Więcej...

    Alfabet wspomnień z PRL-u

    Czasu wolnego nie spędzało się w domu. Centrum życia był trzepak, a rodzice w najciekawszych momentach wołali nas na obiad.

    ***

    A jak Autobus. W pamięci utkwiły mi biało-pomarańczowy Autosan i słynny ogórek. Ten ostatni nie był wprawdzie koloru zielonego, a swą nazwę zawdzięcza kształtowi, choć powinien raczej nazywać się sardynką, bo ludzie byli w nim ściśnięci, jak sardynki w puszce, a i tak nie każdy miał szansę pojechać do miasta. Dopiero dziś rozumiem stres naszych rodziców i to słynne „nie zabrał mnie”. Marzenie każdego dziecka? Usiąść obok kierowcy, to miejsce było zarezerwowane tylko dla wybranych.

    B jak Bambino. Słynne lody o nieziemskich smaku były naprawdę wyjątkowe. ,,Gdy słońce grzeje i skórka schodzi, lód Bambino ci dogodzi” rozbrzmiewało na każdej plaży i nikt nie interpretował tego jako podtekstów erotycznych.

    C jak Czas wolny. Kiedy padał deszcz rozkładaliśmy się z Monopolem na klatkach schodowych, kiedy było ciepło graliśmy w piłkę (,,gramy na stare czy nowe zasady?”). Czasu wolnego nie spędzało się w domu. Centrum życia był trzepak, a rodzice w najciekawszych momentach wołali nas na obiad.

    D jak Dentysta. Dźwięk wiertła wywoływał u nas strach i królowała zasada „bolący ząb się wyrywa, a nie leczy”. Nikt nic nam nie tłumaczył, nie pokazywał, nie pocieszał. Rwano nam zęby na żywca, ale dawaliśmy radę.

    E jak Ej. ,,Ej, ja się tak nie bawię”, ,,ej, tylko nie w szczepionkę”, ,,ej, daj się karnąć”- nasze kultowe teksty.

    ***

    F jak Filmy. Oglądaliśmy Emila z Lönnebergi, ale mówiliśmy o nim Emil z Drewutni, żeby nie połamać sobie języka. Lubiliśmy Arabelę, ,,kudłatego durnowatego”, czyli „Przyjaciela wesołego diabła”, a raz w tygodniu oglądaliśmy z rodzicami słynną „Dynastię”.

    G jak Gazety. Rodzice czytali ,,Skandale”, a zwłaszcza ich ostatnią stronę o ,, pociągu, co wjechał do tunelu i już z niego nie wyjechał”, a my kupowaliśmy „Popcorn” dla plakatów i naklejek lub „Dziewczynę” dla fotostory, które pachniało zachodem.

    H jak harcerzem być. Chusta denerwowała ogromnie, zwłaszcza jej wiązanie, mielonki i paprykarze smakowały inaczej niż w domu, a kiełbaski z ogniska były magią.

    I jak Impreza. Rodzice robili prywatki, zazwyczaj wyprawiali imieniny, a my podsłuchiwaliśmy z łóżek i plotkowaliśmy o tym w szkole. Niekiedy zamykali nas w domu i szli na ,,zabawę”, a my grzecznie spaliśmy. Czasem też szliśmy na ,,zabawy”, ale ciężko nam było zrozumieć, że po trzech zagranych utworach rozlega się słynne ,,dziękujemy” i orkiestra siada do stolika.

    J jak Jedzenie. Niejedna Mama przerosłaby pomysłami Magdę Gessler, bo wyczarowywały one prawdziwe cuda z niczego. Domowa pizza, domowa czekolada… ich nieziemski smak pamiętamy do dziś. Nikt z nas nie pytał, co na obiad, tylko pytał, kiedy będzie obiad. Zwykle słyszeliśmy ,,obiad będzie, jak ziemniaki się ugotują”.

    ***

    K jak Kolonie. Mimo, że były 50 km od domu, są dziś wspomnieniem pierwszych zakochań, niesamowitych przyjaźni i żartów. Nie przeszkadzał nam nawet zapach stęchłych ręczników, zawieszonych na łóżku. Rzucaliśmy się na sklepy z pamiątkami, zwłaszcza bransoletki z żyletkami i zawsze pamiętaliśmy o naszym rodzeństwie.

    L jak Lekarz. ,,Załóż czystą koszulkę” i od razu wiedzieliśmy, że idziemy do lekarza.

    M jak Miłość. Mimo że nasze dzieci w to nie wierzą, my ,,Mamuty” też się zakochiwaliśmy i przeżywaliśmy odrzucenia. Platoniczne miłości były do Dylana ze szklanego ekranu, a te realne zdradzała strona Złotych Myśli z zapytaniem ,,Imię sympatii”. Wychodziliśmy specjalnie z domu, jak wybranek naszego serca szedł ulicą, żeby pochwalić się w szkole ,,powiedział mi cześć”. ,,Chcesz ze mną chodzić?” było prawie jak zaręczyny.

    N jak Naklejki. Wypukłe Smerfy, naklejki z gum Chanel, Turtles aries. Zbierało się wszystko… W albumach prawie zawsze brakowało ostatniej naklejki, a niektórych mieliśmy po dziesięć i się nimi wymienialiśmy. Zbieraliśmy też papierki po cukierkach, opakowania od czekolady i wkładaliśmy w książki.

    O jak Oranżada. Czyli barwnie kolorowa w woreczkach, która kojarzy mi się z cyrkiem. I tą butelkową, niepowtarzalną, a przy tym pytanie pani sklepowej ,,na miejscu czy na wynos?”. Pita na miejscu smakowała zdecydowanie lepiej…

    ***

    P jak „Piękną być”. Dezodoranty „Impuls” i dezodoranty „Rap” były marzeniem każdej nastolatki. Zapach „Mydełka Fa” to symbol luksusu, a pasta „Aquafresh” była hitem i nikt nie rozumiał tych trzech kolorów w jednym. W wannie kąpało się rodzeństwo po kolei, a na końcu prały się skarpetki taty. Dziś kiedy sama mam córkę, rozumiem słowa mamy ,,nie bierz mojego kremu 40 plus, zepsujesz sobie cerę”.

    R jak Rower. Lamborghini tamtych lat. Nasz symbol władzy, siły i bogactwa. Wigry – nasz przyjaciel i duma.

    S jak Seksualność. Nasze pierwsze zetknięcie z seksualnością, oprócz działu w Bravo, to znaleziona w domu talia erotycznych kart z nagimi kobietami na odwrocie. Karty naszych rodziców – Mamutów, którzy wtedy wydawali nam się baaaaaaaardzo starzy.

    ***

    T jak Truskawki. Albo się je plewiło, albo zbierało. Albo musiało, albo chcieliśmy zarobić na ubrania. Truskawki śniły nam się po prostu po nocach. Niektórym pewnie ze strachu, bo ta część chodziła na ,, Szaber”.;)

    U jak Ubranie. Stukające drewniaki, plastiki, w które wchodziły kamyki i udawało się obcasy, kozaki relaxy, czapeczka i szalik z kangurkiem, ,,pyramidy” ,,spodnie gumki”, dresy z kreszu i dekatyzowane kurtki i to koniecznie z odpinanymi rękawami, żeby nosić kamizelkę.

    W jak Wołga. Czarna wołga podobno porywała dzieci, a my się jej naprawdę baliśmy.

    Z jak ZOSTAŃMY SOBĄ! Nie do zdarcia. Silni z zewnątrz, a jednocześnie cholernie wrażliwi. Pielęgnujmy nasze wspomnienia!

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY