd: Lauren Bacall, Elizabeth Taylor, Marlene Dietrich, Marię Callas, Ingrid Bergman, Jeanne Moreau, Sophię Loren czy Jackie Kennedy. To Audrey Hepburn pozostawała jednak jego największą muzą.
    Już od 1956 roku pojawiała się gościnnie na pokazach mody przyjaciela, nieodpłatnie spacerując po wybiegu w jego projektach. Rok później w dowód wdzięczności i uznania de Givenchy wypuścił dedykowane Audrey perfumy L’Interdit, w których dominowały kwiatowe nuty róży, jaśminu i fiołka. W rzeczywistości zapach został stworzony wcześniej, aby aktorka mogła się nim nacieszyć przed upublicznieniem.

    W 1992 roku Audrey Hepburn opadła z sił. Od lat jako działaczka humanitarna ciężko pracowała z ramienia UNICEF-u – jej zaangażowanie pozwoliło zebrać 22 miliony dolarów na cele charytatywne. Niosąc pomoc innym, nie wiedziała, że wkrótce sama będzie jej potrzebować. We wspomnianym roku artystka zapadła na zdrowiu. Od dłuższego czasu borykała się z silnymi bólami brzucha, w końcu zdiagnozowano u niej raka jamy brzusznej.
    Przejęty Hubert de Givenchy pomagał Audrey i jej rodzinie, jak tylko mógł. To dzięki jego zaangażowaniu zorganizowano dla aktorki prywatny transport odrzutowcem z USA, gdzie się leczyła, do Szwajcarii, w której czekał na nią prawdziwy dom. Lot stanowił dla niej wyzwanie w złym stanie zdrowia, ale dzięki temu mogła szybciej wrócić do domu, w którym odeszła niecałe dwa miesiące później 20 stycznia 1993 roku. Podczas ostatnich odwiedzin Huberta podarowała mu pamiątkę, jakby wiedziała, że jej dni są już policzone. Przyjaciel otrzymał ulubiony, niebieski płaszcz Audrey, który przetrzymywał w swojej szafie do końca. Przeżył ją o 25 lat. Zmarł 10 marca 2018 roku.

    Bibliografia:
    Sean Hepburn Ferrer, „Audrey Hepburn. Uosobienie elegancji”, tłum. W. Nowakowski, Albatros, Toruń, 2020.
    J. Kobus, „Wygrać Hollywood, przegrać życie. 14 wersji życia gwiazd kina”, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2018.

    Więcej o kulturze znajdziecie tutaj.

    Hubert de Givenchy w Beverly Hills, 1978, fot. Wikipedia
    Hubert de Givenchy w Beverly Hills, 1978, fot. Wikipedia

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY