Więcej...

    „Ja po prostu kocham żyć” – o Danucie Szaflarskiej i jej najtrudniejszej, bo życiowej, roli

    Danuta Szaflarska przeżyła ponad wiek. Umierając miała 102 lata. Mówiła o tym, że miała bogate życie, bo wszystko się przy niej zmieniało i powstawało. Mając 1,5 roku doświadczyła śmierci siostrzyczki. W późniejszym wieku przeżyła śmierć brata. Przeżyła pierwszą i drugą wojnę światową, głód. Nie bała się kul, które – jak mówiła – pięknie śpiewały przelatując koło ucha, bała się bomb i nie lubiła wychodzić za mąż. Kochała swój zawód, który wykonywała do końca życia.

    Miała temperament i wielkie poczucie humoru. Jakiś czas temu obejrzałam bardzo emocjonalny i wzruszający wywiad Doroty Kędzierzawskiej pod tytułem „Inny świat”. Główną bohaterką była Danuta Szaflarska, która opowiadała o swoim życiu. Ta pogodna, starsza pani zachwycała swoją naturalnością. Potrafiła z zachwytem opowiadać o pewnych epizodach ze swego życia, które było bardzo bogate. Wiele doświadczyła, bardzo trudnych, ale i wesołych sytuacji w swoim życiu. Opowiada o nim z takim entuzjazmem i charyzmą, że mnie „połknęła w całości”. Wywiad ma 97 minut, a dla mnie był tak ciekawy, że żałowałam, że w pewnym momencie się skończył.

    Narodziny i dzieciństwo

    Danuta Szaflarska urodziła się 6 lutego 1915 roku w Kosarzyskach koło Piwnicznej na granicy ze Słowacją. Jak wspominała autorka była to piękna wieś, która mimo analfabetyzmu i zabobonności jej mieszkańców ukształtowała ją. To tu spędziła najszczęśliwsze chwile swojego życia, mimo biedy, braku butów – szczęście dawała rodzina, a przede wszystkim ojciec, którego bardzo kochała.

    Od samego początku życie Danusi nie było łatwe, ale mimo trudności, potrafiła zawsze się nim cieszyć.

    Będąc małą dziewczynką często chodziła na łąki i nad potoki. Kładła się w trawie wśród maków, chabrów i brzęczących owadów i modliła się do słońca, o którym myślała, że jest Bogiem, bo przecież dawało światło, ciepło i życie. Potoki natomiast gadały, jak to mówiła Szaflarska, a ona gadała z nimi.

    Przyszła aktorka pochodziła z rodziny nauczycielskiej. Dziadek był sołtysem i jednocześnie nauczycielem w Tymbarku, tam też urodził się ojciec Danusi, który też został nauczycielem. Tato lubił nosić serdak (taki rodzaj kożucha), palił fajkę i kochał gospodarkę, i Kosarzyska. Danusia bardzo go kochała. Kiedy przedstawiała go w dokumencie widać było na jej twarzy uśmiech i rozmarzenie, kiedy o nim wspominała. O mamie mówiła jako o utalentowanej kobiecie, która pięknie grała na fortepianie, tak pięknie, że jej minikoncertom domowym przysłuchiwał się koń, który zaglądał przez okno i słuchał wygrywanych melodii. Mama również uczyła. Dom Szaflarskich był przyjazny i otwarty dla ludzi. Rodzina była szanowana i zapraszana na wesela. Nawet pisano o nich wierszyki: „ U Pani Szaflarskiej czyrwona podłoga. Schodzą się tu ludzie jak do Pana Boga”. Danusia miała starszą siostrę Irenkę, która zmarła na szkarlatynę w wieku 4 lat.

    W 1919 roku urodził jej się brat – Jurek. To był jej ukochany braciszek. Kiedyś rodzice kazali jej go pilnować i bujać w kołysce. Ona miała wtedy 5 lat, a on rok. Nie było jej to na rękę, bo bardzo chciała wyjść na pole, jak to mówiono i bawić się z dziećmi, więc tak go rozbujała, że wypadł z kołyski. Na szczęście nic się mu nie stało, a ona już nigdy nie musiała się nim zajmować. W tej pięknej wsi wszystkie dzieci bawiły się razem i chodziły bez butów. Danusia miała umowę z mamą, że od kwietnia do listopada chodzi na boso. Buty zakładano do kościoła. Kobiety miały jedną parę sznurowanych, wysokich trzewików na całe życie, mężczyźni nosili kierpce. Chodzenie na boso wspomina jako wspaniałe uczucie. Szaflarska mówiła : „Jak się dotyka ziemi, leciuśko się idzie”.

    Kiedyś z grupką dzieci poszła do młynarza. Jego żona urodziła martwe dziecko, które położono w sieni. Szaflarska wspominała, że dziecko miało wgłębienie w głowie. Każde z dzieci tego trupka podnosiły i oglądały z każdej strony. Takie to było zaspokojenie ciekawości.

    „Z tej wsi to mam w sobie ślebodę” tak mówiła aktorka. Śleboda w gwarze zakopiańskiej oznacza wolność.

    Już od wczesnych lat miała swój charakterek. Kiedyś zachorowała. Miała wysoką gorączkę i mama postanowiła wezwać lekarza. Danusia tak wrzeszczała , że nie miał szans nawet zbliżyć się do niej. Efektem było wyzdrowienie, bo z tych emocji tak się spociła, że gorączka opadła.

    Kiedy była w czwartej klasie wybuchła epidemia tyfusu. Pociągi się nie zatrzymywały. Do Kosarzysk przyjeżdżała sanitarka, a pielęgniarki dawały mieszkańcom jakieś pigułki. Wszystkie dzieci miały wszy, które wynikały z biedy, a one roznosiły tę śmiertelną chorobę. W tym czasie na zapalenie wyrostka zmarł ojciec aktorki. To był koniec jej szczęśliwego życia.

    Dorastanie

    Po śmierci ojca, mama aktorki postanowiła przeprowadzić się do Nowego Sącza. To było jak skazanie na śmierć. Danusia wspominała, że musiała chodzić w butach. Nie było lasu, nie było potoków. Nic. W szkole mówili na nią wsiora. Rozpoczęła naukę w gimnazjum, w którym panowała ogromna dyscyplina. Trzeba było nosić mundurki, nie można było nawet ulicą iść z chłopcem. Za to można było uprawiać sporty: łyżwy, narty i oglądać filmy w kinie. Co prawda nie wszystkie. Kino było drogie. Bilet kosztował 50 groszy, więc nie zawsze można było sobie na niego pozwolić, chyba, że użyło się fortelu i uśpiło czujność bileterki.

    Brat

    „Z bratem rozumieliśmy się jak byliśmy starsi, bo tak go terroryzowałam” – jak wspominała aktorka. Kiedy się spotykaliśmy robił, mi pyszny słodki krem, którego uwielbiłam. Był dobry w robieniu słodkich rzeczy. Kiedy wiedział już, że zostanę aktorką był z tego powodu bardzo szczęśliwy. Mieliśmy swoją umówioną melodyjkę, taki sygnał, za pomocą którego się porozumiewaliśmy. 24 sierpnia 1939 roku ogłoszono powszechną mobilizację. W przeddzień wieczorem oddał mi salut szablą. Pakowałam się wtedy do Wilna, bo wyjeżdżałam na rok. Wzięłam ze sobą jego ciepły szal i pas harcerski, bo wiedziałam, że już nie wróci. Czasem tą melodyjkę śpiewam i mu posyłam, żeby wiedział, że pamiętam.

    Studia

    Kiedy Szaflarska była na II roku w Wyższej Szkole Handlowej w Krakowie spotkała swoich kolegów, którzy studiowali w Warszawie, namówili ją na zmianę studiów. Danusia podjęła decyzję i zdała do Państwowego Instytutu Sztuk Teatralnych w Warszawie. Profesor Zelwerowicz zapytał, czy mam jakieś wady. Ona odpowiedziała, że żadnych. Na to Zelwerowicz: Owszem ma za małe oczy. Kiedy zobaczyła listę osób, którzy dostali się na drugi rok odczytała swoje nazwisko z adnotacją: „Przechodzi na II rok z zastrzeżeniem, że ma za małe oczy”. Jak Szaflarska to przeczytała poszła do gabinetu profesora i z wyrzutem powiedziała: „Chciałam się zapytać Pana Dyrektora, bo przeczytałam, że mam za małe oczy. No to co ja mam zrobić. Czy mam ponacinać oczy, zapałki włożyć w oczy i zaczęłam na niego krzyczeć. A on był szczęśliwy, bo on chciał przełamać we mnie tę nieśmiałość i powiedział: Proszę pamiętać, że jak będzie Pani na scenie, ma Pani łapać światło reflektorów na oczy.

    Miłość

    Pierwszą miłością Danusi był pianista – Jan Ekier. Razem uwielbiali chodzić po górach. Ekier chciał ślubu, Danusia niekoniecznie. Jak sama wspominała: „Nie lubiłam wychodzić za mąż”. Ale głupio jej było, bo Ekier przywiózł obrączki. Ksiądz nie chciał udzielić ślubu młodym, bo jak tłumaczył nie było zapowiedzi. Danusia na to prychnęła, „To nic, obejdzie się”. Ksiądz się tak wystraszył, że powiedział, że ślub się odbędzie, ale dla konających. Do ślubu pojechali tramwajem. Po ślubie Szaflarska płakała przez trzy dni, aż w końcu jej mąż powiedział : O co Ci chodzi? Odpowiedziała: „O to, że ja mam ten papier, że ja mam ten ślub, nie mogę się przyzwyczaić. I co miałam zrobić. Przyzwyczaiłam się” .

    Jerzy Popiełuszko

    Szaflarska jak sama wspominała odeszła od kościoła na 40 lat. Wiarę przywrócił jej Jerzy Popiełuszko. Myślę, że odwrót od Kościoła był wynikiem okrucieństwa wojny, odejściem bliskich, kochanych osób.

    Jerzy to był ciepły, kochany człowiek jak wspominała. Popiełuszko miał takie powiedzenie, w sytuacji, kiedy Danuta przechodziła trudne okresy. Mówił wtedy: „Nie jest lekko” i jak tak mówił, to mi się robiło lekko wspominała Szaflarska.

    Oblicza wojny

    Wojna czas okrutny. Sklepy zamknięte, brak pieniędzy, straszny głód. O 4 rano trzeba było iść do piekarni, którą otwierano o 6:00. Była bardzo długa kolejka, a chleba bardzo mało. Jak wspominała Szaflarska: Wzięłam kamień, żeby rozbić szyby sklepu, ale nie trzeba było już tego robić, a powiedziała to dlatego, że głód dopuszcza do takich sytuacji.

    Kiedy Danusia wyjechała do Wilna, jej mama zauważyła, że nie wzięła ze sobą dowodu osobistego. Postanowiła jej go zawieźć. Podróżowała miesiąc zanim dotarła na miejsce. Mama naszej bohaterki miała nerwicę serca. Wyleczyła się z niej, kiedy koło Stanisławowa, w wyniku nalotu bombowego położyła się przy płocie domu. Kiedy wstała zobaczyła, że domu już nie ma. Wędrowała miesiąc zanim dotarła na miejsce i tu Danusia wspomina piękny gest Hanki Ordonówny, która podarowała jej mamie cytrynową babkę.

    Aktorka wspominała teatr na Pohulance w Wilnie i psa o imieniu Makbet. Był to rudy kundel, który był własnością teatru. Każdego dnia odprowadzał do domu innego aktora. Jak było przedstawienie to wyglądał przez kurtynę i patrzył czy jest publiczność. Kiedy Litwini wyrzucili polskich aktorów z teatru, Makbet zaznaczał codziennie w imię protestu swoje niezadowolenie, wyjąc przez jakiś czas przed teatrem i wracając po pewnym czasie do polskich aktorów.

    Upór i odwaga aktorki nie raz uratowały jej życie. Przykładem może być sytuacja kiedy postanowili wracać z Ekierem z Krakowa do Warszawy. Lotnisko spalone, ciała, okopy, okropny szlak. Trupiarnia. Przeszli 30 km (Danusia na boso), kiedy dopadło ich zmęczenie. Obok nich przejechał samochód, Szaflarska chciała go zatrzymać. W tym celu podniosła rękę. W odpowiedzi żołnierz niemiecki również wysunął rękę. Wówczas zdała sobie sprawę, że było to pozdrowienie Hitlera. Następny wóz postanowiła już zatrzymać kiwając ręką. Zatrzymały się trzy wozy Krupa. Żołnierze zabrali ich na pakę. Jechali ze Stalingradu i przeklinali Hitlera. Nie mieli wrogich stosunków. Pokazywali zdjęcia swoich bliskich. Mieli pyszne konserwy, którymi częstowali. Tak dojechali do Małkini – granicy Guberni, a tam oficer nie chciał ich przepuścić dalej, tego Szaflarska nie mogła zdzierżyć. Wzięła się pod boki (zawsze tak robiła, gdy była zła) i wściekłym głosem powiedziała do tego oficera: „Dlaczego? Jestem polską aktorką z Warszawy, a ja nie mogę tu wrócić?” Przepuścił. Na drugi dzień zobaczyłam tych Niemców na ulicy. Musiałam szybko się schować. Im nie wolno było się z nami bratać. Aktorka wspominała: „Modliłam się, żeby oni przeżyli. To byli Niemcy, którzy pomogli, którzy nie chcieli żadnej zapłaty.”

    Kolejne wspomnienie aktorki pochodzi z 1942 roku. Było to latem, w sierpniu. Miała coś do załatwienia w magistracie. Kiedy zeszła na półpiętro zobaczyła duże okno, a za nim, piękny ogród w słońcu. Rosły tam drzewa owocowe. Nagle Szaflarska zobaczyła złamane lilie, a potem zobaczyła ogromną ilość much i jakby ciemne jeziorka. To była krew, duże kałuże krwi. To tutaj Niemcy zamordowali dziewięć Żydówek. To one upadając połamały te lilie….
    Aktorka pamiętała jeszcze jedną sytuację. Kiedy na Warszawę spadały bomby zwane powszechnie grube Berty, albo w gwarze warszawskiej – krowy. Bomby te bowiem wydawały dźwięk podobny do ryku krowy. Wiadomo było, że nagrzewała się taka bomba co 8 minut. Danusia więc, co 7 minut wystawiała swoją córkę Marysię na słońce. Gdy krowa zaczynała ryczeć trzeba było zbierać się do piwnicy. Pewnego dnia na górze została matka aktorki. Gotowała kaszkę dla dziecka. Danusia już dawno siedziała w piwnicy, a matki nie było. Po pewnym czasie mama zeszła i tak powiedziała: „Jak rąbnęło, to mnie wywróciło na ziemię, ale rondelka nie wypuściłam i kaszka jest”.

    Jeszcze jedno wydarzenie utkwiło w głowie aktorki. W trakcie Powstania Warszawskiego, Niemcy palili kamienicę po kamienicy. Ulica paliła się przez trzy dni. W tym czasie szybko schły pieluchy. Jeden obraz utkwił w pamięci Danusi. Przez moment czuła się jak na projekcji filmowej. Z okna naprzeciwko jej kamienicy ruszył przez środek pokoju rower. Płomieni nie było, żadnego człowieka też. Ruch martwych ciał.

    Film

    Danuta Szaflarska w ciągu swego bogatego życia zagrała ponad 80 ról teatralnych oraz ponad 100 ról filmowych. Grała kobiety pełne życia i energii, bo sama taka była. Jej dorobek jest ogromny. Była tytanem pracy i ogromnie kochała aktorstwo. Była najdłużej żyjącą i pracującą aktorką. Zagrała m.in. w filmie „Skarb”, „Zakazane piosenki”. Będąc już w sędziwym wieku, w filmie „Pora umierać” wykazała się niezwykłą dojrzałością aktorską. Jej świetna rola w tym filmie otworzyła oczy na potrzeby i szacunek ludzi starszych.
    Reżyser teatralny – Erwin Axer wspominał, że każda rola Szaflarskiej błyszczy jak kryształ. Ona jest jak kamerton, który pozwala ocenić czystość gry całej orkiestry.

    Życie prywatne

    Danuta Szaflarska była dwukrotnie mężatką i dwukrotnie się rozwiodła. Z obu związków miała córki, Marysię i Agnieszkę. Obaj mężowie nie potrafili zaakceptować jej miłości do zawodu i poświęcenia, jakie się z tym wiąże. Aktorka ponad wszystko bowiem kochała swój zawód i możliwość jego wykonywania. W czasie Powstania Warszawskiego pod pseudonimem „Młynarzówna” brała w nim czynny udział jako łączniczka Jana Ciecierskiego ps. „Rosień”.

    Śmierć

    Danuta Szaflarska zmarła 19 lutego 2017 roku w wieku 102 lat. 28 lutego 2017 roku urna z jej prochami spoczęła na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

    Aktor Olgierd Łukaszewicz po śmierci aktorki wypowiedział piękne słowa: „Danuta Szaflarska pozostała na nieboskłonie gwiazd polskiego teatru, filmu i telewizji do końca życia. To fenomen. Świadczy to o niezwykłej wirtuozerii warsztatu, który opanowała w sposób zdumiewający, ale także o człowieczeństwie, które zachowała, i w opozycji do wielu artystek, które dodają sobie pewnej aury, zapożyczając ją z ról, które grają – zachowała swoją naturalność, prostotę. Zachowała siebie”.

    Danuta Szaflarska dla mnie była jak anioł, który ma skrzydła po to, by wzrastać, lecieć w przestworza, by doświadczać, czerpać z życia, mimo trudności, mimo wyrzeczeń. Celem istnienia na tej ziemi jest miłość i człowieczeństwo, i dążenie do szczęścia. Pomaga w tym pogoda ducha, odwaga i wiara, bowiem życie trzeba brać takie, jakie jest, bo nie jest lekko, ale kiedy sobie to uświadomimy – wtedy jest lekko.

    Źródła:
    Filmowa opowieść o świecie, którego już nie ma… „Inny świat” – Dorota Kędzierzawska
    https://www.polskieradio.pl/39/156/artykul/2450139,danuta-szaflarska-aktorka-z-zycia-wzieta
    https://dzieje.pl/kultura-i-sztuka/5-lat-temu-zmarla-danuta-szaflarska-pierwsza-amantka-powojennej-kinematografii
    https://ipn.gov.pl/pl/historia-z-ipn/197278,Katarzyna-Adamow-Danuta-Szaflarska-Aktorka-z-barykady.html

    Więcej o sylwetkach kobiet znajdziecie tutaj.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY